Zaufaj mi Caterina. Rozdział 15

Porucznik Adam Kita wyszedł przed komendę i nie oglądając się skręcił w prawo. Szedł jakiś czas przed siebie, a potem znowu skręcił w prawo i znalazł się na niewielkim wybrukowanym podwórku. Dopiero wtedy rozejrzał się ostrożnie i upewniwszy się, że nikt za nim nie szedł, wyciągnął z kieszeni komórkę. Wybrał numer z listy kontaktów i czekał. Po chwili usłyszał znajomy głos – Tak, Adam?
- Rozpoznała telefon – zameldował po prostu – Niestety nie powiedziała mi niczego ponad to, co już sam wiedziałem. Za to skojarzyła włamanie ze śmiercią męża…
- Kto wie o telefonie?  
- Niestety wszyscy. To poszło oficjalną drogą. Na razie nikt tego nie łączy z tamtą drugą sprawą, ale to może być kwestia czasu… - westchnął ciężko – No i jeszcze dziennikarka…
- Myślisz, że ona coś kombinuje na boku?  
- Dziennikarka? Tak mi się wydaje. Napisała artykuł o przetargach w szpitalu. Na szczęście jej naczelny to wstrzymał. Zadzwonił do mnie, bo pamiętał, że szukałem u nich zdjęć z budowy tej ich przychodni. Będzie dyskretny – dodał szybko, słysząc przy uchu pomruk dezaprobaty – Najchętniej założyłbym jej podsłuch na komórkę.  
- To niezły pomysł. Tylko wszystko legalnie! Weź ten artykuł, podepnij to, jako podejrzenie ukrywania ważnych materiałów i dostaniesz zgodę. Coś jeszcze?
- Ta lekarka… - Kita zawahał się – może wiedzieć znacznie więcej, niż nam się wydaje. W ogóle nie wzięliśmy jej pod uwagę.  
- No, to postaraj się coś z niej wyciągnąć – Kita prawie zobaczył w myślach, jak jego rozmówca wzrusza ramionami. Łatwo powiedzieć: wyciągnąć! Tylko jak? – Jeśli to wszystko, to bierz się do roboty!
- Tak jest – odparł bez entuzjazmu. Rozłączył się i schował komórkę. Jeszcze przez chwilę stał z kwaśną miną, drapiąc się w głowę, po czym ruszył w drogę powrotną. Im mniej ludzi wie, co robię, tym lepiej, pomyślał.  
---
     Katarzyna stała chwilę przed lustrem, próbując opanować drżenie kolan. Dlaczego czuła się skrępowana czułością, którą Fabio okazywał jej publicznie? Skoro jemu to nie przeszkadzało? Dotknęła chłodnymi dłońmi zaróżowionych policzków. Podniecił ją. Właściwie, to cały czas czuła się, jak na lekkim rauszu. On jej wciąż dotykał, przy każdej okazji, kiedy byli blisko, kiedy do niej mówił, kiedy ona zwracała się do niego, jakby miała w sobie magnes, który przyciągał jego dłonie i usta… Dotknęła szyi, tam, gdzie przed chwilą ją całował i poczuła przyjemny dreszczyk. Jak inaczej go postrzegała…
- Caterina, sei pronta? (Jesteś gotowa?) – Fabio przerwał jej rozmyślania.
- Si! – wyszła pospiesznie z łazienki. Fabio tym razem powstrzymał się od czułości i bez przeszkód dotarli do trapu. Na nabrzeżu Katarzyna zobaczyła dwa skutery zaparkowane naprzeciw jachtu. – Jedziemy tym? – spytała zaskoczona.
- Z portu do starego miasta mamy spory kawałek, więc pomyślałem, że zamiast taksówki możemy wziąć skutery. Chyba, że nie chcesz?  
- Chcę – odparła krótko, podchodząc do Stefano, który trzymał trzy kaski – ale ja prowadzę.
- Nie ma mowy! – Fabio wziął drugi kask.
- W takim razie, nie jadę – stwierdziła Katarzyna – Chyba, że obiecasz, że będę wracała – złożyła dłonie, jak do modlitwy i popatrzyła na niego błagalnie, przygryzając dolną wargę.
- No dobrze – westchnął ciężko - niech Ci będzie.
     Zauważyła, że Stefano nagle strasznie się zainteresował czymś w bagażniku swojego skutera, ale nie poświęciła temu większej uwagi. Usadowiła się wygodnie za Fabiem i objęła go w pasie, przywierając ciasno do jego pleców. Wydawało jej się, że coś zamruczał, ale nie dowiedziała się, co, bo ruszyli. Najpierw jechali spokojnie, ale kiedy Fabio przekonał się, że Katarzyna nie tylko się nie boi, ale doskonale poddaje się na zakrętach ruchowi jego ciała, przyspieszył. Wjechali wkrótce w pełne turystów uliczki i po krótkiej chwili skręcili w stronę wybrzeża. Stefano jechał za nimi, albo obok nich, w zależności od ilości wolnego miejsca. Mimo, że był to gorący i słoneczny dzień, pęd powietrza przyjemnie chłodził i Katarzyna poczuła, że zimno jej w ręce. Zacisnęła je w pięści, na co Fabio przykrył je swoją dłonią, prowadząc tylko jedną ręką. Wkrótce musiał jednak użyć obu rąk, ale po chwili znów dotknął jej dłoni i wsunął je sobie pod koszulkę. Czuła ciepło jego skóry, które przyjemnie przenikało do jej zziębniętych palców. Przesunęła po nierównościach mięśni brzucha, najpierw w dół a potem w górę, aż położyła mu dłonie na piersiach. Odetchnął głęboko i poprawił się na siedzeniu. Uśmiechnęła się do siebie w duchu, na myśl, że jej dotyk tak na niego podziałał.  
     Zatrzymali się przy wejściu na szeroki nadmorski deptak. Zostawili skutery i kaski pod opieką Stefano i trzymając się za ręce, weszli na nagrzane słońcem białe kamienie promenady. Do ich uszu dotarły dziwne dźwięki, dobywające się jakby spod ziemi.
