Bez tytułu - cz. 2

Zamyślona weszłam do domu. Od razu mama zaczęła mówić:
- Zuza, gdzieś ty się podziewała? Ciemno już. Znowu autobus ci uciekł? - kiwnęłam głową. Nie miałam ochoty mówić jej tego wszystkiego. Co prawda nie miałam złych relacji z mamą, ale ona nie lubiła słuchać o chłopakach itd. Twierdzi, że miłość w moim wieku to bzdura. Nie dociera do niej, że za 4 miesiące będę pełnoletnia. Dla niej zawsze będę małą córeczką.
- Kiedy obiad? - zapytałam, aby zmienić temat.
- Już odcedzam ziemniaki. Rozbierz się, umyj ręce i siadaj do stołu. Tata zaraz powinien być.  
Tak też zrobiłam. Na obiad były gołąbki, które uwielbiam i mogłabym jeść je cały czas. Zresztą, jestem wielkim obżarciuchem, zjem wszystko. A mimo to i tak jestem szczuplutka. Po obiedzie wzięłam się za odrabianie lekcji. Oczywiście w między czasie weszłam na kompa. Nic nowego. Hubert chcę się spotkać. Pomyślała: znowu ma jakiś problem z dziewczyną. Niech stracę, spotkam się z nim. Jest on moim kuzynem, najwspanialszym na świecie. Kiedy byliśmy mali spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, teraz już mnie. Ma dziewczynę, to ona pochłania większość jego czasu. Sympatyczna dziewczyna. Odpisałam: "Okej, co powiesz na czwartek? Co prawda to dopiero za dwa dni, ale wcześniej nie mam czasu. Obiecałam pomóc mamie w zakupach." Przez Huberta zapomniałam już prawie o tajemniczym chłopaku, lecz kiedy nauka historii mnie znudziła, szybko sobie o nim przypomniałam. Spojrzałam na telefon z nadzieją, że zadzwonił, napisał. Rozczarowałam się. Pomyślałam: będzie jak w filmie, pewnie napisze około 21-22 i zapyta czy się spotkamy. Na pewno tak będzie. Już nie mogłam się doczekać. Wzięłam prysznic. Zerknęłam na telefon, było już po 22 a smsa brak. Nie napisze? Mogłam się tego spodziewać. To byłoby za proste. Życie to nie film. Ogarnij się Zuza. Pozytywne myślenie swoją drogą, a prawdziwe życie inną drogą. Wzięłam kawałek jabłecznika, który upiekła mamuśka i weszłam do łóżka. Pogrążyłam się w kolejnej podróżniczej książce. Wtedy usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam szukać telefonu. Szczęście mnie rozpierało. Patrzę na nadawcę a tam 'Kinga': "Pamiętaj, aby przynieś jutro naszą prezentację na biologię". Nagle całe szczęście ze mnie uleciało. Całe życie naiwna. Byłam pewna, że On już nie napisze. Znowu dopadły mnie wątpliwości, czy aby na pewno dobrze podałam numer. Pomyślałam: co ma być to będzie i położyłam się spać. Wbrew pozorom od razu zasnęłam.  
Co było naprawdę niezwykłe, obudziłam się rano przed budzikiem. Przed budzikiem! Ja! Wieczny śpioch. Pomyślałam, że trzeba zacząć nowy, pozytywny dzień i wstawiłam mleko na kakao. Moje myśli znów zajął On. Tajemniczy chłopak. Nagle nabrałam niesamowitej pewności siebie i powiedziałam do siebie:
- Nie napisał. Trudno. On stracił, nie ja.  
Ogarnęłam się i ruszyłam na autobus. Miałam nadzieję, że go spotkam. Jak mówią: nadzieja matką głupich. Nie spotkałam go, ani nikogo znajomego. Drogę z przystanku do szkoły pokonałam na pieszo. Pogoda powoli stawała się znośna, nie padał już śnieg, a chodnikiem dało się przejść. Droga do szkoły minęła mi szybko. Wchodząc zobaczyłam panią Derberską, rozmawiającą przez telefon. Powiedziałam:
- Dzień dobry!
Lecz ona nawet nie odpowiedziała. Wchodząc po schodach wpadłam na Kornela.  
- Przepraszam, nie widziałam.
- Co ty taka zamyślona chodzisz? Dziewczyno, nie poznaję cię. Chyba czas się wyluzować. - uśmiechnął się - co powiesz na małe piwko po szkole?
- Nie rób ze mnie alkoholika.- zażartowałam. - Dziś nie mogę - skłamałam. - Nie obraź się. Może kiedy indziej?
- Jak chcesz. Na mnie i chłopaków możesz zawsze liczyć w tej sprawie.
Zaśmiałam się i poszłam na lekcje. Kornel. hmm, miły chłopak, dusza towarzystwa. Ja nigdy taka nie byłam. Wolę raczej "lekką samotność". Nie lubię chodzić na imprezy, na których przelewają się litry wódki, alkoholu. Oczywiście małe piwko od czasu do czasu nikomu nie zaszkodziło. Ale to bardzo rzadko. Pijaczką nie jestem. Dlaczego go okłamałam? Chyba się domyślił, że nie mam żadnych planów po szkole. Ciągle miałam nadzieję, że spotkam tego chłopaka. Tylko po co? Gdyby chciał, to by napisał. Spojrzałam jeszcze raz na komórkę.  
- F*ck! Spóźnię się - pobiegłam na górę.  
Lekcje niezwykle mi się dłużyły. Byłam jakaś nieprzytomna. Nawet pani od angielskiego zwróciła mi uwagę:
- Zuza. Co ty dziś nic nie mówisz?  
- Źle się czuje - odpowiedziałam. Znów skłamałam. No tak, zapomniałam powiedzieć, że w szkole, jak i przy bliskich znajomych buzia mi się nie zamyka. Jestem otwarta na świat. Czasem nawet za bardzo.  
Wyszłam ze szkoły przybita. Nie wiedziałam jeszcze co mnie czeka...

koloroowa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 915 słów i 4986 znaków.

5 komentarzy

 
  • koloroowa

    Endajs, jest trójka :D

    10 gru 2013

  • Arni

    No  fajne.. dajesz rozwijaj skrzydła ^^

    10 gru 2013

  • lol

    Fajne. Kiedy kolejna cześć? Zżera mnie niecierpliwość !!!

    9 gru 2013

  • LittleScarlet

    Ładnie sie zapowiada :3 Czekam na ciąg dalszy.

    8 gru 2013

  • Misiaa

    Świetne :-D

    8 gru 2013