Take me home (Rozdział 1.)

-Emily, rusz się. Klient czeka.
     Z zamyślenia wyrwał mnie donośny głos jednej z dziewczyn pracujących w kuchni. Wzięłam tacę z zamówieniem, a na usta przykleiłam sztuczny uśmiech, którym częstowałam ostatnio każdego. Nie była to praca moich marzeń, ale lepsze to niż nic. Minął miesiąc od mojego pojawienia się w mieście, lecz nadal czułam się jak obca osoba. Cała sytuacja jednak mnie przerosła. Nie potrafiłam nawiązać kontaktu nawet z osobami z pracy. Być może tak już jest mi pisane.
     Podeszłam do odpowiedniego stolika i postawiłam przed klientami talerze z posiłkiem życząc smacznego. Po drodze zauważyłam stolik, na którym ktoś zostawił brudne naczynia. Ruszyłam w jego kierunku omijając po drodze kilka osób. Ustawiłam wszystko tak, aby nic nie spadło i odwróciłam się z zamiarem pójścia do kuchni. Zrobiłam mały krok i wpadłam razem z całą tacą pełną naczyń na jakąś kobietę. Usłyszałam tylko dźwięk tłuczonego szkła i pisk owej osoby. Byłam w szoku, przez co nie miałam pojęcia co zrobić.
-No i patrz co zrobiłaś?! Tak się tutaj traktuje klientów?! - wrzeszczała patrząc mi prosto w twarz z ze złością. - Ktoś taki w ogóle nie powinien tu pracować.  
     Czułam napływające do oczu łzy, Mężczyzna, który towarzyszył poszkodowanej kobiecie zaczął ją uspokajać. Kiedy pierwsze emocje opadły zauważyłam, że para mogła być mniej więcej w moim wieku. Kobieta, mimo próby uspokojenia przez towarzysza, nadal prychała na wszystkie możliwe strony jak wściekła kotka.
-Przepraszam. - wyjąkałam do niej cicho i założyłam drżącą dłonią kosmyk włosów za ucho.
     Gdyby ludzie posiadali zdolność zabijania wzrokiem już dawno by mnie tutaj nie było. Kobieta omiotła spojrzeniem całą salę i już w chwilę później kroczyła dumnie w stronę biura właściciela tej restauracji.
-O nie. - szepnęłam przerażona pod nosem.
     Jeśli teraz stracę pracę to będzie to najgorsze co mogłoby się stać. Mimo tego, że skończyłam studia bałabym się pracować w jakiejś korporacji.
-Ona chyba oszalała. - westchnął mężczyzna i przeczesał palcami swoje włosy. Sekundę później ruszył za swoją oburzoną towarzyszką.
     Odprowadziłam go wzrokiem i pochyliłam się, aby posprzątać leżące na podłodze kawałki szkła i porcelany. Wyrzuciłam je czym prędzej do kosza na śmieciu i umyłam ręce. W tym samym czasie zza ściany dało się usłyszeć krzyki "ofiary” całego zdarzenia. Serce podeszło mi do gardła. Starałam się zignorować to uczucie i ustałam przy ladzie w oczekiwaniu na kolejnych klientów. Na szczęście została już tylko godzina tej katorgi.
-Emily, masz iść do szefa.
     Na sam dźwięk własnego imienia przeszły mnie ciarki po całym ciele. Z wielką niechęcią skierowałam się we wiadomym mi kierunku. Od razu w chwili otworzenia drzwi poczułam na sobie lodowate spojrzenie czarnowłosej. Zatrzymałam się przy samym wejściu nie chcąc jeszcze bardziej narażać się obecnym tu osobom. Wbiłam wzrok w podłogę ze strachu przed kolejnym atakiem obcej kobiety.
-Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją. - usłyszałam głos szefa, który wstał zza biura. - Na prośbę tej pani będę musiał Cię zwolnić. Nie chcę tego robić, ale niestety jestem zmuszony.
     Spojrzałam na niego przestraszona. Nie sądziłam, że ta kobieta może być aż tak podła. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa, dlatego rozwiązałam fartuch i rzuciłam go na biurko szefa. Zanim opuściłam pomieszczenie, zauważyłam przez łzy wyraz triumfu na twarzy czarnuli.  
Wytarłam policzki i poszłam po swoje rzeczy.
     Czym prędzej opuściłam lokal i skierowałam się na parking. Nagle usłyszałam czyjeś kroki podążające w moją stronę. Będąc już przy aucie odwróciłam się w tamtym kierunku. Okazało się, że to facet, który był w restauracji razem z poszkodowaną.
-Chce mnie pan jeszcze bardziej upokorzyć. - szepnęłam, gdy stanął przede mną.
-Przepraszam najmocniej, nigdy nie pomyślałbym, że może być zdolna do czegoś takiego. - westchnął i schował ręce do kieszeni swojego płaszcza. - Czy mógłbym pani jakoś pomóc? Może chciałaby pani spróbować sił w mojej firmie?
     Przeniosłam na niego wzrok. Był bardzo przystojny i zadbany. Nie mogłam pojąc jak mógł być z taką kobietą. Lekki zarost dodawał mu uroku, który nie każdy ma szczęście posiadać. W oczy rzuciła mi się wizytówka trzymana przez niego w prawej dłoni.
-Pan wybaczy, ale nie mogę. Przez to wszystko pana żona i tak już mnie nienawidzi, a praca w pańskiej firmie mogłaby to tylko pogorszyć.
-To nie moja żona. - mruknął pod nosem. - Niech pani weźmie wizytówkę i wszystko przemyśli.
     Pokiwałam przecząco głową i już miałam otwierać drzwi od auta, kiedy mężczyzna złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę. Poczułam, że wsuwa ten nieszczęsny kawałek papieru do kieszeni mojej bluzy. Posłał mi uśmiech i ruszył do swojego samochodu.
     Kilka minut później byłam już w połowie drogi do domu. Zacisnęłam dłonie na kierownicy na samą myśl tego co się stało. Gdybym tylko nie była taka rozkojarzona, nic takiego nie miałoby miejsca. Nie byłoby żadnego problemu, a ja mogłabym cieszyć się faktem posiadania pracy.  
     Z daleka zauważyłam mój dom. Był mały i bardzo przytulny, ale jednak pusty. Zostawiłam auto w garażu i weszłam do środka. Może jutro będzie lepiej.


Nigdy w życiu nie cieszyłam się tak bardzo jak w chwili kiedy zobaczyłam, że jednak ktoś to czyta :D

nomatterwho333

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1058 słów i 5627 znaków, zaktualizowała 16 sty 2017.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Andzia222

    Czekam na kolejną część :)

    13 sty 2017