Nordycka historia - rozdział 1.

Wirując w powietrzu niczym bąk, czuł jak opuszczają go wszystkie zdolności. Chwilę później z głuchym tąpnięciem wylądował na twardej ziemi. Lot do Midgardu wydawał mu się trwać wiekami, a w rzeczywistości było to kilka sekund. Gdy tylko wylądował, zamknął swe ciemne oczy. Czarne włosy rozsypały mu się wokół głowy, tworząc mocny kontrast z zalegającym wszędzie śniegiem. Podnosząc się, Loki zadrżał z zimna. No tak! Przecież nie dali mu niczego ciepłego do ubrania! Otrzepał swoje ubranie ze śniegu i rozejrzał się wściekle po otoczeniu. Niestety poza gęstymi krzakami i lasem nie zauważył niczego. Zrezygnowany zaczął się przedzierać przez zarośla, czasami zaczepiając o nie okryciem wierzchnim. Na głowę spadały mu wielkie czapy śniegu z potrącanych gałęzi. W końcu przed nim zamajaczyła jakaś ścieżka. Wyszedł na nią i po swojej prawej stronie spostrzegł, że prowadzi ona do wyjścia z lasu. Skierował się więc w tamtą stronę, w duchu wyzywając Odyna i Thora. Trzęsąc się z powodu przemoczonych ubrań, powoli wyszedł z lasu. Wokół niego roztaczał się piękny park. Nieopodal niego siedziała na ławce młoda, rudowłosa dziewczyna. Oczami koloru mlecznej czekolady spojrzała na niego krótko, po czym dużo uważniej. Jej smutne oczy zrobiły się wielkie, gdy ujrzała przemoczonego faceta, trzęsącego się z zimna i najwyraźniej niewiedzącego, gdzie się znajduje.
- Co ci jest? – zapytała, patrząc na niego niepewnie. Z niemałym zdziwieniem odkrył, że rozumie język, którym się ona posługuje. Odpowiedź w jego umyśle sama się sformowała.
- Gdzie jestem, kobieto? – warknął w jej stronę.
- Park Leśny na Muchowcu w Katowicach.
- Państwo, gdzie jestem? Czy jest to Midgard?
- Co? – dziewczyna sprawiała wrażenie bardzo zaskoczonej.
- Pytam się, czy jestem w Midgardzie – odparł spokojnie, szczękając coraz bardziej zębami z zimna.
- Chodź. – dziewczyna wstała, podając mu rękę. – Zamarzniesz tu zaraz. Najpewniej masz gorączkę. Jeśli będziesz się spokojnie zachowywać, to odpowiem na twoje pytania.
- Gdzie chcesz mnie zabrać? – zapytał nieufnie, idąc jednak za nią.
- Do mojego domu. Jesteś przemoczony, potrzebujesz się przebrać. I musisz napić się czegoś ciepłego na rozgrzewkę – odparła spokojnie, prowadząc go w stronę swojego Audi A8. Puściła go na siedzenie pasażera i przekręciła kluczyk. Z przyjemnością usłyszała głuchy pomruk silnika o mocy trzystu siedemdziesięciu pięciu koni mechanicznych.
- Co to jest? – wrzasnął Loki, rozglądając się na wszystkie strony.
- Ty nie jesteś stąd, prawda? – zapytała rudowłosa, patrząc na niego oniemiała.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Może dlatego, że nie wiesz, co to jest, samochód?...
- Pytasz samą siebie?
- Nie… Zadaję pytanie retoryczne – mruknęła pod nosem, jednocześnie wrzucając wsteczny i wolno wyjeżdżając ze swojego miejsca na parkingu. Gdy tylko auto ruszyło, Loki nieprzyzwyczajony do takiego sposobu przemieszczania się, wbił się w fotel i przerażonym wzrokiem wpatrywał się w przednią szybę. Kolejny zawał serca o mały włos nie przytrafił mu się po wyjechaniu na drogę szybkiego ruchu. Na szczęście pół godziny później wjeżdżali już do podziemnego parkingu na prywatnym osiedlu Mała Skandynawia. Parkując swój samochód, spod oka obserwowała nieznajomego. Wyglądał jak śmierć, trząsł się z zimna, jego usta były koloru fioletowego, a piękne, zielone oczy wyrażały jeno głęboki strach. W duchu dziewczyna cieszyła się, że mieszka na parterze. Wprowadziła go do apartamentu i kazała na siebie zaczekać w jadalni połączonej z pokojem dziennym. W tym czasie Loki lekko dochodził do siebie. Co prawda nie rozpoznawał większości rzeczy znajdujących się w domu nieznajomej, jak na przykład dziwnego, dużego i cholernie płaskiego pudła z błyszczącym przodem*, tak samo jak kilku mniejszych** stojących na szafce pod tym czymś czarnym, ale wyczuwał w tym miejscu spokój domu. Jednocześnie też wielki smutek i rozpacz. Najpewniej dziewczyny, jak pomyślał chwilę później. Choć nie mógł używać swoich mocy, to jednak nadal wyczuwał emocje otaczających go osób. Nie mógł jednak w żaden sposób wykorzystać ich dla siebie. Po chwili ujrzał wracającą z innego pomieszczenia rudowłosą kobietę, niosącą ze sobą stos ręczników, jakiś dziwny puchaty płaszcz i spodnie.
- Masz, weź to. Tam jest łazienka – wskazała mu drogę. – Idź wziąć gorący prysznic, a ja przygotuję ci coś do jedzenia i picia.
