Świat według Suzan cz.2

Świat według Suzan cz.2Za bramką stał nikt inny jak moja kuzyneczka.  


* * *

Zrobiłam wielkie oczy widząc niespodziewanego gościa. Stała z wielką walizką krzycząc:
-Nie wpuścisz mnie do środka? Stoję tu i dzwonię od jakiś piętnastu minut i nikt mi nie otwiera.
-Emilka? Co ty tu robisz?-mówiąc to biegłam by otworzyć jej bramkę.  
-Przyjechałam do kuzynki na wakacje, przecież co roku to robię. Dlaczego w tym roku miałabym nie kontynuować naszej tradycji?
-Przepraszam, zapomniałam. Byłam na ogrodzie i właśnie miałam napełniać basen. Pomożesz mi?
-Jasne, tylko jeśli pozwolisz zostawię w domu bagaż.
Emilka była moją najbliższą kuzynką. Przyjeżdżała zawsze na początku pierwszego miesiąca wakacji. Świetnie się rozumiałyśmy, była dla mnie jak siostra, której nie mam a czasami nawet zastępowała mi brata, który wyjechał na studia.  

* * *

Za wcześniejszym ustaleniem, Emila zostawiła swoją walizkę w pokoju gościnnym a ja jako dobra gospodyni przygotowałam lemoniadę. Wyszłyśmy z dzbankiem na ogród i postawiłyśmy go na stole.  
-Zuza, jeszcze szklanki!-usłyszałam od Emilii, która już rozwijała wąż ogrodowy.  
-Okey, ja pójdę a ty już napuszczaj wody.-odkrzyknęłam do kuzynki i szłam do domu po szklanki. Zauważyłam, że Remek kosił jeszcze trawę, więc postanowiłam zaprosić go na lemoniadę.
-Ej, Remek!-wrzasnęłam przechodząc obok niego.
-Nie musisz krzyczeć.-powiedział z uśmiechem.
-Chciałam zapytać, czy nie skusiłbyś się na lemoniadę?
-Podziękowanie za wygonienie ducha?-zaśmiałam się z nim.
-Tak jakby, więc?
-Zastanowię się.-odpowiedział na co pokręciłam twierdząco głową i odeszłam.  
Zabrałam z domu 3 szklanki oraz moje ulubione pierniczki i ruszyłam w stronę ogrodu.
-Widzę, że organizujesz imprezkę. Naprawdę nie trzeba było.-na jego słowa parsknęłam i odeszłam, kierując się do Emilki. Zasiadłyśmy do stołu a woda powolnie napełniała basen.  
-Opowiadaj co u ciebie.-rozpoczęłam konwersację. Nalałam do szklanek lemoniadę.  
-Hmm... Po staremu. To znaczy, wiesz... od tego roku szkolnego rozpoczynam nową szkołę. Przeprowadzamy się.-odpowiedziała wyraźnie zasmucona.  
-Słyszałam, mama mi mówiła o waszej przeprowadzce. Ale opowiadaj czy jesteś jeszcze z tym... jak on miał.. Adrian?
-Adam.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Tak, Adam! Właśnie, jak wam się układa?-odwzajemniłam uśmiech.
-Phi...! Adam to już historia.  
-Jak to?-zapytałam bardzo zdziwiona. Ostatnio, gdy rozmawiałyśmy przez telefon wychwalała jaki to on jest romantyczny, inteligentny w dodatku z duszą buntownika. Po prostu ideał.  
-Tak to. Okazał się być zwykłą świnią. Grał na dwa fronty i myślał, że nie zauważę.
-Jak się dowiedziałaś?
-Szłam z koleżankami z zakupów i zobaczyłam go jak z taką jedną lafiryndą trzymał się za rękę w restauracji. Mnie nigdy tam nie zabrał. Byłam tak potwornie zła.
-I co zrobiłaś?-dopytywałam, zjadając kolejnego pierniczka.
-Hah! Podeszłam tam powiedziałam, że mu współczuję i wylałam całą zawartość jego szklanki na jego głowę.
-Dobrze zrobiłaś! Piąteczka!-wykrzyknęłam.
-Ale to nie wszystko... -zrobiłam duże oczy.-Kolejnego dnia było party u naszego wspólnego kolegi. Byłam pewna, że tam będzie bo jak jeszcze byliśmy razem to mówił że to jakaś impreza roku czy coś w tym rodzaju i chciał mnie na nią zabrać. Wiedząc, gdzie zawsze stawia samochód, zabrałam krem czekoladowy i wysmarowałam mu szyby. Oczywiście nie dałabym rady sama pomogła mi Eryka.-zaczęłyśmy się głośno śmiać.
-Słodka zemsta w wykonaniu Emilki. Wiesz co Ja też mu współczuję... głupoty.
-Zuza!-krzyknęła, sięgając po swoją szklankę z lemoniadą-A ty jeszcze potrafisz liczyć do dwóch?-spytała retorycznie.
-Ta trzecia jest dla sąsiada.-odparłam spokojnie na co Emilka zagwizdała.
-Kto to? Jakiś nowy? Znam go?
Napotkała mnie fala pytań z jej strony. Zawsze gadałyśmy o wszystkim mimo że była ode mnie o dwa lata starsza. Znała moje pierwsze miłości, chłopców którzy byli w moim typie a nawet tych, do których wstydziłam się zagadać. Przyjaciół, wrogów itd.
-Znasz go. Stary znajomy.-rzekłam zdawkowo i napotkało mnie jej pytające spojrzenie.-Remek, kuzynko!
-Ten Remek?-spytała unosząc do góry obie brwi?
