On-Chłopak ze snu cz.10

On-Chłopak ze snu cz.10Od tamtego dziwnego wydarzenia minęły trzy dni, wracałam akurat przez park, gdy dostrzegłam znajomą sylwetkę, to był Grzegorz i jeszcze ktoś.Podeszłam bliżej nich i zatrzymałam się, nie chciałam by mnie zauważyli.Stałam za starą akacją i obserwowałam kolegę, sama nie wiedziałam po co to robi, bo nic dla mnie nie znaczył, ale coś podpowiadało mi bym to zrobiła.Chociaż rzadko kiedy to robię poszłam za kobiecą intuicją, nie wiem czego tak naprawdę się spodziewałam, przecież byłam pewna, że on nie ma nic wspólnego z tą tajemniczą postacią.  
- Co ty tu robisz? - zapytał Grzegorz zbliżając się w moją stronę  
Zaklęłam pod nosem, bo nie chowałam się widocznie zbyt dobrze.Musiałam coś wymyślić, ale nie wiedziałam co.  
- Spaceruje - powiedziałam speszona  
- Za drzewem? - zapytał podejrzliwie Grzegorz  
Z tej dziwnej opresji wybawiła mnie Samanta.  
- Co tu się dzieje? - zapytała uśmiechając się pod nosem  
Spojrzałam na siostrę i odwzajemniłam uśmiech, próbowałam uspokoić się i przyjrzałam się uważnie siostrze czyżby zmieniła fryzurę?  
- Ścięłaś włosy? - zapytałam  
Wszyscy zebrani spojrzeli w moją stronę, a ja poczułam się jakbym była z marsa. Samanta zaśmiała się, a ja miałam ochotę uciec jak najdalej stąd.Porozmawialiśmy jeszcze chwilę zapominając o tym dziwnym incydencie i po chwili Grzegorz z kolegami odszedł zostawiając nas samych.  
- Może masz ochotę na pizzę? - zapytała Sam ciągnąc mnie za rękę  
Kiwnęłam głową i ruszyliśmy do pobliskiej restauracji.Piętnaście minut później w miłej atmosferze weszliśmy do lokalu i rozmawialiśmy prawie o wszystkim.O wszystkim oprócz jednego, wciąż nie powiedziałam jej o tym tajemniczym chłopaku z fotografii.  
- Nie podziękowałam ci - powiedziałam zerkając na pierścionek  
Nagle poczułam coś dziwnego, zerknęłam w prawą stronę i zamarłam.Dwa stoliki od nas siedział Brajan z jakąś blondynką, tak ta samą dziewczyną co kiedyś.Spojrzałam na Samantę, robiąc wszystko by się nie popłakać.Wstałam i z ściśniętym sercem ruszyłam w ich stronę.  
- Możesz mi to do cholery wyjaśnić?! - krzyknęłam na całe gardło  
Dziewczyna spojrzała na mnie zdenerwowanym wzrokiem, widocznie przeszkodziłam im w czymś ważnym.Chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i za chwile uśmiechnął się do tej dziuni.  
- Znamy się? - zapytał obojętnym tonem  
- Znamy?! Ty idioto! To koniec! - krzyknęłam rzucając mu w twarz pierścionkiem  
Jak burza wybiegłam z pizzerii w obawie, że za chwile wybuchnę płaczem.Nie chciałam być jeszcze większą sensacją niż byłam.Po chwili poczułam na sobie ramiona Samanty i wtulając się w siostrę rozpłakałam się.  
- Jak mógł? Jak on mógł?! - krzyknęłam o wiele za głośno, bo kilka par oczu skierowało się w naszą stronę.Otoczona bezpiecznymi ramionami siostry ruszyliśmy w stronę mojego domu.  

