Pamiętnik Majki cz. 4

W tym momencie nasze oczy spotkały się. Wydawało mi się, że ujrzałam w jego oczach radość. - Nazywam się Adam Gadowski i mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować. - kontynuował, patrząc cały czas na mnie, po czym skierował wzrok na całą grupę. - Chciałbym was trochę poznać zanim rozpoczniemy zajęcia, może zaczniemy od... Ciebie. - wskazał długopisem na mnie. Spojrzałam na niego, po czym na resztę grupy.  
- Nazywam się Maja Janicka. - przedstawiłam się niezgrabnie. Zachowywałam się jak w przedszkolu.  
Wykładowca uśmiechnął się, można by rzec, że nawet szyderczo, z przeszywającą mnie na wskroś pewnością siebie.
- A Twoje zainteresowania, oczywiście oprócz polonistyki? - uśmiechał się.
- Mam ich sporo. Sport, wędkarstwo, muzyka itd.
- Wędkarstwo? - zapytał z wielkim uśmiechem.
- Tak, lubię łowić, to mnie odstresowuje.  
- Więc pochwal się nam, jaka jest Twoja nawiększa zdobycz?
- Hm.. Chyba największa to... sum 22 kg. - powiedziałam z dumą. Miałam się z czego cieszyć bo kobiet interesujących się wędkarstwem nie jest dużo. Cieszyłam się każdego dnia, że mój tato zaraził mnie tą pasją.  
- No, no. Brawo. - powiedział mój wykładowca. - Mój rekord to tylko marny szczupak, który miał 7 kg więc przy Tobie wypadam kiepsko. - uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym Gadowski przeszedł do innych osób. Mam taką samą pasje jak on.. Kto by pomyślał. Przyglądałam mu się gdy tak siedział na biurku. Adam... Zupełnie jak pierwszy facet na tym świecie. Chciałabym być jego Ewą...  

Reszta zajęć minęła na omawianiu spraw organizacyjnych. Obiekt moich westchnień nie spojrzał już na mnie ani razu, za to ja wpatrywałam się w niego bez opamiętania.

- Ale z niego ciacho ! - powiedziała Karolina, wychodząc z sali i klaszcząc w dłonie. Karolina to typowa blond lalunia. Mimo tego, że większość osób ją ignorowało do tej pory to teraz wszystkie dziewczyny zgodziły się na to stwierdzenie. Tylko ja nic nie odpowiedziałam, ponieważ przypominałam sobie chwile gdy ten cudowny mężczyznę po raz pierwszy mnie trzymał w swoich ramionach... Po raz pierwszy i... ostatni.
Mieliśmy właśnie 15 minutową przerwę a później następne zajęcia z Gadowskim.
- Majka, uspokój się, to Twój profesor! - powtarzałam sobie w myślach lecz nie potrafiłam go sobie wyrzucić z głowy. Pewnie mnóstwo lasek z tej uczelni do niego wzdychało.  
- Maja, słyszysz mnie? - krzyknęła Lena, pozbawiając mnie tych myśli na chwilę.
- Co się tak drzesz?
- Próbuje się z Tobą skontaktować od trzech minut. Pytałam czy idziesz na fajka?  
- Nie, idź z nimi- powiedziałam, wskazując na dziewczyny, które stały i czekały na moją odpowiedź. Nie lubiłam palić papierosów, zawsze stałam i towarzyszyłam mojej przyjaciółce.
Usiadłam na pobliskiej ławce, która stała pod ścianą, chciałam sobie włączyć muzykę ale właśnie zauważyłam, że telefon zostawiłam w torbie a ta z kolei została w sali. Wiedziałam, że jest ona otwarta więc ruszyłam po komórkę.
- Przepraszam, ja tylko na chwilę po telefon. - powiedziałam do Gadowskiego, wykładowcy, który coś pisał. Nie sądziłam, że go tu jeszcze zastanę. Z jednej strony się ucieszyłam, z drugiej zestresowałam.  
- Nie ma sprawy. -. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam, po czym skierowałam się do ławki. Usiadłam na krześle, chcąc zyskać trochę na czasie i zaczęłam szukać telefonu w torbie.  
- Głowa nie boli po wczorajszym pobycie w klubie? - wkońcu zapytał. Byłam zdenerwowana tym, że na mnie patrzy ale zdobyłam się na uśmiech i odpowiedziałam.  
- Nie, koleżanka wyciągnęła mnie na jednego drinka. Nie mam aż tak słabej głowy. - zaśmieliśmy się. - A Pan Profesor na soczek? - uniosłam brew. Czy ja próbowałam z nim flirtować? Nawet jeśli, Gadowski nawet nie zareagował.
- Oboje wiemy, że nie po to chodzi się do baru. - znów się zaśmieliśmy. - Jedno piwko i do domu. Tylko nikomu nie mów - uśmiechnął się, po czym wziął to co miał na biurku i wstał. - Miłego dnia.
- Dziękuje, nawzajem.  
Gadowski wyszedł, a ja odetchnęłam. Zapamiętał mnie z baru! Zresztą, trudno nie zapamiętać takiej niezdary.
Znalazłam swój telefon i włożyłam w niego słuchawki. Resztę przerwy przesiedziałam już w sali w której za chwilę mieliśmy mieć wykłady z cholernie wrednym profesorem, zastanawiając się dlaczego nie mogę sobie wybić tego faceta z głowy. Do tego okazało się, że jest moim wykładowcą. Cholernie seksownym wykładowcą. Wczoraj w swojej dżinsowej koszuli wyglądał fenomenalnie, a dziś w białej koszulce, która opinała jego klatke piersiową, jeszcze lepiej.  


