Zakład.Cz 20

Zakład.Cz 20Siedziałem na łóżku, wciąż zastanawiając się nad swoim życiem. Spojrzałem na telefon i tak bardzo chciałem do niej zadzwonić, ale znów zabrakło mi odwagi. W ośrodku byłem już ponad miesiąc i mimo moich obaw, rehabilitacja dawała rezultaty.Może jeszcze nie chodziłem, ale przynajmniej mogłem zrobić kilka kroków. Miałem tu dobrą opiekę, najlepszych rehabilitantów i kilkoro przyjaciół. Ponownie uwierzyłem w siebie.  
Znów chciałem wykręcić jej numer, ale zrezygnowałem. Tak byłem już ponad miesiąc. Codziennie ćwiczyłem kilka godzin i tak naprawdę zgubiłem rachubę czasu. Kochałem ją, ale nie miałem odwagi zadzwonić. Czułem się jak tchórz i w pewnym sensie tak było. Stchórzyłem, bo nie zadzwoniłem do niej ani razu. Nawet się z nią nie pożegnałem. W pewnym sensie po prostu uciekłem, zostawiając jej tylko głupi list. Kilka zdań napisanych bez przemyślenia. Kochałem ją i nie chciałem by w ten sposób zakończył się nasz związek, ale nie wiedziałem już, czy my jeszcze jesteśmy razem. Nie wiedziałem już nic. Gdzieś tam, kilka set kilometrów ode mnie była moja ukochana i wszystko to, co do tej pory robiłem, robiłem dla niej. Wszystko robiłem dla niej, a nie miałem nawet odwagi z nią porozmawiać. Czy ona wciąż za mną czekała? a może związała się z kimś innym? nie byłem tego pewny. Chociaż Sara nie należała do takich osób, w pewnym sensie to ja ją porzuciłem. Rozstaliśmy się w nerwach a potem po prostu wyjechałem. Uciekłem w środku nocy, podczas gdy ona o mało nie umarła. Nie dałem dojść jej do słowa. Czy byłem jej wart? chyba nie. Ani razu nie żałowałem tego, co się stało. Nie żałowałem, że uratowałem jej życie i z całą pewnością, zrobiłbym to jeszcze raz, gdybym tylko ponownie mógł ją uratować. Chociaż od Filipa wciąż dowiadywałem się co u niej słychać i z tego co wiedziałem, była bezpieczna i miała się całkiem dodrze, nie było jej przy mnie. Nie było mnie przy niej.  
- Cześć Damianie - usłyszałem delikatny głos Marleny, mojej najlepszej przyjaciółki tutaj  
- Cześć Marleno - uśmiechnąłem się do niej - Jak się dzisiaj czujesz? - zapytałem  
- Zmęczona - zaśmiała się - Rozmawiałeś z nią? - zapytała  
Nie odpowiedziałem. Tak, Marlena wiedziała o mnie i o Sarze. Można powiedzieć, że wiedziałam o wszystkim, co ostatnio działo się w moim życiu. W pewnym sensie była mi kimś bliskim. Czy możliwe jest, że gdzieś tam, po drugiej stronie świata jest ktoś, kto jest tak bardzo podobny do Ciebie? czy możliwe jest przypadkowe spotkanie swojej bratniej duszy? tak. Chyba tak. W pewnym sensie tak było z nami. Byliśmy jak bratnie duszę, łączyło nas niemal wszystko. Słuchaliśmy takiej samej muzyki, oglądaliśmy te same filmy. Rozumieliśmy się bez słów. Trafiła tu po wypadku samochodowym, w którym zginął jej narzeczony. Nie wiem jak ja poradziłbym sobie w jej sytuacji, ale ona trzymała się niezwykle dzielnie. Walczyła a to było najważniejsze.  
- Chodź na obiad - zaśmiałem się i chwyciłem ją za rękę. Zaczęliśmy ścigać się na wózkach

