Pamiętnik Majki cz. 16

- Hej słodka. - Otworzyłam oczy lecz nic nie ujrzałam. Wokół było ciemno a  elektroniczny zegarek wskazywał 6:48. Poczułam tylko blisko siebie profesora, który złożył na moich ustach słodki pocałunek.  
- Cześć. Musimy wstawać?
- Mądra dziewczynka. - po raz kolejny mnie pocałował, tym razem w czoło.
- Nie możemy jeszcze chwilkę poleżeć? Chwileczkę, proszę. - wtuliłam się w niego mocno i nakryłam jeszcze bardziej kołdrą.  
- 5 minut a potem muszę iść do swego pokoju.
- Jesteś kochany. - pocałowałam go w nagi tors i zamknęłam oczy. - Lubisz mnie?
- Nie uważasz, że to pytanie jest zbędne w tej sytuacji? - zaśmiał się.
- Może trochę. - udzieliła mi się jego radość i po chwili śmieliśmy sie razem.
- Wariatka. - powiedział wesoło.
- Może trochę. - rzuciłam i zaczęłam całować go po ciele.  
- Maja, muszę za chwilę iść.  
- Wiem. - nadal go całowałam i zjeżdżałam coraz niżej.
- Nic z tego, muszę... O mój Boże. Muszę iść.  
- Przecież Cię nie zatrzymuje profesorku. - mówiłam między całusami.
- Właśnie to robisz.
- Nieprawda.  
- Okej, jeszcze 10 minut.
- Wystarczy Ci 3. - zaśmiałam się, dotykając jego krocza.
- Co? Tak nisko mnie cenisz? - udawał złego.
- Znam Twoje możliwości. - wyszeptałam mu do ucha.
- Ty wredna małpo! Pokaże Ci jakie są moje możliwości. - obrócił mnie tak, że po chwili znalazłam się pod nim. - Zaraz będziesz krzyczeć moje imię. - rzucił i zaśmialiśmy się oboje.


- Zobaczymy się na śniadaniu. - pocałował mnie Adam, zapinając guzik od spodni.  
- Okej.  
- Uwielbiam Cię. - wyszeptał.  
- Idź już. - całowaliśmy sie i żadne z nas nie mogło oderwać sie od drugiego.
- Idę, Pa.
- Pa.
Adam wyszedł a ja zamknęłam drzwi balkonowe. Było jeszcze ciemno. Oparłam się o ścianę i uśmiechnęłam, od tak. Po chwili jednak usłyszałam pukanie do drzwi. To pewnie Lena.  
- Hej mała! Jak noc z Profesorkiem? - spytała.
- Dobrze. A Twoja?
- Tylko dobrze? - zapaliła lampkę nocną.
- Bardzo dobrze. - usiadłam na łóżko i znów się uśmiechnęłam.  
- Jesteś zakochana. - stwierdziła.
- Już od dawna... - położyłam się. - Mów lepiej co tam u Ciebie.
- Och, było namiętnie. - uśmiechnęłam się na widok szczęśliwej przyjaciółki. - Kochaliśmy się całą noc!
- Taki ogier z Zielińskiego? - śmiałam się.
- I to jaki. Gdybyś tylko zobaczyła...  
- Przestań. - zatrzymałam ją w dobrej chwili. Mój przyjaciółka słynęła z tego, że była bardzo wylewna.
- Okej, może masz racje. Musimy się powoli szykować na śniadanie, co?
- Przydałoby się. - uśmiechnęłam  i zaczęłyśmy przygotowania.  

