Damian projektantem mody rozdział 1

Damian Dąbek mieszkał razem z matką  w starej kamienicy na warszawskiej Pradze. Budynek lata swojej świetności miał już za sobą. Elewacja znajdowała się w fatalnym stanie, ponieważ od dawna nikt nie remontował. Farba w wielu miejscach odchodziła pismami, a odrywający się gzyms stwarzał zagrożenie.
Klatka schodowa tak samo dawała wiele do życzenia, a ściany były obdrapane i pobazgrane grafikami. Do tego śmierdziała moczem i alkoholem.
Schody skrzypiały, a poręcz chwiała się, w niektórych miejscach brakowało szczebli.
       Kobieta w młodości pracowała jako modelka i bywało czasem bardzo ciężko, a wielogodzinne treningi doprowadzały ją do łez, ale nigdy tego nie żałowała.
     Pamiętała to, jak dziś, kiedy wspomniała rodzicom, że zatrudniła się w agencji modelek to wpadli w szał. Była brunetką o brązowych oczach z pochodziła rodziny prawników.
     Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek do drzwi, a że była sama to poszła otworzyć.  
     Spojrzała przez judasza i zobaczyła mężczyznę w garniturze, trzymającego teczkę pod pachą.
     Basia przez chwilę się wahała, ale w końcu mu uchyliła.
     — Słucham?  
     — Jestem prywatnym detektywem – odparł Teodor.  
     — O co chodzi?  
     — Szukam Damiana Dąbka, gdyż mam dla niego wiadomość.  
     — To mój syn, ale go nie ma.  
     — To niech mu pani przekaże, żeby jutro o dwunastej stawił się u notariusza.
     — Ale dlaczego?
     — Tam wszystkiego się dowiecie i proszę nie zapomnieć przekazać tego synowi, bo to byłaby naprawdę wielka szkoda, gdyby ten majątek przeszedł na rzecz skarbu państwa. Do widzenia pani.  
     Kobieta jak to usłyszała to, aż jej się oczy zaświeciły.  
     — Do widzenia.
     Zamknęła za mężczyzną drzwi, po czym usiadła w salonie na kanapie. Mężczyzna wrócił do domu późnym wieczorem, kiedy wszedł do kuchni i zapalił światło to, aż się wystraszył swojej matki, która siedziała po ciemku.  
     — Mamo, ale mnie wystraszyłaś.  
     — Siadaj!
     — Czemu jesteś taka zdenerwowana, czy stało się coś?
     — Był u nas detektyw.
     — Po co?
     — Powiedział, że mam ci przekazać, żebyś jutro udał się do kancelarii.  
     — Dobra ja idę spać jutro pójdę to się wszystkiego dowiem, a teraz dobranoc mamo.  
     — Dobranoc synu.  
     W nocy pod oknami osiedlowa wariatka biła i wyzywała od różnych jakąś kobietę, która wracała do domu.  Leżał z poduszką na uszach w końcu jednak miał dość słuchania tych wrzasków. Podszedł do okna, nawet je uchylił chcąc zwrócić uwagę, ale zrezygnował i wrócił do łóżka.  
     Rano był niewyspany i nie mógł się skupić, ale po nabraniu sił zdecydował, że pójdzie na to spotkanie. Tak też zrobił, po dotarciu na ulicę Chmielną, gdzie mieściła się kancelaria, wchodząc powiedział:  
     — Dzień dobry panie Mecenasie. Przyszedłem tak, jak pan kazał.
     — Dziękuję, że zechciał pan mi poświęcić swój czas.
     — Był u nas wczoraj detektyw, który rozmawiał z moją matką.  
     — Pana ojciec miesiąc temu zmarł.
     — No dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego?  
     — Jest pan jedynym spadkobiercą testamentu.  
     — Co! — wykrzyknął. To musi być jakieś nieporozumienie.  
     — Muszę pana niestety wyprowadzić z błędu, ale w dokumentach wyraźnie mam napisane, że zmarły cały majątek zapisuje panu.  
     — A co wchodzi w  skład tego spadku?
     — Dom  z basenem w podwarszawskim Wilanowie i firma.
— Jaka?
— Dom mody.
— Nie wiedziałem, że mój świętej pamięci tatuś był projektantem.
— Tak pan Edmund Dąbek był bardzo znanym projektantem mody.
     Mężczyzna opuścił kancelarię oszołomiony tym, co usłyszał, ściskając w dłoni kartkę z adresem i klucze.
.
Postanowił, że od razu pojedzie do nowego domu. Zadzwonił po taxi.
— Dzień dobry.
— Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
— Chciałbym zamówić taksówkę.
— Już kogoś wysyłam. Na jaki adres?
— Chmielna 3.
Pięć minut później przed kancelarię podjechała taksówka, do której wsiadł.
— Dokąd jedziemy?
— Do Wilanowa — poproszę.
— Robi się, a jaka ulica?
— Morelowa 12.
Dwadzieścia minut później taksówka zatrzymała się pod wskazanym adresem.
— Ładny dom.
— To prawda, a od dziś jest mój.
— Szczęściarz z pana
— To fakt.
Damian zapłacił i wysiadł, a taksówka odjechała.
Mężczyzna, po przekroczeniu furtki ruszył ścieżką porośniętą chwastem i zatrzymał się na ganku. Po wejściu do środka jego oczom ukazał się przedpokój, który miał marmurową podłogę. Damian zadzwonił do matki.
— Halo, gdzie jesteś?
— Mamo jestem w luksusowej willi.
— Co tam robisz?
— Od dziś jestem właścicielem tego domu, który kiedyś należał do ojca.
— O jakim mówisz domu?
— Normalnym, takim z basenem, jak nie wierzysz, to przyjedź i sama zobacz.
— Moja noga w domu tego drania nie powstanie!
— Jak chcesz.
Po tych słowach się rozłączył i poszedł spać.
Rano o ósmej do pokoju Damiana weszła pokojówka. Podeszła do okna i je odsłoniła, następnie zbliżyła się do śpiącego mężczyzny i zdarła z niego kołdrę.
Dąbek otworzył oczy i zobaczył nad sobą kobietę w średnim wieku, która miała na sobie strój pokojówki.
— Kim pani jest? — zapytał.
— Nazywam się Elen i będę pańską gospodynią.
— To mój ojciec miał gospodynię?
— Tak.
— Nie wiedziałem.
— Wielu projektantów ma własną służbę. Proszę za pięć minut być na dole.
Elena po tych słowach wyszła z pokoju. Damian przez chwilę leżał, po czym wstał i zszedł na dół. Po śniadaniu poszedł do swojego gabinetu.
Pomieszczenie było urządzone w wielkim przepychu, na ziemi leżał dywan z tygrysa.
Mężczyzna usiadł w fotelu. Z szuflady wyciągnął kartkę z numerem telefonu do szofera, chwycił komórkę i wykręcił do niego numer.
— Halo?
— Dzień dobry. Nazywam się Damian Dąbek i jestem nowym spadkobiercą, a zarazem twoim panem i masz tu natychmiast przyjechać.
— Dobrze proszę pana.
— Czekam.
Po rozłączeniu się, odłożył telefon i zaczął przeszukiwać szuflady. W pewnym momencie, w sekretnym schowku znalazł teczkę.

Magda34

opublikowała opowiadanie w kategorii obyczajowe, użyła 1033 słów i 6124 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.