Chcąc nie chcąc mężczyzna wraz z naręczem rzeczy udał się do wspomnianego pomieszczenia. Po kilkukrotnym wypróbowaniu prysznica, wreszcie rozgrzał swoje ciało. Spodnie okazały się na niego o wiele za małe, więc owinął się tylko ręcznikiem. Porzucone na podłodze własne ubrania pozostawił tam, gdzie leżały, dochodząc do wniosku, że dziewczyna sama je pozbiera. Nie wiedząc co ma zrobić w płaszczem i na co mu on w pomieszczeniach, w których jest dość ciepło, wziął go tylko w rękę i wyszedł z łazienki. Ujrzał dziewczynę mieszającą coś zawzięcie w garnku, z którego płynął zdecydowanie przyjemny zapach. Jej rude włosy opadały jej na plecy nieregularnymi lokami. Wąska talia, nogi w puchatych skarpetach, choć naprawdę nie wiedział jak ma to nazwać, i delikatne rysy twarzy sprawiły, że zapatrzył się na nią zszokowany, gdy nakładała mu jakieś mięso w gęstym sosie z warzywami na talerz. Doszedł do wniosku, że jest ładniejsza, niż jego obie małżonki, a nawet Sif, żona Thora, która w Asgardzie uchodziła za prawdziwą piękność.
- Przyjrzałeś mi się już dokładnie? – zapytała nagle z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Być może – odparł, odbierając od niej jedzenie i kierując się z nim do stołu ustawionego w jadalni.
- Jedz żeby ci nie wystygło. Dlaczego nie założyłeś szlafroka i spodni? – zapytała po chwili, patrząc na jego cudnie wyrzeźbioną klatkę piersiową.
- Czego? – mruknął, z apetytem zgarniając widelcem jedzenie. Smakowało mu, chociaż wyraźnie różniło się od tego, jakie serwowano w Asgardzie czy nawet jego rodzinnym Jutunheimie.
- Szlafroka – odparła wskazując mu odpowiednie odzienie.
- Chodzicie w płaszczach w pomieszczeniach?
- Ty chyba naprawdę nie wiesz do czego służy większość rzeczy, co? Szlafrok, to płaszcz po kąpieli, by w zimne dni człowieka nie przewiało chłodne powietrze – wyjaśniła spokojnie.
- Aha… A spodnie były za małe.
- Tak podejrzewałam, ale nie mam innych męskich. Te zostawił mój były chłopak i nie zdążyłam ich jeszcze wyrzucić.
- Dlaczego były?
- Bo się rozstaliśmy. Koniec tematu – ucięła szybko. Loki nic na to nie powiedział, jeno wzruszył ramionami. Jedzenie rozgrzało go już na tyle, że nie musiał zakładać tego dziwnego szlafroka. Skończył jeść i prawie jednym haustem wypił wystygłą już herbatę z miodem, którą przygotowała mu nieznajoma.
- A teraz mów… Skąd się wziąłeś w Parku Leśnym? Bez żadnej kurtki, szalika ani niczego cieplejszego, co? – zapytała w końcu, przyglądając mu się uważnie.
- Zostałem tu zesłany.
- Zesłany, tak? W jedwabnej koszuli i takich spodniach na mróz minus piętnaście stopni? – zauważyła ironicznie.
- Powiem ci tak. Nie miałem czasu się przebrać, gdy wyciągnęli mnie z lochów – warknął w jej stronę.
- Lochów? Chcesz mi powiedzieć, że ktoś przetrzymywał cię w lochach? – oczy dziewczyny zrobiły się wielkie jak spodeczki od filiżanek.
- Dokładnie.
- Dlaczego?
- Nie mogę powiedzieć. Mogłabyś się przestraszyć.
- Spróbuj – odparła pewnie.
- Oszukiwałem, kłamałem dla własnych celów, zdradziłem wielu ludzi – powiedział spokojnie, patrząc w jej czekoladowe oczy.
- Robiłeś to, co większość ludzi. Jeszcze coś? – zauważyła niewzruszona. – Ja nie będę cię osądzać, możesz mi powiedzieć.
- Sprowadzałem zagładę na wiele istnień.
- Zabiłeś kogoś?
- Chyba nie bezpośrednio, ale od moich czynów, spisków i knowań zginęło wielu.
- I dlatego zostałeś wygnany? – zapytała podejrzliwie, bowiem to, co mówił nagle zdało jej się skądś dobrze znane.
- Niestety tak.
- Żałujesz za swoje czyny?
- Nie.
- Normalne. Większość ludzi tak robi.
- Tyle, że ja nie jestem człowiekiem – odparł po prostu.
- A kim? – zapytała rozśmieszona. – Bo nie wyglądasz mi na potwora.
- Gdybyś tylko widziała moje prawdziwe oblicze, na pewno nie śmiałabyś się teraz – zauważył cierpko.
- To mi je pokaż. No już, na co czekasz?
- Nie mogę – wyznał niechętnie.
- Nie możesz? Czy nie umiesz, bo nie masz żadnego innego?
- Mam, ale nie potrafię.
Dziewczyna przechyliła głowę, patrząc na niego świdrującym wzrokiem.
- Wiesz, że nawet się sobie nie przedstawiliśmy? – zapytała po chwili, ponownie rozśmieszona. – Zaprosiłam cię do mojego domu nie znając twojego imienia... Joanna – powiedziała, wyciągając do niego rękę, którą on złapał nieśmiało.
- Loki – odparł po chwili kłopotliwego milczenia. – Z Jotunheim.
  
