Przeklęty cz.5

Przeklęty cz.5Rok 1561, sierpień; dwór królowej Anglii - Elżbiety Tudor, cz.1

     Arlene od ponad roku przebywała na dworze królowej Anglii, Elżbiety. Pod jej okiem monarchini szkoliła się w łucznictwie, szermierce i posługiwaniu się muszkietem. Wielu dworzan niechętnie patrzyło na te lekcje, ale Elżbietę niewiele to  obchodziło, uwielbiała je i nie zamierzała z nich rezygnować. Niektórzy obawiali się wpływu, jaki ma na królową Arlene, a właściwie Aileen, bo takim imieniem się przedstawiała. Była zagadkową osobą, co bardzo niepokoiło doradców Elżbiety.  Pomimo przyjaźni, jaka łączyła ją z królową, Arlene wiedziała, że jej czas na dworze się kończy, ponieważ zbyt mocno zaczęto interesować się jej przeszłością, żeby to było dla niej bezpieczne. Jednak zwlekała z odejściem. Pierwszy raz od czterystu lat osiadła gdzieś na dłużej. Była już zmęczona wieczną tułaczką, dlatego postanowiła pobyć w jednym miejscu tak długo, jak się da. Wiedziała, że Kaidan i jego towarzysze przebywają w Szkocji i służą królowej Marii. Arlene miała tam zaufanych ludzi, którzy informowali ją dyskretnie o poczynaniach ukochanego. Po wiekach ciągłego bycia w drodze i udawania nastoletniego chłopca ponownie mogła być kobietą, zapuściła włosy, które teraz spływały ciemną kaskadą na plecy, chodziła w pięknych sukniach. Jej uroda, wdzięk i inteligencja, a także aura tajemniczości, która ją otaczała, przyciągała do niej całe rzesze mężczyzn, zwłaszcza tych cieszących się sławą uwodzicieli i hulaków, ale ona traktowała ich chłodno. Im bardziej trzymała adoratorów na dystans, tym większe zainteresowanie wzbudzała i to był jeden z powodów, dlaczego musiała odejść.  Nim jednak opuści dwór, zamierzała  cieszyć się  towarzystwem królowej i dzisiejszym balem, który został zorganizowany z okazji jej dwudziestych ósmych urodzin. Na przyjęciu był obecny także Kaidan i jego dwaj tajemniczy przyjaciele: Brann i Odhan. Przybyli w imieniu Marii królowej Szkotów, która, mimo że nie znosiła Elżbiety, dążyła do spotkania z nią, by przy jej pomocy umocnić swą władzę w mocno skonfliktowanym kraju, bo nie wszystkie klany sprzyjały Marii Stuart.  
     Przyjęcie rozpoczynała  uroczysta kolacja z udziałem najznamienitszych gości, którzy przebywali na zamku na specjalne zaproszenie Elżbiety. Królowa po wystawnej uczcie i otwarciu balu udała się do swoich komnat. Arlene wiedziała, czym podyktowane jest, tak szybkie opuszczenie biesiadników. Towarzyszyła wtedy  monarchini, kiedy John Dee – nadworny mag, uczony i najbliższy doradca Elżbiety, ostrzegał ją, że dzisiejszy wieczór upłynie pod znakiem niepokojącego układu ciał niebieskich. Według Johna była to zła wróżba i najlepiej, gdyby królowa nie pokazywała się w tym czasie publicznie. Elżbieta kategorycznie się temu sprzeciwiła, ale obiecała, że opuści towarzystwo, jak tylko będzie mogła. I tak też się stało. Reszta gości mogła bawić się do białego rana. Wielkie drzwi  wychodzące na ogród szeroko otwarto tak, by wpuścić ciepłe, letnie powietrze i umożliwić gościom spacer w romantycznej scenerii, pięknie oświetlonego ogrodu.  
