
- Posłuchaj... Cholernie napieprza mnie dziś łeb, więc nie mam szczególnej ochoty na kłótnię jeszcze z tobą. Mam zamiar się napić i wyluzować, a potem siądziemy na spokojnie i porozmawiamy o klubie. Ale to raczej się nie stanie, jeśli będziesz mnie bić, jasne? - rozluźnił uścisk i wrócił do picia, ale poprawił się na krześle tak, by widzieć klub. Brunetka przez chwilę patrzyła na niego ze złością, ale w końcu odpuściła i też się napiła. 
- No dobra — mruknęła w końcu. - Możemy współpracować, ale bez takich komentarzy, jasne? I tak już wystarczająco namieszałeś, wystarczy. 
- Zobaczysz, że jeszcze na tym zyskasz... 
- Ciekawe co — prychnęła. 
- Dowiesz się — dopił drinka i wstał. - Wracam do siebie... 
- Twój pokój został odnowiony — powiedziała, gdy ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał się i spojrzał na nią zdumiony. 
- Czemu? 
- Ale co konkretnie? 
- Po co to wszystko robisz? Pomagasz mi... 
- Bo nie lubię, gdy ludzie cierpią, Malfoy... 
- Jesteś dziwna, Granger. 
- Tak, mówiłeś o tym. Ale cóż, jeśli wolisz spać w tamtej ruderze, to przecież nie będę cię zatrzymywać... 
- Nie musisz, zostaję — zdecydował i ruszył w kierunku drzwi prowadzących do prywatnej części budynku. 
 
 
Pół roku później. 
 
- Granger! - Malfoy wpadł niczym blondwłosy huragan do niewielkiego pokoiku zajmowanego przez brunetkę. Zaskoczona dziewczyna pisnęła, nieomal wypuszczając z dłoni swój drogocenny laptop, który trzymała na kolanach i najwyraźniej coś w nim zawzięcie pisała. Teraz jednak zatrzasnęła go szybko, ale Draco i tak zdołał dojrzeć stronę internetową. - Portal z randkami? - uśmiechnął się drwiąco. - Uwierz mi, stać cię na więcej... 
- Czego tu chcesz, Malfoy? - westchnęła. - Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie życzę sobie, byś bez pukania wchodził do mojego pokoju? 
- A co ci tak zależy na tym pukaniu? Dobra, jeśli tak bardzo chcesz, to się poświęcę, ale nie wiem, czy po tym usiądziesz sobie na tyłek — wyszczerzył się bezczelnie. 
- Malfoy! - rzuciła w niego poduszką, ale złapał ją w locie. - Wynoś się stąd, idioto! 
- Nie mam zamiaru — powiedział spokojnie i podał jej kopertę. 
- Co w niej jest? - zapytała, ostrożnie biorąc ją w palce. 
- Śmiercionośna klątwa. Jak wyjmiesz list, to cię porazi i umrzesz — odparł bez cienia emocji w głosie. Dziewczyna wrzasnęła i odrzuciła kopertę, jednocześnie zrywając się na równe nogi w tym samym momencie, w którym Draco ryknął niepohamowanym śmiechem. - Granger, ty strachajło... Nie bój się, kretynko, w środku jest tylko zaproszenie. 
- Niby na co? 
- Na rozdanie brytyjskich nagród muzycznych. 
- Malfoy, ty zwariowałeś? Te nagrody rozdawane są za muzykę, a nie za prowadzenie klubu — zauważyła przytomnie. Pokiwał głową. 
- Oczywiście, że wiem, nie jestem aż takim ignorantem. Ale może nie dostrzegłaś, że przez te pół roku coraz więcej gwiazd tutaj występuje? Oraz bawi się na równi z fanami? 
- Zauważyłam, ale co to ma do rzeczy? 
- A to, że jesteśmy najbardziej rozpoznawalnym klubem w całym hrabstwie, panno mądralińska. Gdybyś nie czatowała całymi dniami z tymi głupkami, którzy chcą cię tylko przelecieć, zorientowałabyś się, że mamy rezerwację występów na najbliższe dwa lata. 
- Nie wkurzaj mnie, Malfoy. Doskonale wiem, co dzieje się w klubie. 
- Najwyraźniej nie, skoro przegapiłaś tę kopertę. W każdym razie szykuj się na za tydzień. Cały wieczór i noc jest nasza. 
- Naprawdę chcesz iść tam ze mną? Zaproszenie jest dla ciebie. 
- I osoby towarzyszącej. Oczywiście, że chcę iść z tobą, Granger. Gdyby nie ty i twój upór, nigdy nie byłoby tego, co jest teraz... Poza tym masz styl i klasę, jak na mugolaczkę, więc nie ma obawy, że ubierzesz się nieodpowiednio. 
- Jak na mugolaczkę?! - prychnęła rozjuszona. - Malfoy!... 
- To był komplement — przerwał jej, zanim zdążyła wygłosić kolejną tyradę. Uśmiechnął się wrednie, gdy zacisnęła usta w cienką linię. - Chodzi mi o to, że przecież nie pochodzisz z żadnej rodziny arystokratycznej, ani naszego świata, ani mugolskiego, a mimo to potrafisz się elegancko ubrać. Myślisz, że nie zauważyłem, jakie ubrania nosisz? Jestem więc pewny, że nie przyniesiesz mi wstydu. 
- Obyś ty nie przyniósł mnie, Malfoy! - warknęła, patrząc na niego ostro. - Nie mam zamiaru potem prostować twoich durnych wypowiedzi. I lepiej kup sobie jakiś drogi garnitur. Przecież nie możesz wypaść przy mnie blado — klepnęła go w ramię, widząc w jego oczach błysk zaskoczenia i wykorzystała to, wypychając go gwałtownie za drzwi. Po chwili usłyszała jego śmiech i oddalające się kroki, a sama oparła się plecami o drzwi i usiadła na podłodze. Rozdanie nagród... 
- Na krzaczastą brodę Merlina — jęknęła, zrywając się na nogi i dopadając do swojej szafy. Wyrzuciła wszystkie sukienki na łóżko. - Nie mam się w co ubrać... Malfoy! 
 
