Świat według Suzan cz.19

Świat według Suzan cz.19"Miłość zmienia, miłość uzdrawia. Czasem jednak tworzy śmiertelne zasadzki i niszczy osobę, która postanowiła się poświęcić. Cóż to za skomplikowane uczucie, które tak naprawdę jest jedynym powodem, dla którego żyjemy, walczymy, staramy się być lepsi?”

Paulo Coelho, "Być otwartym na miłość"

Wszystko już przygotowane! Z niecierpliwością czekam na ich powrót. Siedzę na wielkiej pufie w pokoju Suzi i rozmyślam... Zastanawiam się jak będzie wyglądało nasze powitanie. W głowie mam już tą scenę... Suzan wchodzi do swojego pokoju, potem rzuca mi się w ramiona a ja mocno ją tulę. Potem mówię jak bardzo mi jej brakowało i ile dla mnie znaczy. Całuję ją czule... Świat wokół nas znika, jesteśmy tylko my. Nic nie może przerwać tej chwili. Siadamy naprzeciwko siebie i zatracamy się w swoich spojrzeniach....
Niestety moje marzenia przerwał mi wystraszony głos ojca Zuzi. Patrzę na niego tępo i nie mogę uwierzyć w to co się stało. Jak to możliwe? Dominik i Zuza mieli wypadek samochodowy. Jadę do szpitala wraz z rodzicami mojej ukochanej. Chcę się czegoś dowiedzieć lecz nikt nie traktuje mnie poważnie. Niezwykłym trafem udaje mi się dowiedzieć, gdzie leży Dominik. Biegnę do jego sali i zasypuję go pytaniami.  
-Jak się czujesz? Co ci jest? Jak to było? Co się stało? Gdzie Suzi? Dominik jak do tego doszło? Co z Zuzią?
-To był wypadek samochodowy. Wina nie leży po żadnej ze stron. Kierowca tamtego auta miał coś z hamulcami. Ja nic nie zrobiłem... Przepraszam.
-Za co przepraszasz? Gdzie jest Suzan?
-No właśnie o nią chodzi. Pamiętam tylko jak szepnęła "Kocham cię, braciszku”, później czarna dziura w pamięci... Ja wyszedłem bez szwanku tylko kilka połamanych żeber a mała... Boję się o nią. Oni mnie stąd nie chcą wypuścić, proszę Remo, idź i dowiedz się co z nią.
-Okej. Trzymaj się Dom! Będzie dobrze.
Wybiegam z sali Dominika z jeszcze większym niepokojem. Co z Suzi?! Cholera martwię się o nią jak jeszcze nigdy dotąd. To uczucie przeszywa mnie od środka. Moje ręce dygocą nerwowo a ja za wszelką cenę muszę dowiedzieć się co z Zuzą. Biegnę przez korytarz, jednak czuję coś mokrego na policzku. Nie... Nie, teraz nie mogę się rozkleić. Ścieram szybko łzę z policzka i biegnę przed siebie. Zauważam jakiegoś lekarza i pytam się o Suzi. Mówi, że nic nie wie na jej temat lecz odsyła mnie na inny oddział. Lecę tam szybko jak opętany. Docieram do wskazanego przez lekarza miejsca i zauważam rodziców Zuzi. Matka Suzan siedzi zapłakana a mąż stara się ją pocieszyć. Pierwszy raz widzę ich w takim stanie.
-Co z Zuzą?-pytam prosto z mostu.
-Jest na operacji... Lekarze walczą o jej życie...
Czy to znaczy, że ona może... Nie, to niemożliwe. Nie chcę pytać ich o więcej i tak są załamani całą sytuacją. Idę do Dominika. Opowiadam mu o wszystkim czego się dowiedziałem. Wiadomość o stanie zdrowia mojego skarbu jeszcze bardziej zezłościła mnie. Jestem wściekły na wszystko a zarazem bezsilność wykańcza mnie od środka. Dominik słysząc całą opowieść posmutniał. Powiedzenie mu o Suzi było dla mnie ogromnym bólem. Mówiłem kochającemu bratu o operacji jego jedynej siostry. Nie pozostało nam jednak nic prócz wiary w pomyślne rozwiązanie sytuacji. Postanowiłem zostać przy Dominiku i podtrzymać go na duchu. Nic nie dałoby szlajanie się po korytarzach tego przeklętego szpitala. Staram się pocieszyć przyjaciela mimo iż sam chciałbym by moja Suzi przyszła tutaj i mocno mnie przytuliła.  
Mija godzina, później kolejna...  
-Słuchaj, Dominik, odpocznij tu sobie a ja zobaczą co z Zuzią.-rzucam.
-Jasne ale pamiętaj mi później WSZYSTKO opowiedzieć.
-No pewnie.-odpowiedziałem siląc się na lekki uśmiech. Poszedłem pod salę operacyjną ale rodziców Suzi już tam nie było. Zrozumiałem, że zabieg się już skończył. Biegałem po oddziale pytając się o miejsce w którym znajdę moją małą. Pewna miła pielęgniarka zaproponowała, że mnie do niej zaprowadzi.