- Co to jest? – Katarzyna rozejrzała się i zauważyła w kamieniach otwory średnicy około 10 cm, rozmieszczone w równych odstępach tuż przy brzegu. Fale odbijające się od kamiennego falochronu wydobywały z otworów dźwięki o różnej wysokości i częstotliwości.
- Bravissima! – Fabio klasnął w dłonie – to muzyka morza. Instrument na którym grają fale. Jak organy.
     Usiedli na ciepłych kamieniach wprost na ziemi i Katarzyna oparła głowę na ramieniu Fabia. Nie odzywali się, zasłuchani w przedziwną muzykę, zbudowaną z przypadkowych dźwięków. Fabio otoczył Katarzynę ramieniem i oparł policzek o czubek jej głowy. Nie zdawali sobie sprawy, jak długo tak siedzieli, aż wreszcie oboje poczuli, że zdrętwiały im nogi. Niechętnie się podnieśli, rozcierając zastałe mięśnie. Zgłodnieli porządnie, ale na szczęście restauracyjka, w której mieli zjeść lunch była tylko dwie uliczki dalej. Teraz Katarzyna zrozumiała, co miał na myśli Fabio, mówiąc o podstawach pod doniczki. Murek okalający ogródek restauracji utworzono z fragmentów kolumn i ich zwieńczeń. Niektóre z kamieni były bogato rzeźbione, inne miały prostą formę. Na nich ustawiono skrzynki z kwiatami, co w sumie stanowiło niezwykle malowniczą kompozycję. Usiedli we trójkę przy stoliku, ale Katarzyna nie mogła oderwać wzroku od okalającego ich muru.
- Boże – westchnęła – zabrałabym taki kawał marmuru i postawiłabym go w salonie zamiast stołu.  
- Niezła myśl – Fabio pokiwał głową w zamyśleniu – ciekawe, czy pozwoliliby Ci go zabrać? Problem polega na tym, że to niszczeje, ale jest nadal zabytkiem i nie można tego wywieźć.
     Zamówili grillowane warzywa, szaszłyki i wodę, ze względu na to, że przyjechali skuterami. Co prawda Fabio namawiał Katarzynę na kieliszek wina, ale kategorycznie odmówiła, wiedząc, że potem nie pozwoliłby jej prowadzić.  
- Jeśli boisz się ze mną jechać, to wracaj ze Stefano – powiedziała, kiedy ten ostatni opuścił ich na chwilę.
- Nie boję się o siebie, tylko o Ciebie – powiedział z irytacją w głosie. Na końcu języka miała ciętą ripostę, gdy uświadomiła sobie, ze jego żona zginęła w wypadku. Wyhamowała natychmiast.  
- Jak chcesz – powiedziała ugodowo i zmieniła temat, opowiadając o swojej porannej rozmowie z ordynatorem. Przez te kilka godzin, nabrała dystansu i mówiła już zupełnie spokojnie. – Już sobie to wyobrażam – zakończyła - jak Ziemek grzebie w moim laptopie. Nie pozwalam się do niego zbliżać nikomu poza Karolą, ale nawet ona nie zna hasła dostępu, a miałabym udostępnić go takiemu cwaniakowi? – i nagle ją olśniło – Jemu nie chodzi o ten pieprzony artykuł – powiedziała powoli.
- Co? – Fabio uniósł głowę znad talerza – mówiłaś, że tak.
- Myliłam się – klepnęła się dłonią w czoło – co za idiotka ze mnie. Przecież on i dyrektor są kumplami. Poprosił go, żeby przeszukał mojego laptopa. On nadal wierzy, że ja mam te dokumenty! – spojrzała na Stefano, jakby szukając jego aprobaty.
- Mów dalej – powiedział, odkładając sztućce – tylko po kolei.
- Myślałam, że mój ordynator jest moim przyjacielem. Kiedy wezwał mnie dyrektor i zaczął wypytywać o dokumenty, które niby miał zabrać Robert, Nowak był przy rozmowie – zastanowiła się chwilę – potem dyrektor podobno chciał mnie zwolnić, a on stanął w mojej obronie. Jednocześnie bardzo się zbliżyliśmy. Zaprosił mnie do ich domu, jego żona, agentka nieruchomości, zaproponowała mi pomoc przy sprzedaży domu, itd. I pewnie wierzyłabym w te brednie – uśmiechnęła się krzywo – gdyby nie chłopak od kontaktów z NFZ-em.
- Z czym? – Fabio zmarszczył brwi.
- Z NFZ, naszą kasą chorych, z tymi od kontraktów, od pieniędzy za leczenie… – kontynuowała – Zaczepił mnie na korytarzu. Pytał, jak sobie radzę po śmierci Roberta i tak od słowa do słowa, powiedział mi, że wyrabiam 30% kontraktu z wysoko-opłacanych procedur zabiegowych oddziału. To oznacza, że gdyby dyrektor mnie zwolnił, to traci kupę kasy. Dał mi też do zrozumienia, że dyrektor i kilku ordynatorów robią jakieś przekręty z tymi kontraktami, a jednym z tych ordynatorów jest Nowak – uśmiechnęła się triumfalnie – nie przyznałam mu się, że to wiem, ale starałam się już zachować dystans. Potem zaczął mnie ostrożnie wypytywać o to, co zginęło przy włamaniu, itd.
- Czyli on nie wie, że laptop nie został skradziony? – Stefano myślał nad czymś intensywnie
- Nie wiedział, bo z nikim, poza policją, nie rozmawiałam na ten temat. Ale mógł się dowiedzieć, albo skojarzyć fakty, bo potrzebował zeszłorocznego sprawozdania towarzystwa naukowego, a ja je pisałam. Zadzwoniła do mnie jego sekretarka i obiecałam jej, że znajdę jej to sprawozdanie i prześlę w formie elektronicznej.
- Kiedy to było? – spytał Fabio
- W zeszłym tygodniu. Już byłam na wakacjach – zastanowiła się chwilę nad tym, co powiedziała pani Jadzi – "Poszukam w komputerze, w starych folderach”, tak powiedziałam. Słuchajcie, ja nie mam paranoi.
- Nikt tak nie uważa – Stefano zaprzeczył gorliwie - A gdzie jest teraz ten laptop?