 
- Zakupy? - spojrzał na nią jak na wariatkę. - Mowy nie ma. Ja się do tego nie nadaję. Nawet nie próbuj mnie namawiać. Łażenie po sklepach nie jest dla mnie. 
 
 
- Zabiję cię, Granger — warknął, gdy wchodzili do kolejnego butiku w niemagicznej części Londynu. - Nogi mi odpadają, ile można szukać kiecki? 
- Milcz, jeśli nie chcesz, bym stała się jeszcze bardziej rozzłoszczona. Poza tym to nie może być zwykła kiecka, tylko elegancka kreacja. I najlepiej, żebyś ty też sprawił sobie porządny garnitur. 
- Spoko, to już załatwiłem — prychnął i z uczuciem ulgi usiadł na najbliższej kanapie. Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem i zanurkowała pomiędzy wieszaki. 
 
 
- Padam na ryj — warknął, gdy wtaszczyli zakupy do jej pokoju, po czym bezpardonowo padł twarzą na jej łóżko. 
- Malfoy! - fuknęła. - Złaź stąd, ja też jestem wykończona! Marzę o prysznicu i porządnej dawce snu. 
- Nie otwieramy dziś klubu? - jęknął niewyraźnie, bo jego słowa zagłuszała poduszka, w której zatonął. 
- Nie — powiedziała sennie i po prostu położyła się obok niego. 
- To się ludzie ucieszą, już prawie dwudziesta... 
- To zwlekaj dupsko i wywieszaj kartkę, jeśli nie chcesz awantur pod drzwiami — ofuknęła go, jednocześnie starając się zepchnąć chłopaka z łóżka. Na niewiele jednak się to zdało, bowiem gdy tylko się do niego zbliżyła, objął ją ramieniem w pasie i zasnął. - Malfoy! 
- Nawet jeszcze nie zacząłem, a ty już krzyczysz? Merlinie, jestem bardziej wspaniały, niż do tej pory sądziłem... 
- Malfoy, zjeżdżaj z mojego łóżka! I puść mnie, zboczeńcu! 
- A mogło być tak fajnie — pokręcił głową i szedł z łóżka, po czym ruszył w stronę drzwi. - Któregoś dnia jeszcze poprosisz mnie, byś znów mogła tak krzyczeć... 
- Wynoś się! - rzuciła w niego kapciem. Uchylił się zgrabnie i pokręcił głową. 
- Zero szacunku... 
 
 
 
I choć od tamtej pory znów dogryzali sobie, jak za najlepszych lat, nie opóźniło to wcale nadejścia tego wyjątkowego wieczora. 
 
