Ludzie mówią ze życie to seria niefortunnych zdarzeń i wypadków które potem odbijają się na naszym życiu. Żyjemy w świecie w którym ludzie decydują kim jesteśmy. Nie jest to łatwe, ale jak się urodziłeś to nikt nie powiedział ze będzie. Codziennie spotykamy innych ludzi, ale tylko my decydujemy z kim zostaniemy na dłużej. Mam 16 lat i nigdy nie uważałam, ze życie jest proste, ale nigdy nie powiedziałam ze nie jest piękne.
Chodzenie do szkoły w której wytykają cię palcami tylko dlatego ze jesteś inna tzn. Masz inne ubrania, nie masz chłopaka a twoje przyjaciółki nie są laskami które stać na drogie sukienki albo torebki z Diora może skomplikować życie. W klasie wszyscy mnie lubili, przynajmniej tak mi się wydawało im chyba też. Ocen nigdy nie miałam najgorszych i tak najwięcej uczyłam się języków bo wiedziałam ze w przyszłości na pewno nie będę lekarzem czy prawnikiem Wiec zrezygnowałam z wkuwania o komórkach albo przepisów z konstytucji. Mój tata jest kardiologiem a mama sędzina. Po dzieciństwie spędzonym na poczekalni w klinikach albo na krzesłach przed sala Sądowa jakoś odechciało mi się tych zostania kimś takim. Czy rodzica ta odpowiada? Nie, ale zawsze mi ufali i nadal ufają wiedza ze dobrze postąpię, ze to będzie mój wybór. Wracając, szkoła nie jest wielka, wchodzą głównym wejściem po prawej i lewej stronie w oczy rzucają się wielkie jaskrawe szafki w których my-licealiści wkładamy książki. Muszę wam powiedzieć ze w praktyce średnio to się sprawdza, ale przynajmniej sprawia wrażenie uporządkowanej szkoły No i czasami przydaje się na śmieci. Było jedno miejsce w szkole które uwielbiałam-biblioteka. Ku waszemu zdziwieniu nie czytałam tam książek a na pewno nie tak często jak się powinno to robić w takim miejscu. Lubiłam tam siedzieć bo było cicho, żaden piłkarz szkolnej drużyny nie grał mi nad głową, w odległości 200 metrów nie widziałam żadnej dziewczyny wyposażonej w torebkę i buty z Prady a nerdy siedziały zawsze same skupiając się na swojej jakże zaskakującej książce. Pewnie myślicie ze jestem stereotypowa, nie jestem ale byłam. W każdym razie do tego jeszcze dojdziemy. Co tydzień w środę chodziłam do mojego tajnego kąta czytelni żeby tam odpocząć i trochę uciec od codzienności.
Minął kolejny tydzień przeciskania się przez szkoły korytarza, łowienia dobrych ocen, wyczekiwania do piątku. Był piątek, dzisiejszy wieczor miałam spędzić z moja przyjaciółka Emily. Obie byłyśmy bratnimi duszami, całe gimnazjum spędzilłysmy na oglądaniu ulubionych filmów i śmianiu się z jej sąsiada, uwierzcie mi jakbyście go poznali-wiedzielibyście o co chodzi. Wbrew pozorom mieszkałyśmy daleko od siebie, ale dla nas nie miało i nie ma to znaczenia, zawsze znajdywałyśmy dla siebie czas. Oczywiście, ze miałyśmy wzloty i upadki, szczególnie wtedy gdy pojawił się chłopak, jej aktualny chłopak. Nie to ze go nie lubiłam po prostu lubił mieć ja na wyłączność. Przed wyjściem ze szkoły, chciałam wsiąść ze swojej szafki kupione wcześniej filmy, w końcu coś musiałyśmy oglądać. Szafka o dziwno otworzyła się w niesamowicie szybkim czasie, porównując do normalnego czasu otwierania, który trwa zazwyczaj 30 minut. I tutaj pojawia się następny argument dlaczego uczniowe z nich nie korzystają. Już wyciągałam kluczyk z zamka po zamknięciu kiedy usłyszałam kroki. Co było dziwne, trwała właśnie 8 lekcja, wszyscy uczniowie wyszli dużo wcześniej niż ja (po skończeniu lekcji zaglądałam się z moja wychowawczynią ), nikt nie powinien chodzić o tej porze po korytarzu, łącznie z nauczycielami, którzy piętro i oddział z szafkami traktowali jako gorszą cześć szkoły, nigdy przez nią nie wchodzili ani wychodzili. Kiedy usłyszałam ze pojawiające się kroki są coraz bliżej, schowałam się za jedna z szafek kończącej cały jeden ich dział. Nie potrzeba było długo żebym poznała głos tej osoby. A nawet dwóch. Mike Rater nie wiem czy kiedyś ktoś kiedykolwiek tak mnie irytował jak ten człowiek. Poznaliśmy się już w podstawówce, zawsze to z jego klasą moja jeździła na wycieczki, na jednej z nich wylał na mnie borówkową Jogobelle, już od tego czasu nie mieliśmy ciekawej relacji. W gimnazjum za to chodził z moją bliską przyjaciółką, niestety to właśnie przez niego urwał się nam kontakt, nawet nie rozmawiamy, ale o tym może innym razem.
