Zapraszam do czytania i komentowania opowiadania Mam nadzieję, że Wam się spodoba
Czułam się jak w hipnozie.Jakby cały mój dotychczasowy świat, jakby wszystko to w co wierzyłam nagle się rozleciało.Teraz, dopiero teraz uświadomiłam sobie co zrobiliśmy. Teraz dotarło do mnie jego dziwne zachowanie.Teraz układały mi się
wszystkie części w całość.My jesteśmy rodzeństwem.Boże! To nie może być prawda! Nie może! Nie wierzę w to! Nie wierzę! Nie wiedziałam co mam zrobić.Jego nie powinno być-przypomniały mi się słowa Brajana.Boże on ma rację co z naszym dzieckiem, przecież jest owocem kazirodztwa.Poczułam jak wali mi serce.Poczułam kopniecie i upadłam na kolana głośno płacząc.Dlaczego to spotkało akurat nas? Spojrzałam na Brajana i nie wiedziałam co mam zrobić, nie wiedziałam co powiedzieć.
- Boże Brajan czemu to spotkało nas? - płakałam wtulając się w ramiona Brata
Brata którego przecież tak do szaleństwa kochałam.Nie chciałam słuchać jego słów, nie chciałam chyba go tak naprawdę nawet widzieć.Nie chciałam nic.Mężczyzna odszedł zostawiając nas samych, a mi zawalił się cały świat.Nie dość, że uświadomiłam sobie, że nigdy razem nie będziemy to jeszcze nosiłam pod sercem dziecko, które jest owocem naszego grzechu.
- a jak ono urodzi się chore? - zapytał Brajan
Upadłam na kolana i kołysząca w ramionach chłopaka płakałam.Nie wiem ile tego wieczoru wylałam łez i nie wiem kiedy zasnęłam.Padłam na łózko, nawet nie wiem kiedy zmęczona ciągłym płaczem.Obudziłam się w środku nocy zalana potem. Rozejrzałam się po pokoju, ale łózko obok było puste.Zaczęłam gorączkowo ręką szukać Brajana, którego nie było obok mnie.Dopiero wtedy przypomniały mi się wydarzenia z wieczora i rozpłakałam się ponownie.Nie wiedziałam jak teraz będzie wyglądało nasze życie i co teraz z nami.Mimo tych ciągłych zakrętów i zawirowań przecież nie wyobrażaliśmy sobie bez siebie życia, a teraz a teraz musieliśmy. Zaczęłam układać w głowie plan.Musiałam to zrobić, dla dobra tego malucha.Wstałam i włączyłam laptopa w poszukiwaniu dobrej kliniki.Przecież, gdy tylko powiem, że jest ono z kazirodztwa od razu zgodzą się na aborcję.Nie mogłam postąpić inaczej, ja nie chciałam żyć, nie chciałam nosić pod sercem dziecka, które przypominałoby mi o tym co zrobiliśmy.Coś we mnie wtedy pękło, ja nie potrafiłam już żyć, nie chciałam. Kochałam to dziecko, kochałam go.Rodzeństwo te słowa odbijały się echem w moich uszach, a w głowie miałam pustkę.Dlaczego to wszystko nas spotkało? czemu po prostu nie mogliśmy żyć szczęśliwi.Do pokoju bez słowa wszedł Brajan.Spojrzał na laptopa i na wyświetloną na nim stronę.
- Zwariowałaś? co ty chcesz zrobić? - krzyknął podbiegając do mnie
- Umrzeć Brajanie, ja już nie żyje.Umarłam w chwili, gdy się o tym dowiedziałam -powiedziałam szlochając w jego ramiona
-kochanie..Wiem to wszystko jest bardzo trudne, ale nie mamy prawa go zabijać.Na litość Boską chyba nie myślałaś o tym poważnie! - zawołał, a w jego oczach panował strach
Tak bardzo chciałabym zapewnić go, że nie, ale nie potrafiłam go okłamać.Kochałam go i nie wyobrażałam sobie dalszego życia.Jak miałam żyć bez jego ciepłych ramion i udawać, że nic się między nami nie wydarzyło? jak miałam żyć bez niego? bez jego głosu, bez zapachu perfum? bez dotyku, pocałunku? jak miałam żyć? no jak? spojrzałam w jego błękitne oczy, które tak bardzo uwielbiałam i poczułam nie wiarygodny ból w sercu.Chciałam umrzeć.
- Wyjedźmy! Wyjedźmy tam gdzie nas nie znają! ożeńmy się i bądźmy razem -powiedziałam mocno się w niego wtulając
- Nie możemy Izo! Nie możemy-powiedział niemal szeptem
Staliśmy na środku mojego pokoju a on gładził mój kark.płakałam, tak bardzo płakałam, chcąc by to wszystko okazało się pomyłką.Nie potrafiłabym żyć obok niego udając, ze nic do niego nie czuje, nie potrafiłabym też żyć daleko od niego.Nie wiem jak długo płakałam. Wydawało mi się, że już nie mam w oczach ani jednej łzy, a mimo to płakałam dalej.Wciąż, gdy już się uspokoiłam, płakałam od nowa zanosząc się jeszcze większym płaczem niż dotychczas.Zachowywałam się tak chyba kilka godzin, bo na dworze było już widać.Nie przeszkadzało mi to, że prawie tej nocy nie spałam.Nie chciałam go puścić ani na chwilę w obawie, że mnie zostawi, że zniknie znów na kilka dni, tak jak miał w zwyczaju robić.Nie chciałam być sama, nie chciałam zostać sama z tym, bo tylko jego obecność pomagała mi to wszystko znieść.
