Pani Śmierć (cz.6)

Kiedy w pokoju zrobiło się zupełnie ciemno, Nadia wróciła swojego do łóżka. Odwróciłam się twarzą do ściany. Usiłowałam odprężyć się, by zasnąć. Jednak zbyt wiele myśli kołatało się w mojej głowie. Byłam już zupełnie spokojna, ale przepełniało mnie szczęście, które nie pozwalało się wyciszyć. Nie umiałam sobie wyobrazić kolejnego dnia, poranka w nowym domu lecz nie byłam tym faktem zaniepokojona. Przypominałam sobie wciąż wspaniały ogród, piękny, jasny hol, eleganckie drewniane schody. Jadąc do tego cudownego miejsca, nie spodziewałam się tego, co tu zastałam. Doświadczyłam niezwykle przyjemnego zaskoczenia. Wygoda i poczucie bezpieczeństwa, jakie mi zapewniono, sprawiły, że poczułam się szczęśliwa... Chciało mi się... Żyć. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z powagi problemu, jakim w tym miejscu były zrodzone wówczas w moim sercu uczucia...
Po upływie kilkunastu, może kilkudziesięciu wyjątkowo długich minut zasnęłam. Obudził mnie dopiero cios... Poduszką w nos. Haha! To była Nadia.  
- Wstawaj śpiochu! Odśwież się i ubierz szybko. Za pięć minut musimy być w jadalni!
- Co? Dlaczego nie obudziłaś mnie wcześniej?
- Cóż... Tak słodko spałaś. Nie umiałam ci przeszkodzić.
- Eh... No dobrze. Będę się bardzo śpieszyć. Gdzie są moje ubrania?
- W komodzie. Nie martw się zaczekam na ciebie.
- Nie chcę, żebyś miała kłopoty z mojego powodu. Jesteś już gotowa, idź.  
- Daj spokój. Przecież obiecałam, że się tobą zaopiekuję. Poza tym, nikt nie będzie robił nam wyrzutów z powodu niewielkiego spóźnienia.  
- Zabrałam swoje ubrania i ukryłam się w łazience. Zdjęłam piżamę i założyłam przesiąknięte zapachem odświeżacza samochodowego i mojego potu ubrania, najszybciej, jak było to możliwe. Jako, że nie miałam przy sobie szczotki do włosów, przeczesałam je palcami. Gdy wyszłam pospiesznie z łazienki Nadia czekała już przy drzwiach.
- Gotowa?
- Jasne.
- Wyspana?- zapytała z uśmiechem
- W tak wygodnym łóżku mogłabym spędzić wieczność, ale spokojnie, nie usnę przy stole. Właściwie, co będziemy teraz robić?
- Zjemy śniadanie, a później wspólnie porozmawiamy. Dla ciebie ta rozmowa będzie zapewne wyjątkowa ważna. Pamiętaj, że nie masz powodów do stresu i wstydu.
- A czego będziecie ode mnie wymagać podczas tej rozmowy?
- Rezydenci zechcą usłyszeć twoją historię, dowiedzieć się dlaczego zdecydowałaś się na spotkanie ze Śmiercią i czy, aby na pewno go pragniesz. Każdy nowy członek naszej rodziny tak właśnie rozpoczyna swój pobyt w tym domu. Daria mówi innym rezydentom o pojawieniu się nowego lokatora i przygotowuje ich do rozmowy z nim przed jego przybyciem.  
Poczułam, że moje policzki zaczerwieniły się. Zawsze bałam się publicznych wystąpień.  
- Tylko proszę, nie wspominaj nikomu o tej rozmowie. Nie wiem, czy powinnam była przedstawić ci plany Darii.
- Nikomu o tym nie powiem. Przyznam, że zaczęłam się bać...
- Będzie dobrze, zobaczysz. Choć! Jesteśmy już porządnie spóźnione.
Nadia otworzyła drzwi i wskazała mi drogę. Wtedy zauważyłam, że nie ma przy sobie kluczy.  
- Zamknij drzwi.- zwróciłam się do niej
- Przecież są zamknięte.
- Ale nie na klucz.
- Nie mam go, nikt nie ma. Wszyscy rezydenci ufają sobie na wzajem. Poza tym niewiele posiadamy. Nie musimy obawiać się kradzieży.
Słowa Nadii uspokoiły mnie. Ja też ufałam wszystkim obecnym w domu ludziom. Choć to dziecinne, nie umiałam obawiać się nikogo.  
