Zaufaj mi Caterina. Rozdział 24

Sekretarka siedząca przy półokrągłym biurku spojrzała na wiszący na przeciwległej ścianie zegar. Nie cierpiała go. Był to podarek dla dyrektora od jakiejś firmy farmaceutycznej, ale osoba, która go wybrała nie miała pojęcia o dobrym smaku. Dyrektor znany z zamiłowanie do pięknych i drogich przedmiotów, nawet nie zamierzał go oglądać. Od razu oddał go pani Janinie do sekretariatu. Wisiał więc na ścianie jak niemy wyrzut sumienia, jak go nazywała i wskazywał jej czas. Upewniła się, że jest dwunasta trzydzieści, wyjrzała przez okno, a potem szybko podeszła do ciemnobrązowych ciężkich drzwi z napisem: Dyrektor dr n. med. Mirosław Kieć. - Panie dyrektorze, pańska żona już przyjechała – powiedziała, uchylając je nieco.      
Po chwili drzwi do sekretariatu otworzyły się i stanęła w nich drobna kobieta bez uśmiechu. Mimo swoich sześćdziesięciu lat, nadal była atrakcyjna. Tlenione blond loki upięła w gustowny kok. Miała na sobie szykowny, świetnie dopasowany kostiumik i niewysokie pantofelki na obcasie, na przedramieniu kołysała się jej torebka Hermesa, marzenie wszystkich kobiet. Pani Janina aż westchnęła na jej widok. Tego dnia wyglądała wyjątkowo dobrze.  
Pani Anna Kieć kiwnęła od niechcenia głową i bez słowa weszła do gabinetu męża, zamykając za sobą drzwi. Usiadła w jednym z foteli i spojrzała na stojącego za biurkiem postawnego szpakowatego mężczyznę.
- Potrzebuję kawy – powiedziała i udała, że ziewa – Mogę wiedzieć, dlaczego ściągnąłeś mnie tak wcześnie? Zdaje się, że impreza zaczyna się dopiero za godzinę? – spytała.
- Postaraj się zmienić trochę ton. Musimy się spotkać z Zawadzkim i jego narzeczoną, i chciałbym żebyś była dla niej bardziej uprzejma, niż ostatnio – mówił spokojnie, ale widać było, że to tylko pozory. Ręka mu drżała, kiedy przekładał jakieś papiery na biurku.  
- Dla tej dziennikarki? A cóż ona może? – wydęła z pogardą usta i poprawiła loki wystudiowanym gestem – Nie wiem, co ten Zawadzki w niej widzi.
- Gówno mnie to obchodzi. Ważne, żeby był w dobrym humorze – odparł chłodno – Mamy problem z żoną tego lekarza, który próbował nam się dobrać do skóry rok temu… - zaczął.
- Nie chcę o niczym wiedzieć – przerwała mu gwałtownie – To Twoje zmartwienie! I nie używaj przy mnie takich słów – dodała.
- Nie, moja droga – wysyczał, podchodząc i pochylając się nad fotelem – oboje w tym siedzimy po uszy. On się skontaktował z Tobą, a nie ze mną i to Ty przekazałaś maila Zawadzkiemu, pamiętasz? Poza tym, jak ten przekręt z przetargami wyjdzie na jaw, to dobiorą się do przetargów na budowę przychodni, a potem do tej działki w centrum… - zawiesił głos i przyglądał się, jak twarz jego żony tężeje – Ciekawe, skąd masz na to wszystko? – wskazał na jej torebkę i ubranie - Z pensji? Na SPA i wycieczki też? Korzystasz z tych pieniędzy tak samo jak ja, więc się postaraj!
     Gniew odmalował się na jej starannie umalowanej twarzy, ale po chwili ustąpił miejsca uprzejmemu uśmiechowi. Może była próżna i wygodnicka, ale nie głupia. Doskonale wiedziała, jak jej mąż "zarabia” pieniądze. Zresztą czasami w tym uczestniczyła, zawsze jednak dyskretnie, "z drugiej linii”. - Przy mojej pozycji i stanowisku, kontakty z jakimiś podejrzanymi typami są niewskazane! – zaczęła – P o chwili poprawiła się w fotelu i wyciągnęła do męża wypielęgnowaną dłoń. – Jak sobie życzysz – zamrugałą zalotnie rzęsami – tylko nie chcę o niczym wiedzieć, w nic być zamieszana, rozumiesz?  