Obudziłam się przykryta kocem. Brajana obok mnie nie było, a z kuchni poczułam zapach jajecznicy i kakaa.Wstałam i założyłam na siebie szlafrok.Pękała mi głowa, dziś w sumie bolało mnie wszystko.Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni.Brajan siedział przy stole, zapatrzony w krajobraz za oknem, domyśliłam się, że o czymś myśli, bo nawet nie zauważył mojej obecności.Podeszłam do niego, a skrzypiąca podłoga zdradziła moją obecność w kuchni.Chłopak zerwał się z krzesełka i spojrzała na mnie, jego czerwone oczy zdradziły, że płakał.
- Co teraz z nami będzie? jak przez to przejdziemy? - zapytałam oszołomiona
Czułam się jakbym umarła w środku, jakby całe moje życie nagle straciło sens, czułam się taka zagubiona, taka samotna.Nie interesowało mnie już nic.Umarłam, umarła we mnie cała wiara w miłość i w szczęście.Umarło wszystko, prawie wszystko bo przecież w ciąż nosiłam w sobie dziecko.
- Brajanie ja nie chcę go urodzić - powiedziałam
Błękitne oczy chłopaka spojrzały mi głęboko w oczy, a ja spuściłam wzrok.Chciał coś powiedzieć, ale wyszłam z mieszkania, nie chcąc słuchać jego słów.Co chciał mi powiedzieć? pomogę Ci? ułoży się?
- Przejdziemy przez to razem! - krzyknął, gdy wychodziłam
Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam w stronę kliniki.Nie myślałam o tym co robię, nie czułam już nic.Absolutnie nic.Poczułam kopniecie mojego niespokojnego dziecka i odruchowo złapałam się za brzuch.
- Przepraszam Cię.Naprawdę Cię przepraszam, bo ja już naprawdę Cię pokochałam skarbie - powiedziałam czując jak po moim policzku płynął nowe łzy
Tak, pokochałam to dziecko i byłabym w stanie oddać za nie życie, gdyby tylko była taka potrzeba.Byłabym w stanie oddać za nie życie, a ja je sama zabierałam.Chciałam zabić synka, tylko dlatego, że nie mogłam poradzić sobie z bólem.To była jak jakaś kiepska telenowela.Weszłam do kliniki i spojrzałam na te pielęgniarki w białym fartuchu. Spojrzałam na kobietę, która szła z brzuszkiem i poczułam sygnał wibracji. Odczytałam wiadomość od ojca dziecka i zapłakałam
- Przepraszam - powiedziałam to sama do siebie
Spojrzałam na informacje i udałam się w jej stronę.Nagle dziecko kopnęło i poczułam coś dziwnego.Nagle zrozumiałam, że przecież nie mogę tego zrobić.Nie mogę zabić owocu naszej miłości.Wybiegłam ze szpitala gwałtownie łapiąc powietrze.Nie wiem co działo się dalej, bo poczułam ból i upadłam, tracąc przytomność. CDN
Jak już jesteś to zostaw coś po sobie Wasze komentarze strasznie motywują do dalszego pisania Kolejną część postaram się dodać w poniedziałek Kocham Was <3
16 komentarzy
Olinka
Misia ja to wszystko portafie zrozumiec. Spoko. Po prostu nie zauwazylam, ze taka jest sytuacja. Moze nie doczytalam komentarzy. I juz
Agatka.
czekam na kolejne cześci
:)
dalaj dalej
Misia
Olinka, ona wielokrotnie pisała , że często w weekend nie ma dostępu do neta. Trochę wyrozumiałości.
Cam
Jej Niech ta wena ci szybko wróci
Harry
Najlepsza seria opowiadań jakie czytalem. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejną część.
martynus19954
super
Olinka
Ubostwiam Cie, za to, jak piszesz. To jest niesamowite. Takie nierealne i tak pobudza wyobraznie. Wow. Tak, wiem, ze weekend itd, ale dodaj cos moze jeszcze w sobote, albo w niedziele. Tak kocham to opowiadanie, ze szok.
malinowamamba20
Jak dla mnie bomba !
Nika
Właśnie wymyśl coś żeby oni nie byli rodzeństwem bo to chore w sumie .
Zbulwersowana Kiniaa
to musi byc pomyslka oni nie koga byc rodzeństwem!!!!
Dodo
Oni nie mogą być rodzeństwem. :(
:) :) :)
Genialne.Chciałabym żeby ona urodziła i żyła szczęśliwie z Brajanem
ann
Ojj niech się okaże, że nie są rodzeństwem! : D
Misia
A mi się wydawało , że wcześniej było coś o bardziej zaawansowanej ciąży więc nawet jakby serio się zdecydowała to by nie mogła już usunąć :>
xyz
uwielbiam to opowiadanie, czekam na cd