Po trzech godzinach jazdy limuzyna z Basią jej córką Marią wjechała do wsi o nazwie Staniątki.
Dziewczyna z nosem przyklejonym do szyby podziwiała mijane krajobrazy.
— Mamo zobacz, jak tu pięknie.
— Widzę kochanie.
— Czuję, że będziemy tu szczęśliwe.
— Też tak uważam.
Pięć minut później samochód zatrzymuje się przed żelazną bramą ze zdobieniami, po czym ją otworzył.
Następnie szofer wrócił do wozu i wjechał, po chwili zatrzymał się przed głównym wejściem, gdzie w rzędzie stała służba.
Maria wysiadła jako pierwsza, a matka zaraz po niej i stanęła obok córki.
— Mamo czemu oni tak stoją w rzędzie na baczność, jak by byli we wojsku? — zapytała córka.
— Nie wiem.
Andi, który wypakował walizki z bagażnika i zaczął wnosi do domu przechodząc koło nich usłyszał dziewczyny pytanie.
— Ponieważ czekają na polecenia od ich nowej pani.
— Czyli mojej mamy?
— Tak panienko.
— Mamo odezwij się do nich, bo oni na to czekają.
— Ale co mam powiedzieć?
— Nie wiem, co kolwiek byle, żeby tu nie stać, jak ten kołek w płocie.
— No dobrze.
Basia po tych słowach stanęła przy schodach i odwróciła się twarzą do służby.
— Witam nazywam się Barbara Moron i od dziś jestem waszą nową panią. A co za tym idzie macie się mnie słuchać i wykonywać moje polecenia, czy to jest jasne!?
— Tak.
— Cieszę się, a teraz możecie wrócić do swoich zajęć.
Służba w jednej chwili się rozpierzchła, zostawiając nową właścicielkę i jej córkę samą.
— Całkiem nieźle ci mamo poszło, jak na swoje pierwsze przemówienie.
— To prawda.
Nagle w drzwiach stanął szofer, Basia z Marią podeszły do niego.
— Bagaże wniosłem do domu i postawiłem przy schodach.
— Dobrze.
— Czy będę jeszcze w czymś potrzebny?
— Nie na dziś jesteś wolny.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.