- Nie musisz się spotykać z żadnymi typami. Chcę tylko żebyś się zajęła tą dziennikarką. Ja sobie w tym czasie pogadam z naszym wspólnikiem. On jej chyba wszystkiego nie mówi od czasów tamtej afery z jej gazetą, więc trzymaj ją z dala od nas – spojrzał na drzwi, za którymi dał się słyszeć jakiś hałas – O wilku mowa! – zawołał wesoło na widok sekretarki, która pojawiła się w drzwiach, a za nią drobna czarnowłosa kobieta w towarzystwie postawnego blondyna – Pan Zawadzki we własnej osobie i w towarzystwie naszej najpiękniejszej pani redaktor!
     Po serdecznym powitaniu, Anna Kieć ujęła pod rękę Łucję Żurowską i poprowadziła ją do okna. – Czy mogłabym zaprosić panią na małą przechadzkę? – spytała słodkim głosem – Mąż prosił mnie o zajęcie się sprawą zebrania funduszy na doposażenie nowopowstałej części przychodni. Myślałam o jakiejś aukcji, albo może o balu charytatywnym… Ale wie pani, jak to jest – westchnęła ciężko – niełatwo zachęcić zamożnych ludzi do przekazania jakiejś sumy dla potrzebujących. Pani jako dziennikarka ma o wiele większe możliwości. Mogłaby pani napisać parę słów o tej inicjatywie…
     Łucja spojrzała na kołyszącą się na ręce jej rozmówczyni torebkę i pokiwała głową – O tak, świetnie panią rozumiem – stwierdziła z lekkim sarkazmem, ale pani radna jakby w ogóle nie zwróciła uwagi na jej ton. Towarzyszący im mężczyźni przeglądali jakieś dokumenty, pochyleni nad ciężkim drewnianym biurkiem. Łucja miała ochotę sprawdzić, co też ciekawego dyrektor wymyślił tym razem, ale uznała, że jej zainteresowanie mogłoby się wydać dziwne, więc tylko poinformowała Radka, że idą obie do nowej części szpitala. Przytaknął jej z roztargnieniem i na powrót zagłębił się w papierach.
     Dyrektor Kieć z niepokojem patrzył jak Radosław Zawadzki uważnie czyta kolejne strony umowy zamiany działek. - W porządku – powiedział w końcu z szerokim uśmiechem – Oczywiście nie muszę dodawać, że przez pierwsze kilka miesięcy masz być zachwycony pomysłem poradni dziecięcej na tej działce. Dopiero po artykule Łucji na temat fatalnej komunikacji w centrum miasta, zwrócisz uwagę, że lepiej byłoby mieć poradnię koło szpitala. Dopiero wtedy podpiszemy tę umowę – wskazał na papiery – na razie to idzie do sejfu i lepiej żeby się stamtąd nie wydostało – dodał z groźbą w głosie.  
-------------------------------
Po lunchu Katarzyna zaszyła się w sypialni. Potrzebowała spokoju. Myśl, że ona i Fabio mogliby w jakiś sposób spleść swoje plany na przyszłość, nie dawała jej spokoju. Rozsądek podpowiadał ostrożność, serce wyrywało jej się z piersi na samo wspomnienie wspólnych chwil. Podniosła z szafki komórkę i zaczęła mechanicznie przeglądać wiadomości. Miała nieodebrane połączenie od Andrzeja i cztery od Karoliny, do tego dwa sms-y z prośbą o kontakt.
- Karola? Przepraszam, że nie oddzwoniłam, ale całkiem zapomniałam o telefonie… - zaczęła bez przekonania, a potem opowiedziała przyjaciółce o telefonach do Łucji i od policjanta.
- Jezu! Oni chyba naprawdę coś mają, skoro tak mu się spieszy – Karolina natychmiast stała się czujna – A co z Twoim Włochem?