     Arlene skwapliwie skorzystała z tej okazji. Kiedy jej towarzysz dostał pilną wiadomość i opuścił ją w pośpiechu, wymknęła się do ogrodu. Nogi same niosły ją w miejsce, gdzie była urocza altanka z dużą, misternie zdobioną ławeczką pośrodku. Noc była spokojna, niezwykle ciepła jak na końcówkę lata w Anglii. Arlene z przyjemnością zanurzyła się w przyjemną czerń. Ostrożnie usiadła na miękkich poduchach wyścielających ławkę i wystawiła twarz  w kierunku księżyca, którego pełnia świeciła jasno, rzucając wokół srebrny blask. Arlene pomna słów Johna Dee, patrzyła na nocne niebo, chcąc wypatrzeć te dziwne ciała niebieskie, o których mówił mag. Tymczasem księżyc świecił  jak zawsze.  
     Czuły uśmiech pojawił się na  ustach kobiety, kiedy przypomniała sobie dzisiejsze spotkanie ukochanego. Nie widziała go ponad rok. Tęskniła za nim rozpaczliwie, ale dla swojego dobra musiała się od niego odseparować. Zbyt dużo bólu kosztowało ją, ciągłe bycie blisko Kaidana.  Ciężko westchnęła. Droga, jaka ją jeszcze czekała, była  długa i  mroczna.  
     Niespodziewanie na jej splecione dłonie padł czerwony cień. Wystraszona Arlene poderwała głowę i spojrzała na księżyc. To, co zobaczyła, przeraziło ją. Srebrna kula zniknęła. Przeszedł ją dreszcz, gdy przerażona patrzyła na to dziwne zjawisko. Przyszła jej na myśl krew. Tak, księżyc wyglądał, jakby był zalany krwią. Ogarnął ją lęk, Dee ostrzegał, że może się dziś wydarzyć coś groźnego. Rozglądnęła się wokół, otaczała ją nienaturalna cisza. Przyroda, jakby wstrzymała oddech w oczekiwaniu na coś niezwykłego.  
     Już chciała się zerwać z miejsca i biegiem ruszyć do pałacu, kiedy czerwień zniknęła, a księżyc znowu świecił swym wspaniałym, jasnym światłem. Arlene odetchnęła głęboko, nawet nie zdawała sobie sprawy, że przez cały czas trwania tego dziwnego zjawiska, nie oddychała. Ulga, jaką poczuła, sprawiła, że opadła bez sił na oparcie ławki. Wszystko wróciło do normy, nawet przyroda  podjęła swój nocny koncert. Miała wrażenie, jakby to wszystko tylko jej się przewidziało. Oparła głowę o ławkę i przymknęła oczy, by uspokoić rozszalałe serce.  
     Nagle w całkiem bliskiej odległości usłyszała delikatny szelest i zza wielkiego drzewa wyszedł mężczyzna. Mimo nocnej pory, rozświetlanej tylko gdzieniegdzie pochodniami i promieniami księżyca, twarz mężczyzny była doskonale widoczna. W świetle księżyca oczy nieznajomego lśniły niepokojąco. Jego spojrzenie hipnotyzowało, przyciągało, wabiło. Serce Arlene zaczęło bić niebezpiecznie szybko, a w głowie  wirowało i bała się, że pierwszy raz w życiu zemdleje. Lodowatymi dłońmi dotknęła wyschniętych ust. Jak to możliwe? –  to pytanie dudniło w jej głowie. Co się dzieje? Desperacko rozglądnęła się wokół, ale nikogo nie było. Poza nim.  
– Kaidan – szepnęła.
  
