Bez tytułu - cz. 7

Sobota i niedziela minęły mi powolnie i nudno. Chodziłam z kąta w kąt ciągle myśląc o tym samym. Już spokojnie. Po prostu daj sobie z tym spokój. Z nim spokój. I tyle. Trzeba zająć się czymś innym. Wzięłam się za włoski. Ma być kartkówka, a ja znowu nic nie umiem. Nie lubię być nieprzygotowana. Co prawda, lubię włoski, to taki piękny język. Włochy, cóż za piękny kraj. Wakacje. Wspomnienia. To był cudowny czas! Świetnie się bawiłyśmy z Martyną. Wyrywałyśmy chłopaków, haha, a raczej ona. W tym sprawach nie jestem najlepsza. No tak, widać to po Rafale. Fajny chłopak, wiadomo, nie może się zmarnować ze mną. Chyba to rozumie.  
- Jesteśmy! Kupiliśmy ci książkę! - zawołała z dołu mama. Wrócili z miasta. Nie miałam ochoty jechać z nimi. Obiecałam, że się pouczę. Kolejna złamana obietnica. Ah, Zuza, daj już spokój. Do niczego się nie nadajesz.  
- Już idę mamuś! - odpowiedziałam. Kupili mi kalendarz Pawlikowskiej! Jak ja ją uwielbiam! To jej pozytywne nastawienie do życia. Też bym tak chciała. Zawsze. Posiedziałam chwilę z nimi, pogadaliśmy o wszystkim i o niczym, a potem poszłam do siebie. Była 20sta. Jutro do szkoły. Wezmę prysznic i położę się wcześniej. Usłyszałam dźwięk smsa. Operator? Kinga? RAFAŁ? Spojrzałam: Rafał.  
" Przepraszam za wczoraj. Musiałem wyjść, przypomniało mi się coś ważnego. Masz jutro czas po szkole? ; )”
Ucieszyłam się, że napisał. Musiałem wyjść? Hahaha. Akurat. Kolejna jakaś gierka? Nie ze mną kolego.  
" Nie ma sprawy :) Jutro jestem zajęta” - odpisałam. Kolejne kłamstwo. Ale w dobrej sprawie. Chyba. Doszło już do tego, że usprawiedliwiam swoje kłamstwa. Następnym razem napiszę, że po prostu nie mam ochoty się z nim widzieć. Szczerość przede wszystkim. Nie odpisał już nic. W sumie mu się nie dziwię. Nie mam już siły na myślenie ciągle o tym samym. Poszłam spać. Poranek minął mi zwyczajnie. Bieganie po domu z kanapką. Krzyk mamy, że nigdy nie potrafię wstać normalnie. Poniedziałek. Nienawidzę tego dnia. Chociaż w sumie mój każdy dzień jest taki sam. Monotonia. Weszłam do szkoły. Też nic nowego. Żadnych nowych plotek. Nikogo nowego nie ma. Żadnych nowych romansów. Tylko nowe sprawdziany. Nauczyciele się normalnie na nas uwzięli. Ciągle marudzą tylko, że matura za rok i, że nie zdążymy zrobić materiału. Normalne. Przestałam się już tym przejmować. Zobaczyłam Kingę.  
- Hej, co tam nowego? Jak weekend? - zapytałam.
- Nie odzywaj się do mnie – powiedziała udając obrażoną.
- Co się stało?  
- Lepiej ty mi powiedz! Chodzą ploty, że byłaś na imprezie u Zośki. I to ze swoim chłopakiem! Prawda? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Myślałam, że trzymamy się razem. A to raczej chyba jakiś zwrot w twoim życiu. Przecież nie chodzisz na imprezy. - powiedziała z wyrzutem.  
- Spokojnie. Zaraz ci wszystko wyjaśnię. - powiedziałam i poszłyśmy do toalety. Nie chciałam być 'gwiazdą' klasy. - Posłuchaj. Jakiś czas temu zaczepił mnie na przystanku pewien chłopak. Poprosił mnie o telefon. Podałam mu. Nie napisał. Okazało się, że podałam błędny, albo on źle zapisał. Spotkałam go potem jak wracałam do domu. Szedł z Zośką i jakimiś chłopakami. Zagadał do mnie i tak jakoś umówiliśmy się na spacer. Spędziliśmy miło czas i zaprosił mnie na tą imprezę do Zośki. Odmówiłam, ale umówiliśmy się na następny wieczór. Nie chciałam tam iść, on nie nalegał. Ale wiesz jak to jest ze mną. Zmieniłam zdanie. Chciałam go zaskoczyć. Bawiliśmy się świetnie. Wytańczyłam się jak nigdy. Nie uwierzysz kogo tam spotkałam! Dawida! Mojego kolegę z podstawówki. Pogadaliśmy chwilę. Wiele się u niego zmieniło. Namawiał mnie na kolejnego drinka. Nie chciałam już pić. Miałam dość. Tłumaczyłam mu to, ale on wciąż nalegał. Wtedy przyszedł Rafał i wziął mnie w obronę. Postanowiliśmy iść już stamtąd. Było koło 23. Poszliśmy do Mc. Śmialiśmy się, gadaliśmy. Potem odprowadził mnie do domu.  