* * *

Leżała tam sama. W białej, szpitalnej pościeli. Jej łóżko stało na środku sali. Do klatki piersiowej miała przypięte jakieś kabelki. Patrząc przez szybę, stałem jak słup, nie mogąc się ruszyć. Czułem wielki strach przed niesprecyzowanym uczuciem... Uczuciem, że mogę ją w każdej chwili stracić. Patrzyłem na nią a moje serce biło bardzo mocno. Podszedł do mnie lekarz. To co od niego usłyszałem jest kompletnym zaskoczeniem. "Śpiączka.”

* * *

-Remi... Halo?-słyszę głos Zuzy.
-Co jest?-powoli otwieram oczy.
-Spokojnie, leż. Straciłeś przytomność.-jej delikatny ton głosu rozbrzmiewał w mojej głowie.
-Zuzia!-przytuliłem ją z całej siły.
-Kochanie, miałeś się nie ruszać...-zaśmiała się Suzi.
-Brakowało mi ciebie.-powiedziałem nie puszczając jej z objęć.
-Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać pomimo wszystko.-na jej słowa odsunąłem się delikatnie.  
-Ale o czym ty mówisz?
-Na zawsze.-odrzekła po czym zniknęła.
Ocknąłem się a nade mną czuwała młoda pielęgniarka, pytając wciąż 'Ej, słyszysz mnie?”. Pierwsze co powiedziałem to 'Suzi, gdzie jesteś?'. Na moje słowa uśmiechnęła się szczerze. A ja odzyskiwałem świadomość.  
-Nie wiem kto to i ale na pewno to ktoś ważny.-przytaknąłem.
-Moja dziewczyna.
-Zemdlałeś, musisz zrobić sobie badania.
-Wszystko jest okey, nie potrzebuję badań.
-Powinieneś je zrobić.
-Ale ja nie potrzebuję...-sprzeciwiałem się pielęgniarce, która weszła mi w słowo.
-Nie dyskutuj! Obiecuję, że nie będzie bolało.
Po badaniach, w szpitalnym sklepiku kupiłem największy baton czekoladowy, by jak obiecała Kasia (pielęgniarka) odzyskać siły. Po jakiś kroplach na uspokojenie, czułem się lepiej i spokojniejszy wróciłem do Zuzi. Ona nadal leżała tam sama. Na tej, jak mi się wydawało wielkiej przestrzeni stało łóżko Zuzi. Akurat obok przechodziła Kasia. Zapytała o moje samopoczucie. Po dłuższej rozmowie i błaganiu jej o pozwolenie na wejście do Suzi, młoda pielęgniarka uległa moim prośbom. Wpuściła mnie do niej w specjalnym, trochę za dużym fartuchu. Usiadłem na brzegu krzesełka, stojącego obok łóżka. Po raz pierwszy od naszego ostatniego spotkania, byłem jej tak blisko. Patrzyłem na nią z nadzieją, że zaraz się obudzi. Złapałem jej dłoń i zacząłem z nią rozmawiać.
-Hej Suzi. To ja, Remek. Stęskniłem się za tobą... Wyglądasz pięknie-jak zawsze.  
Pomyślałem, że nie warto martwić jej problemami, więc dalej prowadziłem swój monolog.
-Jak się czujesz? Wiesz co? Śniłaś mi się. Ehh... To był piękny sen. Możesz robić to częściej... To znaczy... śnić mi się. Chcę cię oglądać cały czas. W tym śnie, byłaś moim aniołem stróżem. Pojawiłaś się wtedy, kiedy bardzo potrzebowałem pomocy. Dziękuję, mała. Musisz być teraz silna i cierpliwa.-w moich oczach pojawiły się łzy.-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Kocham cię Suzi.-po policzkach spłynęły trzy słone krople, których tak bardzo nie chciałem. Nie chcę płakać przy Zuzi. Delikatnie pocałowałem jej dłoń i zwróciłem się ku wyjściu, czując, że rozpadam się w środku na kawałki. Przetarłem łzy i podniosłem głowę ku górze. W drzwiach zauważyłem jakiegoś mężczyznę. Postawny, młody człowiek ubrany w biały lekarski kitel. Ciemnowłosy, jak wywnioskowałem, lekarz. Odezwał się do mnie spokojnym, zrównoważonym głosem.  
-To bardzo dobrze, że z nią rozmawiasz. Wiesz... Jednym z bodźców zewnętrznych, który przyspiesza nawiązanie kontaktu z pacjentem jest głos bliskiej osoby. Innymi bodźcami słuchowymi są na przykład czytanie książek, gazet, listów lub słuchanie muzyki. Przepraszam, zapomniałem się przedstawić. Doktor Jakub Lewandowski, jestem psychologiem.-wyciągnął dłoń w moją stronę a ja uścisnąłem ją pewnie.  
-Remek Remigiusz Błaszczyk. Ja... jestem chłopakiem Zuzi.
-Możemy porozmawiać w moim gabinecie?
-Jasne.
Ruszyliśmy przez długi szpitalny korytarz aż trafiliśmy do gabinetu tego doktorka. O czym on niby chce ze mną gadać? To chyba bezsensu... Zająłem miejsce na fotelu stojącym naprzeciwko psychologa.  
-Słuchaj Remek... Śpiączka farmakologiczna to stan uśpienia pacjenta.  
-Kiedy Zuzia się wybudzi?  
-Musisz pamiętać, że w przypadku twojej dziewczyny jest duże prawdopodobieństwo jej szybkiego wybudzenia. Na szczęście doznała ona tylko lekkiego urazu i z diagnoz wynika pomyślne wybudzenie.  
Słowa tego kolesia były w jakimś stopniu pocieszające.
-Pacjenci w śpiączce wysyłają czasami różne znaki-sygnały. Niektóre są ciężkie do odczytania bo wiadomo, że nie poruszy ręką ani nogą. Ale stwierdzono, że takimi sygnałami jest np. mrugnięcie lub delikatne uściśnięcie dłoni. Natomiast nigdy nie wiadomo w którym momencie wyśle jakikolwiek sygnał.  
-Rozumiem.
-Chciałbym ci zaoferować ze swojej strony pomoc. Jeśli będziesz potrzebował rozmowy to nie krępuj się.  
-Oczywiście. Dziękuję, panu...
-Kuba.
-Dzięki Kuba.
Wyszedłem z gabinetu doktorka podbudowany. Ruszyłem w stronę sali Dominika.  
-Cześć stary!
-Remo, nie przesadzaj... Jeszcze nie wrosłem w to łóżko.
-No jasne, że nie-uśmiechnąłem się.
-Rodzice opowiedzieli mi o siostrze. To... Okropne...  
-Rozmawiałem z lekarzem, doktorek powiedział mi, że jest szansa szybkiego wybudzenia. Podobno jest w dobrym stanie i nie ma większych obrażeń, które zaważyłyby nad jej życiem.
-Tak ale medycyna wciąż jest nie zbadana do końca i nic nie jest pewne...
Zapadła chwila cisza a każdy z nas pogrążył się w zadumie.
-Rodzice przed chwilą odjechali. Wysłałem ich do domu. Matka jest w naprawdę złym stanie a ojciec udaje, że jest silny, choć i tak wiem, że bardzo go zabolała cała ta sytuacja. Wiem, że... Że nikt nie powinien się teraz obwiniać bo to nic nie da i w ogóle ale jednak czuję się odpowiedzialny za to wszystko.
-Dominik, będzie dobrze. Obiecuję, że zaopiekuję się Suzi.
-Wiem. Dzięki.
Było już ciemno na dworze. Wracałem do domu w całkowitej zadumie. Nie zwracałem uwagi ani na osoby, które przechodziły obok, trącając mnie w ramie ani na wszystko co dzieje się dookoła. Byłem tylko ja i moje myśli. Nic więcej się nie liczyło. Dotarłem do domu i od razu położyłem się spać.  