Wchodząc do domu zdębiałam, w moim pokoju jakby nigdy nic siedział Brajan.  
- Cześć kochanie! Gdzie byłaś?dzwoniłem - powiedział zmartwiony  
Spojrzał na mój palec i posmutniał.  
- Gdzie masz pierścionek? czemu go nie nosisz? - zapytał siadając na krzesełku  
Podeszłam do niego i bez słowa dałam mu w twarz.Nie czekając na jego reakcję wybiegłam z pokoju i uciekłam z domu.  
- Iza! - usłyszałam jego wołanie  
Nie zareagowałam.Nie zwalniając kroku pobiegłam jeszcze dalej.Dopiero wbiegając na Kacpra zatrzymałam się.  
- Zabierz mnie stąd! Błagam zabierz mnie! - krzyknęłam wpadając w jego ramiona.  
- Stało się coś? - zapytał Kacper przyglądając się mi z uwagą  
- On, on mnie zdradza!! - krzyknęłam upadając na chodnik.Ponownie straciłam przytomność.  
Ocknęłam się dopiero w białej, nie znanej mi sali.Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było.Chciałam wstać i dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Odkryłam koc i delikatnie wstałam z łóżka.  
- Co pani robi? przecież jest pani słaba - usłyszałam głos wchodzącej pielęgniarki  
Spojrzałam na nią a tuż za nią do sali weszła Samanta.  
- Kochanie jak się czujesz? rodzice już jadą - powiedziała siadając na krzesełku obok  
Rodzice?spojrzałam na nią nie wiedząc co mam powiedzieć.Nie chciałam by ktokolwiek mnie odwiedzał, a już na pewno nie chciałam by wiedział o tym on.Nie pamiętałam dokładnie co się stało ani czemu zemdlałam, ale powtarzało się to ostatnio dość często.Do sali wszedł młody lekarz.  
- Jak się ma nasza pacjentka? - zapytał uśmiechając się  
Kiwnęłam głową i odwzajemniłam uśmiech, ale nim cokolwiek powiedziałam lekarz zaczął mnie badać.Zmierzył mi ciśnienie, sprawdził serce.Nie mówiąc nic zlecił pielęgniarce różne badania i bez słowa wyszedł z sali, zostawiając mnie w niepewności.  
- Nic nie powiedział - odezwałam się bardziej do siebie niż do siostry  
Parę minut później zobaczyłam w sali matkę, podeszłą i przytuliła mnie, a ja zobaczyłam w jej oczach strach.  
- Bałam się - przyznała patrząc mi w oczy  
Bez słowa przytuliłam matkę i z moich oczu popłynęły łzy.Tak bardzo za nią tęskniłam, chociaż mieszkałam z nią pod jednym dachem, byliśmy sobie bardzo dalekie.Chciałam by to się zmieniło.Godzinę później zostałam sama.Położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.  
***  
Kolejne dni mijały nudno, odwiedzano mnie w szpitalu a lekarze wykryli u mnie anemię. Zrobiono mi potrzebne badania, przepisano leki i już trzeciego dnia wypuścili.Właśnie  
pakowałam wszystkie rzeczy do torebki i czekałam za wypisem.Miał po mnie przyjechać Kacper, bo rodzice jak zawsze nie mogli.Usłyszałam otwierające się drzwi, obejrzałam się za siebie a za mną stał Brajan.  
- Cześć czemu mi nie powiedziałaś, że tu jesteś? - zapytał podchodząc bliżej mnie  
- Bo widocznie nie miałam na to ochoty - odpowiedziałam przypominając sobie sytuacje z restauracji  
Nadal to wszystko bolało, ale teraz miałam już mniejsze nerwy niż przedtem.Doskonale wiedziałam, że powinniśmy porozmawiać.Przecież nie mogliśmy zachowywać się jak dzieci.  
- Czego chcesz? przecież Was widziałam - powiedziałam zaciskając nerwy  
- Gdzie? kogo? - zapytał zmieszany  
- Nie udawaj głupa!! Widziałam Was! - krzyknęłam wybuchając płaczem  
Brajan złapał mnie za rękę i chciał porozmawiać, ale na całe szczęście przerwał na lekarz dając mi wypis.  
- Do wiedzenia - powiedział miłym głosem  
- Do wiedzenia panie doktorze - szepnęłam  
Żegnając się z całym personelem medycznym wyszłam ze szpitala.  
- Zaczekaj! - krzyknął Brajan łapiąc mnie za rękę  
Odwróciłam się do niego twarzą i spojrzeliśmy sobie w oczy.Kochałam go i tego jednego byłam pewna.Nie chciałam z nim rozmawiać, nie chciałam słyszeć kolejnych kłamstw, nie mogłam.  
- Zostaw ją! - usłyszałam głos Kacpra  
