Zakład.Cz 21

Zakład.Cz 21Strach jaki czułam był nie do opisania. Jego oczy z każdym kolejnym słowem zmieniały kolor a gniew w nim narastała. Bałam się a jednocześnie byłam na niego zła. Rzuciłam się na niego pięściami, ale uderzył mnie, a ja wylądowałam na ziemi. Poczułam zimną trawę pod sobą.  
- Dlaczego zachowujesz się jak on? dlaczego nie chcesz dać nam szans? ja naprawdę nie chciałem - słyszałam jego łamiący głos  
Łukasz do cholery gdzie ty jesteś? gdzie się podziewasz? rozmyślałam. Chociaż byłam na przyjaciela wściekła, wiedziałam, że w tym momencie tylko on może uratować mi życie. Jak na złość nikogo nie było. Park był wymarły, pusty, a ja modliłam się, by zjawił się Łukasz i uratował mi życie. Chociaż kopnęłam go w kostkę, to i tak nie miałam szans na ucieczkę. Wiedziałam, że nie mam po co się wyrywać. Poddałam się. Powoli docierały do mnie słowa Grzegorza i z moich oczu popłynęły łzy. On go zabił. Oskar został zamordowany.Zabili go. Poczułam w sobie jakąś nie wyobrażalną siłę i z całej siły uderzyłam go w twarz. Ponownie go kopnęłam i podniosłam się z ziemi. Mężczyzna złapał mnie za nogi i znów się przewróciłam. Poczułam na szyi nóż i zesztywniałam.  
- Ty suko! Miałaś być moja. Nie chciałaś po dobroci to zabawimy się inaczej - wycedził mi do ucha  
- Zostaw ją! - usłyszałam drżący głos przyjaciela.Ich spojrzenia się spotkały a Grzegorz zaśmiał się drwiącym głosem.  
- Ty nawet nie potrafisz strzelać - zadrwił - Jeżeli chcesz możesz się przyłączyć. zabawimy się nią - zaśmiał się  
- Puść ją! - rozkazał ponownie Łukasz
Ponownie spojrzeli na siebie i po chwili usłyszałam dwa wystrzały. Grzegorz upadł na ziemię a z ręki wyleciał mu nóż. Srebrny nóż leżał obok nieruchomego mężczyzny, a ja kopnęła go w krzaki. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, chyba odruchowo. Przypomniałam sobie jak robią w sensacyjnych filmach, po zastrzeleniu jakiegoś  
sprawcy. W filmach zazwyczaj ten ktoś wstaje i ponownie próbuje strzelić, ja bałam się o to samo. Obawiałam się, że mężczyzna wstanie i zabierze ten nóż. Bałam się, że znów mnie zaatakuje. Sprawdziłam puls i znieruchomiałam. Mężczyzna nie żył. Nagle zdałam sobie sprawę, że boli mnie lewe ramię i upadłam na ziemię. Z mojego ramienia leciała czerwona plama krwi.  
- Trafiłeś mnie - szepnęłam spanikowana  
Po chwili poczułam ciepłe objęcia przyjaciela i straciłam przytomność.  