* * *

Nowy dzień. Nowe zdarzenia, problemy a może i radości... Promienie słońca delikatnie muskały moją twarz. To już tydzień od wypadku. Suzi leży nadal w śpiączce. Codziennie chodzę do niej i rozmawiamy, to znaczy ja opowiadam jej o wszystkim co się dzieje. Czasami puszczam jej ulubione rockowe kawałki. Dominik też czuje się już lepiej. Ostatnio nawet wypisał się ze szpitala.
Dzień jak co dzień, jednak los tym razem napisał inne rozwinięcie.


******************************
Cześć kochani! ^.^
Mam nadzieję, że spodobała wam się część.  
Jakiś czas temu postanowiłam założyć bloga i tak też zrobiłam. Zajęło mi to trochę czasu ale mam nadzieję, że się opłaciło. ;) Zapraszam! (link na profilu) :)

Karolayn

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1977 słów i 11245 znaków, zaktualizowała 17 paź 2015.

3 komentarze

 
  • Klaudynka

    Kiedy next ???

    6 lis 2015

  • Karolayn

    @Klaudynka Postaram się jak najszybciej wstawić kolejną część. Jest już napisana, teraz tylko naniesienie ewentualnej korekty! :)

    6 lis 2015

  • malinowa15

    Cudowne  <3

    19 paź 2015

  • Karolayn

    @malinowa15 Dzięki za miły komentarz, zapraszam na bloga :)

    19 paź 2015

  • Misiaa14

    Onaa musi żyć  *-* cudooo <3

    17 paź 2015

  • Karolayn

    @Misiaa14 będzie żyć! ^.^ cieszę się, że się podoba :)

    18 paź 2015