Żona i ja - przygody cd.7

Wyjazd II – pobyt cd4


     Obudziłem dzieci i postanowiłem nie mówić Izie o godzinie wyjazdy. Nakarmiłem psa, wsadziłem dzieci do auta i ruszyłem w stronę ośrodka. Dzieciom powiedziałem, żeby nie dzwoniły do mamy, zrobimy jej wielką niespodziankę – przyjęły to za dobrą zabawę.  
Droga minęła szybko, sobotni poranek, mało ruchu na obwodnicy trójmiasta i już po godzinie byłem pod ośrodkiem. Wziąłem do rąk telefon :  
Ja: Hej Kasia, czy Iza jest już w pokoju
Kasia: cześć , nie ma jej jeszcze, już jesteś  
Ja: Tak już jestem z dziećmi, możesz napisać do Izy pod jakimkolwiek pretekstem i wybadać gdzie jest
Kasia: zaraz do niej zadzwonię
Czekałem w aucie, dzieciom powiedziałem, że pisze z Mamą gdzie jest, żebyśmy nie szukali jej – przyjęli to za kolejną dobrą zabawę. Telefon wibruje
Kasia: hej, jest z Maćkiem nad morzem, mówiła że za chwilę będą wracać
Ja: dzięki, idziemy się przywitać