Mój brat nadal u mnie był. Chociaż próbowałem pozbyć się go z domu i ze swojego życia, nie słuchał. Czasami miałem wrażenie, że znów ma obsesje na punkcje Sary a to przerażało mnie jeszcze bardziej. Przecież pamiętałem jak było kiedyś i nie chciałem by dziewczyna przeżywała znów to samo. Owszem mimo wszystko kochałem brata, ale Sara była mi bardziej bliska. Chciałem ją chronić, ale nie potrafiłem. Przecież nawet gdybym nie wiadomo jak się starał, nie obroniłbym jej a dziewczyna tyle w życiu przeszła, że nie chciałem by znów się czymś martwiła. Chciałem ją chronić, ale jak? postanowiłem porozmawiać z Filipem i jakoś razem przetłumaczyć Grzegorzowi. Chociaż obawiałem się, że mój brat wszystko wyśpiewa Filipowi, chciałem, nie ja musiałem zaryzykować. Nie chciałem myśleć co by było, gdyby znów zaczął mój brat wysyłać listy do Sary. A był do tego zdolny. Już miałem wychodzić, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, otworzyłem a tam stała Magda.  
- Cześć możemy porozmawiać?- usłyszałem  
- Jasne wejdź- szepnąłem wpuszczając dziewczynę do środka  
- Tęskniłam - szepnęła siadając na łóżku  
Przyniosłem jej soku i po chwili wróciłem z dwiema szklankami.Chociaż cieszyłem się, że ją widzę, jej wizyta tutaj nie była mi na rękę.Przecież w każdej chwili mógł przyjść mój brat a on był nieobliczalny. - Długo myślałam nad nami i chcę do ciebie wrócić. Łukaszu wciąż cię kocham no i nasze dziecko powinno mieć pełną rodzinę - szepnęła ze łzami w oczach  
- Ja Ciebie też kocham Magdo. Cieszę się, że tu jesteś - rzekłem wtulając się w jej ramiona  
Chociaż cieszyłem się, że wróciła, czułem strach. Nie wiedziałem jak pozbyć się mojego brata z mieszkania. A nie mogłem pozwolić by z nami mieszkał, skoro Magda postanowiła do mnie wrócić. Grzegorz był nieobliczalny, wręcz niebezpieczny Magda była w ciąży. Nie mogłem narazić ich na niebezpieczeństwo. Nie chciałem tego.  
- Myślę, że możemy jechać po moje rzeczy - powiedziała głaszcząc się po brzuchu  
Położyłem swoją rękę na jej brzuchu i poczułem kopnięcie. Uśmiechnąłem się do dziewczyny a ona zamknęła oczy.  
- Tylko, że ja nie mieszkam sam - powiedziałem cicho  
Kobieta otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem  
- A z kim? - zapytała  
- Z Grzegorzem - odpowiedziałem - Z moim bratem - dodałem  
Kobieta jeszcze bardziej rozszerzyła oczy, a jej twarz kryła niemałe zaskoczenie. Wiedziałem dlaczego. Ja nigdy nie wspominałem o nim. Połowę moich znajomych nawet nie wiedziało, że mam brata. Prawdę wiedziała tylko Magda i Sara. Nawet i oni nie wiedzieli całej prawdy, bo nigdy im o nim nie mówiłem. Dla mnie w pewnym sensie brat umarł i nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Jednak teraz nie dałem rady pozbyć się go tak szybko i dobrze o tym wiedziałem.  
- Byłam przekonana, że nie masz z nim kontaktu - odezwała się po chwili Magda  
- Bo od lat nie miałem. Teraz wrócił i udaje kochanego brata - powiedziałem z ironią w głosie  
- No to przynajmniej bliżej go poznam - zaśmiała się  
Mi nie było do śmiechu. Nie chciałem by go poznała. Nie chciałem by miała cokolwiek z nim wspólnego. Jednak nie ja o tym decydowałem. Chyba jednak nie miałem wyjścia. Musiałem go tolerować.  

Siedziałam w pokoju i oglądałam nasze fotografię. Chociaż nie miałam z nim kontaktu od miesiąca, wciąż za nim tęskniłam. Nie wiedziałam nawet, czy nadal byłam jego dziewczyną, czy nie.Nie wiedziałam już nic. Chociaż wszystko wracało do normy, nie było już tak samo. Moi rodzice byli praktycznie nie rozłączni. Zachowywali się jak zakochani nastolatkowie. Cieszyłam się, że się dogadali, chociaż strasznie było mi żal partnera ojca. Nie chciałam by cierpiał. Filip o cierpienie ojca obwinił mnie, bo przestał się ze mną kontaktować. Chociaż nie powiedział mi tego wprost, miałam takie wrażenie. Z Jolką kontaktowałam się niemal codziennie i pomagaliśmy jej w opiekowaniu się dzieckiem. Poznałam synka Oskara i co tu kryć, pokochałam to dziecko.Było tak bardzo podobne do ojca. Łukasz odwiedzał mnie czasami, ale rzadko. Był zapracowany a ja czułam, że zwyczajnie mnie unika. Można powiedzieć, że w moim życiu zagościł spokój. Spokój, którego od zawsze mi brakowało. Chociaż wszystko układało się po naszej myśli, wciąż miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Co jakiś czas dostawałam dziwne sms, ale starałam się nimi nie przejmować. To pomyłka - myślałam za każdym razem. Postanowiłam się o przejść. Chciałam pomyśleć nad swoim związkiem i zastanowić się. Myślałam nad tym by jechać do Damiana i szczerze z nim porozmawiać. Chciałam ratować swój związek. Na dworze robiło się już ciemno, ulice stały się ciche i puste. No tak, kto wychodziłby w taką pogodę na ulice miasta? Nie przeszkadzał mi deszcz, wręcz przeciwnie, lubiłam taką porę. Szłam przez park, wsłuchując się w ciszę, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na plecach, odwróciłam się a tam...