Brajan spojrzał na nas i rzucając mu gniewne spojrzenie pocałował mnie w czoło.  
- Nie poddam się - powiedział mi na ucho i odszedł  
Spojrzałam na niego, lecz nawet się nie odwrócił.Nawet na chwile się nie zatrzymał, po prostu odszedł.Objęta ramionami Kacpra ruszyłam w stronę jego auta.Nie poddam się, słowa Brajana dudniły mi w uszach, a w sercu poczułam ogromny ból. Nie było sensu już o nas walczyć, bo doskonale wiedziałam, że to co było umarło na zawsze.Nie chciałam z nim być i szczerze powiedziawszy nie chciałam mieć już z tym człowiekiem nic wspólnego, Brajan dla mnie tamtego wieczora umarł.Nie rozumiałam tylko jednego, czego jeszcze ode mnie chciał? po co bawił się moimi uczuciami? po co  
tak mnie ranił? nie lepiej było by po prostu odejść i dać mi spokój? Jechaliśmy powoli mijając, otaczający nas świat.Gdzieś przez okno samochodu dostrzegłam parę staruszków trzymających się za rękę, czekając na światłach, po pasach przechodziła para trzymająca się za ręce, w tym momencie wszyscy szczęśliwi ludzie byli dla mnie wrogami.Jak na złość mijały nas szczęśliwe, uśmiechnięci ludzie a w moim sercu zaczaił się ból.Zatrzymaliśmy się przed moim domem i wysiadłam z jego auta.Kacper pomógł mi z bagażami i otaczając ramieniem, wprowadził do domu.Dom jak zawsze był pusty, poczułam narastający ból bo myślałam, że chociaż teraz będą rodzice, jednak się pomyliłam.Po chwili drzwi otworzyły się, a za nimi zobaczyłam wszystkich bliskich.
- Witaj w domu córeczko! - krzyknęła mama  
Podeszłam do niej i wtuliłam się w jej ciepłe i opiekuńcze ramiona, jak mała zagubiona dziewczynka.Poczułam silne, męskie ramiona i po raz pierwszy od dawna zobaczyłam ojca.
- Witaj córeczko - powiedział, a w jego oczach czaił się strach
Wtuliłam się w męskie silne ramiona i zamknęłam oczy, chociaż było między nami ostatnim czasem różnie, tak bardzo cieszył mnie jego widok, no cóż w końcu był moim ojcem, nie prawdziwym a jednak ojcem.Później podchodzili do mnie po kolei wszyscy przyjaciele i mówili, jak bardzo cieszą się na moje wyjście ze szpitala.Leżałam tam zaledwie parę dni a już tak bardzo się za mną stęsknili.Chociaż nikt nic nie mówił ja doskonale wiedziałam, czyj to był pomysł.Podeszłam do Samanty i mocno ją przytuliłam.
- Dziękuje - powiedziałam wtulając się w ramiona siostry
Już chciałam jej coś powiedzieć, ale usłyszałam za mną tak bardzo znajomy głos, odwróciłam się i spojrzałam w oczy Jarka.
- Jesteś! - piszczałam z radości, przytulając się do byłego chłopaka
Chociaż zerwałam z Jarkiem, to na zawsze pozostanie dla mnie kimś bardzo ważnym. Później przytuliłam się do Ani i moi rodzice zawołali wszystkich na skromny poczęstunek.Chociaż nikt o nic nie pytał, to wyczuwali, że coś jest nie tak.Nie wiem czy po mnie to poznali, czy rozmawiali z Samantą, ale nikt nie poruszył bolesnego dla mnie tematu.Godzinę później goście powoli zaczęli się rozchodzić a w mieszkaniu znów zapanował spokój.Poczułam się jeszcze trochę zmęczona i postanowiłam się położyć, rodzice zniknęli gdzieś na górze mieszkania, zapewne zajęci sobą a ja podeszłam do drzwi, bo ktoś dobijał się do mieszkania.Podeszłam do drzwi i otworzyłam a za nimi stał jakby nigdy nic Brajan.
- Witaj w domu - powiedział wchodząc do mieszkania
Podszedł i pocałował mnie w policzek a ja przez ułamek sekundy poczułam się jak dawniej.
- Co ty tu robisz? - zapytałam wciąż zaskoczona, stojąc w otwartych drzwiach  
- Czekałem kiedy wszyscy wyjdą, bo powinniśmy porozmawiać - powiedział podchodząc do mnie
- Co ty tu robisz? - zapytałam ponownie zachowując się, jakbym była w transie
- Ja go zaprosiłam - usłyszałam za sobą głos mamy