Nikt z nas się nie odzywał. Patrzyłem porozumiewawczo na Magdę, która nie zadawała pytań. Byliśmy tylko kilka metrów od szpitala. Ramię Sary krwawiło coraz bardziej, a ja poczułem strach. Co będzie, jeżeli ją zabiłem? nie, nie dopuszczałem tego do świadomości. Nacisnąłem gazu i pojechałem jeszcze szybciej. Sto trzydzieści na liczniku. Już po chwili zatrzymaliśmy się przed szpitalem i na rękach wniosłem ją do szpitala.  
- Pomocy! moja przyjaciółka potrzebuje pomocy! - krzyczałem  
Po sekundzie dwóch lekarzy wyrywało mi z ramion dziewczynę i razem z nią zniknęli za jakimiś drzwiami. Podkoszulkę, spodnie, cały byłem w jej krwi.  
- Luk trzeba zawiadomić jej rodziców - powiedziała Magda  
Spojrzałem na dziewczynę i pokiwałem głowę. Magda miała rację. Musiałem zawiadomić jej matkę. Tylko co miałem jej powiedzieć? pani córka została postrzelona? to ja ja trafiłem? być może umiera tam przeze mnie?Wyjąłem swój telefon i wykręciłem numer jej matki. Odebrała po drugim sygnale.  
- Cześć Luk. Stało się coś? - zapytała  
Na dźwięk jej słów zaśmiałem się. Luk, już chyba każdy mówił tak jak Sara.Jednak po chwili spoważniałem.  
- Był wypadek. Sara została postrzelona. Leży w szpitalu na Jaśminowej - powiedziałem.Telefon rozłączył się, a a spojrzałem na Magdę.  
- Jak do tego doszło? co z Grzegorzem? co się tam stało? - zapytała  
- To był wypadek. Strzeliłem do niego. Nie wiem jak to się stało. Przysięgam ja nie chciałem - rozkleiłem się - Mój brat został zastrzelony. On nie żyję- powiedziałem  
Magda spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, ale nie powiedziała nic. Po prostu wyszła ze szpitala, a ja usiadłem na ławce. Po kilkunastu minutach do szpitala weszli jej rodzice. Spojrzeli na mnie, a w ich oczach panował strach.  
- Łukasz jak do tego doszło? jak to się stało? - zapytali  
W tym samym momencie na korytarz wszedł lekarz i spojrzał na nas współczującym wzrokiem. Zdjął czepek z głowy i otarł spocone czoło.  
- Bardzo mi przykro. Nic nie dało się zrobić. Robiliśmy co mogliśmy, ale nie było szans. Naprawdę bardzo nam przykro - szepnął
Spojrzałem na jej rodziców i upadłem na ziemię. Sara nie żyła.  

- Sara nie żyje? - szepnąłem upadając na zimne płytki  
Sam nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Byłem jakby w transie. Powoli dochodziło do mnie, że zabiłem kogoś, kogo przecież kochałem. Nie tylko byłem winny śmierci Oskara, ale również teraz i Sary. Czułem jak naprężają się we mnie wszystkie mięśnie. Miałem w głowie mętlik, nie wiedziałem co teraz powinienem zrobić. Wszystko działo się tak szybko, zerkałem na zapłakaną twarz jej rodziców i poczułem się jeszcze gorzej. Odebrałem im kolejne dziecko. Chociaż śmierć Oskara nie była moją winą, czułem się za to wszystko odpowiedzialny a teraz, by obronić Sarę, sam przez przypadek ją zabiłem.  