- Mam nadzieję, że u Karoli w kancelarii. Powinna zabrać go dzisiaj z mojego mieszkania – Katarzyna przygryzła wargę. Szkoda, że komórka została na jachcie.
- Zadzwoń do niej – Fabio podał jej swój telefon. Zupełnie zapomniała, że podała mu numer Karoliny.  
     Drżącymi rękami przytrzymała telefon. Wyglądało na to, że ani Fabio ani Stefano nie uważali jej za wariatkę. Długo czekała, aż Karola odbierze połączenie.
- Laptop jest bezpieczny u Karoliny – odetchnęła z ulgą po zakończeniu rozmowy – Tylko, że to nie ma sensu – opuściła ramiona zrezygnowana – w tym laptopie nic nie ma! Przejrzałam go z dziesięć razy, policja też go oglądała, sama widziałam! Nic nie znaleźli.
- Bo nie szukali – Stefano wycelował w nią palec – powiedziałaś, że nie wiedzieli o dokumentach, bo dyrektor zapytał Cię o to dużo później, tak?  
- Tak – Katarzyna kiwnęła głową – ale uruchomiłam przy nich komputer…
- I co z tego? Sprawdzali tylko, czy to Twój laptop i czy działa. Nie oglądali plików, bo nie mieli potrzeby. Myśleliście, że został skradziony, a on był w naprawie. Czego tu szukać?
- Boże, masz rację! – tym razem powstrzymała się przed palnięciem się w czoło – zapytali tylko tego informatyka, kiedy widział ostatni raz Roberta i czy coś zwróciło jego uwagę?
- No widzisz. Facet powiedział, że nie i sprawa zamknięta – Stefano rozłożył ręce z uśmiechem, ale zaraz spoważniał – Jak dobrze Twój mąż znał się na komputerach?  
- Na pewno lepiej niż ja, chociaż nie jestem typem blondynki ignorantki – stwierdziła z lekkim sarkazmem – ale jeśli z czymś sobie nie radziłam, on zawsze wiedział jak zainstalować, odinstalować, odzyskać stracone pliki, itd. Wcześniej, w stacjonarnym komputerze dużo rzeczy robił sam…– prawda była taka, że nie potrafiła powiedzieć, jak bardzo Robert się znał.
- Korzystaliście z tego samego laptopa oboje? – pytał dalej Stefano.
- Tak, ja częściej, ale oboje – odparła po namyśle.
- Na ten sam login i hasło, czy każde z Was miało swój?
- Na ten sam - wzruszyła ramionami. Co za pomysł? Do czego to zmierzało?
- Jak się logujesz? Powiedz mi po kolei, co robisz – Stefano wpatrywał się w nią z uwagą.
- Wciskam "start”, potem wpisuję login i hasło – co w tym nadzwyczajnego?
- Login nie wyświetla się sam, po uruchomieniu komputera? – już wiedziała, dlaczego Stefano ją o to pyta. Że też sama na to nie wpadła. Tylko, jaki mógł wybrać login i hasło? Kombinacji było mnóstwo. Spojrzała bezradnie na siedzących naprzeciw niej mężczyzn.  
- No dobra, z tego co widzę, nie masz pojęcia, jakiego loginu i hasła mógł użyć Twój mąż. Jeśli w ogóle coś takiego zrobił? – Stefano westchnął – Czy próbowałaś wejść do jego skrzynki mailowej?
- Nie, Boże, po co miałabym to robić? – zastanowiła się chwilę. Po śmierci Roberta musiała przejrzeć wszystkie jego prywatne dokumenty, zapiski, stare listy. Musiała zadecydować, co wyrzucić, a co nie. Sprawdzenie skrzynki mailowej, nie byłoby gorszą rzeczą, niż grzebanie w prywatnych papierach. – Nie próbowałam – powiedziała spokojniej – Zresztą, nie mam hasła.
- Jeśli podasz mi adres, mogę ją otworzyć – stwierdził Stefano, jakby to było coś oczywistego, jak otwarcie piwa.
- Stefano robi to tylko wyjątkowo, kiedy zajdzie taka pilna potrzeba – Fabio włączył się do rozmowy w chwili, gdy Katarzyna już prawie "padła” z wrażenia.
- Jezu, kim Wy jesteście? – spytała, czując, że krew odpływa jej z twarzy – Czy do mojej skrzynki też zajrzałeś? – spojrzała na Fabia z dezaprobatą.  
– Szukamy tylko informacji, które są nam potrzebne w pracy, ale staramy się nie naruszać prywatności osób postronnych – stwierdził spokojnie – Mam sporo informacji na Twój temat, ale już Ci to powiedziałem. Zresztą Ty też mnie sprawdzałaś w sieci – spojrzał jej w oczy – Przysięgam, że nie naruszyłem Twojej prywatności i nie zrobię tego bez Twojej zgody.  
- Chyba powinienem zostawić Was samych – Stefano oparł się o blat i próbował wstać, ale Fabrizio go powstrzymał.
- No dobrze – westchnęła zrezygnowana – załóżmy, że uda Ci się włamać do tej skrzynki – w jej głosie słychać było frustrację, choć starała się to ukryć – Czego szukamy?
- Czegokolwiek – odparł Stefano – Zakładając, że korespondencja będzie po polsku, to Ty ją przeczytasz. My i tak niczego nie zrozumiemy. Możemy oczywiście użyć "tłumacza”, ale to nie ma sensu.  
     Katarzyna spojrzała na niego nieco łaskawiej. Rzeczywiście bariera językowa była w tym przypadku plusem. Zapadło milczenie, bo żadne z nich nie miało ochoty podejmować tematu. Fabrizio siedział nachmurzony, podobnie jak Stefano. Wreszcie Katarzyna wstała z miejsca - Muszę pomyśleć spokojnie – stwierdziła i zostawiła ich przy stoliku, a sama zaczęła obchodzić murek, wodząc dłonią po rzeźbionych kamieniach. Co wiedziała o Fabiu i jego ochroniarzu? Niewiele. Może lepiej byłoby po prostu zanieść laptopa na policję? Tylko, czy oni potraktują ją poważnie? Sama nie była pewna, czy to ma sens. Chciała za wszelką cenę ustalić, dlaczego Robert zginął. Uczepiła się tych "dokumentów”, ale prawda była taka, że to mógł być wypadek i żadne "dokumenty” nie istniały. Ziemowit Nowak może i był dupkiem, ale nikogo nie zabił, tego była pewna, a w każdym razie nie dopuszczała do siebie myśli, że mogło być inaczej. Miała cztery dni na sprawdzenie swoich podejrzeń.
