Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.8

Majka:
Zerkałam co chwilę raz na Michała, raz na Roberta zastanawiając się co tak naprawdę jest granę. Chociaż nie powiedzieli tego wprost znałam ich i wiedziałam, że coś się nie dobrego dzieje. Ukrywali coś, co miało wspólnego z moją najlepszą przyjaciółką, a ja za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się co. Ola od kilku minut odeszła, a my wciąż milczeliśmy. Poczułam ciepłe, opiekuńcze ramiona mojego, ukochanego mężczyzny i spojrzałam na niego.Co tu się właściwie działo? w czym uczestniczyliśmy? Michał patrzył na mnie nerwowo, co chwilę kopiąc kamień.Widziałam, że ewidentnie unika kontaktu wzrokowego, co akurat u niego oznaczało, że ma coś do ukrycia, luk kłamie. Postanowiłam za wszelką cenę dowiedzieć się od Roberta prawdy, nawet jeśli przez całą noc i dzień miałam wiercić mu dziurę w brzuchu.  
- Pójdę do Pati - odezwał się Robert i zostawił na samych. Stałam oko w oko z przyjacielem, z którym poznałam Patrycję i zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam tamtego wieczoru.Może nie powinnam nigdy ich spotykać, może nie powinnam bawić się w swatki, bo teraz nie wiedziałam co tak naprawdę nas wszystkich czeka.
- Ola prawdopodobnie jest ze mną w ciąży - usłyszałam wahanie w jego głosie.Przypomniał mi się wyraz twarzy, który mówił zwyciężyłam i niemal wszystko zrozumiałam. Ciąża, akurat teraz, gdy Pati straciła swoje dziecko. Wiedziałam, że w tym momencie, w tej chwili to będzie ostateczny cios dla mojej przyjaciółki. Nie mogłam na to pozwolić, nie chciałam by dowiedziała się o tym teraz, gdy jej życie prawie się zawaliło.  
- Powiesz jej? - spytałam rozczarowana postawą chłopaków. - Robert o tym wiedział? - dopytywałam. Poczułam się zdradzona przez mężczyznę, który tak wiele mówił o miłości, który obiecywał mi góry i morza. Kłamał, kłamał tak samo jak każdy typowy facet. Mimo miłości, mimo uczuć do mnie, chociaż zapewne udawanych, odezwała się w nim męska solidarność, ta cholerna męska solidarność, która sprawiła, że straciłam do niego zaufanie. Może była tego warta nie wiedziałam, nie wiedziałam właściwie już nic. Jak teraz będzie wyglądać nasz związek? jak uwierzę w jego deklarację?  
- Dowiedziałem się rano. Dlatego byłem taki dziwny, gdy rozmawiałem z Patrycja. - rzekł. - Wiesz, że dziecko to było nasze marzenie. Spełnienie naszych marzeń. Kiedyś dałbym się za to pokroić, ale teraz dużo się zmieniło.Kocham Pati. Zakochałem się bez pamięci i chcę ją chronić - mówił, a w jego słowach usłyszałam nutkę smutku.  
- Nie zdołasz uchronić jej przed wszystkim i wszystkimi. Ona Cię potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek. Jest w rozsypce. Nie chroń jej przed sobą, tylko po prostu zostań przy niej. Owszem potrzebuje spokoju, ale jeszcze bardziej potrzebuje Ciebie. Wy chłopacy tak mało rozumiecie - pokiwałam głową, na absurdalne myślenie mojego przyjaciela i pomyślałam o Pati. Jak zniesie prawdę o Michale, gdy dowie się wszystkiego?? - A Robert? od jak dawna wiedział? - spytałam z ściśniętym sercem. Tak bardzo obawiałam się, że po raz pierwszy przyłapałam go na kłamstwie, a wtedy nie wiem, czy bym potrafiła odbudować do niego zaufanie.
- Przed Tobą kawałek. Usłyszał rozmowę moją i Oli. Chciał Ci powiedzieć, ale - zatrzymał się i zaciągnął papierosem. - Błagałem go by tego nie zrobił. To moja wina, to ja namieszałem, ale proszę zrozum - znów spojrzał na mnie, a ja zmiękłam. - Nie mogłem pozwolić, by Pati dostała kolejny cios od życia. Nie mogłem - usłyszałam smutek, ten sam smutek, który znajduje się w głosie mojej przyjaciółki i poddałam się. Mieli rację.Michał, ja z Robertem to wszystko w tej chwili było nie ważne. Ważna była ona i tylko ona się teraz liczyła. Kochaliśmy ją i wszystko, co teraz zrobimy, zrobimy tak naprawdę dla niej.  
- Boję się tylko jednego - Powiedziałam do Michała, ale chyba już doskonale wiedział co chcę powiedzieć. - Ja też się tego obawiam. Ona nas znienawidzi, ale wezmę to na siebie. Obiecuję, że Ciebie i Roberta w to nie wciągnę - usłyszałam zapewnienie. Kiwnęłam głową i wściekła, ale poddana, bo sama tak naprawdę nie wiedziałam, czy bym podobnie nie postąpiła, wróciłam do sali przyjaciółki.  