        Kaidan stał w cieniu rozłożystego drzewa, by trochę odpocząć od dworskich intryg, sztucznych uśmiechów, obietnic bez pokrycia, kłamstwa i fałszu. Noc kusiła swym spokojem i możliwością ukrycia się, chociaż na chwilę, więc wyszedł, by pobyć trochę w samotności, pomyśleć, jak sprawić, żeby Elżbieta zgodziła się na spotkanie z Marią. Nienawidził tych dyplomatycznych sztuczek, uśmiechania się i przytakiwania, kiedy wiadomo było, że rozmówca najchętniej wbiłby nóż w jego plecy, gdyby tylko mógł. Na swoje nieszczęście był bardzo dobry w te salonowe gierki. Królowa Maria doskonale o tym wiedziała i dlatego to jemu powierzyła misję przeciągnięcia Elżbiety na swoją stronę. Gdy analizował plan postępowania z królową Anglii, jego uwagę zwróciła nagła cisza. Wszystko umilkło w przestrachu. Kaidan spojrzał na księżyc i zamiast srebrnej poświaty, zobaczył czerwoną, budzącą grozę kulę. Poczuł lęk, uczucie, o którym dawno już zapomniał, że istnieje. Zafascynowany spoglądał w niebo, nie mogąc oderwać wzroku od tego oblanego krwią księżyca. Wisiał nisko, emanując groźnym pięknem. Czuł jak drzewa wokół, nocne zwierzęta i owady pulsują wspólnym rytmem spływającym z tej wielkiej kuli, zalegającej na nocnym niebie. Nie wiedział, jak długo to wszystko trwało, gdy czerwień znikła, a przyroda ożyła.  
     Poruszony tym, co widział, postanowił wracać, gdy jego oczom ukazała się kobieta, siedząca wdzięcznie na ławeczce w uroczej altance, otoczonej różami. Miała zamknięte oczy i wyglądała, jakby spała. Kaidan nie wiedział, skąd się tu wzięła. Musiała przyjść, kiedy jego uwagę przyciągnął księżyc. Sprawiała wrażenie nocnej wróżki, w pięknej, bladoniebieskiej sukni z granatowymi wstawkami. Krój sukni, zdobienia i użyte materiały wskazywały na osobę bardzo zamożną. Mężczyzna pomyślał, że nieznajoma jest zapewne gościem na dworze Elżbiety i bierze udział w dzisiejszej kolacji. Kaidan wielce zaintrygowany przyglądał się kobiecie. Nie zauważył jej wcześniej, bo gdyby tak było, nigdy by jej nie zapomniał. Była bowiem niezwykle piękna, jej uroda zapierała dech w piersiach. Szczupła twarz, z wysoko zarysowanymi kośćmi policzkowymi, wydatnymi, różowymi ustami, które kusiły swym idealnym kształtem. Długie, bujne włosy koloru dojrzałych kasztanów, opadały na plecy. Suknia z delikatnymi zdobieniami wspaniale podkreślała sylwetkę nieznajomej, wąską talię, pełne piersi, łabędzią szyję. Kaidan, na chwilę wstrzymał oddech z wrażenia. Poświata księżyca dodawała jej dodatkowego czaru. Musiał się poruszyć, bo kobieta wyprostowała się gwałtownie i z ręką na piersi zwróciła swą piękną twarz w jego stronę. Widział, jak pobladła i wciągnęła głęboko powietrze. Jej oczy zrobiły się ogromne ze zdziwienia, a usta utworzyły idealne „o”. Wyszedł z cienia. Przerażenie nieznajomej wzrosło. Dłoń zaciśniętą w pięść, podniosła do ust, jakby chciała powstrzymać okrzyk.  
– Nie musi się  mnie pani bać – powiedział neutralnym głosem, starając się uspokoić kobietę. Nie chciał, żeby uciekła stąd z krzykiem. Pragnął się dowiedzieć, kim jest. – Jest pani całkowicie bezpieczna, chociaż muszę dodać, że samotny spacer po ogrodzie, tak oddalonym od murów pałacu nie jest zbyt mądrym pomysłem.
     Arlene wciąż w szoku, że Kaidan jest tak blisko, wręcz na wyciągnięcie ręki,  nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Gapiła się na niego, nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Czyżby Dee miał rację, że dzisiejsza noc będzie pełna magicznych zjawisk? Że w jakiś sposób zaklęcie Nathairy straciło swą moc? Teraz nie miało to znaczenia, najważniejsze, że Kaidan, jej Kaidan jest tu, obok niej, że ją widzi. Nic innego się nie liczyło. Jeśli nawet miało trwać to tylko moment, nie miało to znaczenia.
        Wstała i powoli ruszyła w stronę ukochanego. W każdej chwili spodziewała się, że coś im zaraz przeszkodzi i cała ta sytuacja rozwieje się niczym dym. Jednak bez  przeszkód podeszła tak blisko niego, że czuła emanujące od niego ciepło. Uniosła swą szczupła dłoń i dotknęła jego policzka, czując pod dłonią lekki zarost. Musnęła jego szyję i tors, aż znalazła miejsce, gdzie biło serce. Pod palcami wyczuwała jego mocne, równe uderzenia. To się dzieje naprawdę! –  krzyczał głos w jej głowie.
– Kaidan – szepnęła. W tym szepcie było całe spektrum emocji: tęsknota, żal, rozpacz, zaskoczenie, niedowierzanie, radość i w końcu miłość.