Gdy weszłyśmy do jadalni ujrzałam ogromny stół, zastawiony różnego rodzaju produktami spożywczymi, podanymi na małych eleganckich talerzykach, (wyglądały na wyjątkowo lekkostrawne). Gdy siedzący wokół stołu rezydenci zauważyli naszą obecność skupili swoje spojrzenia na mnie. Czułam się bardzo skrępowana, ale nie poniżona, tak jak wtedy gdy patrzyli się na mnie zachłannie uczniowie liceum. Ktoś wskazał nam miejsca, które powinnyśmy zająć. Z trudem przeszłam pomiędzy krzesłami, by usiąść za wielkim stołem. Obok mnie usiadła rzecz jasna Nadia.  
- Polecam ci twarożek ze szczypiorkiem i ciemne pieczywo, jest zawsze bardzo chrupiące.  
- Dziękuję, chętnie skosztuję.
Nadia wzięła mój talerzy i nałożyła na niego odrobinę twarożku, obok którego położyła dwie kromki aromatycznego, ciemnego pieczywa. Porcja wydawała mi się niezwykle mała, ale wstydziłam się o tym wspomnieć.  
- Dziękuję bardzo. A co ty zjesz?  
- Ja mnie mam ochoty na jedzenie...
- Masz natychmiast zjeść śniadanie.- krzyknęła siedząca nieopodal Daria, po czy chwyciła talerzyk Nadii i położyła na nim jakieś produkty. Było ich więcej, niż na moim.- Nie spodobasz się Śmierci wychudzona. Udało nam się poprawić twój stan, nie zmarnuj tego.- dodała
- Miałaś kłopoty z odżywianiem?- zapytałam, pochylając się w stronę zasmuconej Nadii
- Anorexia...
- Bardzo mi przykro.
Prawda jest taka, że w tamtej chwili zazdrościłam Nadii. Bycie zbyt chudym, choćby z powodu choroby nie wydawało mi się problemem.
Po zjedzeniu porcji zaproponowanej mi przez Nadię nie zdecydowałam się na dokładkę, mimo, że nadal czułam ssanie w żołądku. Krótko po tym, jak ja i moja koleżanka skończyłyśmy jeść śniadanie Daria wstała z zajmowanego przez siebie krzesła i uderzyła kilka razy delikatnie łyżeczką w szklankę. Nikt już nie rozmawiał, wszyscy patrzyli w jej stronę.
- Moi drodzy, jak już pewnie udało wam się zauważyć, mamy nowego członka rodziny. Sylwio, wstań proszę.
Zaczerwieniłam się znów. Z trudem wstałam z krzesła i obdarzyłam spoglądających na mnie przyjaźnie rezydentów nieśmiałym, pełnym tremy uśmiechem, po czym znów usiadłam, gdy pozwoliła mi na to Daria.
- Sylwia podobnie, jak my wszyscy pragnie spotkać się ze Śmiercią w swej najbliższej przyszłości. Czy zechciałbyś odpowiedzieć swoim braciom i siostrom na kilka pytań?
- Czemu nie...- odpowiedziałam nieśmiało.
- A więc, czy ktoś chce zadać pytanie Sylwii?
- Co sprawiło, że zapragnęłaś odejść z tego świata?- zwrócił się do mnie mężczyzna siedzący po drogiej stronie stołu.
Wówczas poczułam się bardziej pewna siebie i opowiedziałam mu pokrótce o swoich największych bolączkach.
- Czy jesteś pewna, że pragniesz spotkania ze Śmiercią i nie przestraszysz się jej tuż przed nim.- odezwała się ciemnowłosa kobieta w średnim wieku, siedząca obok Darii
- Jetem o tym przekonana.- odpowiedziałam jej krótko
- Czy jest coś za czym mogłabyś tęsknić odchodząc lub, za czym tęsknisz już teraz?
- Tak. To moja mama.
- Nie obawiasz się, że miłość do niej sprawi, że zechcesz wrócić do domu?
- Podjęłam decyzję. Chcę umrzeć. Szczęście, którego doznajemy za życia jest ulotne. Częściej czujemy strach, złość, nienawiść. Nic nie jest w stanie zatrzymać mnie na tym świecie.
Odniosłam wrażenie, że wszystkie pytania, które usłyszałam, zostały wcześniej omówione. Wiedziałam, że miał to być swego rodzaju test. Byłam jednak dumna z odważnie udzielonych przez siebie odpowiedzi.

Maintanos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1300 słów i 7199 znaków.

2 komentarze

 
  • Maintanos

    Dziękuję! Jest mi miło. Bardzo miło. :)

    14 cze 2014

  • LittleScarlet

    Jest dobrze. Bardzo dobrze. :>

    13 cze 2014