Za mną stal jakiś chłopak, nie kojarzyłam go i obawiałam się, że wcale go nie znam. Poczułam strach, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Gość wciąż trzymał swoją rękę na moim ramieniu i uważnie obserwował mnie wzrokiem. To jakaś pomyłka pomyślałam. Jednak coś mówiło mi, że nie. Zupełnie jakby jakiś głos podpowiadał mi, że to dopiero początek. Coś, sama nie wiem co, chyba rozsądek podpowiadał mi bym uciekała. Wyrwałam się i ile sił w nogach zaczęłam biec.Bałam się, tak bardzo się bałam, chociaż wcale nie wiedziałam czego. Ostatnio wciąż czegoś się obawiałam.Chyba wyjazd Damiana sprawił, że przestałam czuć się bezpieczna. Postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu. Chciałam opowiedzieć o wszystkim rodzicom, potrzebowałam ich. Założyłam kaptur na głowę i przyspieszonym krokiem udałam się okrężną drogą, prosto do domu. Po kilkunastu minutach byłam już w swoim mieszkaniu. Bez słowa minęłam rodziców i pobiegłam do swojego pokoju. Chciałam, nie ja pragnęłam się zamknąć i zapomnieć o tym wszystkim. To było dość dziwne. Chociaż ten koleś wydawał mi się nieznajomy, gdzieś go już kojarzyłam. A może to jakiś kolega Oskara? pomyślałam. Nie, nie sądzę - podpowiadał mój wewnętrzny głos. Położyłam się na łóżku i przytuliłam do poduchy. Tak bardzo tęskniłam za bratem. Nagle ze snu zerwał mnie sygnał wiadomości. Podniosłam się gwałtownie z łóżka i rozejrzałam się po pokoju, byłam oszołomiona. Dopiero po chwili doszłam do siebie i zdałam sobie sprawę z tego, że zasnęłam. Odczytałam wiadomość, czując dreszcz na plecach. Wiadomość była od nieznanego numeru. Tego samego, co wciąż uparcie przesyłał mi te dziwne wiadomości typu kiedy się znów zobaczymy. Brakuje mi ciebie itd. Nie brałam tych wiadomości do siebie, aż do dziś. Czy to aby na pewno zbieg okoliczności? nie byłam tego już taka pewna. Odpisałam mu, czy się znamy, ale nic nie odpisał. Dopiero po jakieś godzinie dostałam propozycję spotkania. Nie zgodziłam się, ponieważ był już późny wieczór, a ja go wcale nie znałam. Skąd mogłam wiedzieć kto to był? Zawahałam się i oddzwoniłam wszystkich znajomych, ale nikt o nim niczego nie wiedział. Dopiero Łukasz zareagował. Oddzwonił po godzinie.  
- Dlaczego pytasz mnie o ten numer? - usłyszałam nutkę zainteresowania w jego głosie  
Opowiedziałam mu o dzisiejszym wydarzeniu i jego wiadomościach. Opowiedziałam o wszystkim a on rozłączył się. Zaskoczyła mnie jego dziwna reakcja i nie wiedziałam o co Łukaszowi może chodzić. Przecież do tej chwili wydawało mi się, że wiem wszystko o moim przyjacielu. Myliłam się.  