     Mężczyzna stał oszołomiony i jednocześnie zafascynowany postępowaniem pięknej nieznajomej. Miała nad nim przewagę, bo wiedziała, kim jest. Gdy go dotknęła, poczuł napięcie w całym ciele.  Jej chłodna dłoń sunąca najpierw po jego twarzy, a potem po piersi, zostawiała  żywy ślad, który pulsował w rytm jego tętna. A gdy na niego spojrzała i z bliska ujrzał jej oczy, zielone niczym najbardziej soczysta trawa. Zamarł, jakby dostał sztyletem prosto w serce. Te oczy, lśniące jak dwa górskie jeziora, kuszące swą głębią. Czuł, jak to spojrzenie go hipnotyzuje, wciąga, urzeka swym pięknem. Z trudem przełknął ślinę. Podobny kolor i wyraz oczu miała Arlene. Jego kochana Arlene! Przez głowę przeleciała mu myśl, że widzi właśnie ją! Arlene! Ale ona nie żyje! Nie żyje!  
– Co pani robi? – zły, że kobieta obudziła w nim bolesne wspomnienia, odsunął ją brutalnie od siebie.  
Odwrócił się do niej plecami, dając sobie trochę czasu na powrót do normalności, po szoku jakiego doznał.  
– Przepraszam – kobieta przemówiła drżącym głosem. –  Pomyliłam pana z kimś.  
     Arlene wpatrywała się w swoje dłonie, które splotła mocno, by powstrzymać ich dygotanie.  
– W porządku – Kaidan nie chciał drążyć tematu, chociaż doskonale pamiętał, że zwróciła się do niego po imieniu. Trochę już uspokojony, odwrócił się w jej stronę. –  Odprowadzę panią do pałacu. Sama nie jest tu pani bezpieczna.  
     Arlene wpatrywała się w niego z takim żalem i tęsknotą, że Kaidan nie wiedząc do końca, co robi, podszedł do niej, ujął dłonią jej uroczy podbródek, delikatnie uniósł i pocałował. Ledwie musnął jej różane usta, ledwie posmakował, a jego ciało stanęło w płomieniach. Poczuł, jak krew buzuje mu  w żyłach od  namiętności, którą obudził ten niewinny pocałunek. Przyciągnął ją mocno do siebie tak, że nie wiadomo było, gdzie kończy się on, a zaczyna ona. Wpił się gorącymi ustami w jej wargi. Badał językiem jej gorące, wilgotne wnętrze. Ręce do tej pory bierne błądziły po jej ciele, rozkoszując się wspaniałymi kształtami. Jego usta wędrowały teraz po smukłej szyi, pozostawiając rozkoszny znak.  
     Arlene nie mogła powstrzymać jęków rozkoszy. Tuliła się do ukochanego, jakby chciała, żeby ją wchłonął w siebie. W głowie jej eksplodowało od przeróżnych doznań. Nic się teraz nie liczyło, poza jego ustami na jej szyi, jego rękami na jej ciele. Nagle mężczyzna oderwał się od niej gwałtownie. Chrapliwie łapał powietrze, pierś unosiła się szybko. Kiedy już trochę doszedł do siebie, popatrzył na nią z ogniem w oczach, mimo to odezwał się do niej spokojnie, podając jej ramię – może już pójdziemy.
     Arlene, zamiast położyć dłoń na męskim przedramieniu, mocno chwyciła jego rękę swoją  i  ruszyła w stronę pałacu. Zdezorientowany Kaidan szedł za nią. Nie zwracali uwagi na piękno nocnego ogrodu, skąpanego w świetle księżyca i rozmieszczonych pochodni. Kobieta nie chcąc tracić żadnej sekundy z danego im czasu, szła szybkim krokiem przed siebie. Zboczyła z głównej alei w jedną z węższych ścieżek. Zrobiło się ciemniej, ciszej, jakby znaleźli się w innym świecie. Zaintrygowany mężczyzna dał się prowadzić tej dziwnej, pięknej istocie. Po kilku minutach  marszu znaleźli się na tyłach pałacu. Kaidan domyślił się, że są w części, gdzie znajdują się prywatne komnaty najbliższych dworzan Elżbiety. Jego domysły potwierdziły się, kiedy lekko uchylonymi, balkonowymi drzwiami weszli do sporego pokoju. W rogu, na małym stoliczku stała zapalona świeczka. Pewnie służąca zostawiła ją dla swej pani. Zdołał jedynie dostrzec, że pokój jest bogato i komfortowo urządzony, kiedy całą jego uwagę na nowo przyciągnęła niezwykła kobieta stojąca przed nim.  
– Jak masz na imię? – odezwał się do niej ochrypłym głosem, nie spuszczając z niej swych tajemniczych, szarych oczu.  
Arlene podeszła do niego powoli. Świdrowała go swoi niesamowitym spojrzeniem, tak podobnym do …
– Aileen –  odpowiedziała cicho. Bała się powiedzieć mu prawdę, obawiała się, że jej nie uwierzy albo – co gorsza – pomyśli, że była w zmowie z Nathairą.  
Aileen – westchnął w duchu Kaidan – nie Arlene. Zapamiętaj to sobie.
– Co tu... –  zaczął zdanie mężczyzna, ale kobieta nie pozwoliła mu dokończyć. Położyła palec na jego ustach, żeby nic nie mówił.  
– Wiesz dobrze, po co cię tu przyprowadziłam. –  Arlene nie odrywała od niego wzroku, intrygującego, pełnego grzesznych obietnic.
     Kaidan  nie odpowiedział. Patrzył na nią, jakby chciał wyczytać w jej ślicznej twarzy jakiś podstęp czy żart. Jedyne, co zobaczył to zmysłowe  zaproszenie. – Chcę, żebyś się ze mną kochał, jakby świat miał się za chwilę skończyć. – Mówiąc to, zaczęła odpinać guziki swojej sukni.