     Fabio śledził w zamyśleniu Caterinę spacerującą kilkanaście metrów od ich stolika. Wyglądała, jakby chciała z bliska przyjrzeć się pracy starożytnych rzeźbiarzy. Wodziła szczupłymi palcami po chropowatej powierzchni głazów, dotykała bardziej skomplikowanych fragmentów, zatrzymując się przy nich na dłużej. Ktoś postronny, uznałby, że jest tym pochłonięta bez reszty, ale Fabio czuł, że jej spokój jest pozorny. Przez te kilka dni, miał okazję się przekonać, jak doskonale Caterina potrafi panować nad sobą. – Niepotrzebnie powiedziałeś o możliwości sprawdzenia maili – zwrócił się do Stefano – na przyszłość uważaj co mówisz – Fabio zdał sobie sprawę, że Stefano pierwszy raz popełnił taki błąd. Siedział teraz obok, milczący i wyraźnie niezadowolony. Fabio czekał, kiedy przyjaciel wytknie mu, że on sam powiedział zbyt wiele, na temat ich metod pracy, ale się nie doczekał. Stefano w milczeniu nabijał na widelec kawałki mięsa i przeżuwał je z pasją, jakby były jego znienawidzonymi wrogami. Znów przeniósł wzrok na Caterinę. Stała do nich bokiem i wodziła palcami po gładkiej powierzchni utrąconej kolumny, na szczycie której ustawiono donicę z krwistoczerwonymi pelargoniami. Na paznokciach miała lakier w identycznym odcieniu. Przypomniał mu się tors Marco i jej dłoń, i jej dotyk, kiedy wsunął sobie te zimne dłonie pod koszulkę… Odwróciła głowę i ich oczy się spotkały. Znów ujrzał w nich smutek. Pojawiał się za każdym razem, gdy myślała o tamtej sprawie. Wstał, zostawiając Stefano z jego talerzem i niespiesznie podszedł do Cateriny. – Pomogę Ci – powiedział, ujmując jej dłonie – niezależnie od tego, ile czasu spędzimy razem, chcę Ci pomóc w ustaleniu prawdy – Spojrzała na niego zaskoczona. Wydało mu się, że się waha, ale ona nagle zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do niego. Objął ją i pogładził po włosach. Ile czasu spędzą razem? Zdecydowanie za mało, pomyślał. Kiedy ją zobaczył po raz pierwszy, nawet mu przez myśl nie przeszło, że będzie mu z nią tak dobrze.  
- Nie wiem, czy kiedykolwiek dowiem się prawdy – powiedziała ze smutkiem, odchylając głowę i mrużąc oczy – ale dziękuję, że próbujesz – pocałowała go delikatnie, z czułością, nie zważając na ludzi siedzących przy stolikach opodal. Większość gości nawet nie zwróciła na nich uwagi, ale i tak było jej to obojętne.
- Pozwiedzajmy jeszcze trochę i wracajmy na jacht. – Fabio poprowadził ją do stolika i przywołał kelnera – Stefano, ustal, co można zrobić, aby sprawdzić ten laptop, nie mając go w ręku – spojrzał na Caterinę - Jutro popłyniemy na Hvar. Może uda się odzyskać Twój telefon? Na razie zarządzam przerwę w pracy - powiedział, zadowolony z wrażenia, jakie zrobiły na niej jego słowa.
     Następne dwie godziny spędzili na kluczeniu miedzy wąskimi uliczkami ocalałej części miasta i szerokimi alejami i placami w odbudowanych dzielnicach. Skutery okazały się doskonałym środkiem lokomocji. Małe i zwinne, przemykały miedzy samochodami i przechodniami. Kiedy nie mogli gdzieś wjechać, zostawiali skutery i zapuszczali się pieszo w głąb zaułków i na wpół rozwalonych budynków. Fabio po raz kolejny okazał się skarbnicą wiedzy z historii i architektury miasta. Stefano wyciągnął z bagażnika swojego skutera aparat i robił zdjęcia im, detalom budynków i wszechobecnym gołębiom. Wreszcie postanowili wracać na jacht i Fabio z niechęcią ustąpił Katarzynie miejsca przy kierownicy skutera. – Prowadziłaś już skuter? – spytał podejrzliwie
- Skuter? Nie – odparła – dlatego pomyślałam, że najpierw przejadę się sama wokół tego placyku, a potem pojedziemy razem, jeśli próba wypadnie dobrze – Ty jesteś Jury, OK.?
- OK. – zgodził się bez przekonania, patrząc na Stefano, który szykował się do sesji z aparatem fotograficznym.  
     Niespodzianka, pomyślała Katarzyna, zakładając kask. Może na to nie wyglądała, ale posiadała prawo jazdy na motocykl. Co prawda, trzy lata wcześniej sprzedała swoją Yamachę, żeby podreperować ich budżet budowlany, ale pewnych rzeczy się nie zapomina. Wsiadła na skuter i ostrożnie ruszyła z miejsca. Grzecznie objechała plac, aby zapoznać się z pojazdem. Kiedy zbliżała się do Stefano, ten zrobił jej kilka zdjęć. Mrugnęła do niego i dodała gazu. Przy ostrzejszym wirażu przechyliła się w bok, ale nie mogła pokazać pełni swoich umiejętności. Na koniec podjechała do oniemiałych Fabia i Stefano i zahamowała zgrabnym ślizgiem – No, ścigacz to nie jest, ale można się zabawić – stwierdziła z niewinną miną i uniosła się nieco, prostując nogi – siadasz? – spojrzała na Fabia znacząco.
