Pani Śmierć (cz.9)

Mijały kolejne dni... A może tygodnie... Od czasu jakże zaskakującego spotkania w hallu nie wydarzyło się nic szczególnego. Powoli zaczynała doskwierać mi nuda. Nasilała się też tęsknota za domem, o którym do niedawna nie pamiętałam, pochłonięta poznawaniem nowego miejsca i określaniem swej sytuacji. O celu mojego pobytu w niezwykłym "pensjonacie" przypominały mi jedynie codzienne rozmowy z Darią. Inni rezydenci zdawali się, podobnie do mnie zapominać o swoim przeznaczeniu, na którego wypełnienie oczekują w tym osobliwym miejscu.  
Z dnia na dzień wizja spotkania ze Śmiercią budziła we mnie coraz mniejsze emocje. Nie obawiałam się go, ale też nie wyczekiwałam tej chwili z niecierpliwością. Rzecz jasna w rozmowach z Darią grałam niezwykle podekscytowaną... Nie. Zaraz. Ja nie grałam. Ja byłam przejęta. Ale nie zbliżającym się odejściem. Ogromne emocje budziła we mnie obecność Darii. Nie umiem ich nazwać. Wiem tylko, że były mieszanką bardzo pozytywnych, ale i negatywnych odczuć. One mnie niepokoiły. Jednak wyparłam już ze świadomości chęć zatrzymania przy sobie Darii na t y m świecie. Zobojętniałam. A przynajmniej to sobie wmawiałam... Czułam, że mój mózg został przeprogramowany, jednak nie potrafiłam powiedzieć kto się do tego najbardziej przyczynił- ja, Daria, a może to niezwykłe miejsce...
Zaczął się kolejny dzień. Pozornie- podobny do wszystkich. Jak każdego ranka obudziła mnie jak zawsze wesoła Nadia, poszłyśmy do jak zwykle przygotowanej już jadalni. Jedyne co w ostatnim czasie uległo zmianie to mój apetyt. Właściwie- niemal zupełnie zniknął. Jadałam posiłki mniejsze z każdym dniem. Teraz mogłabym nie jeść już nic. Tak bardzo zachwycił mnie fakt, że stare ubrania są zdecydowanie za duże. Dostałam nowe, w o wiele mniejszym rozmiarze. Chcę wciąż chudnąć. Satysfakcja z osiąganych efektów mnie upaja. Każdego ranka po śniadaniu biegam razem z Darią ścieżkami ogrodu. Milczymy wówczas, ale sama jej obecność jest wystarczająco absorbująca. Nigdy nie tracę energii. Dawniej odrobina wysiłku odbierała mi ją całą, Po treningu siadam na ławce, a Daria przynosi nam herbatkę, którą pijemy wspólnie. Mamy wtedy czas na swobodne pogawędki. Moja mentorka prawi mi komplementy. To zaskakujące, ale... Czuję wówczas "motylki w brzuchu"  
Jak co dzień wszyscy pensjonariusze jedzą ze smakiem śniadanie, wesoło rozmawiając. Nic nie świadczy o tym, że to przyszli samobójcy. Koło mnie siedzi miły chłopak- Igor. Zauważyłam, że ostatnimi czasy poświęca mi sporo uwagi. Moja metamorfoza zrobiła na nim wrażenie. Żałuję, że nie jestem nim zauroczona, tak jak on wydaje się być zauroczony mną... Nie umiem powiedzieć dlaczego. Jest przecież szarmancki i zabawny...
Po zjedzeniu śniadania idę biegać w towarzystwie Darii. Pijąc herbatę nie rozmawiamy o niczym szczególnym. Czuję nagły przypływ energii. Wracam do pokoju Nadia chce porozmawiać ze mną o Igorze. Chętnie odpowiadam na jej pytania. Widzę, że jest rozczarowana, kiedy zauważa, że faktycznie mnie on nie pociąga. Wiem, że przyjaźni się Nadią. Może to on poprosił, by przeprowadziła ze mną mały wywiad.  
Nadchodzi czas na obiad. Nadia, której udało się nieco przybrać na wadze namawia mnie do jedzenia. Jednak ja nie mam na nie ochoty. Szybko wracam do pokoju. Zaczynam myśleć o domu, o mamie. Dociera do mnie to, że z pewnością bardzo cierpi. Przecież nie wie gdzie się podziewam. Z pewnością mnie szuka. Nie zdziwiłabym się, gdyby w sprawę była już dawno zaangażowana policja. Ale komu przyjdzie do głowy szukać mnie w tym ogromnym domu. Jak to się stało, że wcześniej o tym nie myślałam?! Zrobiłam mamie ogromną krzywdę. O moim zaginięciu z pewnością jest już głośno w rodzinnej miejscowości i okolicach. Gdybym wyszła poza obszar tej posesji za pewne usłyszałabym o tym. Co sprawiło, że te oczywiste myśli wparowały do mojej głowy dopiero teraz, akurat dziś? Przez chwilę zastanawiam się, czy przypadkiem nie chciałabym zostać odnaleziona. Szybko doszłam do wniosku, że nie. Przecież wtedy opuściłabym Darię... Poza tym przygotowuję się do spotkania ze Śmiercią. Nie mogę "od tak" z niego zrezygnować. Zważając na te fakty- nie mam powodów po wyrzutów sumienia. Tyle tylko, że monotonia, jaka dręczyła mnie od pewnego czasu. Budziła we mnie zniecierpliwienie. Czas oczekiwania na dzień, w którym nastąpi przełom dłużył się. Zaczynałam powątpiewać...

Maintanos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 803 słów i 4623 znaków.

7 komentarzy

 
  • Maintanos

    Little Scarlet, mam nadzieję, że kolejna część opowiadania dostarczy ci jeszcze większych emocji. :)

    3 sie 2014

  • LittleScarlet

    To opowiadanie jest tak cudownie inne! Zdecydowanie wyróżnia sie na tle tekstów, których autorzy wciąż powielają te same schematy. Niby nic tu się nie dzieje w zawrotnym tempie, ale czytanie każdej części dostarcza aż nadmiar emocji. Mnie się bardzo podoba i już się cieszę, że wkrótce pojawi się ciąg dalszy. c:

    1 sie 2014

  • Maintanos

    malinowamamba20, bardzo mnie to cieszy.  :)

    1 sie 2014

  • Maintanos

    Jasmin, bardzo dziękuję za twoją opinię.  :) Mam nadzieję, że po przeczytaniu kolejnej części opowiadania będziesz pozytywnie zaskoczona.  :)

    1 sie 2014

  • Jasmin

    Po raz kolejny odwaliłaś kawał dobrej roboty utrzymując tę historię "w kupie". Zastanawia mnie teraz tylko postać- rodzynka Igora. Czy śmierć głównej bohaterki, czai się jak drapieżca na swą zdobycz, czy może jednak ujdzie z życiem? ;> Pisownia jak najbardziej na wysokim poziomie. Mimo, że scen jest mało, nic jeszcze konkretnego nie dzieje się mało oznak przygotowań lub coś podobnego, lecz ciągle potrafisz  umieścić jakieś szczegóły, które się z nią kojarzą. :-)

    1 sie 2014

  • malinowamamba20

    Bardzo mi się podoba :)

    1 sie 2014

  • Maintanos

    Przepraszam za tak długotrwały brak aktywności. Kolejną część opowiadania postaram się dodać jak najszybciej.

    31 lip 2014