- Karola, ja chyba się zaangażowałam bardziej niż chciałam – z pewnym trudem przyznała Katarzyna – właściwie, to rozmawialiśmy o tym, co dalej… - jej głos brzmiał niepewnie.
- O kurde, Kaśka, to poważna sprawa – Karolina zareagowała natychmiast – no, a co on na to?
- Też mu chyba zależy… – szukała odpowiednich słów.
- Ja myślę! – Karolina prychnęła do słuchawki – ale czy zaproponował Ci coś konkretnego? Związek? No, sama nie wiem… Chodzenie? Cholera, nie mam pojęcia jak to nazwać!
- Karola, ja też nie mam pojęcia! – w głosie Katarzyny narastała frustracja – Myślałam, że to będzie tak na chwilę i rozjedziemy się, każdy w swoją stronę… Ale coś się stało i wcale nie jestem pewna, czy chcę jechać w tę swoją stronę… Chociaż dalej myślę, że to nie ma sensu. To po prostu niemożliwe, żebyśmy byli razem. – myślała, że kiedy to powie, poczuje ulgę, ale tak się nie stało.
- Dlaczego myślisz, że to niemożliwe? – Karolina zadała najprostsze pytanie, jakie mogła zadać, ale jednocześnie najtrudniejsze.
- No, to chyba oczywiste! – Katarzyna zamyśliła się nad odpowiedzią – Popatrz na nas!
- Wiesz co? – w głosie Karoliny zabrzmiała irytacja – Patrzyłam na Was i wiesz, co widziałam? Dwoje zakochanych ludzi. Nie ma znaczenia ile macie lat, ani ile Was dzieli kilometrów. Jeśli się kochacie, warto zaryzykować.
- Ja go chyba kocham – wyszeptała Katarzyna – ale jakoś nie wierzę, że Fabio mógłby się zakochać we mnie…
- Ale dlaczego nie? – upierała się Karolina – wybrał Cię… Oczywiście, to poważna decyzja, ale on ma czterdzieści lat i jest wolny. To nie jest skok bez spadochronu z lecącego samolotu. Ty ryzykujesz więcej.
     Katarzyna zastanawiała się przez chwilę nad słowami przyjaciółki. Ona mogła mieć trochę racji. Ich znajomość trwała krótko, ale skoro ona była gotowa zaryzykować dla niego wszystko, dlaczego on nie mógłby zrobić tego samego? W końcu to ona musiałaby się przeprowadzić, szukać pracy… Boże, to jednak mogło się udać!  
- Kaśka, jesteś tam?  
- Jestem, jestem… - a gdzie niby miałaby być? – I tak muszę wrócić, żeby się spotkać z Łucją. Powiedziała Wam skąd ma informacje o szpitalu? – spytała.
- Nie, ale to właśnie dobrze, że nie chce powiedzieć, bo to oznacza, że Ciebie też będzie chronić, jeśli zostaniesz jej informatorem. Policzyliśmy też pieniądze, oczywiście bardzo ogólnie, ale wyszło nam, że mogli wziąć nawet pół miliona na przetargach sprzętowych…
- Co takiego? – Katarzyna aż usiadła – Ty chyba żartujesz!
- Nie, nie żartuję. Nie zapominaj, że zamówiliście wtedy wyposażenie do nowej sali operacyjnej, drugi rezonans, tomograf dla radioterapii – wyliczała – samych telewizorów do gabinetów lekarskich chyba z osiem, a każdy pięćdziesięciocalowy...
- Jak żyję, nie było w lekarskim pięćdziesięciocalowego telewizora! Skąd Ty masz takie informacje?  
- Kaśka, gdzie Ty żyjesz? Telewizory przyjeżdżają do szpitala tylko na kontrole, potem wracają na salony – Karolina znowu prychnęła i Katarzyna mogłaby przysiąc, że przewróciła oczami – nie zdziwiłabym się, gdyby któryś z nich stał u Twojego szefa albo u dyrektora.
- A propos dyrektora, wiem do kogo Robert wysłał maila ze swojej tajnej skrzynki. Nigdy byś nie zgadła – Katarzyna poczekała chwilę dla lepszego efektu – do żony naszego dyrektora!
