The dark side of love cz.4

The dark side of love cz.4Patrzyłam na chłopaka, a a przez głowę, przechodziło mi milion różnych myśli. Skąd wiedział, gdzie mieszkam? Po co w ogóle tutaj przyszedł? Zmarszczyłam delikatnie brwi i wtedy usłyszałam jego głos.

- Hej kwiatuszku. – powiedział z lekkim uśmiechem, i wzrokiem w którym od razu można było dostrzec ogromną pewność siebie. Nie zanosiło się na to, że domyśli się jakie pytanie chodzi mi po głowie, dlatego w dalszym ciągu patrząc na bruneta, odpowiedziałam pytająco.

-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?

-To, skąd to wiem, pozostanie tajemnicą, a teraz zdradzę ci powód mojej wizyty. Przyszedłem, ponieważ mam zamiar zabrać cię na randkę. Przeważnie, nie robię tego z dziewczynami, które dopiero co poznałem, ale nie mogłem już znieść tego jak na mnie patrzysz, jak bezustannie robisz te maślane oczka.Ale spokojnie, nie wstydź się, nie tylko na ciebie tak działam. No więc, jako iż jestem takim dobrym człowiekiem, spełnię twoje marzenie, bo wiem że marzyłaś o tej chwili, odkąd zobaczyłaś mnie po raz pierwszy. I choć uważam, że wyglądasz naprawdę uroczo w tej bluzie i dresach… to raczej radziłbym ci się przebrać. – to co usłyszałam, brzmiało jak kompletny absurd.

- Że co proszę? David, o czym ty mówisz, nigdzie z tobą nie pójdę. – powiedziałam to stanowczo i trochę podniesionym głosem. Nie byłam w stanie nic z tego zrozumieć. Najpierw na mnie krzyczy, potem przeprasza i stara się wszystko naprawić, a teraz znowu zachowuje się jak kompletny dupek. Kiedy żadne z nas się nie odzywało, myślałam, że może zaraz zacznie się śmiać i wyjaśni, że to był tylko głupi żart. Ale moje prośby, jednak nie zostały wysłuchane, ponieważ po czasie, liczącym pięć minut, ponownie zabrał głos, ale niestety, nie było to to, co chciałam wiedzieć.

-Wyglądasz tak… słodko, kiedy się wściekasz. A sposób, w jaki wypowiadasz moje imię, cholernie mnie podnieca. I wiem, że niedługo będę miał okazję, usłyszeć jak wykrzykujesz je raz po raz, podczas gorącego seksu. – w chwili w której, szykowałam się do tego, by uderzyć go z otwartej dłoni w twarz, tuż za nim pojawił się Ryan. Spojrzałam na brata z lekko rozchylonymi ustami.

- Kim ty jesteś, i czego chcesz od mojej siostry? – zapytał. David odwrócił się w jego stronę, chciałam się odezwać, ale chłopak mnie uprzedził. Uniósł delikatnie brwi.

- Ouu…brat, tak? To ja może już pójdę. Do zobaczenia w szkole, piękna. – powiedział i po chwili roześmiał się jednocześnie puszczając od mnie oczko. Ryan obejrzał się za nim złowrogim spojrzeniem odpowiadającym słowom: "Przysięgam, w najbliższej przyszłości cię zabiję.” Ta reakcja, była bardzo przewidywalna. Mój brat jest jedną, z najbardziej nadopiekuńczych osób jakie znam. Za każdym razem, kiedy widzi mnie z jakimś chłopakiem, zaczyna się strasznie denerwować. Odwróciłam się, i weszłam z powrotem do salonu, on zrobił to samo zamykając za sobą drzwi. Miałam zamiar wrócić do pokoju, ale zostałam zatrzymana słowami:

- Pytam jeszcze raz, kim on był i czego od ciebie chciał – przewróciłam oczami, stanęłam przodem do niego.

- Nikt.Chłopak z naszej szkoły, wystarczy? A teraz przepraszam, ale muszę…  

- Zostań. Chcę porozmawiać. – oznajmił, po czym przeniósł się na kanapę. Zeszłam z trzech stopni, na które zdążyłam wejść i zajęłam miejsce obok niego. Położyłam dłonie na kolanach, i wlepiłam w nie wzrok. Cisza która trwała między nami, była dla mnie dosyć niezręczna.  

