Moje nagie ciało omiótł powiew chłodnego powietrza. Nareszcie! Przyszedł... Szarpnęłam się w pełnym napięcia oczekiwaniu. Miękki sznur oplatał nadgarstki, więził kostki rozciągając mnie w pozycji kształtu litery X. Jedwabna opaska przesłaniała oczy, odbierając najważniejszy ze zmysłów w zamian wyostrzając pozostałe.
Nie słyszałam jego kroków, musiał być boso. Oblizałam suche usta, zastawiając się czy jest już nagi? Materac ugiął się pod ciężarem. Ciepły oddech owiał piersi. Język naznaczył skórę wilgotnym śladem. Zęby zacisnęły się na naprężonych sutkach, przeszywając je rozkosznym prądem, który niepojętym sposobem dotarł także do łechtaczki. Odruchowo chciałam zacisnąć nogi, ale sznur napiął się krępując ten ruch. Zagryzłam wargi tłumiąc jęk.
Wyczułam jego ruch. Nagle zmiażdżył moje usta w krótkim pocałunku. Smakował... chłodem.
- Krzycz. - Szepnął mi wprost do ucha przygryzając płatek. – Nich wszyscy usłyszą! - Znów się poruszył. - Ciepło. - Oznajmił, jednak wbrew jego słowom poczułam przeszywające zimno wokół sutków. Ze świstem wciągnęłam powietrze. - Ciepło - Powtórzył zataczając coraz większe kręgi. Czy ja zwariowałam?
Lód zaczął rozlewać się po piersiach. Zebrał się między nimi i spłynął w dół, gdy wygięłam się w łuk z głośnym jękiem. Dotarł między uda już nie tak zimny, ale wciąż chłodny oblał płatki i tak wilgotnej kobiecości. Jego puste już dłonie cofnęły się na chwilę.
- Poczuj gorąco. – Szepnął. Krzyknęłam, szarpiąc się w więzach, gdy uczułam jak zimno zagłębia się we mnie, podąża coraz dalej i wypełnia, rozlewa się w zupełnie nieznanym wydaniu przyjemności. Poruszyłam biodrami, czując w sobie coś twardego. To lodowy penis uświadomiłam sobie.
Z wypełnionej cipki dosłownie wylewała się woda zmieszana z sokami, ściekała na pośladki i pod plecy. Czułam zimno, choć jednocześnie miałam wrażenie, że moje ciało płonie. Na piersiach i brzuchu wykwitły kolejne place zimna.
Gdzieś pomiędzy własnymi jękami usłyszałam trzask, poczułam lekki zapach siarki.
- Zimno – Powiedział drżącym głosem, musiał być skrajnie podniecony. Poczułam delikatne uderzenia w piersi i sutki, dopiero po sekundzie dotarło do mnie ich ciepło. Nie, gorąco!
Gorące, krople wosku uderzały raz po raz, znacząc moje ciało śladami złagodzonego chłodem bólu, który niemal natychmiast przepalał się w rozkosz. Pokryły sutki sztywnymi kapturkami, wytyczyły drogę przez brzuch, aż do wzgórka. Najpierw pociekły na zewnętrzne wargi, w końcu trafiły w łechtaczkę, drażnioną od wewnątrz na wpół stopionym lodowym fallusem.
Zdałam sobie sprawę, że krzyczę dopiero, gdy poczułam ból zdartego gardła. Dwa żywioły toczyły zażartą bitwę o moje zmysły, o moją rozkosz doprowadzając na skraj szaleństwa. Mięśnie pochwy zacisnęły się na resztce lodowego członka dosłownie wypychając go.
Nagła pustka stała się nieznośną torturą, pochwa wciąż pracowała rozpaczliwie chcąc objąć nicość, wprawiając w spazmatyczne drżenie cale ciało.
- Błagam! – Krzyknęłam. – Wejdź we mnie!
Zrobił to. Bez żadnego ostrzenia, jednym zdecydowanym pchnięciem, wszedł w ociekające sokami wnętrze do samego końca. Niemal wbrew sobie szarpnęłam się chcą uciec przed jego stanowczością, obcym ciepłem. Brutalnie zacisnął rozczapierzone palce na moich biodrach, znacząc je na wiele dni.
Dosięgnęło mnie poczucie słabości kobiety wobec mężczyzny. Bezsilności, niemocy i poddania samicy wobec pokrywającego ją samca.
Brał mnie raz za razem, ostrymi, zdecydowanymi ruchami. A ja go przyjmowałam, drżąc w jednym wielkim preludium orgazmu.
Miałam wrażenie, że zmieniłam się w jeden wielki fajerwerki. Jego lont tlił się coraz bardziej, coraz zażywniej i nieubłaganie prowadząc do zapłonu.
Poruszał się we mnie prędzej. Chaotyczniej! Dziczej!
Wtem zamarł jakby w przerażeniu przed ogromem naciągającego spełnienia i trysnął we mnie salwą spermy.
Orgazm po prostu wybuchnął i rozerwał mnie na tak wiele kawałków, że przez jeden zatrważający moment byłam pewna, że już nigdy nie będę całością.
Jednak skrawek, po skrawku wróciłam do swego kształtu.
Ręce i nogi zdążyły już odzyskać wolność.
Zręcznym ruchem zdjęłam opaskę, otwierając oczy.
- Kiedy to powtórzymy? - Spytałam.
Dodaj komentarz