Zaufaj mi Caterina. Rozdział 12

Obudziło ich pukanie do drzwi. Dopiero po dłuższej chwili zdali sobie sprawę, że jest poranek a oni leżą przytuleni we wspólnym łóżku.  
     Katarzyna zerwała się i usiadła na łóżku, rozglądając się za szlafrokiem.
- Caterina, to moja wina. Zamówiłem wczoraj śniadanie dla Ciebie… – zaczął Fabio
- Cicho! – szepnęła – Un attimo! (moment) – krzyknęła w kierunku drzwi. Znalazła szlafrok i otuliła się nim w pośpiechu. Fabrizio z rozbawieniem patrzył, jak miotała się po pokoju, chowając jego buty i koszulę do łazienki. Wreszcie podeszła do drzwi i usłyszał rozmowę. Nie mógł dosłyszeć słów, wiec wysunął się z łóżka i naciągnął spodnie, nie przejmując się bielizną. Po chwili ukazała mu się Katarzyna z bukietem róż i kartką w dłoni. – Chłopak, który to przyniósł, powiedział, że nie wyjdzie póki nie odpowiem na liścik – powiedziała, patrząc z niedowierzaniem na Fabrizia– zdaje się, że strasznie mu zależy, żebym zjadła z Tobą to śniadanie. Co mu obiecałeś za to, żeby mnie przekonał?
- Nic się przed Tobą nie ukryje – zauważył, dopinając spodnie i uśmiechając się do niej wesoło – To jak, wyrzucasz mnie czy nie?
- Zastanawiam się… - zagrodziła mu drogę do wyjścia – chyba tam nie pójdziesz? – Przypomniała sobie zjadliwe komentarze pod informacjami na plotkarskich portalach, które obejrzała kilka dni wcześniej. Nie była osobą znaną, a gdyby nawet, to kto z jej znajomych czyta włoskie portale? Jednak o nim, od dłuższego czasu niczego nie napisali, więc byłaby to gratka – A jeśli ktoś nas opisze? – spytała niepewnie
- Postaram się to załatwić – musnął jej policzek ustami i poszedł do drzwi.
- To dla Ciebie – wręczył zadowolonemu chłopakowi trzy banknoty po sto euro – to również za dyskrecję, OK.? – spytał. Chłopak gorliwie pokiwał głową i otworzył szerzej drzwi, aby wpuścić kelnera z wózkiem. On także dostał sowity napiwek i czym prędzej zniknął za drzwiami.  
     Katarzyna zauważyła wazon z wodą ustawiony obok zastawy śniadaniowej, która była… niebieska! Wstawiła do wazonu róże i spojrzała na całą kompozycję. Poczuła dziwne drapanie w gardle i zamrugała gwałtownie – Zamówiłeś śniadanie na niebieskiej zastawie? – spytała, jakby nie dowierzała własnym oczom.
- Byłem wczoraj naprawdę zdesperowany – Fabio podszedł i uniósł jej brodę do góry, zaglądając w oczy - Możemy zjeść w łóżku. Jest bardzo wcześnie.
     Na półce pod spodem znaleźli małe stoliki i rozsiedli się obok siebie, oparci o poduszki. Śniadanie składało się z maślanych bułeczek, konfitur, miodu i jogurtów w różnych smakach. Do tego podano sałatkę owocową w ślicznych małych miseczkach i musli z orzechami w saszetkach "na jeden raz”. Ogromne filiżanki nakryte spodeczkami były pełne wyśmienitego cappuccino z pianką.
- Królewskie śniadanie - westchnęła Katarzyna, odkładając łyżeczkę – nie dam rady zjeść więcej.  
- Faktycznie, postarali się – Fabio tryskał humorem, czego nie można było powiedzieć o Katarzynie. Siedziała zamyślona i Fabio poczuł się trochę nieswojo. – Żałujesz tego? – spytał w końcu
     Spojrzała na niego zaskoczona. Boże! Jak mógł tak pomyśleć? – Nie! – zaprzeczyła gorliwie – ale…
- Ach, o to chodzi! Słuchaj, nie jestem celebrytą i nikt nie czyha na mnie z aparatem. Poza tym, Twojej tożsamości nie da się łatwo ustalić, wiec się nie przejmuj - sięgnął do jej dłoni i pogładził po jej grzbiecie i długich palcach – Jeśli myślisz o Vanessie, to ona prawie tego nie czyta. Zresztą, nie sądzę, by miała coś przeciwko naszym spotkaniom.  
- Pewnie masz rację – westchnęła Katarzyna – tylko, jak pomyślę o tych komentarzach. "36 lat? – powiedziała piskliwym głosikiem, naśladującym rozchichotane nastolatki – jesteś pewna, że to nie były dwie osiemnastki?”. – Zakryła oczy dłonią
- Nie przypominam sobie, żebym się umówił z osiemnastką, od czasu gdy skończyłem dwadzieścia cztery lata – powiedział Fabio nieco urażonym tonem.
- Jezu! Nie o to chodzi – wyrwała mu dłoń i zakryła całą twarz. Czy on niczego nie rozumiał?  
- Ktoś tu ma problem z upływem czasu – roześmiał się i spróbował ją przygarnąć do siebie, ale stoliki zastawione porcelaną, skutecznie go powstrzymały. Ujął więc dłonią jej nadgarstki i zmusił do opuszczenia rąk. – Posłuchaj, to prawda, że spotykałem się z dużo młodszymi dziewczynami, ale ich wiek nigdy nie odgrywał decydującej roli. Inna sprawa, że wszystkie interesujące laski po trzydziestce były już zajęte – powiedział, przeczesując włosy palcami.
     Słuchała go uważnie i miała wrażenie, że słowa, które wypowiada, zbyt mocno zapadają jej w serce. Nie powinna aż tak tego przeżywać. Mimo wszystko, nadal czuła, ze on nie do końca pojmuje jej rozterki.  
- Z facetami jest inaczej – powiedziała niechętnie – my mamy gorzej. – dodała. Starszy facet z młodą dziewczyną nie dziwił. Jego pokazanie się z prawie równolatką pewnie wywołałoby zdziwienie! Poza tym, miał rację, kobiety po trzydziestce były zwykle już zajęte, a co za tym idzie, faceci po trzydziestce zwykle też, szczególnie ci warci zachodu. Ona też miała swojego faceta wartego zachodu, ale go straciła. Straciła też nadzieję, że kiedykolwiek znajdzie kogoś równie wartego zachodu, a romans z Fabio, wcale jej tej nadziei nie przywracał…  
- Powiem Ci coś – zawiesił głos - Ubiegłej nocy miałem wrażenie, że zapomniałaś, ile masz lat – zniżył głos i pożądliwie spojrzał na Caterinę, a potem przeniósł wzrok na swój rozporek, znacząco unosząc brew – i mam zamiar sprawić, żebyś przez najbliższy tydzień sobie tego nie przypomniała!
Odstawienie stolików zajęło mu tylko chwilę i nic już nie blokowało mu dostępu do Cateriny.
- Sei matto! (Oszalałeś!) – pisnęła.
- Non puoi immaginare, come… (Nawet nie wiesz, jak…)  
     Kiedy skończyli, Fabio stwierdził, że atrakcje mają zaplanowane dopiero od jedenastej, więc nastawił budzik w telefonie na wpół do dziesiątej, żeby zdążyli wziąć prysznic i ułożyli się w pomiętej pościeli. Wkrótce Katarzyna usłyszała spokojny głęboki oddech Fabia. Trzymał ją w ramionach i było jej niewygodnie, ale bała się ruszyć, by go nie obudzić. Kiedy spróbowała przekręcić głowę, poruszył się niespokojnie i przygarnął ją mocniej. Boże, pomyślała, mogłabym tak leżeć obok niego całą wieczność. Ta myśl ją przeraziła. Tydzień temu nie miała ochoty nawet spojrzeć na żadnego faceta. Co się stało, że nagle zmieniła zdanie? Był atrakcyjny i to bardzo, ale inni też byli. Przypomniała sobie sylwetkę modela i przepiękną twarz Marco. Nie poszłaby z nim do łóżka, nie tylko z powodu wieku. A z Fabiem poszła na całość i to jak! Poczuła, że robi jej się ciepło na samo wspomnienie. Powieki zaczęły jej w końcu ciążyć i zasnęła ukołysana spokojnym biciem serca tuż pod jej policzkiem.
     Sygnał budzika wyrwał Katarzynę z głębokiego snu i w pierwszej chwili nie była pewna, gdzie się znajduje. Miała zesztywniały kark, więc przeciągnęła się, by go rozprostować.
- Chyba lepiej będzie, jeśli wezmę prysznic u siebie – Fabrizio zaśmiał się patrząc na jej pierś, która wysunęła się spod kołdry, pocałował ją w czoło i wtulił się na chwilę w jej włosy – zobaczymy się za godzinę – dodał, wstając z ociąganiem – spakuj się, bo po zwiedzaniu, nie będziemy mieli zbyt wiele czasu. Najlepiej byłoby zostawić bagaże w recepcji.  
- Będziemy zwiedzać? – Katarzyna natychmiast się obudziła.
- Mówiłaś, że chciałabyś zobaczyć Wenecję – Fabio popatrzył na nią z szelmowskim uśmiechem - choć nadal uważam, że w lipcu jest tu okropnie: pełno śmieci, turystów i kiepskiego jedzenia, ale skoro chcesz… - zawiesił głos
- Jesteś cudowny! – rzuciła mu się na szyję i pocałowała go w policzek – Przepraszam – odsunęła się szybko, zażenowana swoim zachowaniem.
- Och? – dotknął palcami miejsca, które pocałowała i uniósł brew – muszę częściej robić Ci niespodzianki.  
     Kiedy wyszedł, Katarzyna rzuciła się na łóżko z szeroko rozłożonymi rękami. Miała ochotę się śmiać i płakać równocześnie. Jestem stuknięta, pomyślała, patrząc na swoje odbicie w lustrzanych drzwiach szafy.  
     Biorąc prysznic, zastanawiała się nad jakimś sensownym strojem. Zwiedzanie w wilgotnym upale, najlepiej zniosłaby w szortach, ale wtedy nie wejdzie do żadnego kościoła. Wyciągnęła białą zwiewną sukienkę do kolan z mieszanki lnu z jedwabiem, którą doradziła jej Daniela. Miała odkryte ramiona, ale sweterek składający się z większej ilości dziurek, niż nitek, był wystarczającym okryciem na wypadek wejścia do świątyni. Umalowała się delikatnie, używając kosmetyków przygotowanych dla niej w Turynie. Kończyła się właśnie pakować, kiedy rozległo się pukanie i po chwili w drzwiach ukazał się Fabrizio, a za nim Stefano.  
- Gotowa? – Fabrizio spojrzał na jej bose stopy.
- Dzień dobry – przywitał się Stefano i popatrzyła na nią z lekkim zaskoczeniem.
- Chciałam założyć te – wskazała swoje płaskie sandałki – ale pomyślałam, że do zwiedzania potrzebuję czegoś wygodniejszego, więc muszę otworzyć tę drugą walizkę.  
- Zostań w tych, są wystarczająco wygodne – Fabrizio schylił się i podał jej sandały – Stefano zabierze nasze bagaże na dół. Ładnie Ci w bieli – dodał, patrząc na nią pod światło. Mógł teraz podziwiać zarysy jej smukłej sylwetki widocznej przez cienki materiał – Idziemy! – powiedział, widząc, że skrzyżowała ręce na piersi, zorientowawszy się w sytuacji.
     Zeszli schodami, podziwiając klatkę schodową, utrzymaną w tym samym stylu, co pokoje. Okazało się, że Fabio ma spory zasób wiedzy z dziedziny architektury i potrafi ciekawie o tym opowiadać. Kupował i sprzedawał budynki, ale także poznawał ich konstrukcje, a często także historie. Poczekali, aż Stefano odda bagaże i dołączy do nich, a potem wyszli przed hotel.
- Oto nasz środek lokomocji – Fabio wskazał mahoniową łódź z białą skórą wewnątrz i napędem motorowym. Za sterem stał szpakowaty mężczyzna w białej koszulce polo z krótkim rękawem i granatowych spodniach. Na głowie miał białą "czapkę kapitana”.
- Gdyby nie to, że źle to znosisz, powiedziałabym, że zrobiłeś na mnie w tej chwili piorunujące wrażenie – stwierdziła Caterina, patrząc na Fabia – Powiem tylko, że gdybym wiedziała wcześniej, czym będę podróżować po Wenecji, zabrałabym wachlarz i perły.
     Fabrizio nie mógł się nie roześmiać. Uwielbiał ją w tej chwili. Najwyraźniej ich kapitan też, bo ucałował dłoń Catariny i pomógł jej usiąść na tyle łodzi. Odbili od brzegu i po chwili znaleźli się przy Piazza di San Marco. Caterina oglądała plac i budynki a Fabio oglądał Caterinę. Zachwycała się ogromem placu i pięknem Pałacu Dożów. Wysiedli z łodzi i przeszli przez plac.
- Która część jest Piazza a która Piazzetta? – spytała, rozglądając się dokoła – podobno Piazzetta jest ograniczona Pałacem Dożów i Bazyliką, czyli stoję na Piazza – upewniła się
- Na to wygląda – Fabio podniósł rękę i wskazał jedną z kawiarni – Napijemy się kawy?
- Chętnie. Szkoda, ze nie mamy na tyle czasu, żeby zobaczyć pałac wewnątrz. Podobno freski Veronesego i Tintoretta są nie z tej Ziemi – westchnęła
- Widzę, że jesteś przygotowana – Fabrizio poprowadził ją do Caffe Florian – co jeszcze chciałabyś zobaczyć w Pałacu?
- Portret Marco Foscariniego. Ciekawy człowiek. Podobno zgromadził niesamowitą kolekcję ówczesnych manuskryptów. Oczywiście nie mógł się równać z Medyceuszami, ale zawsze…
- Sporo wiesz o historii Włoch. – zaskoczyła go – studiowałaś też historię, czy to hobby?
- Medyceusze są moimi ulubieńcami we Włoszech. Ale tak najbardziej, interesują mnie Tudorowie, a szczególnie Elżbieta – roześmiała się – nie studiowałam tego, ale sporo czytam, a teraz, kiedy jest Internet, łatwo znaleźć informacje.
- Czyli hobby – Fabio chciał wiedzieć więcej, chciał wiedzieć o niej wszystko, albo prawie wszystko – Dlaczego akurat to?
- Nie wiem, może przyjemnie jest wiedzieć, że wielcy tego świata, też mieli pod górę, podobnie jak my? Też mieli dobre i złe dni, podejmowali dobre i złe decyzje… - zamyśliła się – Wiesz, kiedy zaczęłam szukać informacji na temat Henryka VIII, którego wszyscy uważają za potwora, udało mi się spojrzeć na niego z innej strony. Nawet trochę mu współczuję, co nie znaczy, że pochwalam jego postępowanie względem żon – zaznaczyła.
- Jestem w szoku – Fabio spojrzał na nią z podziwem – mówisz bez problemu w dwóch obcych językach, interesujesz się historią, a przecież jesteś lekarzem i to bardzo wykształconym – naprawdę go zaintrygowała – U nas się mówi, że uroda nie idzie w parze z mądrością, ale Ty jesteś wyjątkiem…
- …potwierdzającym regułę? – dokończyła ze śmiechem – Wiesz, że te powiedzenia wywodzą się ze starożytnego Rzymu? U nas też się tak mówi – powiedziała, widząc jego zaskoczenie – Mamy wiele wspólnych przysłów i powiedzonek, bo polski czerpie dużo z łaciny, a to nasz wspólny język.  
- Na tym też się znasz? – patrzył na nią z coraz większym zainteresowaniem. Ona była wyjątkowa, pod każdym względem. Właśnie zdał sobie sprawę, że od początku czuł to w jakiś sposób.
- No wiesz, to jest nasza wspólna historia. Wszystkich ludzi na świecie, a na pewno w Europie. Uczą o tym w szkołach w Polsce. – roześmiała się – Poza tym, na medycynie miałam łacinę. No i my się zawsze pasjonowaliśmy Rzymem. Nasz laureat Nagrody Nobla napisał "Quo Vadis”. – uśmiechnęła się znowu – ale to Wy jesteście spadkobiercami starożytnych Rzymian.
- To kiepsko ich reprezentujemy – westchnął Fabio, wciąż nie mogąc się nadziwić, że tak świetnie im się rozmawia - gdybyś posłuchała naszych polityków…
- No cóż, rzymski senat też nie był ani elegancki ani przyzwoity. O demokracji nawet nie ma co mówić - Caterina machnęła ręką - Nie musisz się przejmować. Zresztą, u nas nie jest lepiej.  
     Kelner przyniósł im dwie kawy, wodę i drobne ciasteczka w czekoladzie. Caterina rozejrzała się dokoła. - A gdzie jest Stefano? Byłam pewna, że poszedł za nami.
- Na pewno jest gdzieś w pobliżu – Fabio uśmiechnął się do niej tajemniczo – jest mistrzem świata w kamuflażu. Nie zobaczysz go, dopóki on sam nie zechce Ci się pokazać. Ja już nawet nie próbuję go odszukać. – odwrócił się w stronę grupy muzyków, którzy rozkładali właśnie instrumenty. – poczekaj chwilę – powiedział i poszedł do nich, zostawiając Caterinę samą.  
Pozostawiona samej sobie, Katarzyna rozejrzała się i zauważyła, że od filarów nieopodal odrywa się pojedyncza sylwetka i przyłącza się do grupy turystów, zmierzającej w ich stronę. Szybko odszukała wzrokiem znajomą postać. Tu cię mam, ucieszyła się, rozpoznając Stefano. Po chwili Fabio usiadł na krześle obok niej, a muzycy nastroili instrumenty i zaczęli grać. W pierwszej chwili nie rozpoznała utworu, ale gdy doszli do refrenu…
- Cateri’ – zanucił Fabio i musnął jej policzek – jak Ci się podoba?
- To z dedykacją dla mnie? – spytała rozbawiona
- Zobaczysz…
     Przechodnie zatrzymywali się i podchwytywali słowa, podśpiewując refren. Atmosfera zaczynała przypominać festyn i na koniec Katarzyna też nuciła z innymi. Muzycy skończyli grać i skłonili się z gracją w jej stronę. Niewiele myśląc wstała i dygnęła z wdziękiem. Fabio roześmiał się i przyciągnął ją do siebie, tak, że usiadła mu na kolanach. Pocałował ją w usta i nagle… usłyszeli trzask migawki. Zesztywniała i natychmiast się wyprostowała, rozglądając się, skąd dobiegł ten dźwięk. Dwa stoliki dalej para starszych Japończyków pokazywała sobie coś w aparacie fotograficznym.
- Aż tak Cię to stresuje? – Fabrizio spojrzał na nią i spróbował przygarnąć mocniej do siebie, ale mu nie pozwoliła. Zauważyła Stefano, który nagle wyrósł, jak spod ziemi obok Japończyków i patrzył pytającym wzrokiem na Fabia. Ten jednak pokręcił przecząco głową – Oni fotografują wszystko – powiedział do Katarzyny uspokajająco – kasowanie im zdjęć, wywoła więcej zamieszania, niż to warte – patrzyli, jak Stefano wycofał się dyskretnie, tak, że nikt nie zwrócił na niego uwagi.
- Masz rację – wypuściła głośno powietrze z płuc – przesadzam. Wracajmy na łódkę – poprosiła.
     Dopili kawę i Fabio wetknął pod spodeczek banknot. Stefano podszedł do nich, kiedy ruszyli w stronę wody.
- Manewr z grupą turystów był dobry – pochwaliła go Katarzyna – sprytny jesteś.
- Zauważyłaś mnie? – Stefano był autentycznie zaskoczony – ale jak?
- Nie szukałam Ciebie, tylko ruchu. Wiedziałam, że Fabio odszedł i być może stracisz go z oczu, a wtedy się ruszysz. Miałam szczęście – dodała, wzruszając ramionami.
     Fabio i Stefano spojrzeli na nią zaskoczeni. Była bystra.
- Fabio, pozwolisz mi kiedyś zapłacić? – spytała, kiedy wsiadali do łódki  
- Nie – odparł – ale możesz mi coś ugotować, jeśli chcesz.
     Roześmiała się dźwięcznie i tak beztrosko, że nagle Fabio poczuł nieodpartą chęć przytulenia jej. Przygarnął ją do piersi i wtulił twarz w jej włosy, wdychając ich zapach. Spojrzała na niego zaskoczona – Coś się stało? – spytała.
- Nie, nie wiem – powiedział i znów ją przytulił. Przepełniała go radość i błogie poczucie szczęścia. Naprawdę nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się czuł, ale było to coś wspaniałego.  
     Ruszyli wzdłuż placu a potem skręcili w Canale Grande. Caterina wspierała się na ramieniu Fabia i z zachwytem oglądała fasady domów i pałaców, podziwiała mosty i przepływające gondole. Fabrizio nie mógł oderwać od niej oczu. Starała się panować nad emocjami, ale rumieńce i lśniące oczy ją zdradzały. Ich "kapitan” okazał się doskonałym przewodnikiem i wkrótce zagłębili się w węższe kanały.
- Większość z tych domów stoi na dębowych palach wbitych w dno – Fabio wskazał jedną z przepięknych kamienic z bogato zdobiona fasadą – widziałem plany tego domu. Sprzedaliśmy go jakieś pół roku temu, robiąc przedtem remont generalny – dodał.  
- Słyszałam – Caterina przyjrzała się kamienicy – część z tych dębów przyjechała tu z Polski – powiedziała.
- Jesteś wymagającym rozmówcą – Fabio znów ją przytulił – muszę się podciągnąć – uśmiechnął się do niej i założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów, który natychmiast znów się wysunął. – Jeśli pozwolisz, zjemy lunch w hotelu i przeniesiemy się na jacht. Stella Marina już na nas czeka.
     Płynęli powoli, mijając się z gondolami i innymi motorówkami prawie burta w burtę. Stefano uważnie przyglądał się mijanym ludziom. Kiedy przepływali pod mostami, unosił głowę, śledząc w skupieniu turystów, opartych o barierki. Robił to odruchowo, nic im nie groziło. Dawno nie widział Fabia tak szczęśliwego. Zerknął w lusterko wsteczne i zobaczył, że Fabio szepcze coś do ucha Cateriny, a jej policzki przybierają żywszą barwę. Mógł się tylko domyślać, o czym rozmawiali, ale z pewnością było to przyjemne. Była idealna dla jego przyjaciela. Tylko, czy on zdawał sobie z tego sprawę? Jedynym zmartwieniem było to, że musiała wrócić do Polski. A może nie musiała? No i jeszcze ten telefon i policja. Coś mu tu śmierdziało, tylko jeszcze nie wiedział co. No, ale w końcu był kiedyś specem od wywiadu.
---
     Katarzyna patrzyła za siebie tak długo, jak tylko pozwalał jej narastający w karku ból. Fabio nie pozwolił jej uklęknąć na siedzeniu motorówki tyłem do kierunku płynięcia, uznając to za zbyt niebezpieczne. Nie mogła oderwać wzroku od panoramy miasta. Wreszcie złapał ją skurcz i musiała usiąść prosto. Dochodziła piąta po południu i słońce oświetlało budynki ciepłym czerwonozłotym blaskiem. Widok zapierał dech w piersiach.
- Z wody wygląda lepiej, prawda? – Fabio patrzył z rozbawieniem, jak odwraca się i kręci, niby niesforne dziecko – Chcesz, żebyśmy zrobili kółko?
- A możemy? – spytała z nadzieją, masując obolały kark.
- Jasne, że możemy – zaśmiał się – Antonio, pokaż nam jeszcze raz San Marco! – zawołał do mężczyzny przy sterze, przekrzykując silniki.
     Motorówka natychmiast zmieniła tor i zatoczyła łagodny łuk. Mieli teraz widok na kopułę bazyliki i wieżę zegarową z prawej burty. Stefano, siedzący z przodu obok Antonia, spojrzał na nich z uśmiechem. Fabio i Caterina starali się rozpoznać jak najwięcej budynków i przegadywali się wesoło. W końcu wrócili na dawny kurs i popłynęli w kierunku portu.  
     Katarzyna odczuwała coraz większy niepokój. Jak ją przyjmą pozostali goście Fabia? Pewnie już ich poinformował, że ją przywiezie, ale jak ją przedstawił? Pewnie jako "dottoressa Caterina Pars, lekarka, która uratowała Vanessę”. Czy będzie się zachowywał tak swobodnie wobec niej? Nie, to raczej niemożliwe! Chyba, że od razu da im do zrozumienia, co ich łączy. Łączy? Jezu, nic ich nie łączy. Poszli do łóżka i pewnie znów to zrobią, ale… Chyba powinni to jakoś utrzymać w tajemnicy. Motorówka przyspieszyła, kiedy wpłynęli do części portowej i Katarzynie zaschło w gardle. Stefano wskazał im jacht stojący chyba na boi albo na kotwicy, w każdym razie nie przy nabrzeżu. Zbliżali się do niego szybko i po chwili motorówka zaczęła zwalniać. Poczuła, że nogi ma jak z waty.
- Hej, co się dzieje? – Fabio przyglądał jej się badawczo.
     Żałowała, że nie porozmawiali o tym przy lunchu. Teraz musiałaby przekrzykiwać się z rykiem silników. Uśmiechnęła się więc słabo i machnęła ręką. Jestem dużą dziewczynką, pomyślała. Przez ostatni rok poradziłam sobie z większymi problemami, przekonywała się w myślach, walcząc z uciskiem w żołądku. Wreszcie, wzięła głęboki wdech i uspokoiła się. Przecież to tylko kilka dni i potem rozjadą się w dwie strony świata. Zadzwonią do siebie kilka razy, a potem już nie… Jakiś żal próbował wwiercić się w jej umysł, ale stłumiła go, skupiając się na tym, że czeka ją kilka dni świetnej zabawy.  
     Motorówka podpłynęła to rufy jachtu i została unieruchomiona przez czekającego na nich członka załogi. Fabio wysiadł pierwszy i podał jej rękę. Zgrabnie wydostała się z motorówki, wspierając się o masywną burtę i wspięła się na pokład.
- Buona sera – przywitała się z uśmiechem
- Buona sera, dottoressa – powitał ją jasnowłosy chłopak w uniformie identycznym jak strój Antonia. Mówił z obcym akcentem.  
- To jest Mike – przedstawił go Fabio – Mike – zwrócił się do niego – zanieś bagaże dottoressy do kabiny na dziobie. Ja mam tylko tę torbę – wskazał niewielki bagaż i wziął Katarzynę za rękę – chcesz obejrzeć jacht, czy wolisz się odświeżyć? Musimy odpłynąć, ale będziemy mijali Wenecję, więc proponuje przejść na wyższy pokład.
- Ty tu rządzisz – powiedziała spokojnie – chyba wypadałoby przywitać się z kapitanem? – spytała z uśmiechem. I z pozostałymi, dodała w duchu.  
     Fabio ogarnął ją ramieniem i poprowadził w górę. Cały pokład wyłożony był drewnem, podobnie jak schody. Na wyższym pokładzie zobaczyła stół nakryty śnieżnobiałym obrusem. Przeszli obok niego i weszli do widnego salonu z białymi kanapami i fotelami. Gdyby nie to, że za oknami widać było otaczające ich morze, można by pomyśleć, że znaleźli się w salonie eleganckiej willi. Wszystko lśniło czystością, na drewnianych stylowych meblach ustawiono wazony ze świeżymi kwiatami. Katarzyna rozglądała się ciekawie, nic nie mówiąc. Spodziewała się luksusu, ale to przeszło jej oczekiwania. Minęli jadalnię i schodkami wspięli się jeszcze wyżej. Weszli do obszernego saloniku z kanapami w kolorze jasnej skóry i przeszli do przodu mijając niewielki stolik ze szklanym blatem. Znaleźli się w dużej kabinie z panoramicznym oknem. Pełno tu było różnych urządzeń i Katarzyna domyśliła się, że to sterówka. Przywitał ich postawny mężczyzna około pięćdziesiątki z ogorzałą twarzą i szpakowatymi włosami. Miał na sobie biały mundur i czarne lśniące buty.  
- Caterina, poznaj Patrika, naszego kapitana – Fabio zwrócił się do niej po angielsku – Pat jest Irlandczykiem, podobnie jak Mike. To jest Giancarlo – wskazał drugiego mężczyznę, który był zajęty manewrowaniem. Ukłonił się bez słowa i wrócił do swojego zajęcia - Mamy jeszcze chorwackiego mechanika. Reszta załogi to Włosi.
- W sumie osiem osób – stwierdził Patrik – Jest kucharz, Pietro i jego pomocnica Andrea, i jeszcze pokojówka Concetta, ale czasem wydaje mi się, ze mamy trzy pokojówki. – roześmiał się - Wszędzie jej pełno.
     Katarzyna patrzyła zafascynowana, jak jacht zgrabnie skręca i powoli brzeg zaczyna się przesuwać. Jednocześnie dał się słyszeć chrzęst od strony dziobu.
- Kotwica? – spytała
- Tak, odpływamy – Fabio znów objął ją ramieniem – chodźmy na samą górę. Pat, poproś, żeby Andrea przyniosła nam coś do picia – poprowadził Katarzynę do kolejnych schodków i wspięli się jeszcze wyżej. Na wyłożonym drewnem pokładzie ustawiono wygodne leżanki przykryte miękkimi materacami w biało granatowe pasy. – Poznałaś prawie całą załogę. Pietro lepiej nie zaczepiać, gdy szykuje kolację, ale potem Ci go przedstawię – powiedział, kiedy usiedli, wsparci o grube wałki obszyte takim samym materiałem, jak materace.  
- A Twoi goście? Są w kabinach? – spytała, odgarniając trochę nerwowo włosy.
- Moi goście? – Fabio uniósł brwi, a potem roześmiał się serdecznie – Ty jesteś moim jedynym gościem! – nachylił się do niej i pocałował w usta, a potem uniósł jej brodę dłonią. Patrzył w jej zaskoczone oczy – To są moje wakacje – powiedział, podkreślając słowo "moje” - Już się wybawili. Widziałaś, jak się zachowywali, chciałabyś spędzać z nimi czas?
     Zakręciło jej się w głowie. Wysadził gości po to, by spędzić te kilka dni tylko z nią? Nie, to chyba niemożliwe. – Chyba nie wyprosiłeś ich z mojego powodu? – spytała, mając nadzieję, że usłyszy "nie”.
- No cóż – wzruszył ramionami – chcesz usłyszeć prawdę, czy wersję oficjalną?
     Spojrzała na niego takim wzrokiem, że poczuł się, jak wtedy, gdy mama nakryła go na paleniu. Podkradli z kuzynem papierosy ojca. Mama go nie wydała, ale kazała mu wypalić trzy papierosy z rzędu, tak że na koniec zwymiotował. Od tamtej pory nie zapalił, choć minęło dwadzieścia pięć lat.
- Buona sera, dottoressa, buona sera signor De Luca – uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna z burzą czarnych kręconych włosów i bystrymi ciemnymi oczami podeszła do nich z tacą pełną szklanek z kolorowymi napojami i wodą  
- Buona sera, Concetta – Fabio wskazał jej stolik obok leżanki – czyżby Andrea pomagała w kuchni?
- Tak, jest bardzo zajęta – przytaknęła gorliwie, czerwieniąc się aż po uszy – Czy mam panią rozpakować? – zwróciła się do Katarzyny, przyglądając jej się z ciekawością.
- Nie, dziękuję – odparła szybko, ale widząc zawiedzioną minę Concetty, dodała – Jeśli nie sprawię Ci kłopotu, to przydałaby mi się pomoc. Może za jakieś pół godziny? – spojrzała na Fabia.
- Świetny pomysł. Kolacja będzie o ósmej, dobrze? – podał Katarzynie szklankę wody, którą opróżniła duszkiem. Fabio uśmiechnął się, widząc jak pije. Podobał mu się zarys jej szyi, kiedy odchylała głowę – Dziękujemy Concetta – kiwnął głową do dziewczyny
- Boże, ale byłam spragniona – Katarzyna odstawiła szklankę – czy mogłabym prosić o jakieś owoce? Do kolacji mamy prawie dwie godziny…
- Concetta, zanieś owoce do sypialni dottoressy i pamiętaj, żeby je uzupełniać – powiedział i nie czekając, aż dziewczyna odejdzie, ujął dłoń Katarzyny – Powiedz, czego potrzebujesz, a ja postaram się żebyś to dostała, OK? Chciałbym, żebyś czuła się tu, jak u siebie.
- No cóż – westchnęła, rozglądając się. Jacht był większy niż jej mieszkanie, choć nie narzekała na ciasnotę. Nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić "czucia się, jak u siebie” w takim luksusie – postaram się dostosować – powiedziała, unosząc kąciki ust w uśmiechu – choć nie wiem, czy dam radę, biorąc pod uwagę brak windy…
     Fabio wybuchnął śmiechem – Mówiłem Ci już, że uwielbiam Twoje poczucie humoru? – spytał.
- Jeszcze nie – odparła - ale dopiero się rozkręcam, więc to zrozumiałe. Naprawdę, nie chciałabym sprawiać Ci kłopotu – spojrzała na Fabia z powagą – po prostu poczułam głód.
- A ja naprawdę chciałbym sprawić Ci przyjemność – powiedział patrząc jej w oczy – Mam nadzieję, że Pietro i Andrea dobrze nas dziś nakarmią.  
- Jak do tej pory, nie narzekam – odparła cicho – Czy obowiązują specjalne stroje?  
- Nie, możesz przyjść nawet w piżamie, jeśli chcesz.
- Naprawdę? – uniosła brwi, zaskoczona - I ty też przyjdziesz w piżamie?
- Naprawdę – odparł ubawiony - i przyjdę w piżamie, jeśli zechcesz.
- Zgoda – przygryzła dolną wargę zębami, przyglądając mu się z zaciekawieniem – niech będzie w piżamach.
     Wzięli z tacy przygotowane dla nich drinki i podeszli do barierki. Właśnie mijali Wenecję, której kontury rysowały się na tle nieba. Fabio objął Caterinę ramieniem. Czuł, że te wakacje będą cudowne. Stali tak, popijając ze szklanek, przyjemnie grzechoczących lodem. Fabio raz po raz muskał ustami czoło i policzek Cateriny, aż w końcu uniosła głowę, poczekała, aż się do niej odwróci i pocałowała go. To była kwintesencja kobiecości, miękka, delikatna i zmysłowa. Bał się poruszyć, kiedy nieśmiało krążyła językiem, dotykając jego górnej wargi i łuku zębów. Dopiero, kiedy sięgnęła głębiej i poczuł jej język na podniebieniu, jęknął cicho i przyłączył się do pieszczoty. Jego fiut zareagował natychmiast, a mózg zaczął właśnie opracowywać najkrótszą trasę do jego kabiny, kiedy Caterina odsunęła się i odstawiła szklankę na tacę. – Dość, bo jeszcze chwila i nie dam rady się rozpakować – powiedziała, oddychając płytko. Poczuł przyjemne drgnięcie w spodniach, kiedy uświadomił sobie sens jej słów. Właśnie dała mu do zrozumienia, że go pożąda! Zrobił krok w jej stronę, ale cofnęła się, nie spuszczając z niego wzroku – Powinnam wziąć prysznic, a poza tym Concetta już pewnie na mnie czeka – szepnęła. Jej wzrok zatrzymał się na jego spodniach i na ułamek sekundy, na jej twarzy zagościło zdziwienie, a zaraz potem na policzkach pojawił się rumieniec. Uwielbiał to, uwielbiał wprawiać ją w zakłopotanie w ten sposób. Tak, moja piękna, ja też Cię pragnę, tak jak Ty mnie, napawał się tą myślą.
- Odprowadzę Cię – zaproponował.
- Lepiej nie – wyjąkała – powiedz mi, którędy mam pójść i spotkamy się na kolacji.
- Dwa poziomy niżej, tymi schodami – wskazał schodki i zrobił krok w jej stronę, ale ona znów się cofnęła – może jednak…
- Nie, nie, dam sobie radę – odparła pospiesznie i zaczęła schodzić. Słyszał jej szybkie kroki, jak powoli oddalały się od niego. Wróci na kolację, pomyślał z lubością, a potem… spojrzał w dół. Teraz żałował, że nie kazał zanieść jej bagaży do swojej kajuty. Chciał mieć pewność, że to jej decyzja, że nie czuje się zobowiązana. Ależ był głupi, mógłby teraz rozkoszować się widokiem jej smukłego ciała pod prysznicem.
     Kiedy wszedł do siebie, wciąż miał na twarzy lubieżny uśmiech. Zdążył zdjąć koszulę, kiedy rozległo się ciche pukanie. Czyżby zmieniła zdanie? Otworzył drzwi i… - Stefano? Coś się stało? – uniósł brwi.
- Zdaje się, że nie mnie się spodziewałeś – w głosie przyjaciela dało się słyszeć rozbawienie - Przepraszam – dodał szybko, widząc minę Fabia – Chciałem Ci tylko powiedzieć, że mamy trzy iPhony. Caterina będzie musiała rozpoznać swój. A swoją drogą, myślałem, że nie będzie chciała osobnej kabiny – nie mógł się powstrzymać.
- Zdaje się, że to nie Twoja sprawa – wycedził Fabio. Poczuł się dotknięty, na samą myśl, co Stefano mógł insynuować. – To ja ją tam umieściłem.
     Stefano pokiwał głową i zamyślił się nad czymś. – Dobra decyzja – powiedział w końcu – jest inteligentna i od razu pojmie twoje intencje.
- Co masz na myśli? – Fabrizio przyjrzał się uważnie twarzy przyjaciela, ale niczego nie mógł w niej wyczytać.
- Że interesuje Cię wyłącznie seks i nie masz zamiaru dzielić się swoją prywatnością – Stefano powiedział to z uznaniem – brawo!
     Fabio odwrócił się i spojrzał w okno, za którym przesuwał się bezmiar wody. Kurwa, on ma rację! Mogła to tak odebrać. Spojrzał na Stefano z ukosa i zobaczył na jego twarzy satysfakcję. Nie krył się z nią. Ty draniu, pomyślał. - Lubisz ją, co? – spytał, patrząc mu w oczy
- Nie w taki sposób, jak Ty, ale tak, lubię – Stefano wsunął ręce do kieszeni – tylko…
- Co znowu?
- Coś mi nie gra z tym jej mężem. – Stefano potarł podbródek i opadł na fotel, rozsiadając się wygodnie. – Rozmawialiśmy, kiedy zgrywałem jej zdjęcia i mam wrażenie, ze to się nie trzyma kupy.
- Ale co? Myślisz, że ona jest w coś zamieszana? – Fabio poczuł zimny dreszcz na plecach. Usiadł naprzeciw Stefano i czekał w napięciu.
- Nie, myślę raczej, że jest ofiarą. – Stefano poprawił się w fotelu - Tam jest za dużo zbiegów okoliczności. Najpierw ginie jej mąż, razem z nim jej komórka, potem mają włamanie, w którym nie ginie nic cennego, a potem dyrektor szpitala wypytuje ją o dokumenty, które miał wynieść jej mąż. A najlepsze jest to, że policja tego ze sobą nie wiąże. Nie dziwne?
- Próbowałeś to sprawdzić? – Fabio był pewien, że tak.
- Jasne, ale to jest najdziwniejsze. Nic nie ma, wszystko rozgrzebane, mimo, że zginął człowiek. Tak, jakby komuś zależało, żeby tego nie ruszać. - Stefano rozłożył ręce – Nie chciałem jej wypytywać, bo ona to nadal bardzo przeżywa. Ciekawe, jaki będzie ciąg dalszy tego jej telefonu, który teraz cudownie się odnalazł. Mówię o tym, który zniknął po śmierci jej męża. – dodał, widząc zmarszczone czoło Fabia.  
- No dobra. Na razie to zostawmy – Fabio potarł twarz dłońmi – Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Rozmawiałeś z tą dziewczyną, która ma pilnować Vanessy? Jak ona ma na imię?
- Tak, Giorgia, była trochę zszokowana, jak jej powiedziałem, że Franco bzyka Valerię, ale jakoś to przełknęła. – Stefano zaśmiał się cicho – Myślę, że to była dobra decyzja, choć pewnie nie po myśli Valerii. Vanessa nie może już chodzić do męskiej toalety, a ja ostatnio głupio się czułem w damskiej.
- To nawet lepiej, że nie mieści jej się w głowie taka relacja z ochroniarzem. – Fabio sposępniał – wolałbym, żeby w razie czego, Franco ratował najpierw Vanessę, ale obawiam się, że zaczyna myśleć fiutem. – spojrzał na Stefano – Nie miałem wątpliwości, że żaden z moich ochroniarzy nie dorasta Ci do pięt, ale nie sądziłem, że nasza relacja jest aż tak wyjątkowa.  
- Wybacz, ale nie będę się z Toba bzykał, nawet, jeśli zaproponujesz podwyżkę – Stefano wstał z szerokim uśmiechem i rozejrzał się po sypialni, jakby oceniając ilość miejsca.
- Spokojnie, mam do tego lepszy obiekt – zakończyli poważną część rozmowy i Fabio się odprężył.
- Najlepszy! Jeśli wolno mi wyrazić swoje zdanie. Chyba powinieneś się ogarnąć, a ja zabieram Ci czas.
- Jemy dziś kolację w piżamach – Fabio z satysfakcją zobaczył zdumienie na twarzy Stefano – to jej pomysł.
- No, to bawcie się dobrze.  
     Na pewno się zabawimy, możesz być spokojny, obiecał sobie Fabio.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6441 słów i 36940 znaków.

6 komentarzy

 
  • Dominima

    Od poczatku mowie ze ten jej mezus to w cos wdepnal

    1 maj 2019

  • omomom

    Świetne jest ! Czekam na następną cześć ^^

    18 wrz 2014

  • lola

    pieknie piszesz prosze o wiecej

    18 wrz 2014

  • kromka

    jak zwykle cudownie :) czekam na ciąg dalszy :)

    17 wrz 2014

  • muaa

    Wiecej, wiecej, wiecej!:D <3

    17 wrz 2014

  • Tuśka

    Jeszcze jeszcze <3

    17 wrz 2014