Spojrzałam na nią i poczułam do niej nie wyjaśniony żal.Chociaż zdawałam sobie sprawę, że powinnam z nim porozmawiać to czułam też strach, bałam się tego co chce mi powiedzieć.Nie odpowiedziałam nic mamię, ani Brajanowi. Bez słowa udałam się do pokoju a tuż za mną szedł Brajan.Weszliśmy do pokoju i zamknęłam za nami drzwi, nie chciałam by ktokolwiek podsłuchiwał nasza rozmowę.Usiadłam zmęczona na łóżku i poczułam ból głowy, nie sądziłam, że jestem aż taka zmęczona.
- To co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam patrząc mu głęboko w oczy
Chłopak nie odpowiedział, przyjrzał mi się uważnie a jego wzrok błądził po moim ciele. Jego błękitne oczy stały się teraz smutne i prawie nie obecne.Miał podkrążone oczy i wyglądał tak, jakby co najmniej nie spał kilka nocy.
- W porządku? - zapytałam, przyglądając się jego zmęczonym oczom
W odpowiedzi poczułam jego delikatny dotyk na policzku.Nieśmiało, bojąc się tego co tam zobaczę spojrzałam mu w oczy, po czym szybko spuściłam wzrok.Nie mogłam znieść jego bólu i pustki, jaka kryła się w jego błękitnych oczach.Zobaczyłam tam jeszcze coś, wspólne obietnice i naszą przyszłość.Chociaż sama siebie nie rozumiałam, podświadomie czułam, że Brajan jest mi wierny.
- Kocham Cię - powiedziałam, sama zaskoczona swoimi słowami
Brajan spojrzał na mnie zupełnie tak, jakby za tym czekał.Przywarł ustami do moich warg i złożył na nich delikatny pocałunek.Ten był inny niż te do tej pory, miałam chwilami wrażenie, że tym pocałunkiem, próbuje zapewnić mnie o swojej miłości.
-Ja Ciebie też - powiedział  
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwałam mu kolejnym pocałunkiem.
- Nim coś powiesz, proszę nie obiecuj mi nic - powiedziałam najszybciej niż umiałam  
Spojrzał na mnie pustym wzrokiem a ja miałam wrażenie, jakbym go zabijała od środka.
- Wiesz chciałbym ci to wszystko powiedzieć, ale nie mogę - przyznał kryjąc twarz w moich włosach
- Nie szkodzi, poczekam aż sam mi powiesz - przyznałam wbrew swoim uczuciom
Spojrzał na mnie a w jego oczach wyczytałam słowo dziękuję.Przytuleni do siebie upadliśmy na łóżko i kilka minut później zasnęliśmy.Obudziłam się czując na brzuchu delikatny dotyk Brajana, Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niego, nie bardzo wierzyłam w to, że jest teraz przy mnie.Spojrzałam na zegarek i uśmiechnęłam się pod nosem.Za oknem panował już świt a zegar wiszący na ścianie pokazywał szóstą piętnaście.Czując na ustach jego delikatny pocałunek mocno się do niego przytuliłam.  
- Wyjedź ze mną - usłyszałam  
Podniosłam się z łóżka i oparłam na łokciach, w ten sposób miałam lepszą widoczność jego oczu.Znów poczułam na ustach jego delikatny pocałunek, ale nie bardzo zwróciłam na to uwagi, ciągle czułam w uszach jego słowa i zastanawiałam się, czy aby na pewno się nie przesłyszałam.  
- Wyjedź ze mną - znów usłyszałam jego głos  
Zamknęłam oczy, zastanawiając się co mam mu odpowiedzieć.Z jednej strony bardzo kusiła mnie perspektywa wyjechania z nim, ale z drugiej dopóki nie wyjaśni mi tych tajemnic wiedziałam, że nie mogę tego zrobić.Poczułam na sobie jego delikatny dotyk i Brajan złapał mnie za rękę.Jego palce splątały się z moimi a ja poczułam na sobie jego wzrok.  
- Wiesz? dopóki nie powiesz mi o tych tajemnicach to ja nie mogę z Tobą pojechać. -szepnęłam.Oczy chłopaka posmutniały a ja dostrzegłam w nich łzy  
- Rozumiem - powiedział spuszczając wzrok.  
Bez słowa wstaliśmy z łóżka i poszliśmy do kuchni na śniadanie.W domu jak zawsze byliśmy sami, rodzice zapewne wyszli gdzieś, trochę się zdziwiłam bo była dopiero siódma.Ciekawiło mnie dokąd wyszli o tak wczesnej porze.Usiedliśmy przy stole, czekając aż zagotuje się woda.Zrobiłam nam po kawie i uśmiechając się do Brajana czułam się trochę nieswojo.Po paru minutach wystawiłam wodę i zalałam nam kawę. Zrobiłam kanapki i zaczęliśmy zajadać przygotowane przeze mnie nam śniadanie. Godzinę później Brajan wyszedł, zostawiając mnie samą.  
- Do wieczora - powiedział uśmiechając się  
- Pa skarbie - szepnęłam zamykając za nim drzwi  

Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku rozmyślając o jego propozycji.Nie bardzo wiedziałam co mam zrobić, nie bardzo wiedziałam jaką podjąć decyzję.Wzięłam telefon w rękę i przeleciałam po telefonie zastanawiając się, z kim mam teraz porozmawiać, chyba najodpowiedniejszą osobą w tej sytuacji będzie moja siostra Samanta. Wykręciłam jej numer i zadzwoniłam.  
- Cześć kochana - usłyszałam jej głos  
- Możesz wpaść do mnie? - zapytałam ziewając  
- A nie możemy spotkać się na mieście? - zapytała Samanta uśmiechając się przez telefon  
Zaraz tam będę - powiedziałam  
Ubrałam się i zakładając na siebie kurtkę, wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.Uszłam kawałek i zamyślona wpadłam na jakiegoś chłopaka  
- Przepraszam - szepnęłam  
Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się.Obok mnie stał uśmiechnięty Jarek.  
- Jak się czujesz? - zapytał, całując mnie w policzek  
- Lepiej, dzięki - szepnęłam  
Usiadłam na pobliskiej ławce i chwile porozmawialiśmy, po czym pozwoliłam się odprowadzić w umówione z Samanta miejsce, Kilkanaście minut później dostrzegłam siostrę, trochę zakłopotana przeprosiłam Jarka, umawiając się z nim na jutro i rzuciłam siostrze w ramiona.  
- Cześć mała! - krzyknęłam  
Weszliśmy do kawiarni obok i zamówiliśmy po eklerku.Usiedliśmy na wolnym miejscu i zaczęłam opowiadać jej o mojej nocy z Brajanem. Samanta z uwagą słuchała tego co jej mówię a z jej miny wiedziałam, że nie bardzo jest zadowolona jego propozycją.  
- Wyjedziesz? - zapytała ze smutkiem w oczach  
Uśmiechnęłam się do siostry i pokręciłam przecząco głową, doskonale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić.Jeszcze chwile porozmawialiśmy zajadając zamówione wcześniej eklerki.Sama nie wiem ile czasu tam byliśmy.Gdy wychodziliśmy z Kawiarni, zaczął padać deszcz.Pożegnałam się z siostrą i zakładając kaptur na głowę ruszyła w stronę domu.Z każdym krokiem zaczęło padać coraz bardziej, Z włosów kapały mi mokre krople deszczu a ja stałam na chodniku kręcąc się w kółko, uwielbiałam deszcz.Może to dziwne, ale w deszczu wszystko od zawsze wydawało mi się prostsze.Ludzie kryli się pod parasolkami, zachowując się tak, jakby deszcz mógł ich zabić.Zdjęłam buty i nie zważając na dziwne spojrzenia przechodniów, biegałam po kałużach jak mała dziewczynka.  
- Co pani robi? - zawołał jakiś starszy mężczyzna  
Odwróciłam się w jego stronę i w odpowiedzi uśmiechnęłam się.Pobiegłam ile sił w nogach trzymając z rękach buty.Czułam zimno na stopach a moje skarpetki były całe przemoczona z głowy zdjęłam kaptur śmiejąc się przy tym głośno.Na ulicach panował kompletny chaos, kobieta biegła ile sił w nogach, trzymając za rączkę swojego synka. Dziecko w ręce miał parasolkę a z kobiety włosów leciała woda.Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej na ten zabawny widok.Gdzieś nie daleko nas trąbiły samochody na źle przechodzących ludzi.Po przeciwnej stronie ulicy, pod starym dębem kryła się jakaś zakochana para, chłopak stał mocniej przytulając dziewczynę a ona drżała z zimna.Nie daleko mnie stała para staruszków, facet nakrył ukochaną swoją marynarką a jej zniszczona już dłoń gładziła go po policzku.Stanęłam na środku chodniku i przyglądałam się temu widokowi, zastanawiając się, czy z nami tez tak będzie?  
- Iza! - usłyszałam za mną czyjś głos  
Odwróciłam się i spojrzałam na Jarka.Chłopak spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął.  
- Widzę, że nigdy Ci nie przejdzie - powiedział przyglądając się moim nagim stopom  
Uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam do kolejnej kałuży.  
- Zaczekaj! - usłyszałam jego ciche wołanie  
Odwróciłam się lecz nie zaczekałam, pobiegłam dalej przed siebie.Nagle poczułam za sobą znajomy chłód.Deszcz jeszcze bardziej się rozpadał a ja poczułam zimny dreszcz.  
- Chodź!! - usłyszałam jego głos  
Jak zaczarowana poszłam za nim.Biegłam wciąż przed siebie, sama już nie wiedząc jak długo, za mną już dawno przestałam słyszeć głos Jarka.  