Wracając do teraźniejszości, oczywiście co innego może robić pan Rater o tej godzinie w szkole, jak nie podrywać dziewczynę. Zaniepokojona ze mogę być świadkiem licznych pocałunków i nie tylko, wyszłam bocznymi drzwiami, na pewno słyszeli ze ktoś wychodził ale przynajmniej nie wiedza kto a mi to było zupełnie na rękę. Do domu przeważnie wracałam sama, chyba ze po drodze spotkałam kogoś znajomego. Przyznam szczerze, że był to jeden z moich ulubionych elementów dnia. To była już taka tradycja, wychodziłam ze szkoły, wkładałam słuchawki i w umiarkowanym tempie zbliżałam się do domu a że zazwyczaj zajmowało mi to około 30 minut to uwierzcie po tylu latach czułam się jak prawdziwy znawca muzyki, którym kompletnie nie byłam. Mój gust muzyczny nie był do końca określony. Co chwile zmieniał mi się nastrój a z nim moje playlisty od disco po metal. Pamiętam ze w podstawówce mama zapisała mnie na skrzypce, początki były całkiem przyjemne, mogę nawet powiedzieć, ze przez chwile traktowałam to jako moja pasje, niestety nie trwało to długo. Im więcej godzin spędzałam z moim instrumentem tym bardziej miałam go dość. I jak się wszyscy domyślają, zakończyłam moje dalsze lekcje. Dzielnica w której stał mój dom była bardzo spokojna, nie ukrywam, ze mi to odpowiadało, nie przepadałam za hukiem dużych miast. Wiele osób śmiało się z tego w sumie to i ja na początku, wyobraźcie sobie gigantyczne domy oświetlane lampami z każdej strony z basenem i wielkim ogrodem z pięknym trawnikiem strzyżonym nożyczkami a pośród nich jeden malutki skromnym domek z krzakami, których nikt nie ścinał chyba od pierwszej wojny światowej, witajcie w moim domu. Ostatnia moda, która tyczyła wyjeżdżających milionerów na obrzeża miasta w celu zaznania, jak oni to określają "spokoju” wpłynęła także na nasze miasto. Ma to jednak wiele plusów, moja mama zawsze lubiła pielęgnować sąsiedzkie relacje więc w tym wypadku bywałam częstym gościem wyzłacanych basenów i dobrze wyposażonych barków. Mimo to lubiłam wracać do mojego skromnego pokoju, miałam w nim wszystko co było mi potrzebne, szczególnie lubiłam moje okno na którym zasiadałam i rozmyślałam nad wieloma sprawami, uwielbiałam to. Dwupiętrowy domek to było naprawdę wszystko co na dany moment było mi potrzebne w końcu nie chodzi o to jak wielki jest dom tylko ile jest w nim szczęścia.
Zajęta rozmyślaniem na tematy kompletnie nie związane ze szkołą, bez przywitania weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Mama z tatą byli zajęci projektowaniem kolejnego domu dla jakiegoś bogatego klienta, więc nawet nie zauważyli kiedy minęłam próg domu. W szkole wcale nie miałam jakieś masakry, wielkiego natłoku, ale i tak czułam się zmęczona, więc zaraz po wejściu do mojego pokoju, rozłożyłam się na moim wielgachnym łóżku i przez chwilę poczułam, że świat może się na chwile zatrzymać. Nie trwało to długo, ponieważ zaczął mi dzwonić telefon a chyba wszyscy wiemy jak to jest kiedy przyjaciółka ma dla was jakiegoś newsa.
-Nawet nie gadaj, że spałaś, co tak długo nie odbierałaś- zapytała poważnym głosem
-Nie spałam, ale nie jestem w stanie odebrać telefonu w 10 sekund, wiesz, że trochę się do tego zbieram, liczę, że mi wybaczysz-zaśmiałam się
-Sam do mnie napisał....
Dodaj komentarz