ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY!
Bez mniejszego hałasu wszedł do środka. Na łóżku przy oknie leżała blada dziewczyna. Aron podszedł do niej. Usiadł na krzesełku obok łóżka i złapał jej drobną dłoń. Tak idealnie pasowała do jego dłoni.
Kciukiem delikatnie ją pogładził.
- Powinnaś już dawno się obudzić. - szepnął. - Bez Ciebie jest tak... tak inaczej. Jesteś wspaniałą przyjaciółką, tak przyjaciółką. Wysłuchałaś mnie, kiedy potrzebowałem się wygadać. Mimo mojego charakteru dążyłaś do tego, abyśmy nawiązali wspólny język. Otworzyłem się przed tobą, czego nie zrobiłbym przed nikim innym.
Jej ciało nawet nie drgnęło.
- Wiesz co, mała? Nie radził bym Ci tu długo leżeć, Pani Rose ma okropne Eliksiry. - zaśmiał się, ale jego uśmiech szybko znikł. - Wrócę do Ciebie wieczorem.
Chłopak wyszedł z sali i udał się do gabinetu profesora Walker'a.
°°°
Minął tydzień odkąd Ola zapadła w śpiączkę. Z każdym dniem Walker tracił nadzieję, że jego córka się obudzi. Każdego wieczoru przesiadywał obok jej łóżka. W niewielkim stopniu zaniedbał swoje obowiązki, ale teraz nie miało to najmniejszego znaczenia.
°°°
Otworzyła swoje oczy i natychmiast tego pożałowała. Blask jasnego światła spowodował natychmiastowe zamknięcie oczu.
Gdy jej oczy przyzwyczaiły się już, spojrzała w krajobraz za oknem. Przy wielkim stawie na ławeczkach siedziała grupka praktykantów. Ola mogła się domyśleć, że mieli oni przerwę.
Odsłoniła swoją nogę. Była zabandażowana, ale już nie bolała.
Blondynka pomimo swojego stanu czuła się wypoczęta.
Do Sali weszła Pani Rose.
- Och, dziewczyno jak dobrze, że już się obudziłaś.
- Ile spałam?
- Tydzień. Na szczęście będę mogła podać Ci Eliksir Siły. Z twoją nogą jest już w porządku, ale rana długo będzie się goiła. - starsza kobieta podała jej eliksir, który był potwornie gorzki.
- Do końca.
Nastolatka upiła łyk i miała już dość.
- To jest nie dobre. - skrzywiła się. - Nie wypije tego.
- Niestety musisz. Odzyskasz siły.
- Mogę to rozcieńczyć z jakimś sokiem?
- Eliksir straci swoją moc. - powiedziała lekarka. - Panno Walker nie mam całego dnia.
- No, ale tego nie da się wypić.
- Proszę to zrobić na raz. Może pani popić sokiem.
To ostatecznie przekonało Olę i już po chwili jej twarz była wykrzywiona. Myślała, że zwymiotuje.
- Nigdy więcej tego nie wypije.
- Naturalnie młoda damo. Za chwilę pojawi się skrzat ze śniadaniem.Gdybyś czegoś potrzebowała będę w gabinecie.
Kobieta udała się do swojego gabinetu, musiała wykonać listę potrzebnych Eliksirów.
Nastolatka nienawidziła leżeć w szpitalach. To zawsze kojarzyło jej się z okropnym jedzeniem i cierpieniem.
Westchnęła i nic innego jej nie pozostało jak czekanie na śniadanie.
Usłyszała cichy trzask i zanim się obejrzała na stoliku obok stała miseczka z owsianką.
Praktycznie Ola nie jadła tego typu śniadań.
Blondynka wstała z łóżka. Założyła na stopy kapcie i udała się w stronę wyjścia. Miała szczęście bo pielęgniarka jej nie zobaczyła. Czuła się trochę niekomfortowo ponieważ była w swojej piżamie. Praktycznie nikogo tu nie znała.
Ruszyła korytarzem i po kilkunastu krokach skręciła w lewo Zaczęła wspinać się po schodach.
Przed nią ukazał się długi korytarz. Na szczęście na każdych znajdujących się tam drzwiach była plakietka.
Już miała pukać do jednych z drzwi gdy usłyszała czyjeś zbliżające się kroki.
- Ola? - odezwał się Aron.
- Aron. - podbiegła do niego i mocno się przytuliła.
- Nie wiesz jak bardzo cieszę się z tego że już jesteś tu z nami. - wyszeptał w jej włosy. - Powinnaś leżeć w Sali Szpitalnej.