- Jarek! - krzyknęłam przerażona, nie do końca wiedząc gdzie jestem Rozejrzałam się naokoło, ale oprócz wielkich kropli deszczu niczego nie wiedziałam.Nagle jakby nigdy nic deszcz po woli ucichł i widoczność zaczęła być już lepsza, dostrzegłam gdzie jestem.Znajdowałam się przed moim domem.Deszcz powoli ucichł a ja już od godziny siedziałam przy stole, trzymając w ręku ciepłą herbatę.Nie powiem kochałam chodzić po deszczu, ale teraz czułam tego rezultaty,  
było mi strasznie zimno, dlatego tez postanowiłam wypić herbatkę z cytrynką na rozgrzanie.Wciąż w głowię miałam jedną myśl, czy aby to co widziałam naprawdę było prawdziwe? czy czasami moja wyobraźnia nie platała mi figla? chociaż wydawało mi się, że ten koleś naprawdę tam był.Moje przemyślenia przerwał dzwoniący telefon, odebrałam i usłyszałam głos rodzicielki.  
- Kochanie my nie wrócimy na noc, poradzisz sobie? - usłyszałam głos mamy  
- Tak poradzę - zapewniłam rozłączając się  
Nie zdziwiło mnie to, bo już od dawna zdążyłam się przyzwyczaić do tego typu sytuacji. Nie pamiętałam kiedy moi rodzice mieli ostatnio dla mnie czas, no nie licząc mojego powrotu ze szpitala.Wypiłam gorącą herbatę i zaniosłam szklankę do zlewu, postanowiłam iść do pokoju i poczytać jakąś książkę.Pół minuty później siedziałam na swoim łóżku i w ręku trzymałam książkę, trzy dni wcześniej pożyczona od Samanty. Byłam już na trzecim rozdziale i ciekawiło mnie co dalej będzie z głównymi bohaterami, spojrzałam na laptopa, który informował mnie o nie odebranej wiadomości na nasze klasie.Już podeszłam do laptopa i chciałam odczytać wiadomość, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, zaciekawiło mnie kogo niesie w taką pogodę, tym bardziej, że Brajan miał przyjść trochę później i nie odczytując wiadomości poszłam zobaczyć kto tam jest.Usłyszałam ponowny dzwonek i przyspieszyłam kroku, przez wizjer zobaczyłam kto tam jest i zawahałam się.Nie znałam kobiety, która stałą przed moimi drzwiami. Zaczepiłam łańcuch i uchyliłam drzwi.Dopiero przez uchylone drzwi ją poznałam, to była ciocia Brajana.Spojrzałam na pani Weronikę i wpuściłam ja do środka, nie bardzo wiedziałam co ona u mnie robi i skąd zna mój adres, ale to było najmniej ważne.  
- Co pani tu robi? czego pani chcę? - zapytałam przyglądając się, starszej kobiecie  
Kobieta posłała mi gniewne spojrzenie i rozejrzała się po mieszkaniu, no tak mój dom w porównaniu z jej rezydencją wyglądał jak szopa do drewna.Gdy skończyła rozglądać się po mieszkaniu, spojrzała na mnie i wręcz wybuchnęła śmiechem mi w twarz.  
- Mam do ciebie propozycję - powiedziała  
Przejechała ręką po krzesełku i usiadła wygodnie przy stole.Na stół położyła walizkę i spojrzała mi z wyższością w oczy.  
- Masz tu pół miliona! weź te pieniądze i zniknij z życia Brajana - powiedziała kobieta  
Spojrzałam w jej twarz hamując łzy.Nikt nie upokorzył mnie, tak jak ona.  
- Proszę wyjść! - krzyknęłam podchodząc do drzwi  
Kobieta mnie jednak nie posłuchała, wciąż siedziała przy stole i patrzyła się tępo w moja zdenerwowaną twarz.  
- Dziewczyno nie bądź głupia! On ma dziewczynę, narzeczoną, planują ślub! Co Ty myślisz, że on Cię kocha? - powiedziała  
Złapałam ją za rękę i bez słowa wyprowadziłam z mieszkania.Tego było dla mnie za wiele, razem z walizką wyrzuciłam ją za drzwi.Już chciałam zamknąć drzwi, gdy ona nogą je przetrzymała.Próbowałam ją popchnąć, ale była za silna.  
- Masz - podała mi kilka zdjęć  
Bez żadnego tłumaczenia, bez niczego po prostu odeszła zostawiając mnie z tymi kilkoma zdjęciami.Spojrzałam na fotografię czując po policzkach strugi łez.Doskonale znałam tego chłopaka z fotografii, to był Brajan, mój Brajan, całujący się z jakąś dziewczyną.W tym samym momencie przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek w tamtej alejce i jego słowa.O Boże! ona mówiła prawdę.Usiadłam pod ścianą, pozwalając złym emocjom wypłynąć razem z łzami.  