         ***
Michał:
Czułem się rozdarty i pokonany. Nie było mi na rękę, że wszyscy prócz niej wiedza prawdę, ale musiałem jakoś z tym żyć. Żyć z tajemnicą, która paliła moją duszę. Żyć z tajemnicą, która zabijała mnie od środka. Powoli zmierzaliśmy do sali przyjaciółki. Majka poszła tylko na chwilę pod OIOM by dotrzymać słowa danego przyjaciółce i sprawdzić co z Danielem. Osobiście wolałbym by umarł. Po prostu gdybym mógł wszedł bym do sali i wyłączył wszystkie maszyny, które przetrzymywały go przy życiu. Tak wiele złego jej zrobił, tak bardzo ja zranił, a teraz ja miałem zachować się podobnie jak on. Patrycja leżała zapłakana, roztrzęsiona na łóżku, a Robert próbował ją uspokoić. Miałem wrażenie, że przed kilkoma minutami coś się wydarzyło, co mocno wstrząsnęło dziewczyną. Może umarł Daniel?może dowiedziała się, że nie będzie mogła mieć dzieci? a może? Może dowiedziała się o mnie i Oli? nie wiedziałem. Nie miałem pojęcia i nie chciałem zgadywać. Wszystko teraz było w rękach Majki i Roberta, ich jedno słowo, a stracę ukochaną na zawsze. Co miałem zrobić? jak ich przekonać?
- Była tu żona Daniela - odezwał się Robert, a w jego oczach zobaczyłem dziwny niepokój. - Mała ja nie posłuchałbym tego co mówiła. Powinnaś złożyć zeznania. Powinien zapłacić za to co Ci zrobił - przekonywał Robert. Patrycja wciąż milczała. Leżała bezwładnie na łóżku, patrząc się w sufit, a z jej oczów wciąż kapały krople łez.
- Już płaci. Płaci wystarczającą cenę, nie sądzisz? - odezwała się nagle i po chwili znów zapłakała. Weszła Majka, informując nas, że jego stan nadal jest ciężki, ale stabilny i prosząc na chwilę Roberta, oboje wyszli z sali. Patrycja spojrzała niespokojnie na przyjaciół, obawiając się, że coś narozrabiał i ponownie położyła głowę na poduszkę.  
- Powiadomię ochronę by jej więcej nie wpuszczali - wyznałem nagle i złapałem ją za rękę. Tak bardzo chciałem ja do siebie przytulić. Tak bardzo chciałem powiedzieć o tym, że pragnę z nią być, o tym jak bardzo ją kocham, ale nie odważyłem się. Siedziałem bez ruchomo obok kobiety, wciąż nie puszczając jej ręki i oboje patrzeliśmy w dal. Nie musieliśmy nic mówić. Chociaż znaliśmy się krótko, łączyła nas jakaś tajemnicza siła, rozumieliśmy się bez słów.  
- A jeśli on nie przeżyję? ma żonę i dzieci, które osieroci a to wszystko - zawahała się i spojrzała mi w oczy.  
- Nie. Absolutnie nie! To nie była twoja wina. Nie Ty Was porwałaś, nie Ty oszalałaś i jechałaś za szybko - powiedziałem, rozważnie dobierając słowa. - Bałam się. Myślałam o Tobie. Chciałam by tylko wezwał tą cholerną karetkę, nic więcej. Chciałam tą cholerną karetkę - zapłakała.
- Jestem tu maleńka. Jestem i będę przy Tobie nawet jeśli miałbym spędzić tu całe życie. Nie zostawię Cię już ani na moment. Kocham Cię. Kocham tak mocno, że sam nie wiem już co robić. Tak wiele bym chciał. Tak bardzo chciałbym byś wreszcie zaznała szczęście - wypowiedziałem na głos ale nie byłem pewny, czy zdołała to usłyszeć.Oderwała się ode mnie i spojrzała na mnie takim wyrazem, jakby chciała powiedzieć, po prostu zostań. Zostałem. Przytuliłem ją do siebie i kołysałem tak mocno i długo, że sam już straciłem rachubę czasu. - Zostań - błagała ze łzami w oczach, a ja jeszcze mocniej złapałem ją za rękę. Odwróciłem się do niej twarzą i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zbliżyłem wargi do jej ust i nieśmiało ją pocałowałem. Nasze języki splecione, tańczyły melodie miłości, a ja pragnąłem ją bardziej niż kiedykolwiek. - Kocham Cię - odezwałem się w końcu, gdy po krótkiej chwili oderwaliśmy się od siebie zdyszani, ale szczęśliwi..