-Ja znam tylko jednego Remka, więc...-zagwizdała.
-On ma tu przyjść?-dodała po chwili ciszy.
-Tak, zaprosiłam go na lemoniadę. Chyba nie jesteś zła.
-Niee...co ty.
-To dlaczego tak o niego pytasz?
-Jak?
-Nieważne.-odrzekłam widząc zbliżającego się Remigiusza.
-Cześć dziewczyny.-powiedział chłopak.
-Jednak się zdecydowałeś.-wypaliłam
-Skoro mnie tak ładnie prosiłaś to przybyłem.-zaczął się ze mną przekomarzać, na co tylko przewróciłam oczami-I nie żałuję.-dodał patrząc na Emilkę.
Podszedł do niej i podał jej rękę przy czym się przedstawił. Próbowałam opanować śmiech, jednak na tą chwilę to było niemożliwe. On zachowywał się jakby jej nie znał. Gdyby widział ją pierwszy raz na oczy. Kiedy zaczął mówić, że ma urodę hiszpanki, Emilia dołączyła do mnie i razem tarzałyśmy się ze śmiechu. Emilka była średniego wzrostu blondynką z włosami do ramion. Miała śniadą skórę i duże zielone oczy. Te jego porównania. Patrzył na nas i był widocznie skonsternowany.
-O co chodzi? Powiedziałem coś nie tak?-spytał ze zdziwieniem wymalowanym w oczach.
-Nalej mu lemoniady Siniorita -rzekłam do Emilii. Ta wykonała moje polecenie podając mu szklankę powiedziała:
-Mucio dobra. Sinior.
-Dzięki.  
-No Remek, proszę cię, nie mów, że Emilii nie poznałeś?
-Emilka?-pokiwała twierdząco głową-Wow. Serio nie poznałem cię.
-Aż tak się zmieniłam?
-Bardzo, pamiętam cię jak bawiłaś się lalkami na kocu. Więc od tego czasu to...
-To co?-spytała.
-Wydoroślałaś.-powiedział poważnie jednak chwilę później wszyscy byliśmy w świetnych nastrojach, roześmiani od ucha do ucha. Jak za starych dobrych czasów. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy woda zaczęła się wylewać z basenu.
-Emi, szybko zakręć wodę!-krzyczałam biegnąc do basenu, by zabrać wąż.
Stanęliśmy wszyscy koło basenu.
-Teraz to trzeba jakoś odpompować. Tą wodę.-powiedziała Emilka.  
-Ja nawet wiem jak.-powiedział Remek.
-Jak chcesz to niby...-nie skończyłam pytania, lądując w wodzie. Słyszałam tylko ich śmiechy.
-Jesteście okropni!-krzyknęłam do obojga udając obrażoną. Natomiast oni śmiali się jeszcze bardziej.
-Podaj mi rękę Emi!
-O nie! Ja tego nie zrobię. Mi już wystarczy wrażeń.
-Sąsiad, uratuj człowieka za burtą.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Okej, ale nic nie kombinuj bo...-on również nie zdążył dokończyć a ja pociągnęłam go do basenu.  
-Jak dzieci...-rzekła Emila. Wymieniliśmy się z Remkiem szybkim spojrzeniem i ruszyliśmy po nią. Zaatakowana przez dwóch mokrych dzieciaków, nawet nie broniła się od wskoczenia do wody bo wiedziała że mieliśmy przewagę liczebną. W ostatnim momencie tylko wyrzuciła telefon na trawę.  

* * *

Teraz wszyscy taplaliśmy się w wodzie. Kiedyś też tak było, od tego czasu zmienił się tylko basen, no i oczywiście my nie byliśmy już tacy malutcy. Nie wiadomo kiedy, pojawili się moi rodzice i przyglądali się nam z bezpiecznej odległości by nie zostać opryskanym. Czułam chwile beztroski. Nie wiedziałam co jeszcze mnie czeka w te wakacje ale byłam pewna, że rozpoczęły się najlepiej jak tylko można. Tata wyjął swojego smartfona i zaczął robić nam zdjęcia a my pozowaliśmy jak światowej klasy modele. Cali przemoczeni, tacy szczęśliwi.
-Dzieci wyjdźcie z wody!-krzyknęła mama, która miała już w ręku ręczniki. Powoli wynurzyliśmy się z wody i wycieraliśmy w przygotowane przez mamę ręczniki.
-Widzę, że znowu w starym składzie.-rzekł wesoło tata. Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechami na twarzy.
-Całą ekipę zapraszam na kolację.-dodała mama.
-Ja już pójdę. Babcia się będzie martwiła.-powiedział Remek.
-Powiedziałam CAŁA ekipa i nie chcę słyszeć odmowy. Powiedz Babci, że zostałeś zaproszony na kolację i nie możesz odmówić. Jeżeli nie to ja mogę jej powiedzieć.-odpowiedziała mu moja rodzicielka na co zaśmiałyśmy się z Emilką.
-Nie trzeba, dam radę.-powiedział speszony Remigiusz.-Tylko się przebiorę.  
-Czekamy-odkrzyknęła mu moja mama. Chłopak oddalił się w stronę domu dziadków a my poszłyśmy do domu. Na kolację mama zamówiła pizzę. Zawsze zastanawiałam się czy ktoś może nie lubić pizzy ale doszłam do wniosku, że ludzie są różni i może się zdarzyć ktoś na naszej planecie, kto nie wziąłby ani kęsa.  