Nie wiem jak długo tak siedziałam i zapewne siedziałabym dalej, gdyby nie ten cholerny dzwonek.Nie zważając na to jak wyglądam, wciąż zapłakana podeszłam do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam w nich Brajana.  
- Kochanie co się stało? - zapytał delikatnie mnie przytulając  
Zrobił to tak, jakbym była jakąś porcelanową lalką i bałby się, że mu się rozsypie.Bez jakichkolwiek, zbędnych tłumaczeń, podeszłam do niego i dałam mu kilka zdjęć.Nie czekając na jego słowa poszłam do pokoju i zamknęłam się na klucz.Nie chciałam go słuchać, nie chciałam, by po raz kolejny wciskał mi te głupie bajeczki.W jednej chwili zdałam sobie sprawę, jaka ja byłam naiwna i głupia, zakochałam się w kimś o kim tak naprawdę nic nie wiedziałam.Mówił mi niby o swojej przeszłości, ale nigdy nie opowiadał o rodzinie, nie mówił o przyjaciołach, nie mówił nic.Mimo tego co do siebie czuliśmy, dzieliły nas jego tajemnice.Nie wiem po jakim czasie w końcu wyszłam z pokoju, za oknem panował zmrok a ja już po prostu, nie miałam sił płakać, w jednej chwili zawalił się mój świt, zawaliło się moje marzenie o szczęśliwej rodzinie z Brajanem. Nie mogłam być z kimś, kogo tak naprawdę wcale nie znałam.Moje oczy wyschły i stały się teraz, jak studnia na pustyni.Nie miałam sił płakać, nie miałam sił nawet bronić się, przed jego czułymi słowami, nie miałam sił na nic.Przerażał mnie fakt, że tak łatwo mu uwierzyłam, zaufałam.Przerażało mnie to, że teraz będę musiała żyć bez niego.Czułam się tak, jakby nagle odebrano mi tlen.Jakby w jednej chwili, za sprawą tych paru zdjęć  
odebrali mi wszystko.Jego ciotka osiągnęła swój cel a ja okazałam się głupsza niż sądziłam.  
- To naprawdę nie tak jak myślisz - usłyszałam  
Spojrzałam na niego i już było mi to wszystko obojętne.Tracąc go, straciłam całą chęć życia, cała radość.Zawiódł, kolejny raz mnie zawiódł.  
- Pozwól mi to wytłumaczyć - szeptał patrząc mi w oczy  
- Co chcesz mi wytłumaczyć?, że chłopak na tych zdjęciach to nie Ty?że całujesz się jeszcze z paroma osobami?że mnie kochasz? no co chcesz m tłumaczyć? Przyjęłam twoje zaręczyny a tak naprawdę wcale Cię nie znam - szepnęłam upadając na łóżko  
- Jak to nie znasz? przecież mnie znasz! To co Ci mówiłem o moich uczuciach do Ciebie, było szczere.Ja naprawdę zwariowałem na twoim punkcie.Owszem miałem narzeczoną i gdy się poznaliśmy mówiłem Ci o niej, ale to od dawna byłą fikcja, teraz aktualnie z nią zerwałem i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie Izo! Czy gdybym Cię nie kochał zaręczałbym się z Tobą? chciała brać z Tobą ślub? - zapytał patrząc mi prosto w oczy  
- Ale oni nam nie pozwolą być razem, zrozum ja już nie mam sił.Była tu twoja ciocia i próbowała mnie przekupić - szepnęłam  
- Co zrobiła? - zapytał a jego błękitne oczy, zmieniły kolor na granatowy, tak jak zawsze podczas zdenerwowania  
- Próbowała przekupić - powiedziałam a mój głos drżał  
- Chyba - nie pozwoliłam mu dokończyć, bo dałam mu w twarz  
- Za kogo mnie masz!! Nie interesują mnie wasze pieniądze! Chciałam mieć tylko kogoś, komu mogłabym ufać, kogoś kto byłby przy mnie i dał mi trochę szczęścia! -powiedziałam podniesionym głosem  
- Ja chcę ci je dać - szepnął przytulając mnie w pasie  
- Nie! Nie Brajan!Zrozum! my razem nigdy nie będziemy szczęśliwi.Zawsze ktoś spróbuje nas rozdzielić, twoja rodzina mnie nie zaakceptuje i dobrze to wiesz.Owszem kochamy się, ale dzieli nas zbyt wiele, czasami mam wrażenie, że jesteśmy z dwóch różnych bajek.Nie ufam ci tak, jak na początku, ranią mnie twoje sekrety a ja potrzebuje kogoś, przez kogo nie będę płakać.Owszem kocham cię i nie powiem, że nie.Kocham i nie potrafię bez Ciebie żyć, ale żyć z Tobą też już nie umiem - szepnęłam zamykając oczy, by nie zobaczył moich łez.  
- A jeżeli rzucę to wszystko dla Ciebie? - zapytał łapiąc mnie za brodę i zmuszając bym spojrzała mu w oczy  
- To wtedy z czasem Ty mnie znienawidzisz - szepnęłam  
- Nie kochanie, nawet gdybym miał pokonać niebo i ziemie nie pozwolę Ci odejść. Nawet gdybym miał stoczyć wojnę z światem, nie pozwolę Ci odejść - powiedział  
Spojrzałam mu w oczy i wybuchłam płaczem.Pozwalając, by mnie przytulił powoli się uspokajałam.Mimo tych ciągłych przeciwności losu, to tylko przy nim potrafiłam odnaleźć prawdziwą mnie, tylko przy nim mogłam być sobą bez jakiegokolwiek strachu, że mnie zostawi, czy wyśmieje.Chociaż sama go sobie wyśniłam, wiedziałam, że to właśnie on jest mi przeznaczony.Tak tylko w jego ramionach nie martwiłam się o przyszłość, nie bałam o to co zrobię, gdzie pójdę, ani o to kim się stanę.Przy nim byłam naprawdę po raz pierwszy szczęśliwa.Jednak komuś to przeszkadzało i na siłę próbował nas rozdzielić, nie interesowało mnie, czy to była jego ciotka, czy jego rodzina, czy też jego narzeczona.Chciałam mimo tak wielu przeszkód, mimo jego tajemnic i różniących nas spraw chciałam po prostu z nim być, nie zastanawiając się nad tym co przyniesie nam los.Poczułam jego ciepłe ramiona i wtuliłam się w niego, zupełnie tak, jakbym miała przytulić go ostatni raz w życiu.W głowie miałam mętlik i sto myśli jednocześnie.Mimo tak wielkiego bałaganu w życiu poszłam za głosem serca.Brajan oderwał się na chwilę ode mnie i spojrzał mi w oczy.Zobaczyłam w jego spojrzeniu coś dziwnego, jakby strach połączony z żalem.Bał się, bo wciąż nie wiedzieliśmy co zrobić.W głowie coraz więcej rodziło się pytań, a serce zamknęło się na wszystko, to co miało być na nie.Tak miałam w tym momencie wrażenie, że serce buntuje się i nie potrafi żyć bez niego.Nie wiem ile to trwało, kilka sekund czy minut, ale błękit jego oczu, był w tym momencie dla mnie jedynym ukojeniem.  