                  ***
Daria:
Nerwowo stukałam obcasami, spiesząc się na umówione spotkanie. Byłam zła, rozdarta, przestraszona, ale bardzo stęskniłam się za tym mężczyzną. Stałam w małej alejce i niecierpliwiłam się co raz bardziej. Samochód jak zawsze zostawiłam nie daleko umówionego miejsca i przyszłam na nogach. Daniel wciąż nie odzyskał przytomności. Nie miałam wiele czasu, ale lekarze zapewniali, że jeszcze przez kilka dni jego stan zdrowia będzie taki sam i zapewne dopiero po kilku dniach go wybudzą. Z samochodu zadzwoniłam do matki, informując ją, że nie długo będę bo jeszcze chcę trochę zostać przy mężu, ale nie powiedziałam jej prawdy.  
- Cześć kicia stęskniłem się - usłyszałam gruby donośny głos mężczyzny i odwróciłam do niego twarzą.  
- Oszalałeś? Mój mąż leży na OIOMIE, walczy o życie a Ty co? - udałam wkurzoną, ale w głębi serca cieszyłam się na jego widok. Nie była to jakaś tam wielka miłość, przelotny romans, czy coś takiego. Uwielbiałam seks, który nas łączył, uwielbiałam to, co wyprawia z moim ciałem i uwielbiałam władczość w jego głosie. Tą władczość, która doprowadzała mnie do szaleństwa. - Mój mąż walczy o życie - przekonywałam sama siebie, ale wystarczyło, że tylko poczułam jego dotyk, gdy mój opór złagodniał. Weszliśmy do jego samochodu i po chwili odjechaliśmy piskiem opon.  
- Nie masz dziś czasu? - powiedział z wyrzutem, smutno patrząc mi w oczy.
- Wszystko się skomplikowało. Boję się jak dzieci sobie poradzą - przyznałam cicho, nie będąc pewna, czy on chce o tym rozmawiać.
- Może trochę przesadziłem z tym przecięciem hamulców - zaśmiał się, a mnie sparaliżowało. Spojrzałam na niego oszołomiona, zaskoczona i rozgniewana, ale nie wiedziałam, czy dobrze usłyszałam.  
- To Ty przeciąłeś im te hamulce? - wyznałam gniewnie, czując na nodze jego dłoń.
- Lalka uspokój się. Zrobiłem to dla nas. Zresztą jego szmacie zasłużyło się. Jak można rozbijać czyjąś rodzinę??? - zapytał urażony moją reakcją. - Pamiętasz? wspominałaś coś ostatnio, a ja po prostu robiłem to, czego chciałaś. Posłuchałem Cię moje droga - zaśmiał się i bez słowa zatrzymał samochód.  
- No właśnie jak można rozbijać czyjąś rodzinę?? - szepnęłam mu do ucha i bez słowa wyszliśmy z auta. Znajdowaliśmy się w znajomym lesie, gdzie Sławek miał letniskowy domem. Weszliśmy do środka i bez zbędnych słów zaczęłam się rozbierać.
- Z Zabawkami, czy bez? - usłyszałam przy uchu jego głos, a po sekundzie słyszałam tylko pękające guziki bluzki.  
- Bez. Naprawdę nie mam dziś czasu - zaśmiałam się i po króciutkiej chwili byłam w jego ramionach. Położyliśmy się do łóżka i poczułam mocny ból, z całą siłą wbił się we mnie bez przygotowania by następnie dać mi chwilę rozkoszy.  
- Kocham Cię - wyznał chyba po raz pierwszy odkąd się znaliśmy i spojrzał na mnie jakoś inaczej niż zazwyczaj. Zamknęłam oczy i pochłonięta przyjemnością jaką zaznawałam, przez chwilę zapomniałam o tym, czego oboje się dopuściliśmy. Byłam współwinna wypadkowi Daniela. Chciałam by skrzywdził ją, chciałam by zabił tę małą sukę, która tak perfidnie niszczyła moje małżeństwo, a zamiast tego o życie walczył on. Po kilku minutach wzięłam szybki prysznic i już ubrana opuszczałam mieszkanie Sławka.
- Będziesz kontynuował? - zapytałam bez słowa, sięgając mu do ubranych już spodni.
- Hmm to zależy. - zaśmiał się mężczyzna i puścił do mnie oko. - Mam dać nauczkę tylko jej? - spytał jakby chciał upewnić się, że nie zmieniłam zdania.  
- Tak. Chcę by ta młoda dziewczyna cierpiała i wyła z bólu. Chcę by życie jej tak dokopało, że już nigdy się nie pozbiera - powiedziała z uśmiechem na ustach.
- Załatwione. Mówisz i masz - uśmiechnął się mężczyzna, zapinając pas i już po sekundzie wracaliśmy w stronę alejki, w której zostawiłam samochód.

