Świat według Suzan cz.17

Świat według Suzan cz.17Oparłam się o drzewo i wzięłam głęboki wdech.  
-Przecież nie usiądę teraz i nie będę płakać jak dziecko...-powiedziałam do siebie.
-Racja. To nie wyjście z sytuacji.-odezwał się męski głos. Po moim ciele przeszły dreszcze. Serce waliło mi jak oszalałe. „Nic się takiego strasznego nie dzieje. Tylko jestem sama, z facetem którego nie znam, w lesie z którego nie widzę drogi powrotnej.”-podpowiadała moa podświadomość. Około dwudziestolatek zsiadł z wysokiego konia, którego dosiadał.  
-Niech zgadnę. Zgubiłaś się w lesie?-zapytał jakby znał prawdziwą odpowiedź.
-Nie, po prostu sobie spaceruję.-skłamałam.
-Skąd jesteś? Nie widziałem cię tu wcześniej?-pytał z ciekawością w głosie. A on co? Wyrósł nie wiadomo skąd i przesłuchanie mi chce urządzać. Dobra, przyznam się... Szczerze to byłam okropnie przestraszona ale nie miałam ochoty tego okazywać. Gdybym tylko wiedziała gdzie iść. Napotkałam spojrzenie chłopaka.  
-Dobra, zgubiłam się. Wiesz jak dojść do takiego nowego pensjonatu?
-Chyba długo błądziłaś bo to z pół godziny drogi.
-Super, dzięki za pomoc. Miło było i w ogóle.-odeszłam kawałek od niego.
-poczekaj ropucho, zaprowadzę cię tam.
Prychnęłam a w środku buzowała we mnie złość.
-Wsiadaj!-powiedział siedząc na koniu.
-Chyba oszalałeś.-mówiłam z kpiną w głosie. Moja duma została nadszarpnięta.
-Jesteś pewna, że nie wracasz ze mną?
Prychnęłam w odpowiedzi. Chłopak odjechał przed siebie. Moja podświadomość zaczęła mnie karcić. „Głupia jesteś, trzeba było odjechać z nim a nie błąkać się po lesie”

* * *

Komary gryzły jak nienormalne. Dążyłam przed siebie mając nadzieję, że w jakiś magiczny sposób dotrę do ośrodka. Zdziwiłam się bo przede mną stał koń, ten sam którego dosiadał tamten chłopak. Podeszłam bliżej, jednak nie zauważyłam właściciela zwierzęcia. Przywitałam się z koniem.
-Widzę, że poznałaś już Rene.-odezwał się idący w moim kierunku chłopak.
-Tak, jest śliczna. Wydaje się być milsza od tego płaza, który na niej jeździ.-odrzekłam złośliwie, odwdzięczając się za nazwanie mnie ropuchą.
-Ała, ale pocisk.-położył dłoń na klatce piersiowej.
-Spójrz Rene, na tego chłopaka. Udaje, że zabolało go serce, którego i tak nie ma.
-Gdybym nie miał serca, nie rozmawiałbym z tobą.
-Gdybyś potrafił go używać, nie byłbyś tak zadufanym w sobie egoistą.-powiedziałam i odeszłam. Myślałam, że wybuchnę. Odjęło mu mowę i to jest dla mnie oznaką, że wygrałam.
-1:0-wyszeptałam.
Szłam dalej przed siebie, zaczynało się ściemniać. Byłam zła, że nie mam zasięgu, ale cóż... „Uroki lasu”-powiedziała moja podświadomość. Znowu się udziela. Usłyszałam za sobą szelesty, obróciłam głowę i zobaczyłam jeźdźca na koniu, tego samego co ostatnio. Westchnęłam głośno. Już gorzej być nie może...
-Jeśli chcesz dotrzeć chociaż na kolację radzę iść szybciej.-odrzekł.
Nie odezwałam się na jego zaczepkę.
-Mówię serio, drzewa, krzaki, dzikie zwierzęta.
Nadal milczałam a on prowadził ten swój monolog.
-Wilki, lisy, dziki...-przełknęłam głośno ślinę.
-Szkoda by było takiej ładnej buźki.-skończył a ja się zatrzymałam. Nie czułam do niego ani strachu, ani złości.