Coś się między nami pozmieniało. Chociaż Magda siedziała teraz przy naszym stole i popijała kakao.nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Czułem, że oddalamy się od siebie a to przerażało mnie jeszcze bardziej. No bo przecież ze względu na nasze dziecko, powinniśmy być w szczęśliwym związku, a na to nie wyglądało. Wręcz przeciwnie. Chyba już bardziej nie mogliśmy być nieszczęśliwi. Ona nie mogła. Ja myślałem o Sarze i o tajemnicy, jaką kryłem przed dziewczyną a Magda no cóż, chyba domyślała się, że nie jestem z nią szczery. Jednak nie potrafiłem postąpić inaczej. A do tego wszystkiego obecność mojego brata wcale nie pomagała, odwrotnie utrudniała mi to wszystko. Nie chciałem by ktoś, kto ma problemy emocjonalne, był obok Magdy i naszego dziecka. Bałem się o nich. Zerkałem na zegarek i niepokoiłem coraz bardziej. Było już późno a po moim niechcianym gościu nie było nawet śladu. Miałem złe przeczucia i obawiałem się, że ponownie zrobi coś głupiego, tym razem Sarze. Nie chciałem by zrobił jej krzywdę. Wtedy to, co wydarzyło się sprzed laty poszło by na marne. Śmierć Oskara nie miałaby żadnego sensu. Kolejna rzecz, która wciąż ciążyła mi na sumienia. Czy Sara mi to kiedykolwiek wybaczy? obawiałem się, że nie. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos telefonu, odebrałem z nadzieją, że to mój brat.  
- Słucham? - szepnąłem, wciąż nie spuszczając wzroku z Magdy  
Jednak już po chwili, zrozumiałem, że po drugiej stronie słuchawki była przerażona Sara. Chociaż jej głos starał się brzmieć spokojnie, znałem ją na tyle, by wiedzieć, że coś się stało, a gdy zapytała mnie o ten numer, zamurowało mnie. Moje najgorsze scenariusze, wszystkie obawy właśnie się spełniały. Później było tylko gorzej. Z zapartym tchem słuchałem słów Sary i czułem się tak, jakby grunt osuwał mi się spod stóp. Co ja miałem teraz zrobić? rozłączyłem się, mając mętlik w głowie.  
- Muszę jechać - odezwałem się, patrząc na skupioną twarz Magdy  
Jedną ręką trzymała się za brzuch a drugą trzymała kubek z kakao. Nie musiała nic mówić, bym zrozumiał, jak bardzo ranię ją swoim zachowaniem.  
- Do Sary? - zapytała wstając z krzesełka. - No tak Sara potrzebuje twojej pomocy a ty od razu rzucasz wszystko i biegniesz jej z pomocą - Powiedziała smutno - Mogłam się tego spodziewać. Czy zawsze tak będzie wyglądało nasze życie? Czy zawsze Sara będzie ważniejsza niż my? - zapytała  
- Nie - szepnąłem patrząc jej głęboko w oczy - Jednak to naprawdę bardzo ważne. Uwierz mi muszę iść. Nim - zawahałem się - Nim stanie się coś złego - dokończyłem  
Zawahałem się, czy powiedzieć jej prawdę, ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Po prostu nie chciałem jej narażać.  
- Już dzieje się coś złego nie widzisz tego? - zapytała ze łzami w oczach - Wróciłam bo chciałam o nas walczyć, a ty jak zawsze zostawiasz mnie dla niej - powiedziała zrezygnowanym głosem  
- To nie tak - zaprzeczyłem - Kocham Was. Jesteś dla mnie najważniejsza - powiedziałem podchodząc do niej - Jednak teraz naprawdę muszę już iść. Muszę - powiedziałem stając na przeciwko niej.Spojrzałem na jej twarz i widziałem łzy w oczach.  
- Jeżeli teraz wyjdziesz, to będzie koniec- powiedziała ze łzami w oczach  
Zatrzymałem się w drzwiach i spojrzałem w jej stronę. Przez sekundę się zawahałem, ale wiedziałem, co muszę zrobić. Przecież tam był Grzegorz. Zrobiłem krok w przód i złapałem za klamkę.  
- Łukasz ja nie żartuje! Jeżeli teraz wyjdziesz to naprawdę będzie koniec. Wyprowadzę się i więcej nas nie zobaczysz - powiedziała drżącym głosem  
Chociaż wiedziałem, że Magda mi tego nigdy nie wybaczy, nie miałem wyjścia.  
- Przepraszam - szepnąłem i nie oglądając się za siebie.Wyszedłem z mieszkania  
Zatrzymałem się na dworze i oparłem o drzwi. Usłyszałem jej cichy płacz, ale nie zareagowałem. Nie miałem czasu. Wykręciłem numer Sary.  

- Saro obiecaj mi coś - Powiedział Łukasz, nie dopuszczając mnie do słowa - Obiecaj, że nie spotkasz się z nim dopóki nie przyjadę. Poczekaj za mną i nie odpisuj mu - rzekł, rozłączając się  
- Ale - nie dokończyłam mówić, bo telefon rozłączył się  
Patrzyłam na telefon i poczułam przerażający strach. Zachowanie Łukasza było co najmniej nerwowe, Zbyt nerwowe by nie podejrzewać, że coś jest nie tak. Najpierw, gdy usłyszał nieznany numer, automatycznie się rozłączył a teraz wypytywał mnie o wszystko i obiecał, że za chwilę się pojawi. Nie pomijając faktu, że był środek nocy i dziwnego zachowania przyjaciela, czułam, że coś jest nie tak. Ja to wiedziałam. Po prostu moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że Łukasz coś wie i nie bardzo mi się to podobało. Mimo tego, co ostatnio działo się między nami, wciąż bezgranicznie mu ufałam i postanowiłam zrobić tak, jak prosił.Starałam się nie reagować na dziwne wiadomości od tego numeru. Cierpliwie czekałam aż przyjedzie Łukasz, chociaż minuty zaczęły mi się niemiłosiernie dłużyć. Nagle zadzwoniła moja komórka, a ja się na nią niemal rzuciłam. Miałam nadzieje, że to był Łukasz.  
- O której będziesz? - zapytałam  
- Cześć Saro, to tylko ja - usłyszałam smutny głos Damiana - I nie wiem kiedy będę. Nie wiem nawet, czy mam po co wracać - powiedział  
- Da, Damian to Ty? przepraszam myślałam, że to Łukasz - zaczęłam się tłumaczyć. Zamyśliłam się, spoglądając na drzwi pokoju. Dopiero po chwili zrozumiałam sens jego słów.- Jak to? ty chyba nie mówisz poważnie? - zapytałam zaskoczona  
- No tak nasz kochany Łukaszek. Cały czas przy Tobie - powiedział kpiąco Damian - A mam po co? Przecież już pocieszyłaś się w ramionach Damiana - szepnął, nie dopuszczając mnie do słowa - Chciałem to ratować, ale to chyba nie ma sensu Saro. Dobranoc - szepnął  
Chciałam mu to jakoś wytłumaczyć, ale nie miałam jak. Spojrzałam na zamknięte drzwi i zaczęłam płakać. Znów zadzwonił telefon, ale nie odebrałam. Nie chciałam już z nikim rozmawiać.  

