Take me home (Rozdział 9.)

Oczami Victora...
     Nie miałem pojęcia co we mnie wstąpiło, ale była to najlepsza, w dodatku spontaniczna, decyzja w moim życiu. Poczułem jak Emily staje się straszliwie spięta, lecz to mi nie przeszkodziło. Zsunąłem dłonie z policzków na jej wąską talię i przyciągnąłem do siebie jak najbliżej, przez co oparła ręce na moim torsie. Po dłuższej chwili zaczęła odwzajemniać pocałunek muskając nieśmiało moje wargi. Uśmiechnąłem się delikatnie i docisnąłem ją bardziej do swojego ciała.
     Niestety tą chwilę przerwało nam pukanie do drzwi mojego gabinetu. Gdy tylko Em je usłyszała, w mgnieniu oka odepchnęła mnie od siebie i cofnęła o kilka kroków spuszczając wzrok na podłogę. Do pomieszczenia bez żadnego skrępowania wparowała recepcjonistka, a zarazem najlepsza przyjaciółka Rebecci.
-To coś bardzo ważnego? - zapytałem poważnym tonem. Byłem niesamowicie zdenerwowany jej wtargnięciem do środka.
-Właściwie to n…
-Więc dlaczego weszłaś tu bez pozwolenia? - uniosłem jedną z brwi do góry patrząc na nią uważnie.
-Przepraszam, już wychodzę. - fuknęła pod nosem i obróciła się na pięcie. Sekundę później Camilla zniknęła z biura tak szybko jak się tu pojawiła.

Oczami Emily...
     Stałam z boku przyglądając się całej sytuacji. Czarnowłosa ulotniła się w mgnieniu oka z gabinetu Victora.
-Przepraszam za nią. - usłyszałam głos brązowookiego, gdy podniosłam na niego wzrok.
-Nic się nie stało, lepiej pójdę już do siebie. - szepnęłam poprawiając włosy jednym ruchem dłoni.
-Em, zaczekaj.  
     Wyszłam z gabinetu nie zwracając uwagi na jego słowa. Nie mogłam uwierzyć w to co stało się kilka minut temu, choć od dawna o tym marzyłam. Jedyną przeszkodą, która trzymała mnie przy przekonaniu, że Victor nie był dla mnie, była jego okropna dziewczyna.
     Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam po swoje rzeczy. Za dziesięć minut kończyłam pracę, a w tym właśnie momencie jedynym o czym marzyłam było jak najszybsze znalezienie się w swoim domu. Na moje nieszczęście ostatnie minuty mijały mi w żółwim tempie. Kiedy tylko ujrzałam na zegarze godzinę szesnastą, wystrzeliłam zza biurka i czym prędzej wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz i wrzucając go do torebki.
     W trakcie mimowolnie zerknęłam w stronę biura Victora i moim oczom ukazała się Rebecca usilnie starająca się pocałować swojego faceta. Niestety wyglądało na to, że brunetowi niezbyt się to podobało, a u mnie spowodowało nieprzyjemne uczucie zazdrości.
     Minutę później znajdowałam się już w windzie. Oprócz mnie nie było w niej nikogo innego. Oparłam głowę o jedno z luster zamykając oczy. Przez myśl cały czas przewijał mi się pocałunek z Victorem, a im dłużej o tym myślałam tym gorzej się czułam. W pewnym momencie winda zaczęła zwalniać i zatrzymała się na jednym z pięter. Domyśliłam się, że ktoś wszedł do środka, lecz nie otworzyłam oczu.
-Ooo, Emily. Dawno się nie widzieliśmy. - usłyszałam znajomy głos i spojrzałam na osobę, która stała obok mnie. Okazało się, że to Evan zdecydował się w końcu ze mną porozmawiać.
-Unikałeś mnie jak tylko mogłeś, więc nic dziwnego. - westchnęłam cicho.
-Na początku może i tak było, ale później wyjechałem na kilka dni i doszło do mnie, że to było dziecinne. Wybacz.
-Było minęło. - mruknęłam pod nosem.
     Evan przeczesał włosy pacami i oparł się o ścianę. Resztę czasu spędziliśmy w ciszy. Gdy winda się zatrzymała, blondyn przepuścił mnie przodem i skierowaliśmy się na parking.
-Może pójdziemy razem na kawę? Opowiesz mi co się działo pod moją nieobecność. - blondyn zatrzymał mnie przy moim aucie.
-W sumie przyda mi się dobra kawa. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
     Nim się obejrzałam wchodziliśmy już do kawiarni. Zajęliśmy stolik przy oknie i złożyliśmy zamówienie. Po kilkunastu minutach niezręcznej ciszy utkwiłam spojrzenie w siedzącym przede mną mężczyźnie.
-Więc… Jak było na wyjeździe? - zapytałam, aby rozkręcić między nami rozmowę.
-Wspaniale. Uwierz mi, że gdybyś tam była na pewno byłabyś zachwycona.  
-Wierzę na słowo. - uśmiechnęłam się delikatnie.
     Rozmowa potoczyła się dalej i nawet nie zauważyliśmy kiedy zamówienie pojawiło się przed nami. Mimo dobrej atmosfery i humoru towarzysza, nie mogłam skupić się na niczym konkretnym. Miałam ochotę rozpłakać się niczym małe dziecko.
-Wszystko w porządku?
-Tak, oczywiście. - otrząsnęłam się odpowiadając na pytanie i podniosłam wzrok na Evana.
-Wiesz, że nie potrafisz kłamać? - uśmiechnął się łobuzersko. - Co się dzieje?
-Nic wielkiego. - westchnęłam bawiąc się jedną z papierowych serwetek. - Po prostu to był ciężki dzień, może nawet i tydzień. Sam rozumiesz.
-Domyślam się, ale pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i powiedzieć co Ci leży na sercu. - posłał mi serdeczny uśmiech i złapał za dłoń przerywając mi tym samym niszczenie serwetki.
     Jego słowa podniosły mnie nieco na duchu, a reszta spotkania minęła nam bardzo szybko. Mimo długiej przerwy, rozmawiało nam się wspaniale. Godzinę później pożegnaliśmy się i każde z nas ruszyło w swoją stronę.

