Świat według Suzan cz.22

Świat według Suzan cz.22Recepcjonistka, która nie wydawała się zbyt miłą osobą, wskazała nam drogę do biura mojego brata. Stąpałam niepewnie po długim korytarzu ze spuszczonym w dół wzrokiem. Mój towarzysz chyba zauważył lekki strach, który mnie ogarnął. Położył dłoń na moim ramieniu, jakby dodając mi odwagi i szepnął w moje włosy: „Będzie dobrze, Suz”. W tym samym momencie przeszedł mnie wzdłuż pleców nieprzyjemny dreszcz. Zdjęłam jego rękę ze swojego ramienia i odsunęłam się nieznacznie. Spojrzałam mu w oczy, mówiąc:
-Przecież wiem, że tak będzie.- lekko zdenerwowanym tonem. Na jego twarzy nie znalazłam żadnego wyrazu. Wykrzywiłam usta w coś na kształt uśmiechu, któremu daleko było do szczerości.

* * *

Pierwsze spojrzenie sobie w oczy od tak dawna... Usłyszenie jego głosu, który znałam od dziecka... Uścisk. Chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego najbliższe osoby potrafią nas tak skrzywdzić. Brakowało mi go. Kłótni, żartów, droczenia się o nic nie ważne sprawy. Nawet zamartwiania się o mnie. To może wydaje się paradoksalne ale tak było.  
Jak nikt inny interesował się tym co u mnie i zamartwiał, choć wiem, że może tego nie pokazywał. Potrafił doprowadzić mnie do złości, ale gdy wiedział, że zrobił coś źle, przepraszał. Rozbawiał mnie swoimi żartami. Czasami opowiadał takie, które wcale nie były śmieszne, mimo to zawsze kończyło się śmiechem. Chyba nie ma... Nie! Na pewno nie ma drugiej takiej osoby jak on. Jest jedynym chłopakiem a w sumie, teraz już mężczyzną, który w całym moim życiu, cokolwiek bym nie zrobiła, wybaczyłby mi. Pełno skrajności w tej naszej relacji. No cóż.. Tak już jest... To oznacza mieć brata. Wkurzać się w momentach, gdy postąpi źle. Wspierać, jeśli potrzebuje pomocy. Rozśmieszać, gdy nie ma humoru i kochać bez względu na okoliczności.
W chwili spotkania się naszych spojrzeń, poczułam nagły smutek. Mało brakowało, żebym się rozpłakała. Pod moimi powiekami czułam słone krople, jednak nie pozwoliłam sobie uronić choćby jednej łzy.

Podchodzi do mnie i przytula. Jedna sekunda, zmienia moje wszystkie uczucia. Teraz, mając go w ramionach, przypominam sobie, co tak naprawdę się stało. Zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia i wyjechał z domu. Kiedyś mówiliśmy sobie o wszystkim. Chciałam bić w niego pięściami, czując gniew na myśl o przeszłości i jego zachowaniu. Przez ten cały czas żyłam w niepewności, czy coś mu się stało, czy żyje, czy jeszcze go zobaczę... Teraz widząc go całego za biurkiem. Wiedząc, że nie powiedział chociażby, że wszystko u niego gra. Że żyje i ma się świetnie, tylko chce ode mnie odpocząć. Uspokoiłam się i schowałam wszystkie złości w najgłębszy kąt serca. Poprosił byśmy poczekali na niego na dolnym holu, tak też zrobiliśmy. Czekałam na wyjaśnienia z jego strony, jakieś tłumaczenie, dlaczego tak zrobił. Chciałam usłyszeć z jego ust całą prawdę, którą ukrywali przede mną rodzice, Ela i Remek. Jestem pewna, że oni znają całą historię.

* * *

Udaliśmy się do jakiejś małej restauracji, położonej na rogu dwóch ulic. W środku był nowoczesny wystrój. Panowały brązy i beże, które dodawały temu miejscu klasycznego wyglądu z nutką nowoczesności. Po złożeniu zamówienia i kilku zdaniach wymienionych przez chłopaków, spojrzałam na telefon. Miałam jedną wiadomość od Remka:

„Zuziu, wróciłem do domu, możemy się spotkać? ;)

Szybko odpisałam mu trochę zbywając.