- Wiem, eh…może ostatnio, nie zachowywałem się odpowiednio. Posłuchaj, nie do końca o to mi wtedy chodziło. Bardzo cieszy mnie to, że się o mnie martwisz…ale zrozum, że naprawdę zależy mi na tym, abyś dogadała się z Emily. Ty i ona, jesteście najważniejszymi dziewczynami w moim życiu i… nie chcę żebyście się kłóciły.- nie przychodziło mi do głowy nic, co mogłabym teraz powiedzieć, dlatego wypowiedziałam pierwsze słowa jakie przyszły mi do głowy.  

- Ja…staram się, nie widzisz tego? Po prostu jakoś, nie daję rady. Wiem, że tobie na niej zależy, ale jakoś nie mogę się przyzwyczaić… przepraszam. – powiedziałam praktycznie szeptem. Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnął się lekko.  

- Widzę to. I zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę wymagać od ciebie zbyt wiele, bo nadal jest ci ciężko po śmierci rodziców. Mam nadzieję, że niedługo, wszystko wróci do normy. – odparł, po czym objął mnie ramieniem. – Kocham cię. – wyszeptał.

Następny dzień  

Patrzyłam w dół, i obserwowałam swoje nogi równo poruszające się po powierzchni. W chwili w której podniosłam głowę, ujrzałam boisko, a na nim grupkę chłopaków. Wśród nich, udało mi się dostrzec Jacksona. Stanęłam i zaczęłam przypatrywać się ich grze. Nie wiem czy to dlatego, że wyczuł na sobie mój wzrok, czy po prostu zrobił to odruchowo, ale podczas gdy ja obserwowałam jak biega, w tym samym momencie on spojrzał na mnie. Wykrzywił usta w uroczym uśmiechu, i podniósł dłoń delikatnie machając. Odwzajemniłam gest, i zobaczyłam że zszedł z boiska i zaczął iść w moją stronę. Starałam się wyglądać jak najbardziej radośnie, żeby nie zauważył tego, iż nie jestem w nastroju. Nie miałam zamiaru mówić mu o sytuacji z Davidem, to zbyt przytłaczające. Gdy blondyn już był przy mnie, przywitał się, na co odpowiedziałam mu tym samym.

- Widzę że lubisz grać w kosza.  

- Czy lubię? To za mało powiedziane, koszykówka jest moją pasją odkąd skończyłem sześć lat. Należę do szkolnej drużyny.Kiedy tylko trafiłem do tej szkoły, chciałem się do niej dostać. I na dodatek, David jest najlepszym kapitanem, jakiego mogliśmy mieć. – na dźwięk wypowiedzianego imienia, momentalnie podniosłam głowę do góry.

- Zaraz, zaraz poczekaj…David? To wy się znacie? – blondyn zareagował skinięciem głowy, w tej samej chwili mówiąc:

- Tak. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od, praktycznie od zawsze. – odparł z szerokim uśmiechem, a ja stałam przed nim z miną jakbym zobaczyła ducha. Przecież…oni różnią się od siebie w każdym calu! Jak to możliwe, że są najlepszymi przyjaciółmi? W pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że w dalszym ciągu milczę i czuję się tak, jakby moje ciało stało się kompletnie bezwładne. Potrząsnęłam lekko głową, po czym postanowiłam się odezwać.

- No to wa takim razie, jesteście jak Piękna i bestia. – po wypowiedzeniu tych słów jeszcze raz skierowałam wzrok na jego twarz.Uśmiechał się, ale nie zaśmiał się nawet na chwilę, zamiast tego bezustannie wpatrywał się we mnie. – No wiesz…chodzi o tą bajkę z Disneya, nie kojarzysz? – dodałam, i wtedy usłyszałam cichy śmiech dobiegający z jego ust.  

- Tak, wiem o co chodzi, po prostu zauważyłem, że masz naprawdę wspaniałe poczucie humoru. I takie fajne dołeczki kiedy się uśmiechasz. – powiedział, a uśmiech od razu zniknął z jego twarzy. – Ja…przepraszam. To nie miało tak zabrzmieć…

- Nic się nie stało. To było miłe, dziękuję. A teraz wybacz, ale zaraz zaczyna mi się pierwsza lekcja, tak więc muszę iść.Do zobaczenia. – oznajmiłam, po czym usłyszałam od niego podobne słowa. Odwróciłam się i poszłam do budynku. Tam zastałam jak zwykle zadowoloną Nancy tylko że teraz sto razy bardziej. Dopadła mnie przy samym wejściu. Podskakiwała i piszczała tak głośno, że myślałam, że ogłuchnę. Potem zaczęła też krzyczeć.

