-Hej braciszku! Gdzie masz klucze?
-Też się stęskniłem.-odpowiedział czule po czym mnie uściskał. W drodze na ogród powiedziałam że mamy gościa. Dominik zaniósł torbę do domu i dołączył do nas. Siedzieliśmy razem śmiejąc się i rozmawiając. Z nieba lał się żar, jednak nam to nie przeszkadzało. Dawno nie przebywaliśmy w swoim towarzystwie, dlatego Dominik swoim powrotem zrobił nam bardzo miłą niespodziankę. W pewnym momencie odezwał się mój braciszek. Zadał mi pytanie, którego się nie spodziewałam...
-Suzan, mam do ciebie pytanie.-zaczął nieśmiało.
-Słucham...-powiedziałam z nutką ciekawości w głosie.
-Może upiekłabyś te pyszne ciasto?
-Które?
-Moje ulubione.
-Aha.-wypaliłam entuzjastycznie.-Wiedziałam, że coś będziesz ode mnie chciał.
Spojrzał na mnie tym swoim proszącym spojrzeniem. Starałam się być twarda ale uległam, jak zawsze... Kiedyś, Dominik chciał wymknąć się na domówkę u kolegi. Działo się to w wieczór, kiedy rodzice byli w delegacji a ja miałam zostać z braciszkiem. Ujrzałam te jego spojrzenie i obiecałam, że nie wydam go rodzicom. Nie byliśmy „typowym” rodzeństwem. Jak byłam już starsza, to czasami zabierał mnie ze sobą na imprezy. Dość dobrze się dogadywaliśmy i tak pozostało. Emilka obiecała mi pomóc w zrobieniu ciasta. Mieszałyśmy zawzięcie wszystko w szklanej misie. Byłyśmy tak pochłonięte tym zajęciem że nie zauważyłyśmy mąki, która się rozsypała. Mieszałam składniki i poprosiłam Emi, by wsypała kakao. Dziewczyna nieumiejętnie machnęła torebką i część jej zawartości poleciała na mnie. Dokończyłyśmy łączenie składników. Ciasto wylałyśmy na blachę i wstawiłyśmy do piekarnika. Szłam w stronę łazienki by zmyć z siebie ciemny proszek, niestety natknęłam się na mojego braciszka, który nie szczędził sobie żartów na temat mojego wyglądu.
-Od kiedy Suzan jest murzynem?-zapytał z ironią Emilki.
-Od zawsze, tylko nigdy nie ukazywałam swojej prawdziwej natury.-odkrzyknęłam z sarkazmem, wychylając się z łazienki. Na moją odpowiedź zaczęli się śmiać. Spojrzawszy w lustro byłam zszokowana swoim wyglądem. Nie wiedziałam, że jest aż tak źle... Kakao rozmazane na mojej twarzy dodawało mi opalenizny i może nie wyglądałam jak murzynka ale mulatka. Umywszy się poszłam do pokoju. Przebrałam się i spojrzałam na swój telefon.
Wzięłam go do ręki i odczytałam sms-a, którego wysłała mi mamusia.
„Zuzia, wrócimy późno. Podlej kwiaty w ogródku.”
„Okok.”
„Co robicie?”
„Przyjechał Dominik, pieczemy ciasto.”
„Super! Zostawcie coś dla nas.”
Po krótkiej korespondencji z moją rodzicielką wróciłam do kuchni. Wyjęłam ciasto z piekarnika, które było już upieczone. Emily przyrządziła polewę, którą polałyśmy naszego murzynka. Zawołałyśmy mojego braciszka na ciasto. Mimo iż było jeszcze ciepłe, nie mogłyśmy powstrzymać się przed spróbowaniem.
* * *
Poszłam z Emi na ogród by podlać kwiaty według prośby mojej mamy. Emilka odkręciła kurek a ja trzymałam w ręku wąż ogrodowy. W czasie, kiedy podlewałam, kuzyneczka czytała książkę, którą jej pożyczyłam. Kończyłam podlewanie, gdy mój wzrok napotkał Remigiusza. Stał oparty o deskę płotu odgradzającego nas od sąsiadów. Nie mówił nic, tylko wrył swój wzrok we mnie. Wkurzało mnie jego nic nie mówiące spojrzenie, dlatego przerwałam je mówiąc:
-O co ci chodzi?
-O nic.-nie na widzę, gdy ktoś mi w ten sposób odpowiada. Przecież gdyby o nic nie chodziło to na gapił by się jak sroka w gnat.
-Zastanawiam się, dlaczego myszy boisz się bardziej niż węża?
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i ciągnęłam tą dziwną wymianę zdań.
-Jakiego węża?
-Ogrodowego.-odpowiedział śmiejąc się nadal z mojej historii z piszczącą myszką.
-Daj już spokój. To przestaje być zabawne.
-Nie przestaje.-przekomarzał się dalej.
Na jego słowa zmieniłam kierunek wody tak by opryskać go.
-Ochłoń.-dodałam wesoło.
-Ej! To nie było śmieszne.
-Było... I jest.-mówiąc to jeszcze raz spryskałam go wodą.
-Rzeczywiście, to było śmieszne.-włączyła się Emilka.