- Jak to się stało, że to przeoczyliśmy? – spytał, siadając za nią i obejmując ją ciasno ramionami.
- Jak sam stwierdziłeś, nie wszystko można znaleźć w Internecie – stwierdziła z satysfakcją – czy to znaczy, że nie będziesz się bał ze mną jechać?  
- Mówiłem Ci, że o siebie się nie boję, ale teraz o Ciebie boję się mniej – stuknął kaskiem w jej kask – to był buziak!  
     Pomknęli w kierunku portu. Fabio początkowo był trochę spięty, ale wkrótce się odprężył, kiedy poczuł, że Caterina doskonale panuje nad skuterem. Wchodziła w zakręty odważniej niż on, ale nie szarżowała. To było niesamowite, musiał przyznać, że go zaskoczyła. Wszystko wskazywało na to, że delikatna pani doktor potrafiła prowadzić także motocykl. Coraz bardziej go intrygowała – Jak to się stało, że potrafisz takie rzeczy? – spytał, kiedy zatrzymali się obok trapu "Stelli Mariny” – Zawsze mi się wydawało, że to chłopaki rozbijają się motorami.
- Bo tak jest – zaśmiała się – ale ja byłam "córeczką tatusia”. Jedyną córeczką – dodała – a mój tato miał fioła na punkcie motocykli. Więc skoro nie miał syna…
     Fabio tylko pokręcił głową. Nie mógł sobie wyobrazić Vanessy w podobnej sytuacji. No, ale gdyby poprosiła? Nie, absolutnie nie! Ale dorosła kobieta na motocyklu… Caterina na motocyklu... Spróbował ją sobie wyobrazić w skórzanym, dopasowanym stroju. Stop! Wyobraźnia podsuwał mu obraz zdecydowanie "dla dorosłych”. Popatrzył, jak dotyka skutera z taką czułością, jakby dotykała żywego stworzenia. Caterina była nieprzeciętna kobietą, wszystko, co robiła było naznaczone pasją i uczuciem, które w to wkładała. Czy spotkał już taką kobietę? Chyba nie. Początkowo myślał, że będzie przypominała Tizianę. Przecież obie były lekarzami i obie były odważne, może nawet odrobinę za bardzo, ale na tym podobieństwo się kończyło. Bliżej było jej chyba do Alessandry, jego siostry. Choć ona nie wskoczyłaby do wody na główkę i nie wsiadłaby na motocykl nawet jako pasażer. Caterina łączyła w sobie tyle różnych, na pozór sprzecznych cech, że przyprawiało go to o zawrót głowy, a jednak ta mieszanka była fascynująca.
- Idę się trochę odświeżyć – zawołała, wchodząc na trap.
- Zaraz przyjdę – pomachał jej.  
---
     Katarzyna pospiesznie zrzuciła ubranie i weszła pod prysznic. Wspólna sypialnia, to było coś! Wspólna łazienka, napawała ją mniejszym entuzjazmem. Na szczęście Fabia coś zatrzymało i mogła spokojnie wziąć prysznic, a potem pogadać z mamą. Właśnie kończyła rozmowę, kiedy rozległo się pukanie i po chwili do sypialni wszedł Fabio.
- Cześć mamo, muszę kończyć. Kocham Cię! – odłożyła komórkę i spojrzała na Fabia zaskoczona – pukasz do własnej sypialni? – spytała.
- Do naszej sypialni – poprawił ją – Ale pachniesz – wciągnął głośno powietrze – idę pod prysznic – spojrzał z odrazą na swoje ubranie i pomaszerował do łazienki.  
     Katarzyna osuszyła włosy ręcznikiem i rozwiesiła go na poręczy fotela. Nie chciała naruszać prywatności Fabia. Poza tym, czułaby się chyba skrępowana jego nagością. Przypomniała sobie poranek… Odchyliła głowę na oparcie fotela i przymknęła oczy. Odprężyła się, myśląc tylko o cichym szumie prysznica… Czas się dla niej zatrzymał. Nagle poczuła znajomy zapach wody kolońskiej i jej szlafrok rozchylił się delikatnie, ukazując dekolt. Uniosła głowę. Fabio klęczał przed nią, z mokrymi włosami gładko zaczesanymi do tyłu, ubrany tylko w luźno przewiązany szlafrok i wpatrywał się w nią z zachwytem. Ujęła jego głowę w dłonie i rozchyliła usta, zapraszając do pocałunku. Spojrzał jej w oczy i powoli sięgnął do ust. Całowali się delikatnie i czule, tuląc się do siebie ostrożnie. Po chwili Fabio porzucił jej usta i zaczął delikatnie skubać wargami skórę na szyi i nad obojczykiem. Przyciągnęła jego głowę do piersi i przytuliła go, głaszcząc jego mokre włosy i kark. Westchnął głęboko i otoczył jej talię ramieniem, przyciągając ją mocniej do siebie. Poczuła to gdzieś w sercu, jakby ciepło jego rąk przeniknęło głębiej i otuliło ją. Była taka szczęśliwa, z dala od wszystkich nierozwiązanych spraw, problemów i trosk. Otoczona ramionami czułego mężczyzny…  
     Kiedy rozległ się sygnał telefonu, Fabio z ociąganiem uniósł głowę i pocałował Katarzynę w usta. Wstał i podszedł do stolika przy łóżku. Rzucił okiem na ekran telefonu - Stefano na nas czeka – powiedział z żalem i spojrzał na Katarzynę niezdecydowany.
Czar prysł i wszystkie nieprzyjemne myśli zaatakowały ją ze zdwojoną siłą. Poruszyła głową kilka razy, naciągając mięśnie karku. Spojrzała na Fabia i uśmiechnęła się, ale jej uśmiech nie objął oczu – No to idziemy – stwierdziła i podeszła do komody, aby wyciągnąć coś do ubrania.  