* * *

Szybko wysuszyłyśmy się i przebrałyśmy. Nie byłyśmy ubrane elegancko, raczej luźno i wygodnie. Ja ubrałam pierwszy-lepszy, bordowy t-shirt z białym napisem „Hope” i czarne leginsy. Moje sięgające do pasa włosy splotłam w luźnego warkocza. Emilka wybrała dżinsowe spodenki i czarno-czerwoną koszulę w kratę. Jej koszula świetnie kontrastowała z jasnymi włosami, które zostawiła rozpuszczone. Miała krótkie włosy więc miała mało możliwości ich upięć. Gotowe, zeszłyśmy do kuchni. W jadalni siedział już Maczo przez którego byłam mokra. Jednak nie miałam mu tego za złe. Dzięki niemu świetnie się bawiliśmy a przecież trzeba mieć trochę dystansu do siebie.  
-Mamoo, jest już pizza?
-Nie, będzie za jakieś pół godziny. Nie ma żadnego napoju, może poszlibyście do sklepu? Ten najbliższy jest jeszcze otwarty.-powiedziała z prośbą w oczach. Spojrzałam na Emi a ona odparła:
-Nie ma problemu, ciociu.  
-Dzięki, zaraz dam wam pieniądze. Remek, pójdziesz pilnować dziewczyn?
-Oczywiście, proszę pani!-odpowiedział ochoczo.-bo jeszcze się czegoś przestraszą-dopowiedział mi na ucho a ja cicho zachichotałam na myśl o piszczącej myszce z szopki.  

* * *

Ruszyliśmy w stronę sklepu, który mieścił się ulicę dalej. Po drodze wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Droga upłynęła bardzo szybko przy wspominaniu dawnych czasów. Mama dała oczywiście więcej pieniędzy niż na sok więc oprócz napoju wzięłam dwie różne paczki żelków i czipsy. Podzieliliśmy się tak by każdy coś niósł.  
-Trzeba uczcić ten dzień i nasze spotkanie. Może obejrzymy jakiś horror?-zaproponowałam. Na co odpowiedzią był tylko głośny śmiech Remigiusza. Dołączyłam do niego a Emilka patrzyła na nas jak na wariatów. Chłopak streścił dzisiejszą historię z „nawiedzoną szopką” lub jak ktoś woli „straszną myszą”. Doszliśmy do domu w nastrojach jeszcze lepszych niż przed wyjściem. Zasiedliśmy do stołu i czekaliśmy na dostawce pizzy. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę.-rzekł Remek i w pobiegł do drzwi.
-A temu co?-spytała Emilka. Zrobiłam zdziwioną minę i czekałam na obrót spraw.  

*******************************
Oto dalszy ciąg losów Suzan. Wiem, że na razie jest trochę drętwo ale to dopiero początek. Obiecuję, że będzie się działo. Wszystko się dopiero rozkręca...  
Mam nadzieję, że spodobało wam się to opowiadanie. :)  
Śmiało komentujcie żebym wiedziała czy warto pisać dalej...
Piszcie co wam się podoba/nie podoba lub co byście zmienili, jak chcielibyście żeby historia potoczyła się dalej itp. ;)  
Kolejne części będę dodawała codziennie w miarę możliwości i weny.  
Pozdrawiam ^.^

Karolayn

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2044 słów i 11494 znaków.

2 komentarze

 
  • grafoman

    Wiesz co mnie urzekło w tym opowiadaniu - opisujesz zwykłe życie ale w ciekawy sposób. Pozostań jeszcze na etapie przyjaźni i tego nieformalnego trójkąta. Chcę więcej radości z życia; szczerego śmiechu  :P  
    Na poważne romanse zawsze jest czas ... Czekam na więcej. Pozdrawiam

    3 sie 2015

  • Karolayn

    @grafoman Bardzo się cieszę, że spodobało ci się opowiadanie. Dzięki za opinię :) Kolejna część jutro. ;3

    3 sie 2015

  • kolkol

    Jestem za tym by Suzan była z Remkiem :) kiedy kolejna czesc

    3 sie 2015

  • Karolayn

    @kolkol jutro postaram się dodać. Wszystko jest jeszcze możliwe ale niczego nie obiecuję... :p

    3 sie 2015