- Zostań - szepnęłam prawie nie słyszalnym głosem, zupełnie tak, jakbym bała się własnych słów  
Chłopak spojrzał na mnie a po jego policzku spłynęła jedna łza.  
- I tak bym nigdzie nie poszedł - powiedział przytulając mnie  
- Ale nie o to chodzi! Zostań ze mną! Zostań w moim sercu, nie odchodź - szepnęłam patrząc na niego błagalnym wzrokiem  
Przez chwile poczułam się, jak maleńka dziewczynka błagająca by nie zabierać jej ulubionej zabawki, ale Brajan był kimś ważniejszym niż zabawka, był dla mnie wszystkim.Nie odpowiedział, bez słowa przytulił mnie a ja ponownie wtuliłam się w jego ramiona  
- Jestem tu, jestem - powtarzał kojącym głosem  
Usiadłam na łóżku, przytulając się do poduszki, a Brajan poszedł zrobić nam coś do jedzenia.Wciąż nie odczytałam wiadomości na naszej klasie, ale nie miałam na to sił. Wyłączyłam laptopa i z powrotem, usiadłam po turecku na łóżku.Przez kilka minut wsłuchiwałam się w cisze i zastanawiałam nad naszym związkiem.Nie miałam pewności, czy miałam prawo mimo tylu spraw przeciwko nam, nadal przy nim być. Jednak właśnie tego chciałam mimo wszystko.Po dziesięciu minutach drzwi od pokoju otworzyły się a do pokoju wszedł Brajan.  
- Proszę - podał mi talerz z kanapkami w kształcie serca  
Spojrzał na mój palec i zmarszczył czoło.Jego wzrok długo na mnie patrzył a ja czułam, że chciał mnie o coś zapytać.  
- Gdzie masz pierścionek? - zapytał  
Spojrzałam na niego i wspomnienie z tamtej kawiarni wróciło, a wraz z nim cała niepewność i wszystkie wątpliwości.  
- Przecież został w kawiarni - powiedziałam trochę oszołomiona tym pytaniem  
Przecież byłam niemal pewna, że on podniósł mi go wtedy, ale nie zdążył oddać, bo wybiegłam z niej płaczem a on nie pobiegł za mną.  
- Jakiej kawiarni? i co tam robił? - zapytał kompletnie zbity z tropu  
- Nie udawaj! Przecież Was widziałam! - powiedziałam zdenerwowana  
Byłam w stanie mu wiele wybaczyć, ale nie to, że robił ze mnie idiotkę.  
- Zaczekaj! - powiedział rozbawiony ta sytuacją  
Wybrał czyjś numer i po chwili rozmawiał z kimś umawiając się z nim za pół godziny w mojej ulubionej kawiarni.Spojrzałam na niego nie ufnie i nie bardzo podobało mi się to, że zostawia mnie samą i sobie wychodzi.  
- Ubierz się, musimy gdzieś iść - szepcze namiętnie mnie całując  
Nie bardzo podoba mi się ten pomysł i z grymasem na twarzy zakładam bluzę i wygodne spodnie.Siadam na krzesełku i patrze wyczekująco na Brajana.  
- Ufasz mi? - słyszę jego głos  
Kiwam głową i podając mu rękę wychodzimy z mieszkania.Zamykam drzwi i ogarnia mnie paraliżujący strach.W głowie pojawiają się nowe pytania, a ja zaczynam się cała trząść, sama nie do końca wiem, czy z zimna, czy ze strachu.Zdaję sobie sprawę, że jeszcze jedna tajemnica więcej i mimo wielkiej miłości jaką go darzę, nie wytrzymam i  
odejdę od niego.Patrzę w jego błękitne oczy i dostrzegam jego uśmiech.Czuję ciepło na sercu i mam wrażenie, że strach znikł.W tej jednej chwili mam pewność, że cokolwiek się stanie ja nadal przy nim będę.Patrzę na niego i po woli puszczam jego dłoń, czuje strach, ale też wiem, że za chwile poznam którąś z jego tajemnic.Wciągam powietrze ustami i robiąc wdech wchodzimy do kawiarni. Brajan macha komuś a ja zamieram. Patrze na niego z nie dowierzaniem i nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć, przy ostatnim stoliku, jakby nigdy nic siedzi chłopak identyczny jak Brajan.  
- To mój brat Max - przedstawia go Brajan  
- Cześć to chyba twoje? - szepcze nie znajomy podając mi pierścionek.CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6276 słów i 32879 znaków.

8 komentarzy

 
  • Użytkownik Misia

    Super jak zawsze. :-)

    13 maj 2014

  • Użytkownik ...

    kontynuuj koniecznie! opowiadanie jak zwykle suuper! :D

    11 maj 2014

  • Użytkownik Ewka

    Opowiadanie jest ok ale denerewuja mnie te ciagle sekrety Brajana bez sensu sa niby razem a jednak osobno

    11 maj 2014

  • Użytkownik annie

    Kontynuuj :) Super opowiadanie

    10 maj 2014

  • Użytkownik Karola

    Pewnie , że tak ! :)

    10 maj 2014

  • Użytkownik :) :) :)

    Genialne kontynuuj nie mogę się doczekać kolejnej  :D :D :bravo:  kontynuuj  :tadam:

    10 maj 2014

  • Użytkownik Boskoe

    Kontynuuj . Ja codziennie sprawdzam czy dodalas cos nowego . Noe rob tego c:

    10 maj 2014