* * *

Zajęłam miejsce za chłopakiem, choć na początku miałam z tym problem. Jechaliśmy wolno a ja trzymałam się jego bluzy. Wyjechaliśmy z lasu po czym się zatrzymaliśmy.
-Dzięki za podwiezienie. Cześć.-powiedziałam grzecznie i już odchodziłam.
-Zaczekaj, nie przedstawiłaś się nawet.-zatrzymał mnie w pół kroku.
-Suzan.
-Nikodem.
-Muszę lecieć, pa.
-Do zobaczenia, Suzan.
Poszłam prosto do pensjonatu. Spotkałam tam zdenerwowaną ciocię.
-Gdzież ty się błąkałaś?
-Byłam na spacerze i trochę się zgubiłam. Las jest naprawdę duży ale udało mi się z niego wydostać.
-Napędziłaś mi strachu, młoda. Jedziemy do domu.-odparła Ela.
Tak też zrobiłyśmy. Po powrocie czekała nas miła niespodzianka. Cały apartament błyszczał a kolacja czekała już na stole. Podziękowałyśmy Kasi i po skończonej kolacji poszłam do pokoju. Postanowiłam zadzwonić do Remka lecz on nie odbierał. Zmęczona zasnęłam. Kolejnego dnia poranek był inny niż wcześniej. Obudziłam się przed dźwiękiem budzika, jakieś dobre dwie godziny. Przeszłam się po apartamencie. Spojrzałam przez okno i ujrzałam śpiące jeszcze miasto. Ja również, po zobaczeniu tego widoku postanowiłam zasnąć. Przerwał mi telefon od Remka.
-Cześć skarbie, przepraszam, że cię budzę...
-Cześć, nie obudziłeś mnie.
-Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień będziesz mogła mi poświęcić.
-Ale... Jak to?
-Jestem w drodze do Warszawy. Jadę z kuzynem on ma coś do załatwienia a ja pomyślałem o tobie.
Jego słowa wywołały we mnie euforię. Podałam mu adres cioci i szybko wzięłam prysznic. Postanowiłam założyć sukienkę. Przy śniadaniu powiedziałam cioci o planach spędzenia dnia z Remkiem. Nie miała nic przeciwko. Zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyła Kasia. Zobaczyłam podbite oko mojego chłopaka. Rzuciłam mu się na szyję, po czułym przywitaniu poszliśmy do mojego pokoju. Zajęliśmy miejsce na brzegu łóżka.
-Opowiadaj jak do tego doszło.
-To nic takiego... Nie przejmuj się tym.
-Remek... Mów.-złapałam jego dłoń.
-To było wczoraj, w klubie. Ale nie masz się czym przejmować.
-Kto ci to zrobił, kochany?
-Zmieńmy temat... Twoja ciocia ma naprawdę ładne mieszkanie.-spojrzałam wyczekująco na Remka.
-Powiesz mi w końcu?
-Okey. To był Sebastian.-zasłoniłam z wrażenia usta.
-Jak to, przecież się przyjaźnicie.
-Czas przeszły, miał wzięte i zaczął się mnie czepiać. Później zeszliśmy na twój temat i... Ale kochanie...-ujął moją twarz w dłonie, patrząc w moje przerażone oczy.
-Nie przejmuj się nim, to dupek.-powiedział po czym złączył nasze usta w pocałunku. Do drzwi pokoju zapukała Ela a my szybko od siebie odskoczyliśmy.
-Gdzie się dzisiaj wybieracie?-zapytała Ela.
-Hmm.. Może pójdziemy na miasto.-zaproponowałam a w odpowiedzi Remek pokiwał twierdząco głową.
-Mam nadzieję, że Remek zostanie na kolacji. Chciałam zaprosić też Staszka.-powiedziała. Spojrzałam znacząco na chłopaka.
-Dzisiaj wracam z kuzynem do domu, więc...-nie skończył bo w połowie zdania wtrąciła się ciotka.
-To wrócisz po kolacji, okey.-rzekła i zostawiła nas samych.
-Stanowcza osoba z tej twojej cioci.
-Ja też nie jestem ciepłym kluchem.-zaśmiałam się.
Wyszliśmy na miasto. Pokazałam chłopakowi kilka fajnych miejsc. Później wybraliśmy się do kina.
-To... Gdzie teraz idziemy?-zapytałam.
-Na zakupy, skarbie.-rzucił.