- Do tej radnej? – Karolina zaniemówiła na moment – ale dlaczego do niej?  
- Pojęcia nie mam! Może dowiem się od naszej pani redaktor? - zamyśliła się – No dobra, muszę kończyć.
- Kaśka – Karolina zniżyła głos – cokolwiek zrobisz, myśl głową. Wiem, że jesteś w stanie euforycznym, ale pamiętaj, co przeżyłaś. Nie chcę znów patrzeć jak cierpisz, OK.?  
- Też Cię kocham! - powiedziała szybko i rozłączyła się. Kochana Karola, pomyślała.  
     Fabio kończył właśnie omawiać z Laurą i Stefano plany na najbliższy tydzień. Wyjazd do Barcelony we wtorek był właściwie dopięty na ostatni guzik. Słuchał z roztargnieniem planu spotkań z kontrahentami, kiedy zza ściany dobiegły go odgłosy rozmowy dwóch kobiet. Nadstawił ucha. Po chwili rozpoznał charakterystyczny śmiech Andrei, kruszarkę do lodu… przygotowywała drinka. Spojrzał na zegarek. Siedzieli przy komputerze od dobrej godziny. – Nam też się należy coś do picia – powiedział wstając i wtedy zobaczył Caterinę, idącą zewnętrznym pokładem. Szła wzdłuż okien, niosąc w dłoni wysoką szklankę z pomarańczowym płynem, miała na sobie kostium, który kupili w Dubrowniku. Lekki woal narzutki nie osłaniał zbyt mocno jej szczupłej sylwetki podkreślonej połyskującym materiałem. Okna wykonano ze szkła weneckiego, tak, że nie mogła ich zobaczyć, sama stanowiąc doskonały obiekt do obserwacji. Niespiesznie podeszła do schodków i ruszyła w górę przytrzymując się barierki. Miała bose stopy, tylko na kostce połyskiwał jej cieniutki łańcuszek. Fabio odruchowo sięgnął do nadgarstka, dotykając paska czarnej skóry. – Na dzisiaj chyba wystarczy – zwrócił się do Laury, która przyglądała mu się z lekkim zdziwieniem z ekranu komputera – Dziękuję Ci. Stefano ustali resztę – dodał, wstając.
     Kiedy dotarł na górny pokład zobaczył Caterinę rozciągniętą na leżaku. Leżała na brzuchu z głową ułożoną na skrzyżowanych przedramionach, kołysała zgiętymi w kolanach nogami, połyskując od czasu do czasu łańcuszkiem na kostce. Usłyszała go, ale nie otworzyła oczu, tylko uśmiechnęła się kącikiem ust. Ściągnął przez głowę koszulkę i rzucił ją niedbale na pokład. – Opalasz się? – spytał, czując jak ślina napływa mu do ust.  
- Próbuję – odparła i wyciągnęła przed siebie ręce w poszukiwaniu szklanki. Uniosła się na łokciu i upiła mały łyk. – Przyłączysz się? – spytała zerkając na Fabia.  
- Mam lepszy pomysł, ale musisz być cicho – powiedział podchodząc bliżej. – Odwróć się – dodał. Zsunął spodnie i został w samych bokserkach – Chociaż, może lepiej się nie odwracaj, bo wiesz, jak na mnie działasz…
     Odwróciła się powoli, wpatrując się w jego orzechowe oczy, ręce ułożyła wzdłuż ciała. Śledził jej ruch z uwagą. – Obiecuję, że będę cicho – powiedziała miękko, zerkając wymownie na jego spodenki. W odpowiedzi zsunął jej ramiączka kostiumu i pociągnął go w dół, odsłaniając brzuch. Położył na nim dłoń i przysunął twarz do lewej piersi. Nie dotknął jej, ale dmuchał na brodawkę, która natychmiast zareagowała. Katarzyna chciała zakryć ją dłonią.