                                         ***
Patrycja:
Przebudziłam się, otoczona bezpiecznymi ramionami chłopaka. W sali było ciemno, a ja zdałam sobie sprawę,że oboje zasnęliśmy. Na szpitalnym korytarzu było pusto i cicho, zupełnie jakby nikogo tu nie było. Pacjenci leżeli już w swoich łóżkach, przekładając się na drugi bok i spokojnie oddawali się w sen morfeusza. Ja tylko nie mogłam już spać. Z minuty na minutę czułam się bardziej rozbudzona, a sen jakby opuścił mnie już na dobre dzisiejszej nocy. Nie lubiłam warunków szpitalnych, zapachy,białe fartuchy już od dziecka wywoływały u mnie złe wspomnienia. Spacerowałam cichutko po szpitalnym korytarzu, udając się w stronę sali, w której leżał Daniel. Ból złagodniał, może nie ten psychiczny, tylko fizyczny i pozwolił mi przejść kilka kroków. Zatrzymałam się przed wielkimi drzwiami z napisem OIOM. Oparłam się o nie i przyłożyłam dłoń do szyby. Nadal nie odzyskał przytomności, a mnie cieszyło to,że tak długo chcą trzymać go w śpiączce.
- Kochany wracaj do nas. Słyszysz?? Do cholery wracaj do nas! Masz dzieci! Oni Cie potrzebują! Potrzebują Cię, tak samo jak ja Cię potrzebuję! Daniel nie wygłupiaj się! Wracaj! - szeptałam na głos, ale najciszej jak umiałam by nikogo nie zbudzić. Zsunęłam się bezwładnie na podłogę i klęczałam na zimnych płytkach szpitalnego korytarza, nie mogąc złapać tchu
. - On Cię nie słyszy - usłyszałam za sobą łagodny,męski głos. Odwróciłam się w stronę Michała, który stał oparty o kolejną ścianę i przyglądał się mi ze smutkiem. - On Cię Pai nie słyszy - powtórzył ponownie, jakby chciał nas obu do czegoś przekonać.  
- Niech państwo wracają do sali. Nie można tu przybywać w nocy - wyznała pielęgniarka, która właśnie wychodziła z sali, w której znajdował się Daniel.  
- Posłuchaj tej miłej pani. Wracajmy - prosił łagodnie Michał i łapiąc mnie za rękę, bez słowa pociągnął w stronę mojej sali. Nie protestowałam. Pozwoliłam prowadzić mu się jak mała dziewczynka, a mi od razu przypomniała się tamta impreza, na której próbowałam się upić. Wtedy też Michał wyprowadził mnie z niej za rękę. Teraz od tamtego momentu tak dużo się zmieniło w moim życiu. Zaznałam tak wiele bólu. Michał położył mnie do łózka,a sam położył się obok mnie na łóżku. Zgasiliśmy światło w sali i leżeliśmy w ciemnościach, pochłonięci swoimi myślami.