O godzinie 8:00 wraz z moją przyjaciółką siedziałyśmy na dole, czekając na śniadanie. Rozmawiałyśmy o kosmetykach kiedy ujrzałam wchodzącego na salę Adama, Michała i blond pindzie, która jak zawsze szczerzyła się do Gadowskiego. To był już szczyt wszystkiego. Zanim Adam mnie zobaczył, odwróciłam wzrok i spojrzałam na Lenkę.
- Dlaczego ona nie może szczerzyć sie do Zielińskiego?
- Kto?
- No ona. - skinęłam dyskretnie głową w ich stronę.
- Boi się o swoje życie. Gdyby dotknęła mojego Michała to bym ją poprostu zabiła. - uśmiechnęła się niewinne.
- Co mam robić? - zapytałam załamana.
- Znasz takie przysłowie: Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie?
- Mam zachowywać sie tak samo?
- Jak znam życie to pewnie zarzeka się, ze to tylko koleżanka?
- W zasadzie to... Dla niego to jest tylko koleżanka. To ona traktuje go jak kogoś więcej.  
- Okej, może i tak jest ale jeśli mu zależy na Tobie to ograniczy z nią kontakty. A najlepiej by było jakbyś robiła to co on. Wtedy to go wkurzy. - radziła mi przyjaciółka.
- Sama nie wiem...
- O, Pawełek! Siadaj z nami! - zawołała do kolegi a ja już wiedziałam, że zrobiła to celowo bo przecież podobałam się Pawłowi. Zgromiłam ją wzrokiem na co ona przesłała mi całusa.
- Co tam laski? - usiadł i po chwili dostaliśmy śniadanie. W rozmowie z nim można było wyczuć chęć przypodobania się mi ale udawałam, że nic nie ogarniam. Zresztą traktowałam go jak kumpla, poprostu go lubiłam. Kątem oka widziałam Adama, zerkającego w naszą stronę. Wydawał się być nerwowy. Po kilkunastu minutach zjedliśmy śniadanie i wysłuchaliśmy wypowiedzi Zielińskiego na temat tego, że ruszamy na stok za pół godziny.