-A-a-a! – pogroził jej palcem – zostań tak – znów zbliżył usta do jej piersi. Śledziła go spod rzęs. Miała w brzuchu rój oszalałych motyli. Koniuszek języka zatoczył krąg wokół brodawki i jęknęła. – Obiecałaś być cicho! – powiedział niskim seksownym głosem. Co on sobie wyobrażał? Poczuła kolejne liźnięcie i zacisnęła zęby. Potem było jeszcze gorzej. Lizał i skubał wargami jej piersi, a ona z całych sił starała się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, poza cichymi westchnieniami. Wreszcie, kiedy zacisnął zęby na jej obrzmiałej brodawce, nie wytrzymała i jęknęła. – Jeśli nie będziesz cicho, przestanę – zagroził. Spojrzała na jego bokserki, ciasno opinające podłużny kształt, przybierający coraz większy rozmiar. Za nic nie chciała, żeby przestał. Dłoń leżąca do tej pory w okolicy pępka, sunęła w dół, do złączenia ud. – Rozsuń nogi – poprosił.  
- A jak ktoś przyjdzie? – jęknęła i spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
- Nie przyjdzie.  
- Ale ktoś z zewnątrz może zobaczyć… - jeszcze próbowała się opierać.
     W odpowiedzi wstał i podszedł do małej tablicy z przyciskami. Po chwili nad leżankami rozłożył się płócienny dach na metalowym stelażu. Mieli jakby baldachim. Fabio odpiął rzepy przytrzymujące boczne zasłony i po krótkiej chwili znaleźli się oboje w namiocie z poruszanymi przez wiatr płóciennymi ścianami. Ukląkł u stóp leżanki, ściągnął Katarzynę na brzeg materaca i rozsunął jej nogi. – ręce zostaw tam, gdzie są – polecił, widząc, że próbuje zmienić pozycję – Ty bądź cicho a ja będę mówił, dobrze? – spytał, a gdy kiwnęła głową, schylił się i pocałował ją tuż obok pępka. – Zobaczmy, co się tu dzieje? – poczuła chłodną dłoń, na okrytej tylko cienkim materiałem szparce – Cateri’, jesteś mokra! – stwierdził z udawanym zaskoczeniem. Doskonale wiedziałeś, że tak jest, pomyślała. Palce Fabia gładziły nasiąkający wilgocią kostium. Zadrżała, kiedy odsunął materiał na bok i rozsunął jej nogi jeszcze szerzej. – Jak już mówiłem rano, wszystko masz piękne – powiedział powoli, wpatrując się między jej uda – kiedy tu patrzę, mam taką ochotę Cię dotykać, całować, lizać, gryźć… - wypowiadał kolejne słowa wolno, zmysłowo, z namaszczeniem. Czuła, jak motyle z jej brzucha zniżają lot i zaczynają zataczać coraz szybsze kręgi wokół jej łechtaczki. Zamknęła oczy i skupiła się na słowach, które wypowiadał Fabio. – Gdzie skończyłem? – dwa silne kciuki rozsunęły delikatnie obrzmiałe wargi sromowe, pozwalając chłodnemu powiewowi pieścić przedsionek jej waginy. Odruchowo spróbowała zamknąć uda, ale na próżno – mówiłem o dotykaniu – głos Fabia był niski i chropowaty – pragnę Cię dotknąć, pragnę tego tak bardzo…, ale chcę, żebyś Ty też tego chciała. Chcę, żebyś mi ufała… - Kciuki zagłębiły się nieznacznie i zaczęły uciskać rytmicznie ścianki pochwy, wprawiając ją w drżenie. Fabio mówił dalej, a jego słowa z trudem przebijały się do jej świadomości – Nie robiłem tego bez zabezpieczenia od jedenastu lat i badam się regularnie, więc jestem zdrowy. Ty jesteś lekarzem i też się badasz, więc wiesz, czy mogę Ci zaufać. Mogę? – O Boże, Fabio, czego Ty chcesz, myślała półprzytomnie? Utkwiła w nim pytające spojrzenie – Chciałbym to zrobić w ten sposób – popatrzył w dół, a gdy podążyła za jego spojrzeniem, ujrzała jego nabrzmiały pokryty żyłami członek, wycelowany wprost w jej ociekającą sokami cipkę – nie do samego końca – uprzedził jej pytanie. Poczuła, jak wsuwa w nią kciuk, aż po nasadę i wyprężyła się wychodząc mu naprzeciw. Drugą ręką sięgnął do leżących spodni i po chwili położył na materacu małą srebrną paczuszkę. Zakręciło jej się w głowie. Chciała tego tak samo jak On, bardziej niż On, pragnęła tego tak bardzo, że aż ją to przerażało. Do okresu dwa dni, przemknęło jej przez myśl, zrób to Fabio, zrób to, na litość boską! Cała się trzęsła pod jego palącym spojrzeniem. Kciuk poruszał się w jej wnętrzu, napierając coraz silniej. Patrzyła na lśniącą główkę z otworem w kształcie łezki i zapragnęła jej w sobie. Zapragnęła najbardziej na świecie.