     Następnego dnia, z powodu nieprzespanej nocy, spóźniłam się do pracy. Na moje szczęście Victora nie było w zasięgu mojego wzroku. Czym prędzej zaszyłam się w moim gabinecie i zajęłam się tym co zwykle, a nie było tego wiele. Już dwie godziny później nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić, więc wpadłam na pomysł sprowadzenia tu Cat. Nie rozmawiałyśmy ze sobą mnóstwo czasu, a ja musiałam w końcu się komuś wygadać.
     Kilka minut po mojej wiadomości blondynka siedziała już na moim miejscu opierając nogi na biurku. Nie mogłam pojąć jak mogła czuć się tak swobodnie.  
-Nie za dobrze? - zaśmiałam się zamykając drzwi.
-Właśnie nie wiem jak możesz wytrzymać w tak niewygodnym fotelu. - mruknęła krzywiąc się specjalnie.
-Nie mam innego wyjścia. - podeszłam bliżej i oparłam się o biurko patrząc na Cat.
-Powiesz mi co się stało?
-A co miałoby się stać?
-Evan mi wygadał, że dziwnie się wczoraj zachowywałaś. - skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na mnie mrużąc oczy.
-Od kiedy jesteście takimi wspaniałym przyjaciółmi? - westchnęłam przewracając oczami.
-To ja tu zadaję pytania, więc… Co się stało?
-Victor mnie pocałował. - szepnęłam i zauważyłam jak Cat przez chwilę patrzy na mnie z otwartymi ustami.
-I tym się przejmujesz? - parsknęła śmiechem i usiadła prosto na fotelu zdejmując nogi z biurka. - To największe ciacho w firmie. Powinnaś się cieszyć.
-Ale ma dziewczynę.
-A jego dziewczyna to jędza, więc długo to nie potrwa. Leci tylko na jego pieniądze. - uśmiechnęła się szeroko i położyła dłoń na moim kolanie. - Próbuj, nie masz nic do stracenia.
-Gdyby to było takie proste Cat. - westchnęłam posyłając jej uśmiech.
     Szybko zmieniłam temat naszej rozmowy. Bardzo brakowało mi marudzenia blondynki i jej szalonych przemyśleń. Mogłabym rozmawiać z nią godzinami. Niestety naszą rozmowę przerwało nam pukanie do drzwi.

Dodaj komentarz