Zebrałem dzieciaki, zamknąłem auto i ruszyłem w stronę morza. Dzieci szły przodem, w pośpiechu chciały zobaczyć mamę,w końcu tydzień czasu je nie widziały. Ja za nimi wolnym krokiem, zapaliłem papierosa i czekałem na spotkanie mojej żony i jej gacha.  
Po jakiś 10 minutach wyłoniła się Iza z kolegą, szli pod rękę rozmawiając o czymś, pewnie o tej sytuacji jak ich Kasia nakryła. Dzieci zaczęły krzyczeć Mamo, Mamo, Iza stanęła na równe nogi, zabrała swoją rękę spod dłoni Maćka i przybiegła na spotkanie z dziećmi. Była mega zmieszana, chwila uciech z dzieciakami, całusy i przytulenia i wstała z kolan, podeszła do mnie i dała mi buziaka, jakby nigdy nic.  
Iza: cześć Kochanie, już jesteś…. Nie pisałeś, że wyjeżdżasz
Ja: cześć, chciałem Ci zrobić niespodziankę, ale widzę że Ty też mi zrobiłaś niespodziankę.  
Maciek trzymał się tak z 5 metrów dalej od dzieci, widziałem jego wzrok. Teraz mogłem mu się przyjrzeć…. Wysportowany lepiej ode mnie, niższy o głowę i patrzył na mnie z zazdrością. Ja na to w myślach, halo chłopie rżniesz moją żonę, a Ty jesteś zazdrosny o mnie…
Iza: Kotek, to nie tak, to jest kolega z tego samego piętra, Maciek choć tutaj
Maciek: cześć jestem Maciek
Ja: Hej, Tomek mąż Izy
Maciek: wiem, wiele mi opowiadała o Was, o Tobie
Ja: No mi o Tobie nie wspominała ani razu
Iza: Misiek, bo nie ma o czym, to tylko kolega z pietra, byliśmy na spacerze i chciałam go pocieszyć, bo jego mama jest chora na raka. Wiesz, że moja ciocia też miała raka i dlatego postanowiłam z nim pogadać.  
Ja: No tak, bawisz się w samarytankę, chodząc z kolegą pod rączkę
Maciek: wiem, dziwnie to wygląda, ale to nic znaczącego, po prostu …
Iza: no właśnie, Misiek…. Chodź idziemy na lody z dzieciakami
Maciek: to ja już nie przeszkadzam, bawcie się dobrze, na razie miło było poznać
Ja: cześć…
Kolega odszedł, Iza wzięła dzieci za ręce i wracaliśmy w stronę ośrodka na lody. Nie kontynuowałem tematu, nie wracałem do rozmowy, po prostu, dałem jej czas na ułożenie sobie bajki i historii w którą miałbym uwierzyć.  
Doszliśmy do lodziarni, dzieciaki i Iza usiedli przy stoliku, ja zamówiłem lody, przyniosłem i usiadłem obok Izy. Złapała mnie za rękę, przytuliła o powiedziała:
Iza:  bardzo tęsknie za Wami, nie gniewaj się na mnie, naprawdę my tylko rozmawialiśmy o jego mamie,  
Ja: ja też tęsknie i to nie jest rozmowa na teraz przy dzieciach
Iza: Kochanie uwierz mi, nie robiłam nic złego z Maćkiem  
Ja: dzisiaj na pewno nie, koniec tematu….
Po tym zdaniu widziałem, że Iza zbladła, ale starała się trzymać fason. Wyszliśmy z lodziarni, nie zamieniłem z nią żadnego słowa, dzieci zaaprobowały ją do końca, krótki spacer wokół ośrodka i …
Iza: może wejdziecie do mnie do pokoju, pokaże dzieciom jak mieszkam, a Ty może wypijesz kawę
Ja: Ok nie ma sprawy, z chęcią napije się kawy.  
Poszliśmy więc do pokoju, w którym była Kasia, jej współlokatorka. Iza przedstawiła całą trójkę jej, ja również podałem jej rękę z pełnym uśmiechem na twarzy.  
Kasia: to może ja wyjdę, na spacer – nie będę Wam przeszkadzała
Iza: nie, nie musisz, wypijemy wszyscy kawę
Kasia: Jednak wyjdę, i tak muszę coś kupić do kawy na wieczór
Iza: ok  
Kasia zamknęła drzwi, dzieciaki usiadły na łóżku, ja otrzymałem ciepłą kawe na stolik.  
Iza: jesteś tutaj ze mną Kochanie?  
Ja: chciałbym być, uwierz…
Iza: nie bądź zły, naprawdę nic się nie dzieje
Ja: mam taką nadzieję…
Iza: tak jest
Dała mi buziaka i złapała za rękę.  
Wypiłem kawę, dzieciaki zaczęły się nudzić, więc stwierdziłem że wracamy, tym bardziej że już bawimy tutaj jakieś 4h i czas gonił Izę na kolację. Kazałem dzieciakom się zbierać i sam ubrałem kurtkę, Iza odprowadziła Nas do samochodu. Dzieciaki wsiadły i zapinały pasy
Iza: Kochanie, naprawdę nie gniewaj się na mnie, wiem że to dziwnie wyglądało, ale my tylko rozmawialiśmy, jak kolega z koleżanką
Postanowiłem zagrać bardziej ostrzej:
Ja: Ja z koleżanką się nie trzymam za rękę, nawet jeżeli ją pocieszam, może jeszcze w ramach pocieszenia chodzisz z nim do łóżka ?  
Iza: zwariowałeś, jak tak możesz mówić w ogóle
Ja: masz mniej kontaktu ze mną, nie piszesz, wieczory milczysz i …. Chodzisz na spacerki za rączkę z Maćkiem. Coś jeszcze mam CI powiedzieć… na razie
Iza stała jak wryta, wiedziała, że domyślam się wszystkiego, ale nie była świadoma, że wiem wszystko….
Odpaliłem samochód i wyjechałem z parkingu. Iza pomachała dzieciom na do widzenia i wracała do ośrodka.  
Droga do domu minęła bardzo szybko, sam nie wiem kiedy otwierałem pilotem bramę na posesję i wylądowałem w garażu. Dzieciaki pobiegły do swoich pokojów, a ja usiadłem wygodnie w fotelu i nalałem sobie whisky – w końcu sobota, żadnych planów i nie ma to jak Grand’s Royal z lodem na rozluźnienie. Telefon położyłem na stoliku…

kamroh

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1128 słów i 5983 znaków.

Dodaj komentarz