*Lokiemu chodziło o telewizor
**w tym wypadku o BlueRay i dekoder satelitarny.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1648 słów i 9347 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Vv

    Myślałam że przeniesiesz nas do X wieku na łódź Wikingów, a tu niespodzianka xD  
    Czekam na dalsze części ????

    14 mar 2016

  • elenawest

    @Vv :-) nieee, teraz mamy czasy teraźniejsze :-P cosik na wzór avengersów ;-) dzięki za koma, kolejny rozdział postaram się wrzucić jutro :-D

    14 mar 2016

  • Kuri

    A już myślałem, że wyląduje pośrodku epickiej bitwy między wikingami, a anglosasami... a on wylądował w parku xD Mimo, że nie moje klimaty, to daję opowiadaniu szansę, bo wiem, że kto, jak kto, ale Ty umiesz dobrze pisać i potrafisz zainteresować czytelników :P

    14 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri aaa dziękuję bardzo :-)

    14 mar 2016

  • Kuri

    @elenawest Za prawdę się nie dziękuje :P

    14 mar 2016

  • elenawest

    @Kuri ja mam taki zwyczaj :-P

    14 mar 2016

  • NIEjestemBARBIE

    :) :)

    14 mar 2016

  • elenawest

    @NIEjestemBARBIE miło mi :-P

    14 mar 2016