Sanatorium. Marta u chrześniaka cz. 14

Sanatorium. Marta u chrześniaka cz. 14- Pewnie dyro ostro ci damulko wymacał te bimbały! On takim nie przepuszcza.

Ich słowa przeszywały mnie na wskroś. I tak samo mocno podniecały...

Stanik rozpinałam bardzo powoli. Czując się, jakbym robiła striptiz. Bardzo mnie to podniecało.

Popędzali mnie ostro.
-Szybciej, szybciej… zdejmuj ten cyckonosz.
Zsuwałam stanik, wystawiając nagie piersi na ich pożądliwy wzrok. Czułam się taka zawstydzona, poniżona… I bardzo podniecona.

Ale na pewno nie tak, jak te szczyle. Szczęki opadły im do samej podłogi.

- Ale zarąbiste zderzaki!
- Jak to mówią… Cyce jak donice!

Przestraszyłam się, że za bardzo się podniecą, więc czym prędzej z powrotem założyłam biustonosz i zapięłam bluzkę. Ale to nie był koniec mego utrapienia.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 136 słów i 766 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Historyczka

    jak w takiej sytuacji powinni zareagować chłopcy? czy własnie tak?

    29 lut 2020