Jedno wspomnienie cz.6

Stałam tak jeszcze przez chwile. Maciek przywrócił mi świadomość. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć, schodami na górę. Tymi schodami, którymi wspinał się ten chłopak. Nie wiem czy chcę wiedzieć co się stało, że nie chce mnie widzieć. Po chwili byliśmy pod jakąś salą. Stresowało mnie trochę to spotkanie. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Maciek stanął i powiedział:
-oto nasza klasa- widać było że go ta sytuacja bawi. Ja oczywiście tez się uśmiechnęłam. W końcu spędzałam z tymi twarzami, około 30 godzin tygodniowo. Mój mózg oczywiście płata figle i nikogo nie pamięta. Może to jest karma? Tylko za jakie grzechy. Dobra czas kogoś poznać.  
-z kim się trzymałam?
-zazwyczaj z tymi o dziewczynami- pokazał ręką. Siedziało ich tam 3. Jedna wstała i podbiegła do mnie. Jej ręce oplotły moje ramiona.
-wróciłaś, już się martwiliśmy o ciebie.
-nie trzeba było, w końcu jestem niezniszczalna- powiedziałam bez namysłu.  
-jak się tam czujesz?-zapytała dziewczyna. W czasie kiedy się zastanawiałam, podeszły pozostałe dwie. Chłopak odszedł i pościł mi oczko. Okej, czas im powiedzieć.
-mam wam coś do powiedzenia.
-mów, jestem ciekawa co znowu wymyśliłaś- powiedziała najniższa z nich.
-wiec tak. Upadłam ze schodów i mój mózg postanowił się troszeczkę zrestartować. Wyzerował bazę danych, dlatego teraz nie wiem z kim gadam. Chciałabym sobie przypomnieć, ale to nie jest takie proste.-kiedy ja to mówiłam,dziewczyny ze zdziwieniem patrzyły na mnie. Skończyłam i zapadła cisza. Może myślą, że jeszcze ześwirowałam. Ja chyba też powinnam tak myśleć. Pytasz swoich przyjaciół o imiona. Jak oni mogli się poczuć? Nie wiem, nie byłam w takiej sytuacji.-powiedzcie coś, proszę- wydukałam po chwili.
-to nie jest śmieszne Milena.
-widzisz żebym się śmiała?- powiedziałam to i zaczęłam się śmiać. Mój mózg jest na serio trochę zjebany. Mówiąc prawdę się śmieje. To nie jest normalne.  
-teraz się śmiejesz. Znając ciebie, teraz mówisz prawdę. Zawsze miałaś na odwrót- powiedziała dziewczyna która jeszcze się nie odzywała.
-no dobra, powiedzmy ze ci wierzymy...
-na pewno jej wierzymy- wtrąciła się najniższa- tak polecieć ze schodów bez żadnych uszkodzeń, to nie możliwe. Niektórzy łamią sobie nogę, czasem rękę. Jej padło na mózg.
-dzięki Dominika za słowa otuchy- powiedziała dziewczyna, która mnie przytuliła na przywitanie.- jestem Kornelia.
-ja jestem Maja.
-ja jestem Milena... ale to wiecie.
Wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. Razem usiadłyśmy, a mi nasuwało się pytanie na usta.
-co miałaś na myśli, że ja mam wszystko na odwrót?- zapytałam Maję.
-mam jeden przykład- powiedziała z uśmiechem na twarzy- wszyscy którzy piją alkohol, idą slalomem. Ty chodzisz slalomem jak jesteś trzeźwa, a jak podpita to idziesz prosto.  
-mnóstwo rzeczy się o sobie  dowiaduje i coraz bardziej się boję. Ja jestem jakaś stuknięta.
-z tym trzeba się zgodzić- powiedziała Dominika, śmiejąc się łagodnie.
-ty zawsze potrafisz zjechać ludzi. Ale niestety masz troszeczkę racji.- Kornelia zaczęła się śmiać, a my zrobiłyśmy to samo.  
Chwile jeszcze pogadałam z klasa. Wszyscy byli oczywiście mili. Nie możliwe że nie miałam wrogów, ale nie będę wchodzić w ten temat. Narazie jest ciekawie tak jak jest. Razem z Kornelią szłyśmy po szkole i pokazywała mi ją na nowo. Wychowawczyni pozwoliła nam to zrobić na lekcji, wiec nikogo nie było na korytarzach.