     Stefano zorganizował im prawdziwe "centrum komputerowe” w saloniku obok sterówki. Dwa laptopy podłączone do internetu i materiały do pisania zajmowały cały stolik w kącie pokoju. Rozsiedli się przy nim wygodnie i Stefano pokazał im kartkę, na której wypisał, co wiedzą. Katarzyna przeczytała ją dwa razy i doszła do wniosku, że więcej tam domysłów, niż rzetelnej wiedzy. No, ale dopiero zaczynali. Wybrała numer Karoliny.
- Dobrze, że dzwonisz – ucieszyła się – chyba Cię ściągnęłam myślami. Siedzę w domu z Twoim laptopem i pizzą, więc możemy zacząć telekonferencję. Podłączyłam go do ładowania, ale musisz mi podać login i hasło.
- Zaraz to zrobię, tylko przełączę Cię na głośnik i chciałabym, żebyś mówiła po angielsku – poprosiła Katarzyna – zaraz poznasz Fabia, Stefano już znasz – dodała.
- Super! – zachichotała Karolina – nie mogę się doczekać.
- Wpisz: "Robertyna” jako login, hasło to duże "P” i liczby: 695882569.
- Jak numer telefonu – zaśmiała się Karolina – sprytne. Działa. Zaraz uruchomię kamerkę i będziemy się mogli zobaczyć – słyszeli jak szybko przebiega palcami po klawiaturze.
- Skoro tak – powiedział Stefano – to będę mógł zobaczyć ekran Twojego laptopa i posprawdzać kilka opcji – równocześnie, na drugim laptopie prowadził korespondencję mailową z kilkoma osobami na raz. Po dłuższej chwili Karolina oznajmiła, że jest gotowa i Stefano podał jej swój "Nick”, aby mogli się połączyć – Witaj – uśmiechnął się do Karoliny, którą ujrzeli na ekranie laptopa z prawej strony.
- Cześć, miło Was widzieć – pomachała do nich i przechyliła głowę wpatrując się uważnie w oko kamerki – Fabrizio, tak? Pokażesz mi się? – spytała.
- Oczywiście, bardzo mi miło Cię poznać, jeśli mogę mówić Ci po imieniu? – Fabio przysunął się bliżej komputera, tak aby Karolina mogła go zobaczyć.
- Jasne, jestem Karolina, ale pewnie to wiesz – spoważniała – No dobra, co mam robić?  
- Skopiuj moje dane kontaktowe i prześlij mi je na maila – poprosiła Katarzyna – resztę powie Ci Stefano.  
     Siedzieli z Fabiem, nic nie mówiąc i patrzyli, jak Stefano współdziała z Karoliną. Po chwili w rogu ekranu komputera ujrzeli podgląd na ekran laptopa Katarzyny. Stefano wydawał jej polecenia i kolejne dokumenty otwierały się i zamykały. W końcu Stefano odwrócił się do Katarzyny i Fabia. - Tak, jak myślałem. Tego laptopa można uruchomić innym loginem i hasłem. Niestety nie mając go tu, nic nie jestem w stanie zrobić. Musisz zgadnąć sama – popatrzył na Katarzynę i rozłożył ręce. – Daj mi adres mailowy Twojego męża. Zobaczę, co się da zrobić – przełączył się na kamerkę, tak, że znowu widzieli Karolinę – możesz teraz przesłać te kontakty.  
- Prześlij mi jeszcze jeden folder, dobra? Muszę przesłać coś Nowakowi – Katarzyna przewróciła oczami i usłyszała, że Karolina i Fabio roześmiali się równocześnie – Tak Was to śmieszy?  
     Oboje kiwnęli głowami. Fabio odgarnął jej kosmyk wilgotnych jeszcze włosów, kiedy wpisywała Stefano adres skrzynki Roberta. Karolina również była zajęta przy jej komputerze i Katarzyna, nie mając chwilowo nic do roboty, szturchnęła nosem policzek Fabia. Odpowiedział jej tym samym, a potem ugryzł ją w płatek ucha. Syknęła cicho, ale nie umknęło to uwadze Karoliny. Uśmiechnęła się pod nosem i pochyliła mocniej nad klawiaturą – Poszło! – oznajmiła triumfalnie – Widzę, że świetnie się bawicie – powiedziała z uśmiechem – Co robiliście dzisiaj?
- Jeździliśmy skuterami po Zadarze – odparła szybko Katarzyna.  
- Super! Pozwoliłeś jej prowadzić? – zwróciła się do Fabia.  
- Tak – odparł, obejmując Katarzynę ramieniem – i jestem pod wrażeniem. Następnym razem wypożyczę prawdziwy motocykl.
- Jesteście oboje nienormalni! – Karolina udawała oburzenie, ale Katarzyna wiedziała, że Fabio już zyskał sympatię jej przyjaciółki – tylko proszę mi ją oddać w jednym kawałku – pogroziła palcem do kamerki.
- Gotowe! – Stefano z dumą pokazał im listę wiadomości. Katarzyna popatrzyła z niedowierzaniem.
- Jak to zrobiłeś? – spytała, ale Stefano tylko się uśmiechnął pod nosem – znasz hasło?
- Tak, to duże "K” i Twój numer telefonu – powiedział – Dzięki Wam, dziewczyny, nawet nie musiałem się włamywać.  
- Dzięki nam? – Karolina aż pisnęła z wrażenia – Jak to?
- Zwróciłaś uwagę na to, że użył ciągu liczb przypominających numer telefonu. Logiczne, że własnego nie użył, ale numer żony z pierwszą literą jej imienia jest w miarę bezpieczny – powiedział skromnie.
- No super, to, co teraz? – Katarzyna patrzyła na długą listę reklam – mam przejrzeć wszystko?
- Słuchajcie, ja spadam - stwierdziła Karolina – Andrzej wróci za jakieś 10 minut. Jak czegoś potrzebujesz, to dzwoń – spojrzała na Katarzynę.  
- Dzięki Karola! – Katarzyna posłała jej całusa. Po chwili na ekranie pojawił się "zachód słońca” i Katarzyna przeniosła wzrok na drugi ekran.
- Zaznacz reklamy –Stefano stuknął palcem w klawiaturę, zaznaczając jedną z wiadomości – tymczasowo przeniesiemy je do SPAM-u. Proponuję zacząć od miesiąca po śmierci Twojego męża i cofać się. Resztę można zrobić później.  