- Okej, więc miłego odpoczynku. - rzucił Zieliński i każdy ruszył w swoją stronę. Nie widziałam od przyjścia na stok Adama, więc ruszyłam z miejsca i po chwili wylądowałam na ziemi, skręcając się z bólu. Wpadłam na jakiegoś chłopaka, któremu nic się nie stało. Za to moja kostka dawała o sobie znać, ból był niemiłosierny.  
- Majka, co się stało? - usłyszałam za sobą ten znajomy głos.
- Noga. - wychrypiałam tylko.
- Zabieram Cię do szpitala. - zdjął mi narty i wziął mnie na ręce. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy co zrobił bo przecież niósł mnie na rękach przed wszystkimi znajomymi. No ale w sumie, można było to zrozumieć. Nie jesteśmy w gimnazjum a poza tym chodziło o moje zdrowie. Skierowaliśmy się do pobliskiego szpitala, gdzie Adam posadził mnie na krześle i poszedł do recepcji. Gdy weszliśmy wszyscy na nas się gapili ale w sumie mój Profesorek nic sobie z tego nie zrobił, w końcu jesteśmy w innym mieście. Ból nie ustawał a ja wręcz czułam jak puchnie mi moja kostka. Nie próbowałam jej nawet masować ponieważ wiedziałam, że dotyk tylko pogorszyłby sprawę.  
- Co wy tu macie do roboty, że nie możecie przyjąć biednej dziewczyny? - awanturował się Gadowski. Było to miłe, oczywiście to, że chciał mi tak pomóc. Po kilku minutach podszedł do mnie i kucnął przede mną.  
- Jak się czujesz?
- Bywało gorzej. - uśmiechnęłam się, pomimo bólu.
- Zaraz przyjdzie pielegniarka i Cię zabierze.  
- Musiałeś ją ostro zganić. Patrzy na Ciebie, jakbyś zabił jej połowę rodziny. - wskazałam na recepcjonistkę.  
- Ktoś musiał to zrobić. To ich obowiązek pomagać ludziom.  
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i podjechała pielęgniarka z wózkiem. Po chwili byłam już na sali, gdzie czekało mnie prześwietlenie. Okazało się, że kostka jest skręcona i potrzebny będzie gips. Po kilkudziesięciu minutach wychodziłam z sali zabiegowej.  
- Dwa tygodnie. - rzuciłam do Adama, uśmiechając się blado. - I do tego nie mam butów.
- Spokojnie. - uśmiechnął się i wziął mnie znów na ręce. Przytuliłam się do niego i zamknęłam na chwile oczy.  
- Może te skręcenie nie było takie złe. Przynajmniej się do Ciebie przytulę. - zaśmiałam się.
- A może Ty zrobiłaś to specjalnie? - był śmiertelnie poważny ale wiedziałam, że za chwilę się zaśmieje. I tak też było. Wsiedliśmy do jednej z taksówek i ruszyliśmy przed siebie.  
- Bardzo boli? - dotknął mojej zagipsowanej stopy po czym spojrzał na mnie.
- Nie, kiedy jesteś obok. - uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego klatkę piersiową, okrytą kurtką.
- Od teraz będę zawsze. - pocałował mnie we włosy a ja wgapiałam się w widoki za oknem i zastanawiałam się co oznacza to zdanie.
Po kilkunastu minutach byliśmy przed hotelem w którym nocowaliśmy. Adam nie niósł już mnie tylko wziął pod rękę. Jakoś weszłam po schodach i po kilku minutach byłam w pokoju, do której mnie wprowadził. Powoli usiadłam na łóżku, jeszcze raz dziękując profesorkowi, że mną się zajął. W pobliżu nie było Leny.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem za ścianą. W razie czego dzwoń. - pocałował mnie w usta i zniknął za drzwiami. Położyłam się na łóżku i wycieńczona bólem oraz przeżyciami, zasnęłam.
- Maja, wstawaj. Idziemy na obiad. - usłyszałam. Przetarłam zaspane oczy i stwierdziłam, że nie mam ochoty na jedzenie.
- Nie jestem głodna.
- Gips?
- Niestety. Dopiero za dwa tygodnie zdejmę te dziadostwo.
- Współczuję. - zrobiła smutną minę.
- Jakoś zleci.
- Dobra, to ja lecę. Na pewno nie idziesz?
- Na pewno. - uśmiechnęłam się.
- To ja lecę, pa.
- Smacznego!
Po około trzech minutach usłyszałam dźwięk telefonu, który oznajmiał, że dostałam smsa.
A: "Dlaczego nie ma Cię na obiedzie?"
Mimowolnie uśmiechnęłam się.
M: "Martwisz się? To miłe:)"
Odpisałam. Odpowiedz przyszła błyskawicznie.
A: "Za chwile masz tu być bo jak nie to ja przyjdę po Ciebie."
M: "Kusząca propozycja:) Czekam profesorku..."
Zaśmiałam się sama do siebie.
A: "Moja cierpliwość się kończy :)"
M: "To cholernie podniecające:) Ale tak zupełnie serio, nie jestem głodna i mnie nie zmusisz.  Smacznego, żegnam Pana :)"
Znów sie zaśmiałam. Popatrzyłam na swój gips i po chwili mój humor nie był taki jak wcześniej. Wizja dwóch tygodni z tym ciężarem nie była zbyt miła. Stwierdziłam, że muszę wziąć prysznic. Jednak musiałam zrobić to tak by nie zamoczyć gipsu. Jakoś się udało. Po kilkunastu minutach stałam w pokoju w samym ręczniku, wybierając ubranie na zmianę. Przebrałam się, założyłam kurtkę i postanowiłam wyjść na taras, gdzie było już sporo osób. Studenci palili papierosy, zapewne po skończonym obiedzie. Kątem oka zobaczyłam Adama stojącego z Profesor Radziszewską. Znów się śmieli a moja złość sięgnęła zenitu. Postanowiłam przy najbliższej okazji powiedzieć mu co o tym sądzę. Kuśtykając, jakoś doczłapałam do barierki i poprosiłam jakiegoś chłopaka o papierosa.
- Nie wyglądasz na kogoś kto pali. - skwitował mnie.  
- Nie pale. - spojrzałam w dal, po czym na niego.
- Proszę. - wyciągnął paczke z tytoniem, po czym odpalił mojego papierosa. Zaciągnęłam się i oczywiście zaczęłam kaszleć jak na laika przystało.
- Fuj.  
- Nie dobre? - zaśmiał się.
- Aż tak widać? - zaczęliśmy się śmiać. Wyciągnął dłoń w tym samym momencie w którym ja oddawałam mu papierosa. Zrozumieliśmy się bez słów. Spojrzałam na Adama, cały czas wgapiał się w blondynkę. Bez słowa odeszłam od chłopaka, wracając do pokoju.
- Mam tego dość. - rzuciłam się na łóżko.
- Co znowu? - spytała Lenka, stojącą przy balkonie.
- On się cały czas w nią wgapia.
- Kto?
- Adam. Nie odstępuje jej na krok.  
- To pogadaj z nim otwarcie. Powiedz, że Cie to boli.
- Zakończę to. Zakończę to nim nie jest za późno.
- Maja. Jest za późno. Ty go kochasz.
- Eh... - westchnęłam i w tym samym momencie, ktoś zapukał do drzwi.  
- Otworzę. - rzuciła Lena i podbiegła do drzwi.
- Cześć. - szepnął Adam.
- Hej. - odpowiedziała przyjaciółka. -  I narazie... - odwróciła się w moją stronę. - Bo właśnie miałam uciekać na dół.. Hejka. - uśmiechnęła się i wyszła.
- Jak się czujesz? - usiadł przy mnie.
- Jak się czuje? - wstałam i usiadłam na łóżko Leny. - Pytasz mnie jak ja się czuje? Wyśmienicie. Świetnie! Szczególnie wtedy, gdy mnie olewasz. A jeszcze bardziej wtedy, gdy szczerzysz się do niej!
- Majka... To nie tak jak myślisz...
- Nie tłumacz się. - powstrzymałam go. - Nie musisz. Przecież nie jesteśmy razem, nie? Przecież to tylko przelotny romans z naiwną studentką.  
- Nie mów tak. - podniósł głos.
- Nie jestem jakąś bezużyteczną rzeczą, nie jestem jakąś zabawką . Nie możesz mnie wyrzucić a potem wziąć jak gdyby nigdy nic się nie stało. Też mam uczucia, wiesz? - oczy zaszły mi łzami ale za wszelką cenę nie chciałam tego pokazać. Wstałam bo nie potrafiłam usiedzieć w miejscu.
- Maju. Uspokój się, przecież...
- To koniec.  
- Słucham? - podniósł wzrok a potem wstał. Byliśmy blisko siebie.
- To koniec. - spuściłam wzrok. Te słowa aż bolały, gdy je wymawiałam. Nie chciałam się rozstawać ale nie potrafiłam nadal robić sobie złudnych nadzieji, że zawsze będziemy razem. Miałam totalny mętlik w głowie. - Nie będziemy się więcej spotykać.  
Nic nie mówił. Tylko stał i na mnie patrzył a ja patrzyłam w podłogę. Oddychał głośno. Obrócił się do mnie plecami, po czym znów obrócił w moją stronę, jakby chciał coś powiedzieć ale tego nie zrobił. Zniknął za drzwiami z prędkością światła a ja stałam na środku pokoju. Sama. Już bez niego. Bez Adama.