- Farlo! (Zrób to!) – wydyszała z desperacją.
     Wycofał kciuk i ściągnął z niej kostium, a po chwili poczuła jego napór. To było jak objawienie. Wydawało jej się, że czuje każdą żyłkę, kiedy przesuwał się w niej powoli, rozkoszując się nowym doznaniem. Uniosła głowę i patrzyła zafascynowana, jak w nią wchodzi. On też patrzył na to samo, co ona. Usta ułożyły mu się w "o”, jakby w wyrazie zdziwienia. Wysunął się równie powoli, a potem wszedł zdecydowanym ruchem, aż po nasadę. Z jego gardła wydobył się chrapliwy jęk. – Ufff! – stęknęła w odpowiedzi.
     Doznanie było tak silne, że Fabio aż zaniemówił. Świadomość absolutnej bliskości, bez dzielącej ich bariery sprawiła, że krew się w nim gotowała. Skupił się na wrażeniach, których dostarczała mu Caterina. Sama jej zgoda, zaufanie, którym go obdarzyła, wprawiły go w euforię. Patrzył z zachwytem jak opina się wokół jego lśniącego od wilgoci fiuta. Był twardy jak skała a ona ciasna, ale miękka i śliska, więc poddawała się łagodnie, kiedy w nią wchodził. Jądra uderzały za każdym razem o jej krocze, dostarczając mu dodatkowej podniety. Ciężko będzie, pomyślał, starając się zapanować nad sobą. – Ale piękny… – słowa Cateriny były jak cios poniżej pasa. Jądra bolesnym skurczem przycisnęły mu się do ciała i Fabio zdał sobie sprawę, że w każdej chwili może eksplodować. Wycofał się szybko, tak, że jego członek wyskoczył na zewnątrz z głośnym plaśnięciem. Sięgnął po prezerwatywę, ale wtedy Caterina zrobiła coś, czego się absolutnie nie spodziewał. Usiadła i położyła mu dłonie na pośladkach, przyciskając jego sterczący w górę potężny maszt do swojej gorącej szparki. Spojrzała mu głęboko w oczy – Zaufaj mi – wyszeptała drżącymi z podniecenia wargami. Zawahał się. Przed chwilą zaufali sobie oboje, ale to dotyczyło czegoś zupełnie innego. Czy mógł jej zaufać jeszcze bardziej? Wpatrywała się w niego intensywnie – Jeśli wolisz tego użyć, to w porządku, ale nie musisz. Nic się nie stanie, zaufaj mi – powtórzyła. Jej palce delikatnie wpiły się w twarde mięśnie i przyciągały go… Wypuścił powietrze z głośnym świstem i przymknął powieki. Nawet nie marzył o tym, by w niej dojść w ten sposób, do końca, a teraz Ona go o to prosiła... Chciał jej zaufać. Niech diabli wezmą rozsądek, pomyślał, od początku się nim nie kierował!  