- I co? Pocałowaliście się? - zapytała z przejęciem Kinga.
- No co ty! Przecież to tylko kolega.
- Akurat!
- No tak. Nie chcesz wierzyć to nie. Nie chce mi się już z tobą gadać – odpowiedziałam oburzona. Sama nie wiem, dlaczego się tak zdenerwowałam. Trafiła w sedno. Nie pocałowaliśmy się. Wyszłam z łazienki, wołając:
- Chodź szybko, bo się spóźnimy!
- Co się tak denerwujesz! Już idę. Widać, że ci na nim zależy. Nie zaprzeczysz.
- Mi zależy? Ciebie już kompletnie pogrzało.  
Lekcje minęły spokojnie. Odpowiedź z włoskiego mnie dobiła. Poszłam po kurtkę do szatni, a następnie na autobus. W połowie drogi zorientowałam się, że zgubiłam słuchawki. Wrr. Gdzie one są? Pewnie w szatni zostawiłam. Nie! Dlaczego taka jestem? Dlaczego zawsze wszystko gubię i zostawiam? No cóż. Musiałam się wrócić. Weszłam do szkoły. Nikogo nie było na korytarzu. Lekcje trwały. Weszłam do szatni.  
- Są! - powiedziałam sama do siebie. Kamień spadł mi z serca. To byłyby już trzecie zgubione słuchawki w tym roku. Zdjęłam czapkę, szalik. Założyłam słuchawki i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam znajomy głos:
- Nie mogę. Daj mi już spokój. Powiedziałem ci, że nie chcę się w to mieszać. Zrozum to wreszcie. To nie jest moja sprawa. - powiedział Rafał. Byłam pewna, że to on. Ogarnęło mnie dziwne podekscytowanie. Stanęłam jak wryta i podsłuchiwałam.  
- Powiedziałeś mi, że mogę na ciebie liczyć. Idź już, a ja poczekam na mamę. No idź! - to była jakaś dziewczyna. Kojarzyłam skądś jej głos, ale nie mogłam przypomnieć sobie skąd.  
- Bo możesz. Ale nie będę przekonywać jej do twojego nowego chłopaka. Bez przesady.
- Idź już! Nie chcę żeby cię tu zobaczyła. Znowu będzie się darła.  
Słyszałam jak Rafał odchodzi. Zamknęły się drzwi i wyszłam. Zobaczyłam Dagmarę. Była jakaś zdenerwowana.  
- Hej – powiedziała.
- Hej – odpowiedziałam i zobaczyłam schodzącą ze schodów panią Derberską. Powiedziała:
- O córuś. Ty tutaj? Co się stało? - wtedy wyszłam. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Dagę łączyło coś z Rafałem. Czyżby był jej bratem? Wszystko na to wskazywało. Usiadłam na pobliskiej ławce. Założyłam słuchawki, puściłam jakąś smętną melodię i zaczęłam intensywnie nad tym myśleć. Rafał i Daga? Rodzeństwo? A moja znienawidzona fizyczka to ich matka? Niemożliwe. Ale wszystko się zgadzało. Nie wiedziałam czy ma rodzeństwo, nie mówił o tym. Nie znałam też jego nazwiska, co było niemal nieprawdopodobne. Czułam się jak we śnie. Teraz jak w koszmarze. Nic nie było takie jak chciałam. Jakoś tak poczułam łzę na policzku. Co jest z tobą Zuzka? Ogarnij się. I nie rycz jak dziecko. Wtedy w oddali zobaczyłam znajomą kurtkę.

koloroowa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1285 słów i 6935 znaków.

8 komentarzy

 
  • Misiaa

    Fajnie się czyta. Czekam na ciąg dalszy ;)

    18 gru 2013

  • lula

    czekam na te czesc
    dzieki wielkie za dodanie

    17 gru 2013

  • xyz

    Super :D

    17 gru 2013

  • koloroowa

    nie mam tyle czasu -,- Obiecuję, że jak tylko zacznie się przerwa świąteczna, napiszę kilka części :)

    17 gru 2013

  • Nowa;)

    Pisz dłuższe, albo częściej. Tak z dwie dziennie. Fajnie sie czyta

    17 gru 2013

  • ;p

    nastepną

    17 gru 2013

  • ^^

    Super! Tylko dłuuższee! :danss:

    17 gru 2013

  • Arni

    Dobra nie będę pisał co wg mnie zdarzy się bo znowu przypadkiem zdradzę fabułę i będziesz krzyczeć. Ale co do samej części to duży + Już Ty wiesz za co ^^ Pisz dalej młoda damo  :***

    17 gru 2013