Wracałam z Lenką do mieszkania. Zajęcia były dziś wyczerpujące. Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół bohatera moich marzeń. Po kilkunastu minutach znalazłyśmy się w mieszkaniu.  
- Stara, Odpuść sobie. - powiedziała do mnie Lenka, dość obojętnym tonem, wchodząc do mieszkania i rzucając klucze na szafce obok drzwi.
- Nie wiem o czym mówisz. - udałam, że nie wiem o co chodzi.
- Też w sumie marzę o romansie z wykładowcą... - roześmiała się, a ja rzuciłam w nią poduszką, po czym śmiałyśmy się już razem.  
- Tu nie chodzi o zwykły romans. - spoważniałam. - Lena, ja nigdy czegoś takiego nie czułam w obecności faceta...
- Miłość od pierwszego wejrzenia?
- Nie... Tak.. Nie wiem. - plątałam się. - Poprostu zafascynował mnie, zaintrygował, onieśmielił. Tak naprawdę nie wiem co zrobił. Właściwie to nic nie robił...
Podczas gdy ja się motałam w swojej wypowiedzi, moja przyjaciółka przyglądała mi się uważnie i wkońcu mi przerwała.
- Ej, on Ci się naprawdę podoba. - podsumowała.
Spojrzałam na nią i uśmiechnęłam się. Znałam ją i wiedziałam, że mnie zrozumiała. Ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam...
- Więc walcz o niego.  
- Co? - prawie krzyknęłam.
- Walcz o jego względy. - powtórzyła.
- Nie mogę. - powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Możesz i zrobisz to.
- Lena, ale to jest mój wykładowca!
Przyjaciółka wstała i podeszła do balkonu, rzucając obojętnie:
- Facet jak każdy inny. Trzeba się tylko bardziej postarać.
- Więc co mi radzisz?  
- Pójść tam, gdzie go pierwszy raz spotkałaś. - wbiła we mnie swój wzrok.
- Ok. I co dalej?
- Dalej potoczy się samo.
- To głupi pomysł. sprawa musi być przemyślana.
- Okej. Więc przemyślmy to. - usiadła. - Sytuacja wygląda następująco. Idziesz do baru, pomijając już to jak będziesz wygladała. Siadasz i czekasz na mnie. Ja oczywiście nie przyjdę bo coś mi wypadnie, potem będzie się do Ciebie przystawiał jakiś nachalny koleś. Gadowski łyknie historyjkę jak dziecko a Ty będziesz udawać skrzywdzoną.  
Wysłuchałam tę historie z otwartymi ustami, po czym zaczęłam się śmiać.
- Mówiłam Ci, że jesteś stuknięta?  
Zupełnie mnie zignorowała i gadała dalej.
- Tylko nie zrobimy tego teraz. Dopiero później, gdy się bardziej poznacie.  