- Na pewno? – wychrypiał
- Na pewno – już wiedziała, że podjął decyzję. Posunęła się w górę leżanki i uniosła nogi, otwierając się na powitanie kochanka. Wszedł w nią śmiało, przygważdżając ją do materaca. Wypchnęła z płuc powietrze z głośnym westchnieniem. Był naprawdę duży. Potężne pchnięcia zapierały jej dech, ale nie miała zamiaru odpuścić. Rój motyli, który czuła jeszcze w trakcie ich krótkiej wymiany zdań, zmienił się w wir, który wciągał ją i powoli odrywał od rzeczywistości. Fabio pracował coraz wolniej, ale za to kończył każde pchnięcie chrapliwym stęknięciem, co mogło oznaczać tylko jedno, że oboje zbliżali się do finału. Ostatkiem sił uniosła powieki i spojrzała na pochyloną nad sobą twarz. Półprzymknięte powieki…, zaciśnięte z wysiłku szczęki…, grymas… - Ooooo! – wygięła się w łuk i już nie widziała niczego, wszystko wokół wirowało. Poczuła mocne pchnięcie, znajome pulsowanie, a po chwili jakby lekkie uderzenie gdzieś w środku… Kąciki ust uniosły jej się w błogim uśmiechu, gdy dotarł do niej gardłowy jęk Fabia. Po chwili oparł wilgotne czoło na jej ramieniu, ciężko dysząc. – Amore – wyszeptał. Wciąż czuła w sobie rozpierający ją wzwód, zaciskała się na nim, pulsowała… Miała wrażenie, że Fabio wlał w nią szczęście, które teraz rozpierało ją od wewnątrz. Wciąż leżał między jej szeroko rozchylonymi udami, a ona zapragnęła by pozostał tak na zawsze.
     Przez prawie dwie godziny leżeli nadzy, przytuleni do siebie, pod płóciennym baldachimem. Czuła się przyjemnie zmęczona i rozleniwiona. Fabio gładził delikatnie jej ramię i bok. – Naprawdę nie kochałeś się bez zabezpieczenia od tylu lat? – spytała w pewnej chwili.
- Naprawdę – odparł i potarł czoło dłonią.
- A Vanessa? – spytała – Ma dziesięć lat. - No tak, potem już zawsze z prezerwatywą, sama sobie odpowiedziała.
- Nie chciałem komplikacji – powiedział po prostu – Z Valerią się umówiliśmy. Zawsze chciałem mieć dzieci. Zaproponowała, że mi je urodzi.
- Zaproponowała? – Katarzyna spojrzała na niego z odrazą – A Ty się zgodziłeś? To jak transakcja.
- No, nie do końca – powiedział odrobinę zmieszany – byliśmy w związku, ale zorientowała się, że to nie będzie nic trwałego, wtedy powiedziała o dziecku. Nie oceniaj jej źle…
- Nie mam zamiaru – Katarzyna otrząsnęła się z nieprzyjemnego uczucia – już raczej Ciebie. Chociaż – zastanowiła się – straciłeś żonę… To było jakieś rozwiązanie… - Miała ochotę spytać, dlaczego nie chciał czekać na odpowiednią kobietę, ale się powstrzymała. Widocznie zbyt mocno kochał Tizianę, by w ogóle wziąć to pod uwagę. A czy teraz brał pod uwagę ją? Bała się nawet pomyśleć, że mogło być inaczej.  
Fabio przyglądał się w zamyśleniu, jak Caterina powoli zakłada kostium, wygładza go na ciele… - Cateri’ – zaczął – płyniemy do Wenecji. Będziemy tam rano…
- Dlaczego? – na jej twarzy odmalowało się zdumienie.
- Pomyślałem, że to Ci sprawi przyjemność. W końcu, tam się tak naprawdę zaczęła nasza… - zastanowił się chwilę – przygoda.
- Och, Fabio – wyszeptała wzruszona i umilkła. Czyżby Karola miała rację? Boże, więc chciał wrócić do magicznego miejsca, żeby powiedzieć jej coś ważnego… A jeśli poprosi, żeby od razu pojechała z nim do Turynu? Przecież umówiła się na sobotę i niedzielę. Poza tym, nie mogła rzucić pracy ot tak…
- Kto pierwszy pod prysznic? – spytał nagle Fabio z łobuzerskim uśmiechem i udał, że zrywa się do biegu.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4308 słów i 24419 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik lola

    ślicznie piszesz kiedy nastepna częśc

    7 paź 2014

  • Użytkownik kasia

    Ja rowniez czekam na ciag dalszy;-)

    5 paź 2014

  • Użytkownik kromka

    niesamowite :) czekan na dalszy ciąg :)

    5 paź 2014