Sanatorium. Marta u chrześniaka cz. 17

Sanatorium. Marta u chrześniaka cz. 17Wszyscy patrzyli się na ten akt, jak na jakąś ceremonię. Powoli pieściłam go ustami i językiem. Prowodyr był zachwycony. Stracił ze mną kontakt wzrokowy bo przymknął powieki. Jednak skończył zbyt szybko. Zdążył tylko wykrzyknąć.
- O kurwa!
Po czym zachlapał mi całą bluzkę. A nawet spódnicę… Poczułam się jak terytorium naznaczone przez samca …
Drugi skończył jeszcze szybciej. Zostawiając spermę w moich ustach.
Trzeci, najbardziej podekscytowany obserwowaniem poprzedników, okazał się być agresywny. Chwycił mnie za głowę i posuwał buzię jak cipkę. Na koniec spuścił się  prosto na twarz! Zachlapując okulary… włosy…

Czułam się znieważona, pohańbiona… Ale to i tak nie było wszystko. Chcieli mnie przelecieć!

- Paniusiu! Dyro cię wyobracał!  To nam by się nie należało?!

Byłam potwornie oburzona. Zapewniałam ich, że do żadnego "wyobracania" nie doszło. Nie wiadomo czy uwierzyli, ale na odchodne rzucili mi, że jeśli jednak dyro sobie "zamoczył", to mam przechlapane i dorwą mnie na bank.

Czułam się taka zbrukana, gdy wracałam stamtąd. Wydawało mi się, że wszyscy, widząc moją poplamioną bluzkę i spódnicę, wiedzieli doskonale, co mnie spotkało.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 207 słów i 1257 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto