Zaufaj mi Caterina. Rozdział 14

Zbudzili się prawie jednocześnie, kiedy padły na nich promienie słońca. Wschód na pełnym morzu zawsze robił na Fabio niesamowite wrażenie, ale teraz oglądali go razem, jeszcze senni, na wpół przebudzeni. Caterina uniosła głowę i przysłoniła ręką oczy. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, jakby nie do końca zdawała sobie sprawę, gdzie jest i jak się tu znalazła. Powiał chłodny wiatr od morza i zadrżała, odruchowo tuląc się do Fabia.  
- Dzień dobry – powiedział, całując ją w policzek.  
- Dzień dobry – uśmiechnęła się do niego promiennie. Oparła się na łokciu i dotknęła nieśmiało ustami jego dolnej wargi. Przymknął oczy i czekał. Zachęcona, zaczęła go całować, najpierw delikatnie, potem coraz śmielej. Wreszcie przywarła do niego ciepłymi wargami i omiotła językiem podniebienie. Wstrzymał oddech, a potem usłyszała cichy pomruk zadowolenia i przyłączył się do niej. Nacierał coraz śmielej, aż w końcu poczuła silną dłoń u podstawy pleców. Jakimś sposobem dostał się pod szlafrok i koszulkę i wędrował palcami wzdłuż kręgosłupa w górę i w dół, wywołując w niej całą gamę doznań. Na pozór niewinna pieszczota, sprawiła, że Katarzyna nabrała ochoty na seks. Był tylko jeden problem, znajdowali się na pokładzie i w każdej chwili mógł ich nakryć ktoś z załogi, a tego by nie chciała. – Fabio – szepnęła, odrywając się od jego ust – chyba nie tutaj…
- Masz rację – wychrypiał, ale nie zmienił pozycji. Zaczął skubać jej szyję i płatek ucha, potem powędrował do obojczyka – No dobrze, idziemy – stwierdził wreszcie, czując, jej opór. Wstał i podał jej dłoń. Otuliła się szczelniej szlafrokiem i ruszyła za nim do schodów.  
Przemykali się cicho, jakby Fabio umyślnie krył się przed własną załogą. Nawet jeśli robił to tylko dla zabawy, Katarzyna bawiła się doskonale. Mijając sterówkę, Fabio odwrócił się do niej i przyłożył palec do ust, a ona kiwnęła głową i poszła za nim na palcach. Zeszli niżej i dotarli do drzwi jego sypialni. Otworzył je cicho i pociągnął ją do wnętrza. Była umeblowana elegancko, ale prosto. Meble z ciemnego drewna z kremowymi obiciami dawały wrażenie lekkości. To był prawie apartament z dużymi trójkątnymi oknami, wpuszczającymi teraz do środka słoneczny blask. Nie czekając ani chwili dłużej, Fabio przyciągnął Katarzynę do siebie i zsunął jej szlafrok z ramion. Przymknęła oczy i poczuła mocne liźnięcie, przesuwające się po jej górnych zębach. Fabio mlasnął ze smakiem i zamruczał zmysłowo. Między nogami poczuła skurcz, a potem rozpieranie. Brodawkom nagle zaczęła przeszkadzać szorstka koszulka. - Smakujesz limoncello – wymruczał do jej ust Fabio i wsunął w nie język. Wchłonęła go i zaczęła ssać, oddychając płytko przez nos. Po chwili zamienili się rolami i to on ssał jej język, a ona poczuła to gdzieś w dole brzucha. Przywarli do siebie w pocałunku pełnym pasji, przemieszczając się powoli w stronę ogromnego łóżka, które przyciągało ich jak magnes. Fabio wsunął dłonie pod jej koszulkę i podciągnął ją w górę, odsłaniając nabrzmiałe piersi. Objął je dłońmi i pomasował kciukami wrażliwe brodawki.  
- Nie wiem, czy powinniśmy… - wydyszała Katarzyna, kiedy dotarło do niej, że nie zamierza zasłonić okien – jest widno! – jęknęła. Nie wstydziła się swego ciała, ale w dzień onieśmielał ją o wiele bardziej, niż w nocy. Nie była pewna, czy wytrzyma porównanie z tymi wszystkimi "seksbombami”.
- Uwielbiam robić to przy świetle. Kiedy na Ciebie patrzę, natychmiast mam ochotę – głos miał niski i seksowny. Na potwierdzenie swoich słów, zsunął spodenki i pozwolił wydostać się na zewnątrz swojemu rosnącemu w oczach członkowi. – Zobacz, co zrobiłaś – dodał i nachylił się do jej ust, rzucając równocześnie spodenki na podłogę. Popchnął ją lekko na łóżko i podążył za nią, przygniatając ją do materaca swoim ciężarem. Przekręciła się na bok i podciągnęła w górę. Leżeli tak, a ich języki leniwie owijały się wokół siebie. Zawsze się zastanawiała, jak to możliwe, że nie istnieje bezpośrednie połączenie nerwowe między ustami i łechtaczką, która teraz pulsowała z coraz większą siłą. Fabio puścił jej język i zaczął powolną drogę w dół, znacząc szlak pocałunkami. Kiedy doszedł do piersi, wygięła się lekko. – Są jak jabłka. Mam ochotę je ugryźć – powiedział i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Więc ugryź, pomyślała i jęknęła, odchylając głowę. Brodawki mrowiły nieznośnie, na samą myśl o zaciskających się na nich zębach. Fabio nachylił się nad piersią i poczuła jego ciepły oddech na skórze. To, co się stało potem sprawiło, że przestała myśleć. Jej ciało reagowało niezależnie od jej woli. Całe napięcie jakie miała wcześniej w dole brzucha wróciło ze zdwojoną siłą. Fabio pieścił na zmianę obie piersi, drażnił jej wrażliwe brodawki, używając ust, języka i zębów. Nie spieszył się, jakby oglądanie jej reakcji na poszczególne pieszczoty, było dla niego sprawą najwyższej wagi. Jezu, ale rozkosz, przemknęło jej przez myśl. Jednak nie dał jej wiele czasu na oswojenie się z tymi doznaniami. Powoli zsunął się niżej i zaczął ostrożnie ściągać jej spodenki, wędrując powoli w dół, aż do kostek. Kiedy się ich pozbył, wsunął dłonie miedzy jej uda i rozsuwając je na kilka centymetrów, zaczął delikatnie szczypać zębami miękką skórę, podążając w górę i rozsuwając je coraz szerzej. Dwa silne kciuki ucisnęły delikatne ciało wokół pulsującej pożądaniem łechtaczki i poczuła zbliżający się do niej ciepły oddech. Z trudem uniosła się na łokciach i spojrzała na niego przymglonymi oczami.  
- Fabio, nie – jęknęła, próbując w popłochu złączyć uda. Nigdy nie czuła się pewnie w takich momentach. Robert tego nie lubił i po kilku latach doszła do wniosku, że większość facetów robi to wyłącznie dla przyjemności partnerek. Łatwo przyszło jej to zrozumieć, bo działało to podobnie w drugą stronę. Ona nie przepadała za seksem oralnym, ale robiła to ze względu na Roberta.  
- Pozwól mi – poprosił, patrząc jej w oczy. Gładził jej kręcone włoski łonowe z taką czułością, że kompletnie ją rozbroił. – Pozwól mi, proszę. – powtórzył tak seksownym głosem, że na jego dźwięk kolana same jej się ugięły.
     Odwróciła głowę, jakby zawstydzona swoją nagością w pełnym świetle dnia i powoli rozsunęła nogi. Język Fabia dotknął delikatnie jej łechtaczki, wprawiając ją w wibracje. Westchnęła głośno. Koniuszek języka szybko omiatał nabrzmiały pulsujący punkt. Jęczała cicho, wzdychała, albo pomrukiwała zmysłowo. Fabio przerwał i podniósł głowę, a kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu. Znowu się pochylił i przeciągnął językiem od dołu do góry, a potem przywarł ustami do jej obrzmiałego wzgórka i zaczął go ssać. Doznanie było tak intensywne, że padła na poduszkę i odruchowo ugięła kolana. Ssał mocniej, a ona zacisnęła zęby, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Straciła oddech. Była jednym wielkim pragnieniem. Położył jej ręce na kolanach i podciągnął je w górę i na boki, otwierając ją szerzej. Nie broniła się. W tej chwili, nie odmówiłaby mu niczego. On, jakby czując, że pokonał jej opór, wszedł w nią językiem! Och, jęknęła głośno! Czuła go całą sobą. Och! Była blisko, już, już…  
- Nie tak szybko, moja piękna – usłyszała jego niski, chrapliwy głos. Kiedy spojrzała w dół, zakręciło jej się w głowie. Uśmiechał się do niej, oblizując się lubieżnie – podobało Ci się?
- Tak – jęknęła sfrustrowana – bardzo – spróbowała opuścić nogi. Chciała unieść biodra, chciała żeby ją pieścił, żeby ją wypełnił… Drżała, a on przyglądał jej się, jakby się z nią droczył. Wreszcie opuścił głowę i liznął obrzmiałą łechtaczkę - Faaabio – krzyknęła i przestraszyła się swojego głosu – Boże! – zakryła dłonią usta.
- Nikt nas nie słyszy – wychrypiał – możesz krzyczeć, ile zechcesz – zaśmiał się drapieżnie i zaczął ssać jej najwrażliwsze miejsce. Wsunął w nią palec, a potem drugi i trzeci. Jęczała głośno, zaciskając palce na pościeli i miętosząc ją w ekstazie. Myślała, że serce wyrwie jej się z piersi, czuła, że spada. Wszystko wirowało. Właśnie do niej dotarło, że on TO lubił! Nie robił tego dla niej. A raczej, nie robił tego tylko dla niej. Coś kazało jej wygiąć się w łuk. Zapadała się, zapadała… Nie docierało już do niej nic, poza tym, że zalewa ją szczęście w czystej postaci.  
Gdzie ja jestem, pomyślała półprzytomnie? Z trudem otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą Fabia, patrzącego na nią z zachwytem – chcę Cię słyszeć – poprosił – uwielbiam to! - Zanim doszła do siebie, nałożył szybko prezerwatywę i nachylił się do jej ucha – Dosiądziesz mnie? – spytał i przewrócił się na plecy. Oboje byli jeszcze zdyszani. Pociągnął ją na siebie, pomagając utrzymać się w pionie. Klęknęła nad nim, dotykając obrzmiałym sromem do gładkiej główki i spojrzała w dół. Celował w nią największy członek, jakiego kiedykolwiek widziała. Lśniący lateks nie miał ani jednej zmarszczki.
- To chyba nie jest standardowy rozmiar? – spytała, nie unosząc głowy. Nie mogła oderwać oczu od grubej kropli jej własnej wilgoci, spływającej po gładkiej powierzchni.
- Nie? – kąciki ust uniosły mu się w uśmiechu – mów tak do mnie, a wystrzelę, zanim usiądziesz...
     Zmieszała się i odwróciła głowę w bok. Nie mogła znieść jego palącego spojrzenia.  
- Czerwienisz się! – powiedział zaskoczony i zachwycony jednocześnie – Uwielbiam to! - Ile razy już to powiedział? Ujął ręką twardego fiuta i zakręcił nim, jakby chciał coś zamieszać, rozpychając się w nabrzmiałym przedsionku jej cipki. Odpowiedziała mu niskim jękiem – damy radę – zamruczał i położył ręce na jej biodrach – trzymaj się mocno! – wychrypiał i nie czekając, ściągnął ją w dół, na siebie.
     Zaparło jej dech z wrażenia. Poczuła ból i rozkosz, rozkosz i ból, nie dające się od siebie oddzielić. Opadła na niego, opierając dłonie na materacu po obu stronach jego szyi. Ich twarze znalazły się blisko siebie. – Oddychaj – dobiegł ją głos Fabia i zaczerpnęła haust powietrza. Powoli uniósł jej biodra i znów ściągnął ją w dół. Tym razem była lepiej przygotowana i nie straciła oddechu. Zamiast tego jęknęła głośno, wywołując uśmiech zadowolenia na twarzy Fabia. Po pierwszym szoku, przejęła inicjatywę i zaczęła go ujeżdżać. Wypełniał ją, aż do końca. Czuła jak napina się pod jego naporem. Pracowała wytrwale biodrami, aż poczuła strużkę potu na plecach. Fabio dyszał ciężko, ale dotrzymywał jej tempa, unosząc biodra i wychodząc jej na spotkanie za każdym razem, kiedy zsuwała się w dół. Oparła ręce na jego klatce piersiowej. Była wciąż podniecona po niedawnym orgazmie i wiedziała, że długo tak nie wytrzyma. Na szczęście Fabio też niewiele brakowało. Jęknął raz i drugi, a potem ujął jej dłonie, splatając palce z jej palcami. Mogła teraz poruszać się wsparta o jego silne ramiona. Zmieniła kąt, poruszając miednicą, unosząc się tylko nieznacznie na udach i po kilku ruchach poczuła falę przyjemności narastającą gdzieś w miejscu, które przypominało teraz tłok maszyny parowej. Boże, przeszło jej przez myśl, znowu! Fabio stęknął z wysiłkiem i poczuła, że unosi biodra mocniej, pomagając jej. Spojrzała mu w twarz i zobaczyła, że cały czas przygląda jej się spod półprzymkniętych powiek, jakby upewniając się, jak daleko zaszła. Miał zaciśnięte szczęki. Chciała mu powiedzieć, żeby się nie powstrzymywał, że ona już jest na krawędzi, ale głos uwiązł jej w gardle. Zamiast tego wyprężyła się, nie mogąc opanować własnych mięśni i zacisnęła się wokół jego fiuta - Aaaaach! – krzyknęła. Rozkosz eksplodowała, rozlewała się po całym jej ciele, zniewalała ją. Z największym trudem uniosła biodra w górę i nabiła się na niego po raz ostatni. Poczuła pulsowanie w swoim wnętrzu. Fabio nie wydał żadnego dźwięku, ale napięcie, a po chwili błogość, jaka odmalowała się na jego twarzy, powiedziały jej wszystko. Padła na niego bez sił.
- Podoba mi się, kiedy Cię słyszę – powiedział chrapliwie, gładząc delikatnie jej plecy. Uniosła głowę i spojrzała na niego, zastanawiając się… Zaraz, powiedział, że nikt ich nie słyszy? Jak to możliwe? Chyba, że ta kabina… Poczuła, że się czerwieni na myśl, dlaczego kazał wyciszyć kabinę. – Masz brudne myśli – zaśmiał się.
- Nieprawda! – skłamała, czerwieniąc się jeszcze bardziej.
- Prawda! – zaśmiał się znowu, przyglądając jej się uważnie – zaraz Ci coś pokażę, ale muszę się najpierw uwolnić – westchnął z irytacją, wysuwając się z niej i zdejmując gumkę – nienawidzę tego!
     Ja też, pomyślała, ale nie ma innej rady. Patrzyła jak Fabio sięga po coś do szufladki stolika i poczuła, że policzki jeszcze mocniej ją zapiekły. Fabio spojrzał z satysfakcją na jej rumieńce i pokazał jej… pilota. Po chwili kabinę wypełniła muzyka. To był "koncert na strunie G” Bacha. Poczuła równocześnie zachwyt i zmieszanie. Boże, co ja sobie myślałam, zganiła się w myślach, słuchając cudownie czystych dźwięków.  
- No więc? – przyglądał jej się uważnie.
- OK, myślałam o czymś nieprzyzwoitym, ale to chyba dobrze, że mogłam czuć się swobodnie, a nie myśleć, że nad nami jest Patrik – powiedziała w końcu. Tylko ona wiedziała, ile ją to kosztowało, ale Fabio spojrzał na nią z uznaniem, więc stwierdziła, że było warto. Oparła głowę na jego piersi i odetchnęła głęboko. Pocałowała delikatnie skórę obok brodawki i pogłaskała ją opuszkami palców. – Jest pięknie – wyszeptała i zamknęła oczy.  
- Caterina – zamruczał sennie Fabio.
- Taak? – czuła, że nie da rady unieść powiek.
- Przeprowadź się do mnie.
- Tutaj? – chciał się podzielić łóżkiem? Sypialnią? Swoją przestrzenią? Nieee, chciał po prostu mieć ją blisko i nie komplikować ich krótkiego pobytu razem.
- Uhm – gładził jej plecy, ale robił to coraz wolniej i wolniej…
- Dobrze – wyszeptała, odpływając w błogi sen.
     Obudzili się trzy godziny później. Katarzyna pierwsza otworzyła oczy. Leżała na boku, a na plecach czuła ciepły miarowy oddech Fabia. Obejmował ją ramieniem, tak, że przylegali do siebie ciasno. Sypiali tak czasem z Robertem. Zawsze dawało jej to poczucie bezpieczeństwa i zasypiała prawie natychmiast, kiedy czuła go za plecami. Przez ostatni rok, tego chyba brakowało jej najbardziej. Nie mogła sobie wyobrazić, że poczuje na plecach oddech innego mężczyzny w takiej właśnie sytuacji. Już prędzej była w stanie przyjąć, że będzie uprawiać z kimś seks. Oczywiście zakładała, że taki bez zobowiązań. Tymczasem, leżała wtulona w Fabia, po niesamowitym seksie i nie tylko nie była zakłopotana z tego powodu, ale czuła się cudownie bezpieczna w jego ramionach. Dla przyzwoitości spróbowała wzbudzić w sobie wyrzuty sumienia, ale zupełnie jej to nie wyszło. Zamiast tego przyszła jej na myśl Tiziana, tragicznie zmarła żona Fabia. To się stało dawno, o wiele dawniej niż śmierć Roberta, ale musiał ją bardzo kochać, skoro nie związał się z nikim na stałe, nawet z matką swojej córki. Czy w ogóle jakaś kobieta mogła zająć jej miejsce?
- O czym tak rozmyślasz? – usłyszała cudownie ciepły głos tuż obok ucha i poczuła delikatny pocałunek na szyi.
- O Tobie – odparła z uśmiechem i odwróciła głowę w stronę Fabia. Uniósł się na łokciu i popatrzył na nią podejrzliwie, ale po chwili kąciki jego ust zadrgały lekko. Chronił swoje "miękkie podbrzusze”, ale przecież trochę się przed nią odsłonił. Robił wrażenie silnego i momentami cynicznego playboya, a przynajmniej taki jego obraz kreowały media, albo może nawet on sam? Ale Katarzyna wiedziała swoje. Ten facet głęboko ukrywał swoje uczucia i lęki, ale niektóre już poznała i miała nadzieję poznać kolejne. Jeśli mi pozwolisz, pomyślała, i jeśli zdążę… - Czy nadal chcesz, żebym się tu przeniosła?
- Oczywiście! – odprężył się i uśmiechnął szeroko – Nawet ustąpię Ci miejsca w kolejce do prysznica!
- To nie będzie konieczne. Muszę przynieść sobie kosmetyki i ubranie. Fabio, przestań! – fuknęła na niego, udając zagniewaną i próbując uwolnić się od jego coraz bardziej natarczywych pieszczot – Bo przemyślę tę przeprowadzkę.
- Nic z tego! – unieruchomił jej nadgarstki nad głową, przyciskając ją swoim ciężarem do materaca – już się zgodziłaś. Byłem senny, ale to pamiętam – sięgnął do jej ust i rozchylił je językiem, a potem bezceremonialnie wziął je w posiadanie na tak długo, aż brakło jej tchu. Co za bezczelność, pomyślała, ale jakoś nie miała ochoty się o to gniewać. Przemknęło jej nawet przez myśl, że mogliby wziąć prysznic po… kiedy rozległ się dzwonek telefonu. Fabio zaklął cicho, sięgnął po komórkę i spojrzał na ekran.
- Tak? – rzucił do telefonu, starając się uspokoić oddech. Słuchał chwilę, po czym spojrzał na Katarzynę z głupią miną – Jesteśmy oboje u mnie – powiedział już spokojnie – musiałem zapomnieć jej w nocy i została na leżaku – posłuchał jeszcze chwilę i rozłączył się.
- Stefano znalazł moją krótkofalówkę na górnym pokładzie i zaczął nas szukać – powiedział z miną przyłapanego nastolatka i przeczesał włosy palcami.
- Bardzo się ubawił? – Katarzyna wyobraziła sobie reakcję Stefano na słowa, że są oboje u Fabia.
- Sądzę, że tak.  
- No, to przynajmniej mam to już z głowy – Katarzyna usiadła i zaczęła się ubierać. Czuła się skrępowana obecnością tych wszystkich ludzi, choć tłumaczyła sobie, że za kilka dni wyjedzie, a oni zapomną o niej, dzień po jej zniknięciu – Idę po rzeczy. Możesz iść pod prysznic, bo muszę jeszcze zadzwonić – powiedziała z westchnieniem. Otuliła się szlafrokiem i wyszła, odprowadzana pogodnym spojrzeniem orzechowych oczu.
     On mnie wykończy, pomyślała o Fabio z irytacją. Jednocześnie, nie mogła przestać się uśmiechać, na myśl, że całował ją tak zachłannie, mimo, że dopiero co się kochali. Od dawna nie czuła się tak pożądana. Może rzeczywiście nie powinna czuć się "stara”? Na kolacji w Wenecji, nie tylko Fabio jej się przyglądał. Widziała te spojrzenia, rzucane niby przypadkowo znad stolików. Tylko południowcy potrafią tak patrzeć na kobietę, pomyślała. Otrząsnęła się szybko z tych myśli, gdy weszła do swojej kajuty i sięgnęła po telefon. Miała nieodebrane połączenia od Karoliny. Dzwoniła już dwa razy z samego rana. Wybrała numer przyjaciółki i czekała. Niestety, wszystko wskazywało na to, że Karolina nie miała zamiaru odebrać. Pewnie poszła na spotkanie i wyciszyła telefon, gdyby to była sprawa gardłowa, to wysłałaby sms-a, pomyślała Katarzyna. Mogła zrobić to samo, ale postanowiła wcześniej zadzwonić do policjanta, z którym rozmawiała na temat odnalezionej komórki. Przyszło jej na myśl, że powinna go zainteresować sprawą Roberta, bo to może być ostatnia szansa na ustalenie, kto go potrącił. Odebrał prawie natychmiast.
- Dzień dobry – zaczęła – nazywam się Katarzyna Pars…
- Dzień dobry – odparł – pamiętam Panią. Dziękuję, za szybką identyfikację telefonu. Czy jest Pani pewna, że to Pani komórka?
- Tak, oczywiście! A czy mógłby mi Pan powiedzieć, gdzie znaleźliście ten telefon? – spytała
- Przykro mi, ale niestety nie. Ze względu na dobro śledztwa…- zaczął
- Czy Pan sobie zdaje sprawę, jak straciłam ten telefon? – przerwała mu. Zbywał ją frazesami, a ona trzęsła się jak galareta na myśl, że mogłaby zobaczyć człowieka, który zabił Roberta – Może facet, który go miał, zabrał go mojemu mężowi, może…
- Dlaczego zakłada Pani, że to mężczyzna? – teraz on jej przerwał
- Nie zakładam – zbił ją z tropu – po prostu tak powiedziałam. – wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić – Proszę Pana, minął rok, ale ja wciąż to przeżywam. Nie potrafię panować nad emocjami, kiedy chodzi o Roberta, mojego męża – poprawiła się – Chcę wiedzieć, kto to zrobił. Może coś powiedział, może chciał mi coś przekazać, a ja… - głos jej się załamał
- Obiecuję, że powiadomię Panią natychmiast, jak się czegoś dowiem o Pani mężu, ale w tej chwili nie mam nic. Proszę o trochę cierpliwości. Staramy się…
- Bardzo! –w jej głosie przebijał sarkazm – Śmierć męża, kradzież komórki, włamanie – wyliczała – i nikt tego nie łączy, nie sprawdza. Może gdyby był politykiem, poszłoby szybciej?
- Wiem, że jest Pani zdenerwowana i rozżalona, ale obrażanie nas, niczego nie zmieni – mówił spokojnie, choć w jego głosie dało się wyczuć pewien chłód. Pewnie poczuł się dotknięty moją uwagą, pomyślała. Mam to gdzieś! – Poza tym – ciągnął – nie wie Pani, co łączymy i co sprawdzamy. Takie są zasady śledztwa. Proszę więc spokojnie czekać, chyba, że przypomni się Pani coś istotnego.
     Rozłączyła się po chłodnym pożegnaniu i usiadła na łóżku zrezygnowana. Co istotnego mogła sobie przypomnieć? Czy w ogóle mogła sobie jeszcze coś przypomnieć? Chyba tylko na seansie hipnozy. Spróbowała zadzwonić jeszcze raz do Karoliny, ale bez skutku. Zabrała kosmetyki, do reklamówki zgarnęła bieliznę i bikini, wyjęła z szafy szorty i koszulkę, w które zamierzała się ubrać i wyszła, zabierając jeszcze torebkę.  
- Co się stało? – powitał ją Fabio. Właśnie wyszedł spod prysznica i stał tylko w ręczniku okręconym wokół bioder. Wyglądał imponująco.
- Nic ważnego – próbowała się wykręcić. To w końcu nie jego problem – Naprawdę.  
- Nieprawda – stwierdził, podchodząc do niej i zaglądając jej w oczy – coś się stało, bo znowu masz smutek w oczach, a rano go nie było. Chcę wiedzieć, kto Ci sprawił przykrość. Powiesz mi, czy mam się dowiedzieć sam?
     Mimowolnie się roześmiała. Traktował ją po partnersku w tych kilku łączących ich sprawach, ale odrobina nadopiekuńczości, jaką okazał, sprawiła jej przyjemność. Już miała mu powiedzieć, kiedy odezwała się jej komórka. Karolina, nareszcie!
- Wybacz – zaczęła. Okazało się, że faktycznie miała urwanie głowy od rana, co było normalne, biorąc pod uwagę, że właśnie wróciła z urlopu – Właściwie, to nic takiego, ale od wczoraj wydzwania do mnie niejaki Ziemowit Nowak i uznałam, że trzeba Ci o tym powiedzieć.
- Czego ta gnida od Ciebie chce? – Katarzyna wzdrygnęła się na samą myśl o swoim szefie.
- Nie lubimy pana ordynatora? – sztuczna słodycz w głosie Karoliny wywołała uśmiech na twarzy Katarzyny – to szkoda, bo właściwie, to on szuka Ciebie. Powiedziałam mu, że masz problem z roumingiem. Mam nadzieję, że ten kretyn wie, co to jest. Więc skontaktujesz się z nim w ciągu kilku dni, jeśli zdołam Cię zawiadomić. Był bardzo nieszczęśliwy z tego powodu.
- Nawet nie wiesz, jak się z tego cieszę – wycedziła przez zęby – A jeśli chodzi o rouming, to zdziwiłabyś się, jak jest na bieżąco z gadżetami. Na pewno dzwonił do Ciebie ze swojej nowej komórki ze wszystkimi możliwymi aplikacjami – wypuściła głośno powietrze z płuc – Jak ja nie cierpię tego faceta. Nie wiem, co ja w nim widziałam?
- Też nie wiem, ale cieszę się, że już wyzdrowiałaś z tej zarazy. Nadal czekam, kiedy pozwolisz mi oskarżyć go o mobbing – Karolina zawiesiła głos, a ponieważ nie usłyszała odpowiedzi, uznała, że może mówić dalej – Powiedz, co u Ciebie?
- Rozmawiałam z gliniarzem od komórki i dalej nic nie wie, albo nie chce mi powiedzieć – Katarzyna westchnęła i spojrzała na Fabia, który skończył się wycierać i podszedł do szafy. Przesunął swoje rzeczy na jedną stronę, pozostawiając drugą dla Katarzyny. Obdarzyła go uśmiechem, kiedy ukłonił się przesadnie w jej stronę wskazując na szafę – Właśnie dostałam wolne miejsce w szafie Fabia, więc mogę się przenieść do jego sypialni – powiedziała obojętnym tonem, czekając na reakcję Karoliny – Hej, jesteś tam? – spytała po dłuższej chwili.
- Zaniemówiłam z wrażenia – wyksztusiła Karolina – Jaki on jest? – spytała po chwili – popatrzyłam w sieci, ale nie znam włoskiego…
- Jest inny, niż się wydaje po przeczytaniu tych bredni – Katarzyna spojrzała na Fabia, który szperał w szufladzie z bielizną – Wydaje mi się, że będzie mi ciężko o nim zapomnieć – nagle poczuła ucisk w gardle.
- Tego się obawiałam. Jest bardzo źle? – spytała z troską w głosie Karolina.
- Jeszcze nie… - ale to równia pochyła i mam wrażenie, że coraz bardziej stroma… Nie! Nie mogła opowiadać o tym w jego obecności, nawet jeśli nie rozumiał ani słowa. To nie fair! – Karola, nie martw się. Będzie dobrze. Jak będziesz miała już mojego laptopa i wolną chwilę, to się odezwij, OK.?
- Uważaj na siebie – westchnęła Karolina i komórka zamilkła.
     Spojrzała na Fabia. Był gotowy do wyjścia. – Przepraszam – powiedziała zakłopotana. Straciła poczucie czasu – musiałam pogadać z Karoliną.
- Nic się nie stało – spojrzał na nią zdziwiony – Idź spokojnie pod prysznic, ja załatwię swoje telefony i poczekam na Ciebie. Razem pójdziemy na śniadanie, a Concetta przeniesie wtedy Twoje rzeczy. Co ty na to?
- Jesteś aniołem – powiedziała, całując go szybko i pomaszerowała pod prysznic. Nienawidziła się spóźniać i nienawidziła spóźnialskich. Tym bardziej było jej głupio, że tak się zachowała, a on nawet nie mrugnął powieką. Spodziewała się co najmniej kąśliwej uwagi.
     Kiedy Caterina zniknęła w łazience, Fabio usiadł i bezmyślnie patrzył na swoją komórkę. Nikt tak do niego nie mówił. Kobiety dziękowały mu w różny sposób, ale nigdy tak i nigdy za cierpliwość i wyrozumiałość. Inna sprawa, że nie był ani cierpliwy, ani wyrozumiały. Nie był? Wysłuchał dziesięciominutowej rozmowy w dziwnym języku, prowadzonej przez dwie przyjaciółki, ale o dziwo wcale się nie nudził. Obserwował Caterinę, jak zmieniały się jej nastroje podczas tej rozmowy. Najpierw troska, potem gniew, potem znowu troska, albo żal, a potem… potem wydawało mu się, że mówiła o nim. Chciał, żeby tak było, bo gdy mówiła, w jej głosie pojawiło się ciepło, ale zaraz potem coś jeszcze. Jakby niepewność… Nie, już się przekonał, że potrafiła być silna i pewna siebie, tylko musiała w siebie uwierzyć. Zobaczył to, kiedy ratowała Vanessę. "Ustawiła” wszystkich w ciągu minuty, a potem w szpitalu, kiedy już wiedziała, że Vanessie nic nie grozi, nagle stała się inną osobą: zamyśloną, wycofaną i smutną. Przed śmiercią męża musiała być inna, może taka jak teraz? Dowcipna, pewna siebie, ale nie bezczelna, seksowna, ale delikatnie, tak, żeby mężczyzna nie czuł się prowokowany, ale by sam miał ochotę prowokować. Choć to, co zrobiła z Marco… Scena obserwowana na ekranie monitoringu jeszcze teraz przyprawiała go o dreszcz. W restauracji też było gorąco. O tak, Caterina musiała być kiedyś niezła, choć teraz nie przychodziło jej to łatwo. Potrzebowała bodźca, który by to wyzwolił. Już ja zadbam o odpowiednie bodźce, obiecał sobie w duchu.  
     Drzwi od łazienki otworzyły się i ujrzał Caterinę gotową do wyjścia. – Jak telefony? – spytała patrząc na komórkę, którą wciąż trzymał w dłoni.  
- Coś się zablokowało – powiedział wymijająco i wstał – idziemy!
     Opowiedziała mu przy śniadaniu, jak wyglądała jej rozmowa z policjantem i o nagłym zainteresowaniu ze strony swojego ordynatora.  
- Co ciekawe – stwierdziła, dopijając cappuccino – przez ostatni rok dzwonił do mnie tylko w sprawach służbowych i tylko przez sekretarkę. Pewnie tym razem, to też sprawa służbowa, bo innych wspólnych spraw nie mamy, ale dziwi mnie, że zadał sobie tyle trudu - dodała z sarkazmem.
- Dlaczego odnoszę wrażenie, że go nie lubisz? – Fabio przyglądał jej się uważnie
- Bo tak jest – odparła szczerze – był dla mnie nauczycielem, swoistym "guru” w sprawach laryngologii. Uważałam go też za dobrego i sprawiedliwego szefa, ale po śmierci Roberta, wszystko się zmieniło. Tak, jakbym nagle stała się trędowata. Wcześniej jeździłam na zjazdy i szkolenia, byłam ulgowo traktowana, kiedy musiałam przygotować publikacje, itd. Od roku – koniec! Byłam na jednym zjeździe, który sama opłaciłam i pojechałam na urlopie wypoczynkowym. Karola chce go oskarżyć o mobbing, ale ja mam i tak trudną sytuację, nie chcę więcej kłopotów – stwierdziła zirytowana.
- Jesteś doskonałym lekarzem i robisz trudne zabiegi, może coś mu powiedziałaś, albo zrobiłaś coś przeciw niemu? – Fabio starał się znaleźć logiczne wytłumaczenie – On i twój mąż, dobrze się znali?
- Nic mu nie zrobiłam. Już się nad tym zastanawiałam. – Caterina pokręciła głową, zniecierpliwiona – Robert znał go o tyle o ile. Nie byli kumplami. Tylko kontakty zawodowe.
     Zapadło milczenie, które po chwili przerwało im nadejście Stefano.
- Pięknie wyglądasz – przywitał się z Katarzyną – zbliżamy się do Zadaru. – powiedział - Musimy poczekać na odprawę w porcie. Myślę, że możemy zwiedzić miasto za jakąś godzinę.  
- Dobrze – Fabio przeczesał włosy i spojrzał na Caterinę – zjemy lunch w Zadarze?
- Ty tu rządzisz – odparła z uśmiechem, a widząc jego zdziwienie dodała – postaram się dopasować do Twoich nawyków na tyle, na ile to możliwe – przechyliła głowę i spojrzała na niego spod rzęs.
- Coś Ci zrobię za te żarty, ale jeszcze nie wiem co! – Fabio nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Miałabym pewne sugestie… - Katarzyna uniosła brew, ale urwała na dźwięk mms-a – przepraszam – spojrzała na ekran komórki. – No, nareszcie! – zawołała, stukając palcem w ekran i przyglądając się powiększeniu. Fabio i Stefano spojrzeli na nią pytająco, więc odwróciła ekran w ich stronę – Szyja Vanessy! – powiedziała zadowolona – muszę jej napisać, że na noc może jej nie zaklejać. Jest super! – dodała z uśmiechem i wyciągnęła rękę do Fabia – choć jedna miła wiadomość - Naprawdę się ucieszyła, kiedy dostała mms-a od Vanessy. Już wczoraj miała ochotę przypomnieć jej o obietnicy złożonej przed wyjazdem.
- Jesteś niesamowita – Fabio wziął Katarzynę w ramiona i wtulił twarz w jej włosy. Objęła go w pasie i odchyliła głowę w tył, przyglądając mu się uważnie.
- Myślałeś, że pozwolę komuś popsuć taką bliznę? – spytała i nie czekając na odpowiedź, oparła mu głowę na ramieniu. Rozczuliła ją troska z jaką odnosił się do wszystkiego, co dotyczyło córki. Inna sprawa, że Vanessa naprawdę dała się lubić. Nie przypominała hałaśliwych i rozpieszczonych włoskich dzieci – Tęsknisz za nią – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Jasne, że tak, ale nie mogę mieć jej stale przy sobie. Musi mieć trochę odpoczynku od taty – zaśmiał się, mrużąc oczy.
- Oczywiście, że możesz – zaprzeczyła gwałtownie – ona ma 10 lat i po prostu Cię uwielbia. Zresztą, trudno się temu dziwić, jesteś dla niej najważniejszym mężczyzną na świecie i tak zostanie, póki się nie zakocha. Chociaż, nawet wtedy będziesz dla niej punktem odniesienia. Nie zepsuj tego przez własne wygodnictwo – pogroziła mu palcem – mówi Ci to "córeczka tatusia”.
     Popatrzył na nią dziwnie, a potem zasalutował – Tak jest, pani kapitan, przyrzekam, że będę spędzał z Vanessą każdą wolną chwilę! – powiedział wesoło i mrugnął do niej. Katarzyna westchnęła i pokręciła głową. Przynajmniej nie będzie miał zbyt wiele czasu na szukanie kolejnej dziewczyny, kiedy ja wyjadę, pomyślała. Wiedziała, że będzie zaglądać do włoskich portali w poszukiwaniu informacji, choć gdyby ktoś teraz o to spytał, przysięgłaby, że nie. Wiedziała też, że zaboli ją, kiedy ujrzy zdjęcie Fabia z nową kobietą.
- Spokojnie – szepnął jej do ucha – nie zamierzam od razu wprowadzać tego w życie. Vanessa jest na wakacjach, więc chwilowo skupię się na Tobie – przyciągnął ją mocniej i pocałował w usta. Szybki, ale soczysty pocałunek kochanków, jakby to określiła. Kątem oka zauważyła, że Stefano dyskretnie się odwrócił, by ich nie krępować. Już się oswoiła z jego obecnością, zwłaszcza, że na każdym kroku czuła jego sympatię dla swojej osoby.  
     Poszli na dziób, rozkoszować się widokiem miasta, do którego właśnie się zbliżali. Stefano towarzyszył im przez chwilę, ale po drodze skręcił do kabiny sterowej. Stali więc we dwoje, obserwując ruch jachtów i łodzi motorowych.  
- Zadar został prawie całkowicie zniszczony w czasie wojny – Fabio wskazał ręką starą część miasta – Oglądałem kiedyś stare fotografie i muszę powiedzieć, że to było naprawdę piękne miasto…  
- Zniszczyli je alianci, czy się mylę? – Katarzyna zmarszczyła brwi. Czytała trochę przed wyjazdem, ale dość pobieżnie.
- Zgadza się, ale nie mieli wyjścia – Fabio potarł czoło dłonią – Chorwaci, podobnie jak my, przyłączyli się do Hitlera. Tutaj była baza dowództwa i należało się spodziewać, że alianci ich zbombardują. Szkoda tylko, że ucierpieli ludzie i zabytki – dotknął jej ramienia i pogładził delikatnie miejsce, gdzie kończył się materiał koszulki – Częściowo odbudowali stare miasto, ale większość naprawdę cennych budowli przepadła – westchnął – sama zobaczysz, z kolumn zrobili w restauracjach podstawy do doniczek.
- Nie cenią tego, bo mają tych kamieni masę. Poza tym, mają inne problemy – Katarzyna spojrzała na Fabia, który bawił się kosmykiem jej włosów – Nie wiem, jak oni stoją gospodarczo, ale pewnie nie mają funduszy na odnowę zabytków.
     Stali tak i dyskutowali, kiedy ich uwagę przykuła spora motorówka straży przybrzeżnej, która powoli zbliżała się do "Stelli Mariny”. Po chwili wykonała zwrot i wolno skierowała się do portu, a oni ruszyli za nią. Fabio wziął Katarzynę za rękę i poprowadził ją do sterówki. Stamtąd Patrik ustalał warunki odprawy. Katarzyna z zaciekawieniem śledziła manewry w porcie i słuchała komend wydawanych przez kapitana. Była pod wrażeniem, że panuje nad całą załogą, równocześnie rozmawiając z władzami portu i odpowiadając na pytania Fabia. Sama nie odważyła się teraz mu przeszkadzać, choć miała mnóstwo pytań. Dopiero, kiedy bezpiecznie przycumowali do nabrzeża i pojawił się trap, wyraziła swój podziw dla jego opanowania i cierpliwości.  
- Rozumiem – powiedziała – że robiłeś to setki razy, ale podzielność uwagi i zimna krew, zawsze robi na mnie wrażenie.
- Czy zamierzasz przeciągnąć na swoją stronę całą załogę i dokonać rebelii? – Fabio przyjrzał jej się podejrzliwie.
- Szczerze mówiąc, nie pomyślałam o tym, ale skoro bierzesz to pod uwagę, to muszę się zastanowić – uśmiechnęła się szelmowsko – Kapitanie – zwróciła się do Patrika – co grozi za wszczęcie buntu?
- Obawiam się, że sąd skazałby panią na śmierć przez rzucenie rekinom – stwierdził z powagą, choć w oczach czaiły mu się wesołe ogniki. Wszystko wskazywało na to, że dobrze się bawi – ale moglibyśmy skazać panią na ciężkie roboty: mycie pokładu, czyszczenie maszynowni, itd.
- To już chyba wolę rekiny – zaśmiała się. Fabio cały czas gładził delikatnie jej plecy, wodząc palcami wzdłuż kręgosłupa – bunt raczej mi się nie opłaca, zwłaszcza, że gdyby się powiódł, to Ciebie powinnam rzucić rekinom, a chyba nie mam na to ochoty…
- Chyba? – poczuła jak palce Fabia wbijają jej się miedzy żebra.
     Dalsze przekomarzania niestety nie były możliwe, bo na pokład weszło dwóch urzędników służb granicznych. Cała odprawa trwała nie więcej niż piętnaście minut i ograniczyła się do kontroli paszportów i dokumentów jachtu. Przez cały ten czas Stefano rozmawiał przez telefon i od czasu do czasu zerkał w stronę Fabrizia. W końcu odwołał go na bok i oddał mu telefon. Katarzyna, korzystając z zamieszania, wymknęła się do kuchni.
- Pietro? – zapukała i nieśmiało wsunęła głowę przez uchylone drzwi.
- Dottoressa! – kucharz powitał ją szerokim uśmiechem – co panią do mnie sprowadza, czyżby głód?
- Nie, nie, choć przy tym zapachu… – pociągnęła nosem z zachwyconą miną – właściwie, to chciałam o coś zapytać. Boże, co tak cudownie pachnie? – rozejrzała się po kuchni szukając źródła zapachu. Musiało to być jakieś mięso, ale przyprawione w wyjątkowy sposób.
- Pulpeciki z parmezanem – Pietro wskazał piekarnik – właśnie dochodzą. Załoga musi dostać obiad, prawda? – pogłaskał się po brzuchu z zadowoleniem, widząc zainteresowanie Katarzyny.
- Zaczynam żałować, że mamy jeść lunch w mieście – westchnęła, patrząc na pulpety – mogę podkraść jeden?
- Oczywiście! - Pietro ochoczo nałożył jej dwa pulpety na talerzyk i podał wraz z widelcem i serwetką – uwaga, bo są bardzo gorące i pikantne. Chcę je podać do spaghetti z sosem pomidorowym.
     Katarzyna rozsiadła się przy kuchennym stole, ostrożnie oddzieliła kawałek pulpecika i wsunęła go do ust – Mmmm – zamruczała z zachwytem – pycha! Lepsze niż u mojej babci – stwierdziła z uznaniem i sięgnęła po kolejny kęs. Pietro przyglądał jej się z sympatią – Właściwie, to chciałam Cię spytać, czy mogłabym jutro albo pojutrze przygotować coś na lunch w Twojej kuchni? - zaczęła niezręcznie.
- Co takiego? – Pietro uniósł brwi, zdumiony.
- Przepraszam, jeśli Cię uraziłam – powiedziała szybko – gotujesz bosko, ale bardzo bym chciała sama też coś ugotować i pomyślałam, ze najpierw zapytam, czy mogę. – Czuła się głupio, tłumacząc się przed nim, ale już nie mogła się wycofać. – Po prostu Fabio, znaczy pan De Luca, powiedział, że mogę coś dla niego ugotować…
- Dottoressa – Pietro przerwał jej z uśmiechem i ujął ją za rękę – może Pani gotować, ile tylko Pani sobie życzy. Ta kuchnia należy do pana De Luca i nie musi mnie Pani pytać. Zresztą, nawet gdyby należała do mnie, i tak bym Pani pozwolił, ale jest mi miło, że liczy się Pani z moim zdaniem. – ukłonił się w jej stronę, ale twarz miał poważną – Jesteśmy wszyscy pod wrażeniem tego, co Pani zrobiła.
- Boże - zakryła usta dłonią – to nic, Pietro. To nic nadzwyczajnego – machnęła lekceważąco ręką. Czuła się zakłopotana jego słowami. Z drugiej strony, oni wszyscy pewnie lubili Vanessę i stąd ich wdzięczność. – Czy możemy porozmawiać raczej o gotowaniu? – spytała, chcąc odwrócić jego uwagę od siebie.
- Co Pani chce przygotować? – spytał.
- Och, nic wielkiego. Myślałam o knedlach z brzoskwiniami. Ciasto robi się jak na niocchi a potem zawija się w nie brzoskwinię z cukrem i gotuje się w wodzie. Mogę też upiec muffiny albo tartę. – spojrzała na Pietro niepewnie – tylko, to ma być niespodzianka, OK.?
- Załatwione – twarz rozjaśnił mu szeroki uśmiech – dzisiaj kupię brzoskwinie. Nikomu ani słowa – powiedział szeptem i uniósł dłoń, jak do przysięgi.  
     Katarzyna oddała talerzyk i wymknęła się do kajuty, która z sypialni Fabia, przekształciła się w ich wspólną sypialnię. Weszła niepewnie do środka. Dziwnie było przebywać tu podczas jego nieobecności. W szafie wisiały już jej ubrania, a w górnej szufladzie komody leżały równo poukładane bluzeczki. Concetta zadbała nawet o bieliznę, którą Katarzyna bezceremonialnie upchnęła do reklamówki. Wszystko miało teraz swoje miejsce. Mogłabym tak żyć, zastanowiła się? Wzięła do ręki iPhona, ale zawahała się. Nie, nie miało sensu tego odkładać. Odszukała sms-a od Karoliny i zapisała podany numer jako Ziemek Nowak. Miała ochotę dopisać "dupek”, ale się powstrzymała.  
- Tak, słucham – usłyszała obojętny ton.
- Cześć, Kasia Pars z tej strony, podobno mnie szukasz – starała się by jej głos brzmiał chłodno.
- No nareszcie, już myślałem, że przepadłaś gdzieś w tej Italii – nagła troska w jego głosie, wydała jej się po prostu śmieszna – jak tam urlop? Nie zanudziłaś się jeszcze?
     Coś takiego, pomyślała z niechęcią, można by pomyśleć, że faktycznie się zmartwiłeś – Jeszcze nie, ale mam przed sobą cały tydzień, więc nigdy nic nie wiadomo. Czego chciałeś? – przeszła do konkretów. Nie miała ochoty z nim gawędzić.
- Słuchaj, chodzi o ten artykuł, który mi zostawiłaś do przeczytania. Otóż, nie mogę do otworzyć i pomyślałem, że gdybym mógł dostać oryginalny plik… - zawiesił głos.
- Nie ma sprawy. Jak wrócę, to Ci go dam jeszcze raz – nie mogła uwierzyć, że dzwonił z powodu takiej pierdoły.  
- No tak, ale zależy mi na czasie. Z tego, co mówiłaś, to moglibyśmy liczyć na publikację w dobrym czasopiśmie – znowu zamilkł, jakby się zastanawiał, co zrobić – Oczywiście, Ty decydujesz, to Twoja praca, ale sugerowałbym pośpiech. Konkurencja nie śpi.
- OK – zaczęła ostrożnie – ale to idzie, jako moja praca. Mam pierwsze nazwisko, tak? – jeśli znowu zabierze jej artykuł i wpisze ją tylko, jako współautora, to nie ma mowy. Specjalnie dała mu tylko roboczą wersję, bez szczegółów. Bazę danych zachowała dla siebie. Sam ją tego nauczył, a ona była pojętną uczennicą.
- Oczywiście, masz moje słowo! – powiedział uroczyście i zaraz dodał – niestety, trzeba się pospieszyć, więc muszę się dostać do tekstu w tym tygodniu. Masz jakiś pomysł, jak to zrobić? – zamilkł, dając jej czas do namysłu. Kątem oka zauważyła, że drzwi się otwierają.
- Ecco, Ci qua! Ti ho cercato da per tutto (tutaj jesteś! Szukałem Cię wszędzie) – Fabio zrobił krok w jej stronę i dopiero wtedy zauważył, że rozmawia przez telefon. Zatrzymał się, niezdecydowany. Katarzyna przyłożyła palec do ust i poklepała łóżko obok siebie, dając mu znać, że chce, by usiadł.
- Czyżbym przeszkadzał? Nie jesteś sama… – w głosie Nowaka dało się słyszeć zaskoczenie.
- Jestem we Włoszech na wycieczce, pamiętasz? – spytała z sarkazmem. Uznał, że siedziała gdzieś w kącie i płakała? Właściwie, to miał wszelkie podstawy tak sądzić. – Mam problem z telefonem, pewnie Karolina Ci mówiła? Korzystam z uprzejmości jednego z przewodników, więc będę się streszczać. Niestety nie mam pojęcia, jak udostępnić Ci w tej chwili pliki.
- A ta Twoja koleżanka nie ma klucza do Ciebie? Mógłbym pobrać dane z Twojego laptopa, oczywiście w jej obecności – dodał szybko, ale i tak zaniemówiła z wrażenia. Spojrzała na Fabia, jakby szukała u niego potwierdzenia, że się nie przesłyszała. Myśl, kobieto, myśl!
- To będzie raczej trudne – powiedziała powoli – bo mam go ze sobą.
- Zabrałaś ze sobą laptopa? – nie wiedziała, czy był bardziej zdumiony, czy zawiedziony – na wakacje?
- Oczywiście - przewróciła oczami – w hotelach jest Internet, więc mam łączność ze światem. Poza tym mogę używać Skype’a, zamiast płacić kupę forsy za rozmowy. Jak chcesz, to Ci prześlę tekst na maila – zaproponowała z mściwą satysfakcją. Chcesz moich danych, draniu? Niedoczekanie Twoje!
- OK., prześlij mi to – powiedział z rezygnacją – tylko najpóźniej do jutra rana. Muszę kończyć, miłego urlopu.
- Będzie miły – powiedziała do milczącego już telefonu – Co za dupek – prychnęła.
- Cosa e successo? (Co się stało?) – Fabio patrzył na nią z zaciekawieniem i dopiero teraz uświadomiła sobie, że on przecież nic nie zrozumiał. Zupełnie o tym zapomniała.
- Zaraz Ci wszystko opowiem – powiedziała po włosku – mogę się nie przebierać?  
- Tak jest bardzo dobrze, tylko nie wiem, czy Ci podadzą alkohol? – rozchmurzył się i pocałował ją w policzek, a potem potarł go nosem – wyglądasz jak nieletnia. Wieczorem będę Cię musiał najpierw wylegitymować – pocałował ją w szyję, potem za uchem, potem znowu w szyję…
- Fabio – jęknęła cicho – jeśli nie przestaniesz, to ze zwiedzania nic nie będzie.
- Zastanawiam się, czy Zadar jest aż taki piękny? – powiedział aksamitnym niskim głosem. Natarczywe usta wciąż błądziły po jej szyi i dekolcie. Odchyliła głowę i odetchnęła głęboko, kiedy nagle rozległo się pukanie. Zerwała się z łóżka i spojrzała na Fabia niepewnie. Zaśmiał się cicho z jej reakcji – taak? – rzucił w kierunku drzwi.
- To ja – odezwał się znajomy głos Stefano - przyniosłem Ci papiery do podpisania, ale mogę przyjść za chwilę – dodał.
- Nie, wejdź – powiedział Fabio, widząc, że Katarzyna umyka do łazienki – jesteśmy prawie gotowi – dodał, gdy w drzwiach ukazał się Stefano.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 8235 słów i 46135 znaków.

4 komentarze

 
  • Dominima

    Cos ten dyrektor smierdzi moze jakies machloje robi i jej maz go zlapal

    1 maj 2019

  • malinowa_helenka

    Świetna seria, pisz dalej.
    Czekam ze zniecierpliwieniem ;)

    23 wrz 2014

  • kromka

    super :)
    czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    23 wrz 2014

  • kasia

    Swietne opowiadanie;-)

    23 wrz 2014