Od hojnego dyrektora dostałam klucze do pokoju gościnnego. Mogłam przenocować i to na koszt sanatorium. Poszłam się odświeżyć. Gdy przekroczyłam drzwi, ujrzałam dość przyjemnie, eklektycznie urządzone pomieszczenie, z przedwojennymi meblami, kominkiem i łożem. Jednak coś mnie zaniepokoiło. Maleńki przedmiot przytwierdzony w rogu, między ścianą a sufitem. Oblały mnie poty. Przeraziłam się, że to jakaś minikamerka. Ale, o dziwo, ta myśl mnie jednak podnieciła. Czy może to, że taki napaleniec - dyrektor podglądałby mnie, być może nawet się onanizując? Pomyślałam wówczas, że przecież to działałoby absolutnie na moją korzyść! Szef sanatorium nakręcony na mnie, byłby o wiele bardziej skory do pomocy... A mi w to graj. Co mi tam! Przecież muszę się odświeżyć. Rozpięłam bluzkę. Miałam świadomość, że w tym włoskim staniku muszę wyglądać seksownie, że doskonale widać jak obfite mam piersi... Coś mnie podkusiło. Półgłosem wypowiedziałam słowa: - Panie dyrektorze... jaka szkoda, że to nie przed tobą tak się rozbieram... ależ uroczo byłoby tak zrzucać me ciuszki przed tak szarmanckim dżentelmenem... prezentować swe wdzięki tak interesującemu mężczyźnie...
3 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
Historyczka
Czytelniku, o jakich atutach mówisz - czo tym włoskim staniku?
VeryBadBoy
Opowiastka niczego sobie. Czy wiesz może przypadkiem, Historyczko, jak nazywa się Pani ze zdjęcia, o tak ponętnej figurze?
Czytelnikg
Świetne atuty