- Śpisz? - usłyszałam jego głos. Odwróciłam się do niego twarzą i w świetle lamp, które przedostawały się przez okno i oświetlały naszą twarz, spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich nieskrywany smutek. Nie wiedziałam co go właściwie gryzie, ale coś nie dawało mu spokoju. Coś, co zaczęło przerażać i mnie. Położyłam mu dłoń na twarzy i delikatnie gładziłam jego policzek. Palcem starłam łzy, które leciały z jego oczu i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Zamknęłam oczy, czując jak tym razem to on błądzi rękami po moim ciele, czując na plecach przyjemny dreszcz. Odruchowo podskoczyłam do góry, a on pospiesznie zabrał rękę, jakby przestraszył się,że zrobił coś złego. Otworzyłam gwałtowne oczy i spojrzałam na jego twarz.  
- Nie przestawaj - poprosiłam,a po chwili poczułam na wargach znów smak jego ust. Tym razem pocałunek był śmielszy, bardziej odważny niż poprzednio, a jego dłoń śmielej błądziła po każdych zakamarkach mojego ciała. - Jesteśmy w szpitalu - przypomniał mi, ale zbyłam jego słowa milczeniem. Chciałam go tu i teraz, w tej chwili, w tym miejscu, nie ważne, czy ktoś nas nakryje lub nie. Chciałam go teraz, potrzebowałam tego.
- Kocham Cię skarbie - wyznałam i zamknęłam oczy. Poddałam się przyjemności, którą od niego dostawałam, chociaż nie mogliśmy liczyć tu na seks, bo wciąż znajdowaliśmy się w szpitalu, wystarczała mi jego obecność, dotyk jego dłoni, która błądziła w zakamarki ciała i sprawiała,że wyłam z przyjemności i rozkoszy. Całowaliśmy się co raz zachłanniej, co raz odważniej,a ja byłam pewna jednego, chciałam, po prostu chciałam z nim być. CDN  


Kochani oto kolejna część opowiadania. Dziękuje Wam za liczne komentarze, za śledzenie losów bohaterów i dziękuje za to,że jesteście! :**

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3187 słów i 16591 znaków, zaktualizowała 22 cze 2016.

4 komentarze

 
  • volvo960t6r

    Cudowna część :)

    22 cze 2016

  • Justys20

    to jest boooskie  :kiss:  <3  <3

    22 cze 2016

  • Misiaa14

    Piękne♡♡

    22 cze 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część już nie mogę doczekać się następnej części. :* kiedy mogę spodziewać następnej części ? :)

    22 cze 2016

  • agusia16248

    @cukiereczek1 Postaram się jutro :*

    22 cze 2016

  • cukiereczek1

    @agusia16248 ok to czekam niecierpliwie:*

    22 cze 2016