- Słyszałaś, słyszałaś, słyszałaś?! – Nie wiedząc o co chodzi, popatrzyłam na nią zdziwiona, cały czas otrząsając się po krzyku. Zanim zdążyłam zadać pytanie, kontynuowała. – W ten weekend kumpel Kevina, robi imprezę, chcesz iść? – słuchając jej nie przerwałam drogi do szafki. Kiedy już się przy niej znalazłam, na chwilę odwróciłam głowę w stronę rozentuzjazmowanej dziewczyny.

- Słuchaj…nie znam go. A zresztą, na takich imprezach przeważnie dzieją się różne…dziwne rzeczy. To nie jest dobry pomysł. – mówiąc to, sięgnęłam do plecaka po kluczyk, otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej książki, które będą mi teraz potrzebne. Blondynka zerknęłam na mnie.

- No weź! Kevin sam mi zaproponował, że jeśli chcę mogę zabrać ciebie. Będzie fajnie, proszę…- Wtedy zrobiła minę zbitego psa. Zaśmiałam się a potem, choć nadal miałam lekkie wątpliwości, przystałam na jej propozycję.

***

Zastanawialiście się kiedyś po co ktoś stworzył coś takiego jak matematyka? Siedziałam właśnie w ławce usiłując zrozumieć, chociażby jedno słowo z tego co mówił nauczyciel, ale mimo tego iż tak bardzo się starałam, zawsze znajdowałam jakieś ciekawsze zajęcie. W końcu przestałam na siłę, wmuszać w siebie wiadomości z lekcji, i zaczęłam myśleć nad tym, czy na pewno dobrze zrobiłam zgadzając się na tą imprezę. Jestem prawie pewna, że znajomi jej chłopaka, nie pogardzają napojami zawierającymi procenty, a ja w żadnych stopniu nie preferuję żadnego rodzaju alkoholu.Do weekendu mam jeszcze dwa dni, zdążę to dobrze przemyśleć. Kiedy usłyszałam ten cudowny dźwięk, jakim był dzwonek na przerwę, udałam się do stołówki. Usiadłam przy jednym ze stolików, tylko tym razem wewnątrz. Jako iż nie byłam głodna, wyciągnęłam jedynie sok pomarańczowy. Chwilę później, gdy ja byłam zajęta, popijaniem trunku, tak jak poprzednio, dosiadła się do mnie wcześniej widziana blondynka i jej chłopak. Dzisiaj jak zauważyłam, byli bardzo uczuciowi, nie to, że przeważnie tak nie jest, ale moim zdaniem, teraz to przesadzają. Zajęli miejsca obok siebie, i nawet nie witając się ze mną, zaczęli się obściskiwać. Nie mogłam tego znieść, przewróciłam oczami, co ostatnio stało się moim zwyczajem i powiedziałam zirytowana.  

- Nie dość, że w domu muszę to znosić, to jeszcze wy? – położyłam rękę zgiętą w łokciu na blacie stołu i schowałam w niej twarz. Od razu usłyszałam śmiechy, szkoda tylko, że mi jakoś nie było do śmiechu. Zasugerowali mi, że jestem zazdrosna, zbyłam ich gestem pokazującym żeby oboje puknęli się w czoło. Wstałam od stołu z zamiarem wyrzucenia pustej butelki, i wtedy moją uwagę przykuła grupka uczniów. Zainteresowana podeszłam bliżej, co dało mi możliwość zobaczenia, wokół kogo się gromadzą. Jak się okazało, to był David, trzymał jakiegoś chłopaka za koszulę i przyciskał do ściany. Byłam przerażona tym widokiem. Dopiero kiedy udało mi się wrócić na ziemię, do moich uszu, dobiegł dźwięk jego głosu, który był lekko zachrypnięty.  