* * *

Dzisiejsze zakupy były bardzo udane. Wróciliśmy do domu z szerokimi uśmiechami na twarzach. Zresztą, cały dzisiejszy dzień był cudowny, dzięki temu, że spędziłam go z osobą do której należy część mojego serca.

* * *

Przy nakrytym już stole siedziała Ela i Staszek.
Zasiedliśmy do kolacji przy której panował wesoły nastrój. Staszek dzielił sięz nami zabawnymi historiami z życia i wpadkami pracowników.

[Remek]

Dlaczego dałem się namówić chłopakom na wyjście do klubu? To jedna z najgorszych decyzji, które podjąłem. Gdybym został w domu, nie miałbym teraz podbitego oka. Kto by pomyślał, że podbije mi je najlepszy przyjaciel... Wiem, że zrobił to z czystej zazdrości. Moja kochana Suzan... Dzisiejszy dzień był świetny. To jedyna kobieta przy której na mojej twarzy pojawia się szczery uśmiech. W jej oczach pojawił się smutek gdy powiedziałem jej o tym co się stało. Nie chciałem jej mówić, ale ta dziewczyna ma dar przekonywania... Mimo tej opowieści dzień spędziliśmy fantastycznie. Ten cały Staszek jest nawet spoko. Pod koniec kolacji posmutniałem. Chciałbym móc zostać i opiekować się nią. Suzan odprowadziła mnie przed budynek. Zbliżyłem się do niej i poczułem smak jej delikatnych, pięknych ust. W  świetle księżyca twarz Suzi była podwójnie piękna.

[Suzan]

Nadszedł moment pożegnania, nienawidzę tego... Każde pożegnanie jest dołujące. Chciałabym móc tulić go codziennie, tak jak teraz. Remek wsiadł do samochodu kuzyna i odjechał. Stałam jeszcze przez chwilę nie ruszając sięz miejsca. Patrzyłam w miejsce w którym ostatni raz widziałam ukochanego. Zewsząd otaczało mnie chłodne powietrze. Wróciłam do swojego pokoju. Ogarnęłam w nim i postanowiłam wziąć długą kąpiel po której wskoczyłam do mięciutkiego łóżka. Otulona pierzyną oglądałam telewizję przy której zasnęłam.  
Kolejne kilka dni spędziłam na siedzeniu w domu. Nie czułam się zbyt dobrze. Dostałam zawroty głowy i dwa razy zemdlałam. Ela wie tylko o jednym, kiedy to na budowie straciłam przytomność. Drugi raz stał się w domu. Ciocia załatwiała coś na mieście a ja zostałam w domu z Kasią. Obiecała mi, że o niczym nie powie Eli. Zresztą, moja chrzestna i tak się o mnie martwiła. Nie chciałam przysparzać jej kolejnych problemów.