Rozłączyłem się, bo nie mogłem już tego znieść. Wciąż nie rozumiałem jak mogło do tego wszystkiego dojść. Spojrzałem na zegarek i zakląłem. Było już tak późno a ona miała spotkać się z Łukaszem? po co? no tak zadaje sam sobie głupie pytania. A po co spotyka się dziewczyna z chłopakiem późnym wieczorem? no przecież nie pogadać- skarciłem się w myślach. Jednak mimo wszystko tak trudno było mi w to uwierzyć. Oni razem? a co z Magdą? co z moją kuzynką? co z ich dzieckiem? czy ona wiedziała? a może się rozstali, tylko ona nie chciała nic powiedzieć? wciąż nie wiedziałem. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, nie wiedziałem co zrobić. Kochałem Sarę, ale chyba oddaliliśmy się zbyt mocno, by to wszystko dało się jeszcze odratować. Jedna wciąż miałem nadzieje.  
- A ty mój drogi czemu taki smutny? - usłyszałem głos przyjaciółki  
Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na nią i próbowałem się uśmiechnąć, jednak z góry było widać, że to wszystko jest sztuczne.  
- Rozmawiałeś z nią prawda? dzwoniłeś do Sary? - dopytywała się  
- Tak - przyznałem - I odebrała słowami o której będziesz? okazało się, że myślała, że dzwoni Łukasz. Nasz wspólny przyjaciel - wyjaśniłem  
- Coś ich łączy? - dopytywała się  
- Nie wiem. Nie sądzę - szepnąłem - Przecież to facet mojej kuzynki. Będą mieć dziecko. Sara nie rozbiłaby rodziny - powiedziałem sam do końca w to nie wierząc  
To nie tak, że nie wierzyłem Sarze. Wierzyłem, ale chodziło tu o coś więcej. Byłem zazdrosny a to powodowało, że brałem wszystkie scenariusze do świadomości. - Mam nadzieje, że nie - dodałem  
- Wątpisz? - zapytała z uśmiechem dziewczyna - A można pomyśleć, że Wasz związek był taki trwały, niezniszczalny - zadrwiła  
- Daj spokój! Nie wątpię. Jednak ja jestem tu a ona tam. Wiesz jak to jest w związkach - szepnąłem  
- No tak - przyznała - I do tego wyjechałeś bez słowa. Wy chyba nawet nie jesteście razem - kuła żelazo póki gorące  
- Daj spokój! Jak tam twoja rehabilitacja? - zmieniłem temat  
- Dobrze - szepnęła i bez słowa wyszła z pokoju, zostawiając mnie z wątpliwościami.  