-Jeszcze raz zrobisz coś takiego, a cię zabiję. Zrozumiałeś?- nie wiedziałam, co zrobił ten chłopak, ale mimo wszystko jego słowa mnie wystraszyły.Chciałam zapytać się kogoś, o co chodzi, lecz każdy był za bardzo skupiony na tym wydarzeniu. W pewnej chwili, stało się coś, co mną po prostu wstrząsnęło. Brunet uniósł wyżej zlęknionego chłopaka, i z łatwością rzucił nim o podłogę. Spojrzał na niego przelotnie, i odwrócił się. Skierował swój wzrok prosto na mnie, jego źrenice były tak rozszerzone, że praktycznie nie widziałam jego brązowych tęczówek. Zmrużył powieki, zmieszana zamrugałam szybko wciągając powietrze, pochyliłam głowę w dół i opuściłam pomieszczenie. Poszłam w stronę klasy muzycznej, weszłam i zajęłam swoje ulubione miejsce znajdujące się na dużej czarnej kanapie. Nancy po chwili już była obok, zanim nauczycielka pojawiła się w sali, dziewczyna zwróciła się do mnie.  

- Ej, a co byś powiedziała, gdybyśmy dzisiaj po szkole, poszły na zakupy? Kupiłybyśmy sobie jakieś ciuchy na imprezę. – nie widziałam w tym nic złego, dlatego odpowiedziałam twierdząco.

- No w sumie, czemu nie. – Nancy wyraźnie zadowolona, zapiszczała radośnie zaraz potem klaskając w dłonie. Wydało mi się to całkiem zabawne, zaśmiałam się, i w tej samej sekundzie w drzwiach stanęła kobieta, jednocześnie mówiąc.

- No, moi drodzy koniec rozmów. Zaczynamy.

***

Szłyśmy chodnikiem, zmierzałyśmy właśnie do centrum handlowego. W trakcie, prowadziłyśmy rozmowę której tematem był projekt zadany, na lekcji muzyki. Mianowicie mamy w parach napisać piosenkę, na wybrany przez Panią Smith, temat i styl. Akurat my miałyśmy dużo szczęścia, ponieważ trafiła nam się przyjaźń i styl popowy. Zakończyłyśmy konwersację, do razu po tym jak weszłyśmy do budynku. Nie znałam tego miejsca, jeszcze mnie tu nie było, dlatego Nancy w jednej chwili zaprowadziła nas do jednego z, jestem pewna, wielu sklepów z odzieżą. Rozszerzyłam powieki, jak tylko moim oczom ukazał się ogromny pokój pełen ubrań.

Czas jaki tam spędziłyśmy był naprawdę udany. W moich torbach, znalazły się dwie pary dżinsów, luźna koszula na grubych ramiączkach w miętowym kolorze, białymi guzikami i czarnym kołnierzykiem oraz para beżowych butów na koturnach. Zmęczone chodzeniem po sklepach, postanowiłyśmy pójść coś zjeść. Najbliżej nas, było tylko małe stoisko z potrawami azjatyckimi, jako że obie nie jesteśmy fankami tego typu jedzenia, poszłyśmy dalej. Wtedy poczułam mocny uścisk, w okolicy nadgarstka. W czasie liczącym jedną sekundę, zostałam odwrócona w przeciwną stronę. Zaskoczona tym szybkim ruchem, rozszerzyłam powieki, patrząc na kogoś kto był ostatnią osobą, jaką chciałam teraz widzieć. Jay. Stał przede mną ubrany w jasne dżinsy, i biały T-shirt. Jego brązowe, jak zawsze lekko kręcone włosy wyjątkowo, były w okropnym nieładzie.
- Rachel… – wypowiedział pierwsze słowo zdyszanym głosem. Rozluźnił swoją dłoń, zaraz potem kontynuując. – Porozmawiaj ze mną.

- My nie mamy o czym rozmawiać.

- Byłem debilem, a ostatnio…za dużo wypiłem. Przepraszam, chciałbym spróbować, poprawić nasze relacje, zacząć wszystko od nowa. – mówił. Kręciłam głową marszcząc brwi.

-Nie. Nie możemy być nawet przyjaciółmi. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. – odpowiedziałam, po czym razem z Nancy, odeszłyśmy. W duchu miałam cichą nadzieję, że jednak nie zapyta. Niestety, kiedy przeszłyśmy jeszcze kilka kroków dalej, usłyszałam jak słowa wypadające z jej ust, formują się w pytanie: Kim on był? Nie miałam najmniejszej ochoty, teraz o tym rozmawiać, dlatego powiedziałam tylko, żeby się nie przejmowała i szybko zmieniłam temat.