- Panie doktorze to nie możliwe! Nie możemy stracić drugiego dziecka! - usłyszałem głos jej matki  
Jej mąż, mocniej ścisnął jej dłoń i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.Jego twarz była blada. Zupełnie tak, jakby miał zaraz zemdleć.  
- Zrób coś! Nie możemy stracić Sary! Zrób coś! Przecież ja tego nie przeżyje! - zapłakała jej matka  
Magda cały czas stała za mną i obserwowała całe to zajście. Chociaż nie odezwała się słowem, czułem na plecha jej oddech. Była tuż za mną.  
- Łukasz - powiedziała czułym głosem - Łukasz tak bardzo mi przykro - rzekła  
Lekarz wciąż stał przed nami i patrzył na nas zaskoczonym wzrokiem.  
- Państwo nie są rodziną do Jana Kowalskiego? - zapytał zmieszany - To on przed chwilą zmarł - wyjaśnił - Sara, to znaczy ta młoda kobieta trafiła do nas z postrzeloną ręką. Nic jej życiu nie zagraża. Chyba zaszło małe nieporozumienie - powiedział przepraszającym wzrokiem  
Rodzice Sary patrzyli na niego wpółprzytomnym wzrokiem a w mojej głowie narodziła się nadzieja. Ona żyje. Jednak Bóg mnie wysłuchał - pomyślałem. Wstałem z podłogi i podszedłem do Magdy. Mocno, z całych sił przytuliłem ją do siebie a dopiero po chwili dziewczyna się rozpłakała. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę. Lekarz spojrzał na jej brzuch i zaśmiał się. Zapewne pomyślał, że to przez te hormony, ale ja z Magdą wiedzieliśmy, jaki jest prawdziwy powód jej płaczu. Baliśmy się. Ona bała się o mnie, a ja czułem ulgę, że Sara żyję. Nie zniósł bym takiego poczucia winy.  
- Panie doktorze możemy ją zobaczyć? - zapytała jej matka  
Po chwili znikli za drzwiami sali a ja zostałem sam z Magdą na korytarzu. Usiedliśmy na ławce.  
- Co teraz z nami będzie? - zapytała Magda  
Nie miałem pojęcia. Wciąż nie dochodziło do mnie to, co się wydarzyło. Przecież nie całą godzinę temu zabiłem brata.  
- Sprzątnąłeś ciało? - zapytała  
- Nie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą - Nie miałem na to czasu- wytłumaczyłem  
Chociaż nie chciałem się zgodzić, Magda przekonała mnie, żebyśmy tam pojechali i pozbyli się zwłok. Przecież musieliśmy je jakoś ukryć, albo zabrać. Nie mogliśmy pozwolić, by ktokolwiek je odnalazł. Wtedy policja zaczęłaby prowadzić dochodzenie i szybko trafiliby na mój ślad. Chociaż brata może by nie podejrzewali. A co z Sarą? czy ona nie byłaby pierwszą podejrzaną? no i ta rana postrzałowa. Mieliby niezbity dowód, że to ona. Musiałem ją chronić. Musiałem ich chronić.Sarę i Magdę. Jeszcze raz spojrzałem się na salę w której leżała Sara i po chwili wraz z Magdą opuściliśmy szpital.  