Od kilku minut stałem za drzwiami naszego mieszkania i zastanawiałem się. Zdawałem sobie sprawę z powagi mojej trudnej sytuacji. Musiałem podjąć ważną dla mnie decyzję, która zaważy na całym moim życiu. Tak z całą pewnością to właśnie tak. No bo przecież by chronić Sarę, krzywdziłem Magdę i nasze dziecko. Jednak czy ja miałem inne wyjście? Do tego zdawałem sobie sprawę, że ta chwila której od zawsze się obawiałem, wszystkie moje lęki właśnie się spełniają. Bałem się reakcji Sary. Bałem się tego, że zmieni się całe moje życie. Musiałem podjąć męską decyzję. Nie miałem wyjścia. Jednak, czy nie zmieniło się ono tamtej nocy? czy nie zmieniło mnie? czy śmierć Oskara nie skomplikowała mi życia? tak, z całą pewnością tak. Pamiętałem ten strach, gdy tylko ktoś pukał do drzwi. Pamiętałem zapłakane spojrzenie jego rodziny, Sary. Później zacząłem wierzyć, że to wszystko nie wyjdzie na jaw. Policja nie przejęła się tym i uznano to za samobójstwo. List pożegnalny wystarczył, by nawet nie robiono sekcji zwłok. Wszystko wydawało się tak banalnie proste. Nie było tylko jednego, powodu. Ale i to szybko można było rozwiązać. Zresztą tak naprawdę było to samobójstwo. Zmuszony, zaszczuty by uchronić kogoś kogo tak mocno kochał, kto był dla niego najważniejszy, nie miał wyboru. Nie zostawiliśmy mu go. Ze strachu o życie siostry zabił się. A ja zmusiłem Grzegorza by stąd wyjechał. Później zaczęły ogarniać mnie wyrzuty sumienia i dlatego upozorowałem przypadkowe spotkanie z Sarą. To wszystko było zaplanowane. Przez długi czas ją śledziłem. Dowiadywałem się o niej niemal wszystkiego. Teraz po kilku latach naszej przyjaźni, pora by dowiedziała się prawdy. Już miałem odejść, gdy coś przyszło mi do głowy. Chociaż wiedziałem, że to szalone i może narazić Magdę, musiałem. Chciałem mieć to już za sobą i im obu powiedzieć co naprawdę się wtedy stało. Wszedłem do mieszkania.  
- Magdo - powiedziałem ściszonym głosem - Chodź ze mną - szepnąłem  
- Dokąd? - zapytała zaskoczona Magda - Mam iść tam z Tobą i patrzeć jak ją bzykasz? - powiedziała zdenerwowanym głosem  
- To nie tak! Tu chodzi o Sarę. Jest w niebezpieczeństwie. Zaufaj mi i chodź ze mną - powiedziałem - Pora byście poznały prawdę - dodałem  
- Jaką prawdę? - dopytywała się  
- O mnie i Grzegorzu. O śmierci Oskara. O tajemnicy którą przez lata nosiłem w sobie. Ja już nie chcę żyć z wyrzutami sumienia - powiedziałem ściszonym głosem  
Magda spojrzała na mnie zaskoczona, ale nic nie powiedziała. Znała mnie i wiedziała, że nie żartuje. Znała ten poważny ton mojego głosu. Widziała strach w moich oczach. Jej twarz pobladła. Spoglądała na mnie niespokojnym wzrokiem, ale starałem się nie zwracać na nią uwagi. Jechałem na spotkanie z przeznaczeniem i obawiałem się, że za chwile wszystko stracę. Ruszyliśmy. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie słowem. Tajemnica skrywana przez lata nie dawała mi spokoju. Strach nasilał się. Bałem się, że nie zobaczę już roześmianej twarzy Sary, łagodnych oczu Magdy. Jej iskierek, kiedy mówimy o naszym dziecku. Dziecko! Jego też już mogę nie zobaczyć. Nagle zdałem sobie sprawę, że moje życie jest tak ulotne jak banka mydlana. Jeden nieostrożny ruch i mogło pęknąć. Tak było ze mną. W tym momencie jechałem by zrobić ten nieostrożny ruch i powierzałem całe swoje życie w rękach Sary. Jednak ja na jej miejscu nie litowałbym się. Byłem współwinny śmierci Oskara i dobrze o tym wiedziałem.Nie miałem nic, na swoją samoobronę. Nie było nic, co mogłoby działać na mnie łagodząco. Zabiliśmy najbliższą osoby Sary. Jednak chyba nie to było najgorsze. Było coś, o wiele wiele gorszego. Ja. Moje zachowanie. Udawanie. Przez lata przyjaźni okłamywałem ją a tego już z całą pewnością mi nie wybaczy. Traciłem ją. Traciłem i miałem tego świadomość. Spojrzałem na spokojnie siedzącą Magdę i zawahałem się. Przecież jeszcze mogłem zawrócić. Ją też traciłem. Jej oczy były smutne, zupełnie jakby już coś przeczuwała.  
- Powiesz mi o co chodzi? coś jej grozi? - zapytała patrząc na mnie pustym wzrokiem  
- Dowiesz się wszystkiego u Sary - powiedziałem niespokojnym głosem  
Chociaż starałem się by mój głos nie zdradzał emocji, nadaremnie. Magda nie spuszczała ze mnie wzroku. Dojeżdżaliśmy. Zatrzymałem samochód przed jej mieszkaniem i zaparkowałem. Przez chwile siedzieliśmy w samochodzie, a ja zastanawiałem się co powiedzieć Magdzie.  
- Cokolwiek teraz usłyszysz, czegokolwiek się dowiesz pamiętaj, że to nie miało nic wspólnego z nami. Kochałem Cię i zawsze będę kochał. Bez względu na wszystko. nie zapominaj o tym - szepnąłem unikając jej wzroku  
- Czy to co zaraz usłyszę zmieni coś między nami? -zapytała - W takim razie nie chcę o niczym wiedzieć - powiedziała stanowczym głosem  
- Musisz - szepnąłem - Najwyższy czas by wszyscy poznali prawdę. Uwierz mi, że nie chciałem. Nie chciałem Cię skrzywdzić - przyznałem  
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Magda wysiadła z samochodu, a ja porwałem ją w ramiona. Pocałowałem ją tak, jakby to miał być nasz ostatni pocałunek. W pewnym sensie tak było. Był to nasz ostatni pocałunek, bo już za chwilę będę zupełnie innym człowiekiem