* * *

Leżałam w łóżku gdy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w ich kierunku i ujrzałam Elę.
-Jak się dzisiaj czujesz?
-Całkiem dobrze.-odrzekłam podpierając się dłońmi.  
-Dziś przywożą meble do pensjonatu i jeśli się dobrze czujesz, mogłabyś jechać ze mną.
-Bardzo chętnie, po śniadaniu, tak?-upewniłam się.
Umyłam się i ubrałam wygodne szorty i t-shirt, włosy związałam w koczka. Postanowiłam wziąć się za siebie. Siedzenie na tyłku nic nie daje. Droga do ośrodka zdawała się być krótsza niż zwykle. Zajechałyśmy przed pensjonat w którym tętniło życie. Z wielkiej ciężarówki wynoszono meble. Przywitałam się z Staszkiem i Antkiem. Wszystkie pomieszczenia były perfekcyjnie pomalowane. Zrobiło mi się słabo więc usiadłam w cieniu drzewa. O chwili powiedziałam Eli, że idę na spacer. Po drodze zauważyłam reklamę stadniny koni. Doszłam do dużego placu na którym była pełna gracji Rene. Oparłam się o drewniany płot i obserwowałam Nikodema i Rene. Widok był fascynujący, Rene z wielką gracją pokonywała kolejne metry placu. Wodziłam wzrokiem za rozhasaną Rene.
-Witaj, Suzan.-rzucił jeździec.
-Czeeść!-powiedziałam z uśmiechem.
-Patrz na to!-krzyknął przed skokiem przez płotek.
-Brawo!-zaczęłam klaskać w dłonie.
Podjechał do miejsca w którym stałam i stanął przede mną w całej swej okazałości. Dopiero zauważyłam jaki był wysoki. Chcąc spojrzeć mu w oczy, musiałam zadzierać głowę.
-Jak ci się podobało?
-Hmm... Bardzo! Patrząc na was widać więź i to jest niezwykłe.

* * *

I tak to się zaczęło...
Codziennie przychodziłam do stajni, pomagałam przy obowiązkach związanych z końmi. Zaprzyjaźniłam się z Albertem to koń ze stajni Nikodema, często na nim jeździłam. Wszystkiego uczył mnie Nikodem. Okazał się być inny. Od tej pory, postaram się nie oceniać książki po okładce. Remek dzwonił codziennie, czasami co drugi dzień. Nadal świetnie się rozumieliśmy. Tęskniłam za nim, bardzo. Ela spotykała się ze Staszkiem, nie tylko na budowie... Chciałam, żeby im się udało.

* * *

Dziesiąty dzień sierpnia. Godzina 10:25. Leżałam w łóżku i nie miałam siły, żeby je opuścić. Promyki słońca wpadały do mojego pokoju i muskały lekko moją skórę. Przy śniadaniu ciocia oznajmiła mi niezwykłą nowinę...


****************************************************
Długo wyczekiwana 17 część!  
Jakie macie wrażenia po jej przeczytaniu?  
Czekam na komentarze po opowiadaniem ;-)  
Wszystkie komentarze bardzo motywują mnie do dalszego pisania. xD
Pozdrawiam ^.^

Karolayn

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2110 słów i 11810 znaków.

6 komentarzy

 
  • Kaka0312

    Kiedy kolejnaaa? :* :D

    5 wrz 2015

  • arinaxd

    Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie. Kiedy kolejna część.

    2 wrz 2015

  • Karolayn

    @arinaxd Bardzo się cieszę z tego powodu ^.^ Nie wiem, niedawno rozpoczął się rok szkolny i jak wiadomo mam z tym związane pewne obowiązki. ;) Postaram się napisać coś krótkiego i wstawić w weekend :)

    3 wrz 2015

  • arinaxd

    @KontoUsunięteayn Ja już mam dość szkoły. Życzę samych dobrych stopni. Pozdro Ari

    3 wrz 2015

  • Kiki019283747

    Super, kiedy kolejna?!

    2 wrz 2015

  • Misiaa14

    Oni muszą  być  razem ... i mam nadzieje  że zwracasz uwage  na nasze komentarze  itd  ;3  cudoo *-*

    1 wrz 2015

  • Karolayn

    @Misiaa14 Oczywiście, że zwracam uwagę na komentarze ;)

    1 wrz 2015

  • Koala

    Super <3

    1 wrz 2015

  • mysza

    Mam tylko nadzieję, że oni dalej będą razem

    1 wrz 2015