Wciąż bolało mnie lewe ramię. ból by na tyle silny, że dostawałam leki przeciwbólowe, po których czułam się senna i zmęczona. Chociaż zmęczona może nie byłam po lekach, a po prostu po dzisiejszym dniu? przecież zostałam postrzelona przez przyjaciela, który próbował uratować mi życie. Zabił Grzegorza, okłamywał mnie i pomagał Grzegorzowi w zabijaniu mojego brata. Za dużo informacji jak na jeden dzień. Wciąż czułam lekkie zawroty głowy, ale lekarz powiedział, że to normalne. Leki które mi podawali były silne, a ja przecież uderzyłam się też w głowę. Chyba. Niewiele pamiętałam. Chociaż nie byłam pewna, to wydawało mi się, że upadłam w ramiona Łukasza, później znalazłam się tu. Magda! Przecież musiała się strasznie przestraszyć, gdy zobaczyła, że jestem ranna. Ona jest w ciąży i nie powinna się denerwować.Dość! Jej życie nie powinno być moją sprawą. Jednak była kuzynką Damiana i dziewczyną mojego przyjaciela. Przyjaciela? chyba mordercę, który zabił mojego brata! Dość! Myśli w mojej głowię się kotłowały. Miałam taki mętlik, że nie wiedziałam, co teraz powinnam zrobić. Czułam się rozdarta.  
- Córeczko! - usłyszałam głos matki  
Zamrugałam oczami, zmuszając je, by się otworzyły. Leki przeciwbólowe zaczęły działać i robiłam się powoli senna. Co jakiś czas, zamykałam i otwierałam oczy, walcząc, bym nie zasnęła.  
- Mamo - powiedziałam słabym głosem  
Jej oczy były załakane. Nie rozumiałam dlaczego wciąż od nowa, z jej oczu kapią nowe łzy. Dlaczego ona płaczę? czyżby już wiedziała? Spojrzałam na tak bezradne, załzawione, przerażone oczy Matki i już wiedziałam. Musiałam jak najszybciej porozmawiać z Łukaszem i powiadomić go o swojej decyzji.  
- Stało się coś? dlaczego płaczesz? - zapytałam  
- Córeczko. Córusiu kochana - rzekła głaszcząc mnie po policzkach - Wystraszyłaś nas. Bałam się, że Cię straciliśmy - powiedziała  
Do sali wszedł tata i spojrzał mi w oczy. On też płakał.  
- Saro kochanie ty moje - powiedział kucając przy łóżku. Złapał mnie za rękę i palcem głaskał moją dłoń. - Jak dobrze, że nic ci nie jest. Co się stało? kto Cię postrzelił? jak do tego doszło? - zapytał a jego oczy zmieniły kolor na ciemniejszy  
- Nie pamiętam - skłamałam  
Doskonale pamiętałam jak do tego doszło. Chociaż może i nie. Wszystko działo się tak szybko, że nie jestem pewna w której chwili broń Łukasza wystrzeliła. Pamiętałam tylko martwe oczy Grzegorza i ból ramienia. Później nie pamiętałam już nic. Jakie miało to teraz znaczenie? co mi da to, że Łukasza skażą. Czy zwróci to życie Oskarowi? nie! Mój brat nie żył. Grzegorz też. Zatem nie było sensu, by wracać do tego i rozdrapywać stare rany. Czy komukolwiek by to pomogło? z całą pewnością nie! Moi rodzice znów od nowa przeżywali by śmierć Oskara. Żyli by nienawiścią do Łukasza a dziecko Magdy, wychowywało by się bez ojca. Po co? w imię czego? przecież tak naprawdę nie miałam pojęcia co się wtedy stało. I nie chciałam wiedzieć. Czy Oskar nie prosił mnie, bym nie wracała do tego? czy nie błagałbym zostawiła przeszłość za sobą? tak też postanowiłam zrobić. Jednak pod pewnymi warunkami. Musiałam mieć pewność, że Łukasz wyjedzie daleko stąd. Musiałam mieć pewność, że nigdy nie zbliży się do mnie i mojej rodziny. Chciałam by zajął się Magdą, ich dzieckiem. Chciałam o nim po prostu zapomnieć. O nim i o tym, co zrobił całej mojej rodzinie. O nim i o tym co wydarzyło się między nami.  
Wiedziałam jednak, że to będzie bardzo trudne, bo przecież kiedyś nosiłam w sobie jego dziecko. Był ojcem mojego dziecka i gdzieś w głębi serca, mimo wszystko, coś do niego czułam. Jednak nie miało to teraz znaczenia. Był przyczyną cierpienia mojej rodziny. Był jednym z tych, przez których rozleciała się moja rodzina. Rozleciałam się ja. I był tez tym, który pomógł mi przez to wszystko przejść. I za to nienawidziłam go chyba najbardziej. Za tą jego udawaną troskę, za każde kłamstwo i za to, że tak łatwo dałam się mu uwieść i manipulować. Byłam po prostu jego zabawką, którą mógł robić to, co chciał. Przez niego straciłam Damiana. Przez niego straciłam kogoś, kto mnie kochał. Był przyczyną moich cierpień. Był wszystkim tym, co złe w moim życiu, ale również tym, co dobre. Jednak decyzja już zapadła. I nikt nie był wstanie jej zmienić.  