Chociaż Obiecałam przyjacielowi, że za nim zaczekam, czas dłużył mi się nie miłosiernie.Nieznany numer nalegał na spotkanie, a ja nie wiem dlaczego uległam. Powiedziałam mamie dokąd idę a szłam do parku i w jakim miejscu będę czekała za Łukaszem.Miałam nadzieje, że szybko do mnie dołączy, bo z każdym krokiem oblewał mnie coraz to większy strach. Wyszłam powolnym krokiem z domu i skierowałam się w stronę parku, gdzie miał czekać nieznajomy Z jego wiadomości zorientowałam się, że już mnie dziś zobaczył, zapewne był tym mężczyzną, który złapał mnie dziś za ramię. Tym który mnie wystraszył. Czy ja postępowałam właściwie? czy nie powinnam zaczekać za przyjacielem, który z całą pewnością by mnie obronił? czy nie powinnam być ostrożniejsza? powinnam. Jednak ciekawość była silniejsza niż zdrowy rozsądek. Gnałam na spotkanie z obcym mężczyzną w sam środek pustego parku. Przecież mógł być każdym a już na pewno jakimś seryjnym mordercą, albo psychopatą. Jego wiadomości o pokrewieństwie dusz, przeznaczeniu. To wszystko dawało wiele do myślenia i może ktoś inny zawróciłby  
i zaczekał za przyjacielem, ale nie ja.Kochałam nocne spacery i chodziłam po nocach, gdy jeszcze żył Oskar. Nie straszni byli mi gwałciciele, czy psychopaci. Nie bałam się zjaw, duchów, chyba tak naprawdę niczego. Dopiero samobójstwo ukochanej mi osoby, sprawiła, że lęk mnie nie opuszczał. Bałam się wszystkiego. Jednak teraz coś mną kierowało, jakaś siła, nad którą nie potrafiłam panować. Przeznaczenie?? tak chyba to było to. Po piętnastu minutach, zatrzymałam się nad stawem i rozejrzałam dookoła. Usłyszałam sygnał wiadomości i zesztywniałam.- Widzę Cię. Poczułam dreszcze na plecach, ale starałam się zachować spokój. Ponownie rozejrzałam się dookoła, ale znowu nikogo nie było. To jakiś żart - pomyślałam. Już miałam odwrócić się na pięcie i po prostu odejść, gdy dostrzegłam mężczyznę, wpatrującego się we mnie z niepokojem. Po chwili zgasił papierosa i zdejmując kaptur z głowy, zmierzał w moim kierunku.  
- Witaj obawiałem się, że nie przyjdziesz - powiedział spokojnym głosem  
Spojrzałam na jego twarz i coś nie dawało mi spokoju. Jego oczy.Były mi tak bardzo znajome. Tak bardzo przypominały mi oczy Łukasza.Zaryzykowałam.  
- Pan jest bratem Łukasza? - zapytałam  
- Zgadza się - przyznał - Jestem Grzegorz- wyciągnął do mnie dłoń, a ja podałam mu swoją - Przejdziemy się? - zaproponował  
- Nie mogę. Czekam za twoim bratem - szepnęłam  
Mężczyzna spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłam złość. Teraz Pożałowałam, że byłam z nim szczera. Chłopak kopnął kamień, uderzył w drzewo i spojrzał na mnie szaleńczym wzrokiem.  
- Nie chciałem - jego głos drżał. Wyciągnął z kieszeni srebrny nóż a moje serce zabiło mocniej. - Chciałem tylko byśmy byli razem. Chciałem tylko z Tobą być - mówił drżącym głosem.  
Podszedł do mnie i zrobił krok w przód, a ja przełknęłam ślinę i zrobiłam krok w tył. Cofnęłam się o kolejne kilka kroków i poczułam na plecach korę drzewa. Zamknęłam oczy. Mężczyzna stał tuż obok i patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem.  
- Jesteś taka piękna jak wtedy. Nie chciałem zabić twojego brata. Chciałem tylko być z tobą. Nie wiem dlaczego Oskar się wpierdalał - powiedział podniesionym głosem.Otworzyłam oczy i zobaczyłam srebrny nóż przy szyj. Co on bredzi?  
- Przecież Oskar popełnił samobójstwo - powiedziałam, próbując załagodzić sytuację  
- Wierzysz w to? wierzysz, że ktoś, kto aż tak kochał życie byłby do tego zdolny? - zapytał  
Nie wierzyłam, ale nie chciałam dać tego po sobie poznać. Nigdy podświadomie nie wierzyłam w to, że mnie porzucił. Kochał mnie. Kochał tak, jak nie kocha się nikogo. Łączyła nas szczególna więź, której nikt nie rozumiał.Nawet ja.  
- Poznaliśmy się przypadkiem. I pewnego dnia zobaczyłem Was razem. Od razu wpadłaś mi w oko. Podglądałem Cię, śledziłem. I gdy chciałem z Tobą porozmawiać, on za każdym razem mi przeszkadzał. Chciał Ci to powiedzieć, ale miałem na niego haka. Zastraszyłem go - powiedział  
- Jakiego? - zapytałam  
- Twój brat był narkomanem i dilerem. Wiedziałem o tym i miałem wystarczający dowód, by wsadzić go na wiele lat do paki. Nie chciał tego, ze względu na Ciebie. Nie chciał Cię zranić. Nie chciał zawieść - szepnął drwiącym głosem - Zaszczułem go a on nie wytrzymał presji i popełnił samobójstwo. No może prawie popełnił - zaśmiał się. To ja go zabiłem i z pomocą Łukasza upozorowaliśmy samobójstwo. Zmusiłem go by napisał list. Zataiłem go i powiesiłem na sznurku. Później tylko zrzuciłem taboret i pach. Pętla na szyi zrobiła swoje - powiedział dumnie  
- Zabiłeś mojego brata? zabiłeś Oskara?- zapytałam przerażona - Ty bydlaku! Ty morderco! - krzyknęłam okładając go pięściami!  
Teraz było mi wszystko jedno, czy też umrę. Mój brat został zaszczuty, wrobiony w samobójstwo. Nie potrafiłam w to wszystko uwierzyć.  