-mam pytanie. Pokażesz mi gdzie spadłam?- powiedziałam nieśmiało  
-jasne że tak, te schody są najszersze, wiec miałaś dużo mniejsza aby spaść.
-poszłyśmy do głównego łącznika między blokami i pokazała mi schody. Schody, jak schody nie były jakieś niesamowite.  
-a wiesz jak to się stało?
-są pogłoski, ale nikt nie chce mówić. Mieli cie oto zapytać, ale widzę ze będzie mały problem- Jakoż ze nie jesteśmy normalne zaczęłyśmy się śmiać. Kto się śmieje z takiej sytuacji? Chyba tylko my.
-wiesz gdzie dokładnie?
-chodź- podała mi rękę i weszłyśmy na pół piętro. Łapiąc mnie za ramiona, ustawiła mnie dokładnie w tym miejscu skąd leciałam. Podobno leciałam. Przecież nikt nie wie jak to było dokładnie. Spoglądnęłam w dół i zamknęłam oczy. Znowu przez mój umysł przeleciał widok uśmiechu chłopaka ze zdjęcia. Po chwili poczułam czyjś uścisk na moim ramieniu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego, chłopaka ze zdjęcia. Zaczął coś do mnie mówić ale nie potrafiłam zrozumieć jego słów. Nie był uśmiechnięty, wręcz na odwrót. W jego oczach było widać smutek. Gestykulował rękami, próbując mi coś wytłumaczyć. Chciałam go złapać za rękę, lecz on mnie odepchnął. Chciałam dać krok do tylu, lecz było tam tylko nic prócz powietrza. Spadłam powoli ze schodów. Nagle poczułam, że ktoś potrząsnął moim ciałem. Otworzyłam oczy i zauważyłam Kornelię. Obudziła mnie z mojego wspomnienia. Zagubionym wzrokiem popatrzyłam na nią. Wyglądała na trochę przestraszoną.  
-co się stało?- zapytałam cicho.
-to chyba ja powinnam zapytać. Prawie spadłaś ze schodów. Znowu. I...-zamarła. Podniosła dłoń i wytarła mi łzę z policzka. Wyglądał na bardzo serdeczna osobę. Uśmiechnęłam się lekko i usiadłam na schodach. Kornelia w moje ślady  i zapytała:
-powiesz mi co się stało na schodach?
Nie wiem czy chce jej mówić. Ten chłopak nie zrobił tego specjalnie, a ja nie chce robić mu kłopotów. Muszę z nim pogadać.  
-nie pamietam- odpowiedziałam bez uczuć w głosie.
-na pewno?
-na pewno, po prostu tęsknie za wspomnieniami. Chciałabym sobie już przypomnieć.
-na pewno sobie przypomnisz- powiedziała ze współczuciem w głosie.  
Może powinnam jej powiedzieć co sobie przypomniałam. Nie. Na początku pogadam z tym chłopakiem. Może ona coś o nim wie.
-na tablicy w domu miałam zdjęcie pewnego chłopaka- wyjęłam zdjęcie i jej pokazałam- wiesz kim jest?
-tak wiem. Nazywa się...
-a co wy tu robicie?- zapytała pewna kobieta. Wyglądał strasznie. Policzki miała zapadnięte, a włosy miała przewiązane czarną, szeroką wstęgą. Oczy miała czarne, a usta pomalowane tylko czerwoną konturówką, a środek miał naturalny kolor jej ust. Była cała na czarno, a ubrania na niej wisiały, tak była chuda.  
-kogo ja tu widzę. Czyżby nasz śmieszek wróci w końcu na angielski- powiedziała z lekką powagą i rozbawieniem w głosie.
-dzień dobry- powiedziałam z uśmiechem, bo inaczej się nie dało. Ta kobieta wygląda jak by już dawno umarła, ale nie wolno się śmiać z ludzi, wiec próbowałam się powstrzymać.
-dzień dobry- szybko wypowiedziała te słowa i dodała-jak zawsze Milena jest z uśmiechem na ustach. Wracać mi już na lekcje.
-już wracamy- powiedział Kornelia i zaczęłyśmy schodzić ze schodów.

Mivia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1294 słów i 6953 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik blogerka

    Super :)

    28 sty 2017