„Jestem zmęczona, jutro się zobaczymy. Pa :)

Od ekranu telefonu wyrwał mnie głos kelnerki.
-Proszę, to zamówienie dla państwa.
Sebastian upił łyk swojej kawy i powiedział nie owijając w bawełnę:
-Stary, gdzie ty się podziewałeś? Chyba należą nam się jakieś wyjaśnienia.
Mój wzrok powędrował na lekko zakłopotaną twarz Dominika.
-Pewnie i tak już znacie całą wersje wydarzeń, więc po co mnie pytasz?-odrzekł spokojnie.
-Właśnie nie.-mówiłam cicho, starając się opanować oburzenie.
-To był dla mnie ciężki okres...- kontynuował Dominik.
-Nie widziałam cię od czasu wypadku. Nie odbierałeś telefonu, nie odezwałeś się słowem, zapadłeś się jakby pod ziemię. Zmówiłeś się ze wszystkimi, żeby nikt nie pisnął mi słówka na temat dlaczego wyjechałeś.-uniosłam nieznacznie głos. Przynajmniej według mnie było to nieznacznie.
-Przepraszam.
-Myślisz, że mi jest łatwo zapomnieć o tym, że mam starszego brata, który nie chce mnie znać?-pytałam retorycznie.
-Nigdy o tobie nie zapomniałem. Ciągle wracało wspomnienie z wypadku. Nic nie zrobiłem a powinienem.
-Powinieneś przyjść do mnie wcześniej i powiedzieć co cię boli.-rzucałam kolejnym argumentem.
-Byłem u ciebie. Obiecałem sobie, że już nigdy cię nie skrzywdzę, że zniknę z twojego życia. Nie chciałem, żebyś się mną przejmowała i dlatego... Wydawało mi się...-przerwałam mu
-Że przekonasz wszystkich, żeby nic mi nie mówili...-dokończyłam, pokiwał głową na potwierdzenie.-To było dziecinne.-parsknęłam.
-Wiem... Nie powinienem nazywać się twoim bratem.-mówił jakieś niestworzone rzeczy.
-Przestań!-krzyknęłam, przez co oczy wszystkich skierowały się w moją stronę. Patrzyli na mnie, jak na jakąś wariatkę. Miałam to gdzieś.
-Nawet nie waż się tak mówić.-po moim policzku spłynęła łza. Sebastian siedział obok i nie przerywając nam rozmowy, sączył kawę. Po mojej wypowiedzi zapadła głucha cisza. Głośno westchnęłam i wyszłam z lokalu. Jestem pewna, że nie brakowało dużo, żeby ktoś mnie wyprosił, za moje głośne zachowanie. Ruszyłam w stronę parku, który mieścił się niecałe dwie ulice dalej. Po drodze wyłączyłam telefon.  
Przychodziliśmy tu z Elą i Dominikiem, podczas wakacji. Usiadłam na jedna z drewnianych ławek, które znajdowały się pod rzędem drzew. Oparłam łokcie o kolana i chowając twarz w dłonie, dałam upust moim emocjom. To co, że byłam wtedy taka rozmazana, miałam podpuchnięte oczy i ogólnie wyglądałam jak kupka nieszczęścia? Nie obchodziło mnie nic. Ani Seba, a tym bardziej Dominik. Przez ten cały czas, gdy wszyscy ukrywali przede mną, że mój brat nie chce  mnie znać, ja też martwiłam się o niego. Był dla mnie przykładem... Cholernym autorytetem.

„Skończ szkołę i idź na studia, tak jak Dominik.”  
Dobre wyniki w szkole i praca w biurze jednej z Warszawskich korporacji. „Bądź jak Dominik!”-krzyczał głos w mojej głowie. Przetarłam dłońmi twarz i wyprostowałam się na ławce, patrząc przed siebie. Na jednej ze ścieżek zobaczyłam dziewczynkę, która bawiła się lalką. Mała blondyneczka z zaplecionymi w warkocze włosami w różowej, rozkloszowanej spódniczce i białej bluzeczce. Obok biegł ubrany na sportowo, wyższy od dziewczynki o głowę, ciemnowłosy chłopiec. Podbiegł i pociągnął ją za jeden z długich warkoczy, na co ta zrobiła naburmuszoną minę i wystawiła mu język. Podeszła do nich wysoka kobieta. Z daleka wyglądała, jakby pouczała chłopca. Później powiedziała coś do dziewczynki i oboje pocałowała w głowy. Złapała dzieci za ręce i odeszli w stronę wyjścia z parku. Szczerze powiedziawszy, ta sytuacja była zabawna i wywołała uśmiech na mojej zapłakanej twarzy. Zapewne wyglądałam tragicznie, ale to już nie jest ważne... Przyglądałam się tej scenie z wielkim rozczuleniem. Wyglądali oni zupełnie jak my, kilkanaście lat temu. To znaczy... ja i mój brat. Potrząsnęłam lekko głową, chcąc pomyśleć o czymś innym. Założyłam przeciwsłoneczne okulary i postanowiłam iść do apartamentu Eli, a w zasadzie, to jechać metrem, ponieważ było ono w innej części miasta.