- Tak wiem, ale tam są okropne Eliksiry leczące. Po za tym czuję się świetnie.
Czarnowłosy zdjął swoją czarną szatę i założył ją na ramiona nastolatki.
- Nie możesz paradować w cienkiej koszulce i spodenkach po zamku. - powiedział.
- Dziękuję. - zarumieniła się.
Aron złapał Olę za dłoń i oboje udali się do Sali Szpitalnej. Ku wielkiemu niezadowoleniu nastolatki, Aron nie chciał słyszeć nawet o sprzeciwie.
Szczelnie owinęła się szatą i z wielkim westchnieniem weszła do Sali.
- Panno Walker, nie zjadła Pani śniadania.
- Nie lubię owsianki. - skrzywiła się.
- Mógłbym zabrać Ole do Wielkiej Sali na śniadanie. - powiedział Aron.
- Nie widzę przeciwwskazań tylko macie wrócić. Muszę podać Pannie Walker Eliksiry i zbadać.
- Oczywiście, że wrócimy. - nastolatkowie udali się na śniadanie.
- Myślałam, że będzie umierająca, a jest zupełnie odwrotnie. - mruknęła do siebie i poszła do pacjentów.
- Nie będzie potrzebna Ci szata? - spytała.
- Nie, mam odpowiedni strój. W zasadzie można ubierać się jakkolwiek w magiczne ubrania, byle nie były one wyzywające.
- Rozumiem. Dziękuję, że się mną zajmujesz. - popatrzyła mu głęboko w oczy. - Jesteś moim przyjacielem.
- A ty moją przyjaciółką. - delikatnie się uśmiechnął.
- Musimy to opić. - rzekła z promiennym uśmiechem.
- A miałem Cię za grzeczną.
- Pozory myślą. Nie zawsze jestem grzeczna i potulna.
- Dobrze wiedzieć. - dał jej pstryczka w nos.
- Ej. - powiedziała z udawanym oburzeniem.
- Oj chodźmy już. - zaśmiał się. Był to najprzyjemniejszy śmiech jaki kiedykolwiek Ola słyszała. Zapragnęła już do końca życia go słyszeć.
Gdy weszli do ogromnego pomieszczenia wszystkie oczy zwróciły się ku nich. Blondynka złapała bruneta za dłoń i lekko ją ścisnęła. Spojrzała przed siebie, przy podłużnym stole, zapewne nauczycielskim siedział jej tato. Jedną ręką podpierał głowę, a drugą bawił się widelcem.
Po chwili jego wzrok powędrował na Olę. Gwałtownie odsunął krzesło, aż spadło z wielkim hukiem. Biegł przed siebie aż dotarł do swojej jedynej córki. Wziął ją w ramiona i mocno do siebie przytulił.
- Tato dusisz mnie. - wycharczała.
- Przepraszam. - powiedział. - Tak się cieszę, że nic Ci nie jest.
- Czuję się jak nowo narodzona. - rzekła odsuwając się do niego. - Jestem okropnie głodna, Aron prowadź.
- W czasie przerwy obiadowej przyjdę do ciebie.
- A mógłbyś mi przynieść jakieś ubrania.?
- Oczywiście. - pocałował ją w czoło.
Razem z Aronem udali się do jednego ze stołów i usiedli przy nim.
- Na co masz ochotę? - spytał.
- Ta pieczona pierś z kurczaka wygląda apetycznie, albo te udka lub sałatka. Sama nie wiem. - westchnęła.
- Spokojnie. - powiedział z uśmiechem. - Ta pierś jest na prawdę pyszna spróbuj. - włożył kawałek mięsa do jej ust. W jej niebieskich oczach pojawili się iskierki.
Po smakowała mięsa.
- Pyszne. - powiedziała. - Zjesz to wszystko?
- Tak, i jeszcze zrobię sobie dużą kanapkę.
- Wcale nie widać po tobie, że tyle jesz ja tez tak chcę.
Brunet tylko się uśmiechnął. Coraz to śmielej czuła się w jego towarzystwie. Cieszyła się, że tato zaoferował mu pomóc. Miała wszystko czego tylko zapragnęła, ale nigdy nie śmiała się z kogoś kto nie miał nic. Nigdy nie przyszło jej na myśl przyjaźnić się z kimś kto jest na tej samej pozycji. Nie o to chodzi w zdobywaniu przyjaciół.
Dodaj komentarz