Dwa dni później

Właśnie w tej chwili, wszyscy troje, ja, Nancy i Kevin przekroczyliśmy próg mieszkania jego przyjaciela. Muzyka była głośna, słychać ją było nawet na dworze. Kiedy tylko chłopak nas dostrzegł, od razu podszedł. Na początku, nie do końca wiedziałam co mam ze sobą zrobić, tak jak podejrzewałam, prawie każda osoba, która obecnie znajdywała się w moim zasięgu wzroku, trzymała butelkę z piwem, lub papierosy. Westchnęłam i przeniosłam się do kuchni, gdy znalazłam się w drzwiach, stanęłam jak wryta. Zaniepokojona patrzyłam przed siebie, na całe szczęście David, akurat był zajęty, więc mnie nie zauważył. Przełknęłam ślinę i powoli wycofałam z powrotem do salonu opierając się o ścianę.Co on tutaj robi?! Byłam naprawdę spanikowana.Po tym jak przyszedł do mnie do domu, i przedstawił tę nie moralną propozycję i po tym jak zobaczyłam, jak szarpał tego chłopaka, chcę trzymać się od niego z daleka. Mając nadzieje, że dzięki temu przynajmniej na razie, na niego nie wpadnę, poszłam do toalety.  

Godzinę później, siedziałam na kanapie, w dłoni trzymałam szklankę z wodą. Szczerze? Dziwiłam się, że jest tutaj coś takiego jak woda, skoro wszyscy i tak piją alkohol. Jedynie Nancy, jeszcze nie uległa, co mnie pocieszało, bo była teraz jedyną trzeźwą osobą z którą mogłabym porozmawiać. Jakiś czas temu, Zostawiłam szklankę na ławie, i żeby nie siedzieć bezustannie, poszłam tańczyć. Teraz, gdy ponownie pociągnęłam kilka łyków, odniosłam wrażenie, że woda ma dziwny smak. Może źle zrobiłam, ale nie zareagowałam na to. Wróciłam do zabawy, jak gdyby nigdy nic.

Lekkie zawroty głowy oraz jeszcze większa chęć na taniec i szaleństwa, dawały się coraz bardziej we znaki. Nie wiedziałam co się dzieje, myślałam że po prostu poprawił mi się humor. Po raz kolejny weszłam do kuchni, gdzie obecnie była Nancy. Opierała się o blat kuchenny, kiedy spojrzała na mnie, bez wahania podeszła i zapytała.  

- Hej… Rachel, wszystko w porządku? Wyglądasz jakoś inaczej… – strasznie szumiało mi w głowie, dlatego nie do końca usłyszałam o co mnie zapytała. Zachichotałam przykładając dłoń do ust i jednocześnie chwiejąc się na nogach, które były jak z waty. – Jesteś pijana? – nie pokój w jej głosie, był bardzo wyraźny, ale nie wróciłam na to uwagi. W dalszym ciągu wydawałam z siebie głośny śmiech, w pewnej chwili, przestałam. Mrugałam patrząc na dziewczynę przede mną, ale z każdą sekundą, obraz coraz bardziej się rozmazywał. Nie minęła chwila, a przed oczami miałam tylko ciemną plamę.  


Hejo.  
Witam was po przerwie, może niezbyt długiej, ale jednak.  
Wstawiam tę część, z nadzieją że jednak kogoś zainteresuje.  
A jeśli będzie, wręcz przeciwnie...to już mówiłam, co wtedy będzie.  
Niczego oczywiście nie wymuszam, nie myślcie że tak jest.
Po prostu tak jak każdemu, zależy mi na waszej aktywności.  
Jeśli jej nie będzie, to trudno.
Następna część powinna pojawić się w następną niedzielę, ale nie wiem bo od wtorku do piątku będę na wycieczce, więc nie będę miała wiele czasu na pisanie.  
Mam nadzieję, że część się podobała.  
No to chyba tyle... Bajo.  

Ps. Za wszelkie błędy przepraszam.  

Jay Wilson (Były chłopak Rachel) - Ruggero Pasqarelli

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3304 słów i 18071 znaków, zaktualizowała 8 maj 2016.

4 komentarze

 
  • Użytkownik Beno

    super, pisz dalej :kiss:

    20 maj 2016

  • Użytkownik kermitek

    Super  <3

    11 maj 2016

  • Użytkownik arinaxd

    fajne. czekam na next .  :kiss:  Pozdro Ari

    8 maj 2016

  • Użytkownik Asertywna52

    Oczywiście,że się podoba ;).Czekam na następną część z niecierpliwością ;).

    8 maj 2016