* * *

Stojąc przed drzwiami, ostatni raz zastanowiłam się czy nie będę niepotrzebnie narzucała się Eli. Jednak wiem, że nie za bardzo mam się gdzie podziać, więc decyduję się zapukać. Drzwi otwiera mi Kasia. Z wielkim zdziwieniem, wita mnie radośnie już od progu. Wypytuje o wiele rzeczy, jednak ja udzielam jej lakonicznych odpowiedzi. Dowiaduję się przy okazji, że ciotka jest w pensjonacie i przygotowuje jakąś większą imprezę ale o szczegółach nie wie nawet Kasia. Doprowadzam się do nie najgorszego stanu, takiego, że mogę się teraz pokazać ludziom. Po wypiciu, przygotowanej przez Kasię, gorącej czekolady i przekazaniu mi ploteczek o panu Staszku postanawiam gdzieś wyjść. Nie chcąc męczyć już swoją osobą miłej gosposi. Żegnam się z nią i wychodzę z apartamentowca.  
Wyjmuję z kieszeni telefon i wciskam guziczek od włączania ale w tym samym momencie wpada na mnie jakiś karton. Dosłownie! Zajęta swoją komórką nie zauważyłam wysokiego chłopaka, niosącego dwa duże kartony. Wpadł na mnie, potknęłam się o jakiś kamień, przewracając przy tym na chodnik. Kartony, które niósł mężczyzna wypadły mu z rąk i znalazły się na ziemi. Dodatkowo przy upadku, z dłoni wypadł mi telefon.
-Chodzić nie umiesz?!- krzyczał mężczyzna.
-To przez ciebie i się na mnie nie wydzieraj!-Podniosłam na niego wzrok, pocierając przy tym bolące miejsce na czole. Drugą dłonią ściągnęłam okulary z nosa. Poznałam w nim znajomą twarz i on chyba w tym samym momencie skojarzył, że się znamy. Wyszczerzył się i podał mi dłoń.
-Nie sądziłem, że możemy się tutaj spotkać.-mówił spokojniejszym głosem.
-Nie myślałam, że kiedyś aż tak się na mnie wkurzysz...-złapałam jego dłoń i szybko podniosłam się z ziemi.
-Suzi...-pokręcił głową śmiejąc się przy tym.-nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.
-No i w sumie, ja też nadal w to nie wierzę.-uniosłam kąciki ust.-Boże, Nikodem, ale ty się zmieniłeś...-dodałam z uśmiechem, patrząc na jego twarz z kilkudniowym zarostem. Jego oczy iskrzyły się tak, jak w dniu, gdy po raz ostatni go widziałam.
-Ty też się zmieniłaś.-mówił dotykając palcem rany po wypadku, która znajdowała się na mojej skroni.- To...?
-Długa historia-przewróciłam oczami.
-Masz może czas, żeby mi o tym opowiedzieć i ogólnie porozmawiać? Tak jak kiedyś pamiętasz?-zapytał.
-Tak się składa, że mam wolną chwilę.-odpowiedziałam szybko.
-W takim razie zapraszam cię na spacer, tylko najpierw pozbieram te nieszczęsne kartony twojej cioci.- rzekł z uśmiechem, chwytając w dłoń pierwszy z kartonów.
Odwróciłam się w poszukiwaniu telefonu i ogarnęła mnie fala zdenerwowania.
-Co ja teraz zrobię?!-wykrzykiwałam, zbierając z ziemi części telefonu, który rozbił się chyba na milion kawałków.
-Zuziu, poczekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.
Nikodem poszedł z pakunkami do apartamentowca. Chwilę później wybiegł z budynku. Podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu w geście pocieszenia.
-Słuchaj, ja... Mogę pożyczyć ci swój telefon, bo ten...-wziął teatralnie w dłoń kawałek obudowy-do niczego się nie nadaje.  
Ten gest z jego strony wydał mi się bardzo zabawny, że nawet przez złość zaczęłam się śmiać. Skorzystałam z propozycji przyjaciela i wybrałam numer mamy, bo ten, jako jeden pamiętałam, nie wliczając numeru Dominika... Niestety, jak na złość miała wyłączony telefon.