- Merlinie, Granger, ile na ciebie można czekać? Zobaczysz, że się spóźnimy! Limuzyna odjedzie bez nas, a imprezę obejrzymy co najwyżej w mugolskiej telewizji! Granger! 
- Przecież już jestem — powiedziała spokojnie. Sapnął i odwrócił się, po czym zamarł, rozdziawiając usta ze zdumienia. 
- Merlinie... - jęknął, widząc ją. 
- Coś nie tak? - uśmiechnęła się do niego figlarnie i obróciła powoli, jakby sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. 
- Ja cię kiedyś zabiję, mała Gryfonko — jęknął ochryple, podchodząc do niej. - Albo się z tobą ożenię. A już na pewno się z tobą przynajmniej prześpię. 
- Malfoy! - natychmiast oblała się krwistym rumieńcem, co blondyn skomentował zadowolonym uśmieszkiem. Podał jej ramię. 
- Chodź, sexy, bo za chwilę naprawdę się spóźnimy... - poprowadził ją ku autu, nie mogąc się powstrzymać od zerkania na jej tyłek. 
- Jak nie przestaniesz, to rzucę na ciebie urok, który urody na pewno ci nie doda — syknęła, wsiadając do samochodu. 
- Ja i tak jestem piękny — mruknął, sadowiąc się koło niej. Natychmiast położył jej dłoń na kolanie. Chciała ją strzepnąć, ale spojrzał na nią i pokręcił głową, a potem nieznacznie wskazał na kierowcę. No tak, pozory... 
 
 
Po wyjściu z auta, które bez przeszkód dowiozło ich na miejsce gali, z miejsca oślepiły ich liczne reflektory i błyski fleszy. W pierwszej chwili Malfoy wyglądał tak, jakby miał zamiar stamtąd uciec, ale już po chwili przybrał na twarz maskę chłodnej obojętności i sprawnie poprowadził nieco zdrętwiałą jeszcze Gryfonkę w stronę fotoreporterów. Najwyraźniej czuł się w tym wszystkim bardzo komfortowo. Cóż, zapowiadała się dłuuuga noc. 
 
 
- Uśmiechnij się wreszcie, Granger, bo wyglądasz, jakbyś dostała szczękościsku — mruknął, podchodząc do niej z lampką szampana. - I napij się, to się rozluźnisz. 
Napiła się, ale wcale nie wyglądało, jakby jej to cokolwiek pomogło. Pokręcił głową i objął ją ramieniem. 
- Co ty robisz? - spojrzała na niego ostro. 
- Staram się, byś się trochę odstresowała, mała. Coś ty taka spięta? 
- Dostaliśmy nagrodę, nie zauważyłeś? 
- Wielkie mi halo. Fakt, dostaliśmy i co z tego? 
- To wyróżnienie! 
- Owszem, ale takiej dramy nie musisz z tego robić. 
- Nie robię żadnej dramy, Draco, po prostu jestem wstrząśnięta tym wszystkim. I może ty do tej pory obracałeś się w arystokratycznych sferach, ale ja nie i po prostu od samego początku mam tremę — wyjaśniła. 
- Więc pozwól, że się jej pozbędę... 
- Jeśli myślisz o spiciu mnie, a potem zaciągnięciu do łóżka, to... 
- Myślę o tańcu — przerwał jej. - Z tego, co pamiętam, mówiłaś, że lubisz tańczyć. Więc skoro tak, to przestań odstawiać tę szopkę z naburmuszoną miną Panny-Wiem-To-Wszystko i daj się zaciągnąć na ten pieprzony parkiet. Później być może i poobracam cię tak, że przez tydzień nie siądziesz na tym zgrabnym tyłeczku, ale teraz po prostu zatańczmy, co? 
- Oh — zarumieniła się znowu, przygryzając wargę. - Oczywiście — odstawiła kieliszek na najbliższy stolik i poszli zatańczyć. 
 
 
- Malfoy... - jęknęła cicho, gdy w czasie tańca odchylił ją nieco i pocałował w szyję. 
- Nie myśl, po prostu się baw, maleńka — mruknął, przesuwając usta na jej policzek, by po chwili wpić się namiętnie w jej malinowe wargi. Niemal natychmiast zarzuciła mu ręce na szyję, oddając pieszczotę i żadne z nich nie zauważyło, że są jednym z obiektów najbardziej godnych do fotografowania. 
 
 
Tydzień później. 
 
Wybierała właśnie książki w jednej z mugolskich księgarni, gdy nagle poczuła, że jest obserwowana. Wzdrygnęła się nieco na to nieprzyjemne uczucie i ostrożnie rozejrzała wokół, niby w poszukiwaniu nowych tytułów, ale nie dojrzała nikogo, kto mógłby się nią tak jawnie interesować, a uczucie bynajmniej nie znikało. Niestety tutaj nie mogła rzucić zaklęcia ujawniającego, więc po zakupie interesujących ją pozycji, czym prędzej wyszła z księgarni i klucząc, ruszyła w stronę klubu, mając nadzieję na zgubienie ewentualnego napastnika. 
- Witam, panno Granger — powiedział Lucjusz, pojawiając się niespodziewanie tuż przed nią. - Czy raczej powinienem powiedzieć, witaj, droga synowo?...
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Amare
Wow, no to się zadziało. Takiego zakończenia się nie spodziewałam 😉
shakadap
Brawo.
Pozdrawiam i powodzeni.