     Była to żmudna praca, ale po półgodzinnej mordędze, wyglądało to lepiej. Przeglądając wiadomości, jedna po drugiej, Katarzyna otwierała te, które nie wyglądały na reklamy. Niestety nie napotkała niczego, poza sprawami zawodowymi i zwykłą korespondencją z kumplami. Były przypomnienia o nieoddanym artykule i prośba o zwrot książki z chirurgii, odpowiedź na zamówienie jakiejś części do samochodu i faktura za okna do ich domu. Na miesiąc przed wypadkiem, Robert umawiał się z Andrzejem i jeszcze jakimś kolegą na gokarty. Katarzyna była bliska płaczu, czytając to wszystko. Miała wrażenie, że to się stało tak niedawno. Miał tyle spraw do załatwienia, tyle planów, myślała, jak to możliwe, że go nie ma? Łzy spłynęły jej po policzkach i pacnęły na blat, pozostawiając dwa mokre ślady.  
- Dość tego – Fabio ujął dłonią jej brodę i odwrócił w swoją stronę – Jutro znów tu przyjdziemy. Na dzisiaj naprawdę wystarczy. Zabieram Cię na kolację – spojrzał wymownie na Stefano, który natychmiast mu przytaknął i stwierdził, że rano będą mieli świeższe umysły.
     Katarzyna, jak w transie, pozwoliła się zaprowadzić do salonu, obok jadalni, gdzie Fabio przygotował im po drinku. Usiadła w fotelu i podkuliła nogi. Piła chciwie, nie zastanawiając się nad smakiem, dopiero, kiedy pociągnęła przez słomkę powietrze, zorientowała się, że szklanka jest pusta. Fabio podał jej kolejną i dopiero wtedy zastanowiła się, co pije. Była to mieszanka soku z granatów, Martini i czegoś mocniejszego. Smakowało wybornie i powoli przywracało Katarzynie spokój. Jak to dobrze, że nie odkryłam cudownej mocy drinków zaraz po śmierci Roberta, pomyślała, byłabym teraz alkoholiczką.
- Lepiej? – Fabio przyglądał jej się z troską.  
- Tak, dziękuję – westchnęła – możemy iść do pokoju. Zabiorę to ze sobą – podniosła w górę szklankę i zagrzechotała kostkami lodu.  
     Postawiła sobie drinkia na blacie umywalki i popijała powoli, robiąc makijaż. Ciekawe, jak długo Fabio "zbierał się” po śmierci żony, pomyślała. Ona była przekonana, że ma to już za sobą, a tu proszę, wszystko jakby zatoczyło koło. Kątem oka zauważyła, ze Fabio stanął w drzwiach i przyglądał jej się uważnie – Jeśli wolisz zostać – powiedział powoli – to każę przywieźć nam jedzenie tutaj.
- Nie – popatrzyła na jego odbicie w lustrze – chętnie wyjdę na powietrze – Jego takt i zrozumienie dla jej stanu, po prostu ją rozbroiły. Wcale nie musiał jej pomagać, ani znosić jej złego humoru. Robi to, pomyślała, bo sam przeszedł przez coś podobnego – Już kończę – oznajmiła, starając się przywołać na twarz uśmiech. Przesunęła się w bok, robiąc mu miejsce przy umywalce – co mam założyć?
- Sukienkę – powiedział podchodząc i całując ją w ramię – to restauracja podobna do tej na Hvarze.
     Zostawiła Fabia w łazience i podeszła do szafy. Wyjęła błękitną, krótką sukienkę z jedwabiu. Chłodny materiał przelewał się przez ręce niby woda. Był to prostokąt materiału sprytnie przeszyty po bokach. Założyła pod spód delikatną koronkową bieliznę i sprawdziła przed lustrem, czy nie za mocno się odznacza. Fabio wyszedł z łazienki w momencie, gdy Katarzyna obracała się przed lustrem z szeroko rozłożonymi rękami. Nawet nie próbował ukryć zachwytu. Podszedł nie odrywając od niej wzroku – O nie – pogroziła mu palcem – Concetta specjalnie ją prasowała. Nawet o tym nie myśl! – zrobiła krok w tył. Niechętnie się wycofał, ale śledził każdy jej ruch, kiedy sięgała do szafy po sandałki na obcasie – Uważaj, bo krzywo zapinasz guziki – roześmiała się, patrząc z jakim roztargnieniem się ubierał. Podobało jej się, gdy zakładał ciemne wąskie spodnie i białą koszulę. Tym razem wybrał dżinsy w odcieniu głębokiego granatu, który współgrał z jej strojem.
- Nie założysz ich? – spytał Fabio, widząc, że czeka na niego z butami w ręce.
- A wolno chodzić po jachcie w szpilkach? – odpowiedziała pytaniem.  
- Właściwie nie, ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek.
- Żeby Patrik mnie potem przeklinał? – spojrzała spod rzęs – Mowy nie ma! – ruszyła przed siebie w klapkach i tak zeszła na ląd. Zanim jednak zdążyła zmienić buty, po trapie zbiegł jeden z marynarzy, niosąc płócienne rozkładane krzesło. Podziękowała i usiadła wygodnie. Założyła sandałki, pozostawiając klapki obok trapu.  
     Taksówka wiozła ich szeroką, jasno oświetloną ulicą. Myśli Katarzyny wciąż krążyły wokół hasła do komputera, ale starała się je odpędzić i skupić na rozmowie z Fabiem. Nagle z jej torebki dobiegł sygnał sms-a i szybko sięgnęła po telefon.  
     Karolina: "Zachowujecie się skandalicznie! Tak trzymaj!!! Jest przystojny . Karola”
     Liczyła na jakieś propozycje loginu i hasła, ale i tak było miło, że Karola o niej myślała. Fabio rzucił jej pytające spojrzenie. – To Karola – wyjaśniła – pisze, że na portalach, które jej poleciłam wyglądasz na przystojniejszego – sama nie wiedziała, co ją podkusiło – Żartowałam! – dodała szybko, widząc jego minę – Widziała tylko dwa czy trzy zdjęcia. Żadnych plotek! Aż tak się przejmujesz? – spytała po chwili – Myślałam, że od panikowania jestem ja.