* * *

-Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś.-mówiłam, głaszcząc po pysku Rene.
-Mnie też uspokaja to miejsce, więc pomyślałem, że i ty naładujesz się tutaj pozytywną energią.
Słońce, które przebija się nieśmiało pomiędzy koronami drzew. Na łące piękna, pachnąca trawa o soczyście zielonym kolorze. Miły dla ucha świergot ptaków i odgłosy świerszczy. Otaczający nas wokół cichy, ciepły wietrzyk, muskający delikatnie odsłoniętą skórę.
-Zapraszam cię na przejażdżkę.-puścił mi oczko.
-Chyba nie wypada mi odmówić...-odpowiedziałam radośnie.
-Masz rację, Suzi. Mam tylko jeden warunek.
-Jaki?-spytałam poważniejąc.
-Ja i Rene, ty i Albert.-wyjaśnił krótko, po czym wiedziałam, że czeka mnie przejażdżka na innym koniu z jego stadniny.
-Mam jakiś wybór?-spytałam przekornie, mając w podświadomości, że na dziewięćdziesiąt dziewięć i pół procenta, uzyskam przeczącą odpowiedź.
Niki śmiał się głośno kiwając głową na boki.

Przejażdżka mijała spokojnie. Rozmawialiśmy na luźne tematy śmiejąc się i żartując. Nikodem przerwał tą miłą rozmowę pytaniem o powód mojej obecności w stolicy.
-Mam rację Suzi?- nie odpowiadałam.- twój przyjazd tutaj nie jest przypadkowy?- bardziej stwierdził niż zapytał. 
-No okej, okey... Chodziło o mojego brata...- zaczęłam tłumaczyć.
-Coś się stało?- pytał wyraźnie zaniepokojony. W pierwszej chwili chciałam odpowiedzieć "nie", jednak wiedziałam, że on i tak nie odpuści tego tematu.
-Tak, stało się... Coś bardzo poważnego. Chodzi o mój wypadek...- ciągnęłam spoglądając w jego stronę by upewnić się czy wie coś na temat tego nieszczęsnego wypadku. Patrzył na mnie spokojnym wzrokiem, potakując głową. 
-Po wypadku, Dominik zniknął. Wydawałoby się że zapadł się pod ziemię. Nie odzywał się, nie odbierał telefonów, a uwierz, wykonałam ich niezliczenie wiele. Po prostu, unikał mnie na każdy możliwy sposób. Przy tym całym kłamstwie uczestniczyła całą moją rodziną, nawet Remek!- uniosłam nieznacznie głos. Po czym wypuściłam powietrze ze świstem. Kręciłam głową, jakby to miało uporządkować w mojej głowie te wszystkie zdarzenia.
-I co było dalej?-pytał spokojnym, niskim tonem, wzbudzającym zaufanie.
-Jak widzisz, odzyskałam siły. Poczułam się lepiej i postanowiłam wyjaśnić tą sprawę z moim bratem.
-A ty...?- nie skończył pytania, ponieważ przerwałam mu w pół słowa.
-Nie, nie przyjechałam tu sama. To znaczy... Opuściłam restaurację do której zabrał nas mój brat, nie mogąc już słuchać tego wszystkiego. Został sam z Sebastianem. To ten chłopak o którym Ci kiedyś wspominałam, pamiętasz?- spytałam na co znowu twierdząco pokiwał głową.
-I co chcesz teraz zrobić?- zapytał nieśmiało.
-Dobre pytanie.- uśmiechnęłam się, patrząc w dal.
-Na pewno się teraz o Ciebie martwią. Uważam, że powinnaś powiadomić ich że tu jesteś.
-Mój telefon rozpadł się na milion kawałków. To po pierwsze. A po drugie, Dominik też nie dał mi żadnej wiadomości co się z nim dzieje. Przeciwnie, wszystko ukrywał.  
-Rozumiem twoją złość na brata, ale nie uważasz, że jednak takie ciągłe uciekanie przed rozmową, albo z jego strony albo z twojej nic nie daje? Oboje boicie się tego tematu jak ognia.
-Ja się niczego nie boję!- udaję poruszoną.
-Mimo wszystko myślę, że powinnaś do niego zadzwonić. Suzi...- zwróciłam swój wzrok ku niemu.- Spójrz na to z innej perspektywy... Postaw się w jego sytuacji. Chciałabyś patrzeć na swojego młodszego brata i przypominać sobie moment wypadku, z każdą chwilą zastanawiając się czy mogłaś coś wtedy zrobić by do tego nie doszło?- nastała chwila ciszy a ja błądziłam wzrokiem w oddali.-Dodam tylko, że to twój ukochany, jedyny, młodszy braciszek.
-Czasami potrafisz zadać trudne pytanie.- uśmiechnęłam się smutno.  
Kolejna chwila ciszy pomiędzy nami. Szukałam w głowie odpowiedzi na pytanie Nikodema. Może rzeczywiście powinnam spojrzeć na to z innej perspektywy. Przestać obwiniać Dominika, a zamiast tego porozmawiać z nim.
-Nikodem. Mam do ciebie prośbę.-mówiłam nieśmiało.