- Gdzie jest Sara? - zapytałem, podglądając raz na Magdę, raz na przyjaciółki matkę.Spojrzałem na drzwi od samochodu i zamarłem. Chociaż podświadomie wiedziałem, gdzie ona jest, nie chciałem brać tego do świadomości. Ona spotkała się z moim bratem.  
- Poszła do parku. Kazała przekazać Ci, że się umówiła i powiedziała bym poprosiła Cię byś tam przyszedł - szepnęła  
Podziękowałem jej mamie i spojrzałem na nią. Zastanawiałem się, czy ta kobieta kiedykolwiek wybaczy mi, gdy dowie się prawdy? przepuszczałem, że nie. Ruszyliśmy do auta i odjechałem piskiem opon.  
- Czy Sara jest w jakimś niebezpieczeństwie? - zapytała  
- Tak - szepnąłem nie patrząc na jej skupioną twarz. - Nie chciałem by do tego doszło. Kochanie nie chcę Cię narażać - szepnąłem  
- Nie wyjdę z samochodu, nie przejmuj się - uspokajała mnie- Łukasz uważaj na siebie - poprosiła  
Zatrzymałem się przed parkiem i wyjąłem z samochodu broń. Dziewczyna spojrzała na mnie a w jej oczach zobaczyłem łzy.  
- Skąd masz broń? co ty chcesz zrobić? - dopytywała się  
- Kocham Cię pamiętaj o tym. Magdo cokolwiek się stanie pamiętaj, że Cię kocham. W sejfie są pieniądze. Gdybym nie wrócił, weź je i jedź pod adres który znajduje się na karteczce. To mieszkanie jest Twoje. Kupiłem je na twoje nazwisko. Jest już wyposażone i kupione są rzeczy dla naszego dziecka - powiedziałem przez łzy - Muszę zakończyć to, co kiedyś zaczęliśmy- powiedziałem mocno ją całując. - Kocham cię - dodałem  
Nasze usta złączyły się w miłosnym pocałunku i ile sił w nogach pobiegłem do miejsca, w którym znajdowała się Sara.  
- Puść ją! - krzyknąłem  
Odbezpieczyłem pistolet i strzeliłem dwa razy. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 6027 słów i 31780 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

12 komentarze

 
  • :)

    Dodasz kolejna?  ;)

    3 mar 2015

  • Maja

    Dodalabys nowa czesc? :)

    28 lut 2015

  • stuu

    Kiedy będzie nowa część, bo bo doczekać się nie można?!!  :))

    20 lut 2015

  • Maja

    Dodasz dzis nowa czesc? :)

    20 lut 2015

  • Try again :)

    Kiedy kolejna cześć , oby jak najszybciej ;))

    18 lut 2015

  • lolop

    świetne opowiadanie <3 czekam na nową część

    17 lut 2015

  • Maja

    Super:) Mam nadzieje, ze dodasz jeszcze dzis kolejna czesc:)

    17 lut 2015

  • stuu

    Boskie *.*. Czekam na więcej :))

    17 lut 2015

  • zuzu

    Czekam na nexta ;) Super :)

    17 lut 2015

  • Veily

    Fajne było... teraz robi się nudne.

    17 lut 2015

  • Mysterious

    Miód malina! :) :-*

    17 lut 2015

  • Zniecierpliwiona:)

    No cóż mogę powiedzieć:) jak zwykle super:) i jak zwykle proszę o kolejna cześć:*

    17 lut 2015