Siedzieliśmy w samochodzie i wciąż nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Nasze najgorsze obawy się sprawdziły. Wszędzie roiło się od policyjnych samochodów a kilka metrów dalej stała karetka. Zapewne ktoś znalazł ciało Grzegorza i powiadomił policję. Teraz zacznie się dochodzenie i.. No właśnie co dalej? kogo oskarżą pierwszego? mnie? Sarę? a może uznają to za porachunki gangsterskie? Magda patrzyła na mnie ze strachem w oczach, a ja nie byłem w stanie nic powiedzieć. Niedaleko parku stała spora grupa gapiów i obserwowali wszystko bardzo uważnie. Zapewne szukając jakieś sensacji.Wysiadłem z samochodu i udałem się w ich stronę.  
Postanowiłem się czegoś dowiedzieć.  
- Taki młody! Szkoda chłopaka - powiedział ktoś z tyłu - Podobno oberwał z pistoletu. Prosto w serce - mówił przejęty ktoś z boku - A mi się wydaje, że to jakieś porachunki gangsterskie - wtrąciła się młoda kobieta - Gdzie tam gangsterskie! Pewnie na tle rabunkowym. Tyle się teraz słyszy - powiedział straszy mężczyzna - Strach wyjść z domu. Co się teraz u nas wyprawia! Mam dwoje wnucząt! Chodzą tędy zawsze ze szkoły i jak mam teraz ich puszczać? - zapytała starsza kobieta  
Wszyscy spojrzeli na nią, ale nikt nic nie powiedział.  
- A pan coś słyszał? - zainteresował się jeden z nich  
Wszystkie pary oczu spojrzeli w moją stronę. Chociaż nie bardzo miałem ochotę wtrącać się w ich dyskusję - odpowiedziałem.  
- Ja dopiero przyjechałem - szepnąłem speszony - Ma rację! Stoi o tam! tuż za mną!- szepnął starszy mężczyzna, pokazując ręką na mój samochód. Z samochodu wysiadła Magda i skierowała się w nasza stronę.  
- Niech pani nie patrzy! niech pani stąd idzie! Jest pani przecież w ciąży! - wtrąciła się starsza kobieta - To podobno przynosi pecha - dodała  
Spojrzeliśmy z Magdą na siebie i z trudem powstrzymaliśmy śmiech. Kobieta spojrzała na nas rozgniewanym wzrokiem i odwróciła się na pięcie i tyle ją widzieliśmy.  
- Co za baba! - szepnęła młoda kobieta - Jednak z jednym się zgadzam. Nie powinna pani być w tym miejscu. To nie widok, dla kobiet w ciąży- powiedziała młoda kobieta  
- Jeszcze jedno morderstwo! Panie Janku! Jeszcze jedne zwłoki, tym razem młodej kobiety! - zawołał funkcjonariusz Wszyscy spojrzeli na siebie.  
- Świat zwariował! Dwa morderstwa w jednym miejscu? przecież do wczoraj bawiły się tu moje dzieci! - szepnęła przerażona kobieta  
Spojrzeliśmy z Magdą na siebie i bez słowa opuściliśmy to miejsce.  
- Chodź kochanie! To nie miejsce dla ciebie! - powiedziałem obejmując ją w pasie  
Przytuleni udaliśmy się prosto do mojego samochodu. Odwróciłem się i spojrzałem na młodego policjanta. Obok niego leżało ciało zamordowanej kobiety. Spojrzałem ponownie na Magdę i mocniej ją przytuliłem.  
- Wszystko będzie dobrze - uspokajałem ją. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2928 słów i 15559 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

7 komentarzy

 
  • zuzu

    Ojeju, Sara musi żyć ;c Ciekawe co będzie z Łukaszem... ;c

    14 mar 2015

  • kama1234

    Sara musi żyć a ten luk to do paki a ona powinna być z filipem♥♥

    13 mar 2015

  • Meska (niezalogowana)

    Skoro strzelil w ramie to pewnie pojawily sie komplikacje ktorych nie da sie odkrecic( migli jej amputowac ramie np, malo prawdopodobne ale mogli) a skoro jest cdn to przeciez musi zyc

    13 mar 2015

  • Madziaaa

    Strzelił w ramię a ona umarła...trochę dziwne. Jednak licze, że to była jakaś pomyłka i ona będzie żyć.

    13 mar 2015

  • Kiniiaa

    Nie, proszę, niech ona nie umiera.. :((

    13 mar 2015

  • Zocha24

    Dziwna sprawa z tym postrzałem w ramię ... :/

    13 mar 2015

  • ...

    Pewnie sie okaze ze Sara kazala tak powiedziec Lukaszowi:-. Mam nadzieje ze sie myle i na prawde umarla. Fajna jej postac byla ale przynajmniej opowiadanie skonczylo sie inaczej niz wszystkie.

    13 mar 2015