CDN...

Karolayn

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2795 słów i 15560 znaków.

9 komentarzy

 
  • Użytkownik ❤czarnadama❤

    Kiedy  następna???

    11 kwi 2016

  • Użytkownik ❤czarnadama❤

    Będzie kontynuacja? Bo to naprawdę fajne opowiadanie.

    23 mar 2016

  • Użytkownik Karolayn

    @❤czarnadama❤ Super, że ci się ono spodobało. Szczerze mówiąc ja też je trochę (czyt.bardzo) polubiłam i na pewno będzie kontynuacja :) Już pracuję nad kolejną częścią. ^.^ Zapraszam również do mojego drugiego opowiadania "Cynamonowa miłość". Mam nadzieję, że również Ci się spodoba. :D

    23 mar 2016

  • Użytkownik Ksiezniczka25

    Świetne, pisz dalej  :)

    5 lut 2016

  • Użytkownik amis

    Tak mnie to wciągneło, że przeczytałam wszystkie części w około 3 godziny

    28 sty 2016

  • Użytkownik Karolayn

    @amis Ojeju... Cieplutko na serduszku się robi, gdy czyta się takie komentarze :* Dziękuję ;)

    28 sty 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    kocham

    27 sty 2016

  • Użytkownik Karolayn

    @Misiaa14 <3 <3 <3

    28 sty 2016

  • Użytkownik arinaxd

    Cudowne. Według mnie Suzan psuje bardziej do Nikodema niż do Remka.

    26 sty 2016

  • Użytkownik Karolayn

    @arinaxd Niki to tylko przyjaciel a Remek to miłość "od piaskownicy". Ale oczywiście cieszę się, że spodobała Ci się postać Nikodema ^.^

    28 sty 2016

  • Użytkownik arinaxd

    @KontoUsunięteayn Życie pisze nam różne scenariusze. Mogą być teraz przyjaciółmi, a potem może się stać inaczej. kiedy dodasz " Cynamonową miłość ". Pozdro Ari.

    28 sty 2016

  • Użytkownik claire

    Pięknie xD

    25 sty 2016

  • Użytkownik Karolayn

    @claire Dziękuję :*

    25 sty 2016

  • Użytkownik Dream

    Fajnie by było jakby Suzi była z Nikodemem ^^ A tak po za tym  to super część :D

    24 sty 2016

  • Użytkownik Karolayn

    @Dream Dzięki! :* A co do Suz, to znalazła już swojego księcia ;)

    25 sty 2016

  • Użytkownik szalona123

    <3 fantastyczne <3  uwielbiam to opowiadanie <3

    24 sty 2016

  • Użytkownik Karolayn

    @szalona123 <3 Dziękuję za miłe słowa! Cieszę się ogromnie, że Ci się podoba. :*

    25 sty 2016