- To Twoja najlepsza przyjaciółka. Nie chcę, żeby miała fałszywe wyobrażenie – stwierdził wymijająco. Sam nie wiedział, dlaczego mu na tym zależało. Odkąd zaprosił Caterinę, myślał o wielu rzeczach, którymi wcześniej nie zaprzątał sobie głowy. Opinia, jaką się cieszył, była jedną z nich.  
     Restauracja okazała się bardzo eleganckim, ale kameralnym lokalem z niewielkim tarasem, z którego mieli widok na plac i przepiękną fasadę zabytkowego budynku z białego kamienia. Z głośników sączyła się dyskretna muzyka, a ustawione wokół balustrady donice z oleandrami dawały poczucie prywatności. Fabio ujął dłoń Cateriny i pogładził cienkie kostki widoczne pod skórą. Spojrzał na nią i serce mu się ścisnęło – Masz taki smutek w oczach. Nie chcę, żebyś się smuciła. Niepotrzebnie to rozgrzebujemy! – powiedział nagle ze złością. Już on wiedział, co to znaczy wracanie do przeszłości – Nic nie znajdziemy, tylko przysporzymy Ci cierpienia.  
- Nie Fabio, nie masz racji – zaprzeczyła gorliwie – ja tego potrzebuję. Cały czas, podświadomie miałam poczucie winy, że nic nie zrobiłam, żeby się dowiedzieć prawdy – uniosła dłoń, widząc, że chce jej przerwać – Nic nie mów. Wiem, że myślisz inaczej, ale uważam, że to mi pomoże. Nie uwolnię się od tego w inny sposób. Może nie da się ustalić, kto zabił Roberta, ale przynajmniej spróbuję! Zrobię tyle, ile się da. Pogodziłam się z tym, że go już nie ma – łzy zakręciły jej się w oczach – ale muszę jeszcze załatwić tę sprawę. Po prostu muszę! – spojrzała na Fabia lśniącymi oczami.  
     Gładził delikatnie jej dłoń, rozważając, czy powinien powiedzieć jej prawdę o Tizianie – Wiesz, czasem nadmiar wiedzy, jest gorszy niż jej brak – zaczął ostrożnie - To niczego nie zmieni, a może boleć – westchnął ciężko, na myśl, o ile łatwiej od nienawiści, zniósłby żal. Uniósł głowę i przyjrzał się Caterinie. Była wyjątkowo milcząca, choć wiedział już, że zwykle wolała słuchać niż mówić. Materiał sukienki odsłaniał delikatnie zarysowane obojczyki i układał się w miękkie fałdy nad biustem. Chwilami dostrzegał zarys koronki stanika pod cienkim jedwabiem. Chciałby sprawdzić, co ma pod sukienką. Mimo, że nie była "gorącą dziewczyną”, wciąż miał na nią ochotę. To nie było ciągłe myślenie o seksie, raczej wrażenie, że jest się na lekkim rauszu i wystarczy jeszcze tylko jeden łyk… Uniósł do ust kawałek soczystej ryby w ziołach, którą zamówili i spojrzał na talerz Cateriny. Nie zjadła zbyt wiele tego wieczoru. No cóż… Zaskoczyło go, że nawet samo patrzenie, jak je, sprawiało mu przyjemność. Wystarczała sama jej obecność…
     Mimo, że droga powrotna trwała tylko kilkanaście minut, Caterina prawie zasnęła na jego ramieniu i Fabio zdał sobie sprawę, jak bardzo była zmęczona. Miniony dzień obfitował w emocje, które musiały ją wykończyć. W życiu nie widział, by jakakolwiek kobieta w tak ekspresowym tempie zmyła makijaż. Kiedy wyszedł z łazienki, już spała, skulona pod kołdrą. Na fotelu zobaczył sukienkę i bieliznę z delikatnej, cielistej koronki. Zgasił światło i wsunął się pod kołdrę, gdzie odkrył, że nie miała na sobie piżamy. Dotyk jej ciepłej skóry natychmiast go podniecił. Odetchnął głęboko, by się uspokoić, ale wtedy Caterina przysunęła się do niego przez sen. Poczuł na brzuchu jej miękkie pośladki. Muszę pozwolić jaj spać, powtarzał sobie, starając się powstrzymać wzrastające napięcie w dole brzucha. Będę miał czas rano i przez kilka następnych dni i potem… Potem? Kiedy potem? Jak to powiedziała jej przyjaciółka? "Oddaj ją w jednym kawałku”, czy coś takiego? Dlaczego miałby ją oddawać? Przecież do niego nie należała. Wtulił twarz w tył jej głowy, wdychając zapach jej skóry i perfum. Ta mieszanka go odurzyła. Objął ją ramieniem, zamykając dłoń na miękkiej, ciepłej piersi. Westchnęła przez sen i wtuliła się w niego jeszcze mocniej. Zasypiał z błogim uśmiechem na twarzy.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7172 słów i 41094 znaków.

7 komentarzy

 
  • Dominima

    Dlatego jej telefon zginął juz sie wszystko uklada

    1 maj 2019

  • nnn

    qle opowiadanie mi sie podoba. DLA mnie to ciis w serce jak ktos myli sie w nazwie motocykla czy scigacza

    26 wrz 2014

  • Roksana76

    Przepraszam. Nie wiem dlaczego komputer tego nie wyłapał. Sprawdziłam w dalszej części i tylko ten jeden raz wyszło z "ch". Sorry.

    25 wrz 2014

  • __--

    Super ! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

    25 wrz 2014

  • nnn

    naucz sie prosze pisac YAmaha ! TAm  nie ma ch

    25 wrz 2014

  • kromka

    Rewelacyjnie :) czekam na ciąg dalszy :)

    25 wrz 2014

  • kasia

    Super, dziekuje i czekam na wiecej:D

    25 wrz 2014