dilerrka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2405 słów i 12304 znaków.

13 komentarze

 
  • Andzelika

    Pisz Dalej ;) Błagam !!!

    1 lut 2016

  • Mowa

    Super, najlepsze opowiadanie.

    30 sty 2016

  • Czarna21

    Super! Pisz dalej :-)

    28 sty 2016

  • Emila

    Kiedy można się spodziewać kolejnej? :3

    28 sty 2016

  • Misiaa14

    czm ty im to robisz....oni się kochają ah...szkoda gadać  :/ ale i tak kocham ♡♡

    28 sty 2016

  • bejbe

    Na prawdę jesteś w tym dobra i znów nie bende mogla się doczekać kolejnej część

    27 sty 2016

  • bejbe

    Na prawdę jesteś w tym dobra i znów nie bende mogla się doczekać kolejnej część

    27 sty 2016

  • szalona123

    Zaskakujesz cały czas! A ja cały czas jestem zakochana w tym opowiadaniu  <3  <3

    27 sty 2016

  • mysza

    Ah ten wspaniały telefon...przepraszam ale zawiesił się.

    27 sty 2016

  • mysza

    Nie dziwię się jej. Pewnie nawet o nią nie zawalczy. Szkoda

    27 sty 2016

  • Celina17

    Kiedy następna część ?? Oby jak najszybciej bo to opowiadanie jest cudowne :)

    27 sty 2016

  • kamila12535

    Fantastyczne♥♥ po prostu kocham to opowiadanie :) ♥♥

    27 sty 2016

  • Czekoladowytorcik;*

    Dalej!Dalej! Piszesz świetnie!;) Czekam !;p

    27 sty 2016