Ogarnęła nas fala śmiechu, gdy przypominałyśmy sobie jak mój sąsiad uciekał przed strumieniem wody. Skończyłam podlewanie, dziewczyna zakręciła wodę i oddaliłyśmy się do domu. Po wejściu czekała nas zaskakująca propozycja.
* * *
-Dziewczyny mam dla was propozycję.-rzekł Dominik. Spojrzałyśmy na siebie z Emilką w tym samym czasie.
-Co to za propozycja?-spytała za nas dwie.
-Ja już nie piekę ciasta.-dodałam.
-Nie chodzi o to. W klubie jest dzisiaj zespół w którym grają moi znajomi. Pomyślałem, że to lepszy plan na wieczór niż siedzenie w domu.
-Muzosfera gra dzisiaj koncert?-spytałam entuzjastycznie.
-Tak, więc idziecie czy chcecie się namyślać?-spytał retorycznie bo znał moją odpowiedź. Wiedział, że kocham ich muzykę, styl grania i gatunek muzyczny. Pamiętał również, że Emilka podkochiwała się w perkusiście zespołu. Niestety był zajęty. Pamiętam jeszcze te wakacje, koncert Mozosfery bo tak się nazywają i smutek w oczach Emilii. To okropne wspomnienie ale od tego czasu dojrzałyśmy trochę i obiecałyśmy sobie, że nie będziemy już płakać z powodu żadnego faceta.
-Świetna ta twoja propozycja. Na pewno lepsza niż oglądanie romansideł i objadanie się żelkami, nie Emily?
-Jasne tylko...
-Nie marudź, będzie fajnie.
-Nie marudzę ale twoi rodzice będą się martwić...-starała się znaleźć przekonujący argument.
-Nie będą się martwić. W końcu jedziecie ze mną a nie jakimś nieznajomym. To jak?-Spojrzałam na Emilkę proszącym spojrzeniem, z nadzieją w głosie powiedziałam:
-Emily, chodź... Nie zostawimy cię samej w domu.
-No oki.-odparła.
* * *
Przyodziałam czarną lekko rozkloszowaną sukienkę na którą narzuciłam dżinsową kamizelkę. Ubrałam krótkie granatowe converse oraz złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serca.
Uwielbiałam ten łańcuszek. Było wiele powodów ale najważniejszy to ten, że dostałam go na komunię od mojej nieżyjącej już prababci. Była przemiłą kobietą. Mimo, że w większości spraw miałyśmy odmienne zdanie potrafiłyśmy pójść na kompromis. Emilka postawiła na wygodę i ubrała dżinsowe szorty i czerwony t-shirt, który jej pożyczyłam. Dominik też nie prezentował się najgorzej. Szare bermudy i czarna bluzka dodawały mu powagi.
* * *
Zostawiliśmy rodzicom kartkę. Położyłam ją obok ciasta. Napisane było na niej o tym że jesteśmy na koncercie i że zabrał nas tam Dominik.
Nie obyło się oczywiście bez kłótni o miejsce w samochodzie. Wygrała Emila i to ona zajęła miejsce z przodu. Ja siedziałam na środku tylnej kanapy by obserwować drogę. Przejeżdżaliśmy przez ulice na których jeszcze panował ruch. Dominik dostał telefon od kumpla, który prosił go o podwózkę. Wiedziałam, że będę musiała się podzielić miejscem z tyłu. Przesiadłam się na lewą stronę kanapy by siedzieć za braciszkiem. Zajechaliśmy pod wielki dom. Czekaliśmy chwilę na chłopaka, jednak ja nie mogłam skojarzyć o jakiego kolegę Dominika chodzi. Gdy go zobaczyłam, odjęło mi mowę...
************************************
Przesyłam wam kolejną część opowiadania.
Cieszę się, że moje opowiadanie zostało przez was pozytywnie przyjęte.
Mam nadzieję, że podobają wam się przygody głównej bohaterki. Jeśli macie jakieś propozycje lub uwagi dotyczące opowiadania zapraszam do komentowania!!!
Pozdrawiam gorąco! :3
4 komentarze
ala1123
Opowiadanie jest świetne Lubię gdy akcja rozkręca się powoli bo przynajmniej mogę się wczuć w historię Już nie mogę doczekać się kolejnej części
Sambi
Hmmm zaciekawiłaś mnie tym kolegą, czekam na kolejną część!
Wiki1212
Super i bardzo ciekawi mnie kim jest ten jego kolega...
Karolayn
@Wiki1212 Na niektóre pytania szukamy trudnych rozwiązań a odpowiedź na którą nie wpadlibyśmy, okazuje się nieprawdopodobnie prosta. Jutro kolejna część!
Wiki1212
@KontoUsunięteayn czekam z niecierpliwością
koooalaxd
Genialne opowiadanie ale mogło by się zacząć coś powoli dziać
Karolayn
@koooalaxd Obiecuję, że będzie się działo.. Powoli się rozkręca. Pojawi się jeszcze kilka bohaterów i troszkę zamieszają w życiu Suzan. :P Według mnie gdyby od samego początku w opowiadaniu działoby się dużo to szybko by się znudziło a czytanie nie sprawiałoby radości i ciekawości poznania dalszych losów postaci. :3
koooalaxd
@KontoUsunięteayn oczywiście masz race ale już nie mogę się doczekać mega opowiadanie