c.d.n.
Uwaga: grafika wykonana przez AI

Marigold

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i przygodowe, użyła 2795 słów i 15904 znaków, zaktualizowała 27 lis o 13:39. Tagi: #miłość #przygoda #tajemnica

1 komentarz

 
  • Użytkownik unstableimagination

    Bardzo podoba mi się styl jakim piszesz. Podoba mi się historyczne tło i to, jak losy bohaterów są w nie wplecione.   Podobają mi się silne emocje bohaterów. W tej części fascynujące spotkanie, chwila gdy klątwa nie działa i subtelna erotyka. Czytając, czuję, że postacie są Ci bliskie, że pisanie tego opowiadania sprawia(ło) Ci dużą frajdę.
    Dzięki i czekam na ciąg dalszy!

    10 kwietnia

  • Użytkownik Marigold

    @unstableimagination  
    Lubię łączyć wątek przygodowy, jakąś intrygę z wątkiem romantycznym. Pisząc, mocno wchodzę w swoich bohaterów i  raz jestem Kaidanem, a raz Arlene. Staram się opisywać cała historię i emocje głównych bohaterów w taki sposób, żeby czytelnikowi drgnęło serducho i  się nie nudził podczas czytania. Przyznam, że ja czasami bardzo mocno przeżywałam ich perypetie.  
    Tak naprawdę historia Przeklętego zacznie się dopiero za jeden rozdział, kiedy wskoczymy w czasy współczesne, mam nadzieję, że z przytupem  ;)  
    Bardzo dziękuje za wszystkie Twoje komentarze i cenne uwagi!  Fajnie, gdy jest odzew ze strony czytelnika, szczególnie dla autora niepiszącego na dominujący na tym portalu temat   ;)  
    Niedługo kolejna część tylko muszę skończyć poprawki  :)

    10 kwietnia

  • Użytkownik unstableimagination

    @Marigold I bardzo fajnie dostawać spojrzenia różnych postaci. Wow, fabuły widzę sporo przed nami, fajnie :)

    10 kwietnia