Śmiałam się cały czas podczas tego jej monologu. Jak ona mogła o takim czymś pomyśleć? W życiu się na to nie zgodzę. Nie jestem nachalną dziewczyną, zresztą faceci takich nie lubią. Kilka godzin później zamknęłam oczy w swoim łóźku, myśląc o cudownym wykładowcy.


Słońce przebijało się przez okno w mieszkaniu, rozświetlając moją zaspaną twarz. To ten poranek, który należy do naprawdę kiepskich. Pomimo, że spałam dość długo, nie miałam siły ruszyć ani ręką ani nogą. Musiałam jednak się podnieść, wkońcu nie było by ciekawie robić sobie zaległości już na samym początku semestru. Klasycznie, wykonałan poranne czynności i wraz z moją przyjaciółką udałam się w stronę mojej uczelni.


Pani Profesor Morawska pieprzyła coś na temat kultury polskiej a ja prawie zasypiałam. Oglądanie jej twarzy o godzinie ósmej rano, było chyba ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. Chyba na każdej uczelni jest taki profesor, który wygląda jak upiór. Trzy włosy na krzyż, babcine okulary, okropna garsonka. Tak mogłam określić Morawską. Babka myślała, że pozjadała wszystkie rozumy. Zaczynałam bać się sesji. Pomimo mojego zaspania złapałam za długopis i zaczęłam sporządzać notatki, z myślą o tym egzaminie. Przydałaby mi się mocna kawa, ewentualnie facet, który rozpali mnie do czerwoności. Dlaczego, gdy o tym pomyślałam, na myśl przyszedł mi Gadowski? Pewnie dlatego, że jest facetem, przez którego ciężko mi zasnąć. Stresuję się na myśl, że mam z nim dziś zajęcia.  

Nastała przerwa. Usiadłam na ławce sama. Klasycznie Lena poszła zapalić. Wyciągałam swój telefon by posluchać muzyki, gdy nagle usiadł koło mnie Paweł, kolega z grupy.
- Cześć mała. I jak Ci się podoba na naszej super uczelni? Może Cię oprowadzić? - zapytał, kładąc rękę na oparciu za moimi plecami. - Swoją drogą znam tu kilka miejsc, gdzie moglibyśmy pobyć całkiem sami. - założył mi włosy za ucho a ja dosłownie parsknęłam śmiechem.
- Gdzie kupiłeś te swoje gadki? Jak tak się wsłuchałam, to stwierdziłam, że musiały być bardzo tanie.  
- Jeszcze będziesz krzyczeć moje imie.
Zrobił pewną minę i odszedł a ja nadal miałam uśmiech na twarzy. Wiedziałam, że to żarty. Polubiłam go i wydaje mi się, że on mnie też ale nie patrzyłam na niego pod względem obiektu pożądania. Nie był brzydki ale też i nie zbyt przystojny. Był zwyczajny. Nie pociągał mnie, ale był naprawdę śmieszny i miły. Myślę, że moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić.

dilerrka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1826 słów i 9717 znaków.

8 komentarzy

 
  • Użytkownik dilerrka

    już dziś!  :P

    23 cze 2015

  • Użytkownik :)

    Chce więcej :D

    23 cze 2015

  • Użytkownik Nik

    No nareszcie :p

    21 cze 2015

  • Użytkownik mia

    jestes kochana :)

    21 cze 2015

  • Użytkownik Lillllli

    W koncu <3

    21 cze 2015

  • Użytkownik Paulaaa

    No po prostu fantastyczny rozdział ;)

    20 cze 2015