Pani Śmierć (cz.5)

Wiedziałam już do kogo i w jakim celu Daria wysłała wiadomość w drodze do "mojego nowego domu". Ale teraz w mojej głowie pojawiło się wiele nowych pytań...
- Czekaj, czekaj...- zwróciłam się do Nadii lekko zaniepokojona.
- Hę?
- Skąd wzięłaś tę piżamę? Przecież w pobliżu nie ma żadnych sklepów... Poza tym jest bardzo późno...
- Dała ci ją jedna z rezydentek.
- Jak to?
- Mieszka tu wiele osób. Odwiedziłam dziewczyny, które zdawały się mieć podobne wymiary. Jedna z nich zechciała oddać ci którąś ze swoich piżam. To jak? Podoba ci się?
- Tak, ale chciałabym wiedzieć kim jest ta uprzejma osóbka, by móc jej podziękować.- rzekłam nieco zakłopotana
- Mieszkańcy tego domu z chęcią sobie pomagają. Nie sądzę, że Karola oczekuje podziękowań, ale jeśli chcesz, możesz ją jutro odwiedzić. Jej pokój jest na samym końcu korytarza.
- Dziękuję. To ja pójdę się już myć
- Tu jest łazienka?- zapytałam, wskazując drzwi, obok wejściowych.
- Tak. Jeśli po kąpieli nie będziesz czuła się senna, możemy chwilę porozmawiać, kiedy wrócisz. Chciałabym lepiej cię poznać. Co ty na to?  
- Bardzo chętnie. Nie będę tam długo. Zaraz wracam. Tylko mi tam nie uśnij!- zawołałam, kierując się w stronę łazienki.
Łazienka była duża i, jak wszystkie pomieszczenia w tym ogromnym domu- bardzo ładna. Jasne kafelki prezentowały się pięknie w towarzystwie eleganckiej armatury. Obok okna, zasłoniętego firanką znajdowała się sporych rozmiarów wanna. Rozebrałam się odkładając ubrania na półkę, przy umywalce, po czym wzięłam szybki prysznic, korzystając z kosmetyków pozostawionych na brzegu wanny. Miałam nadzieję, że Nadia nie pogniewa się na mnie, jeśli zużyję odrobinę pachnącego słodko mydła i ziołowego szamponu. Na kaloryferze czekały suche, ciepłe ręczniki. Domyśliłam się, że są przeznaczone dla mnie. Nie miałam szczoteczki do zębów, więc posmarowałam palec stojącą obok umywalki pastą i nieco odświeżyłam oddech.  
Po upływie niedługiej chwili, trochę zawstydzona wyszłam z zaparowanej łazienki, niosąc wymięte ubrania.
- Wreszcie jesteś. Dwie dolne szuflady tej komody są zarezerwowane dla ciebie. Tam możesz schować te ubrania.
- Dzięki. Muszę ci się do czegoś przyznać...
- Tak?  
- Pozwoliłam sobie skorzystać z twoich kosmetyków... Przepraszam...
- Nie są "moje". Są wspólne. Możesz korzystać z nich, kiedy tylko zechcesz.
- Pewna jesteś? Dziękuję!
Ułożyłam ubrania w szufladach wskazanej przez Nadię komody, po czym położyłam się do łóżka.
- Dlaczego tu trafiłaś?- Nadia nieśmiało rozpoczęła rozmowę
- Daria dowiedziała się o tym, że pragnę umrzeć i przygarnęła mnie.
- A w Jaki sposób się o tym dowiedziała?
- Poszłam do apteki, w której pracuje, żeby kupić tabletki. Dużo tabletek. Domyśliła się co chcę z nimi zrobić... A jak było z tobą?
- Oj. To długa historia.
- Mamy czas.
- Daria jest koleżanką mojej starszej siostry. Kiedyś wybrałyśmy się razem na dyskotekę- ja, Blanka- moja siostra i Daria. Tego dnia byłam w bardzo kiepskim nastroju. Stwierdziłam, że taniec i kilka drinków poprawią mój humor. Jednak Blanka szybko się upiła i zostawiła mnie samą przy barze, odchodząc z jakimś podejrzanym typem. Daria też zniknęła gdzieś w tłumie. Fakt, że zostałam sama jedynie pogorszył moje samopoczucie. Sącząc Finlandię z Colą wciąż myślałam o tym wszystkim, co tak bardzo mnie w tamtym czasie przerażało. Stwierdziłam, że nadszedł dobry moment, na to by ze sobą skończyć. Miałam pewność, że nikt nawet nie zauważy mojej nieobecności. Poszłam do toalety, zamknęłam się w kabinie. Wyjęłam z torebki żyletki (zawsze miałam je przy sobie), usiadłam na podłodze i zaczęłam ciąć swój nadgarstek. Myślałam, że się uda. Nie spodziewałam się komplikacji. Jednak ktoś wszedł do toalety i dobijając się do kabiny, w której powoli odpływałam zauważył krew pod jej drzwiami. Natychmiast je wyważono, zatamowano krwawienie wezwano karetkę. Trafiłam do szpitala... Nie zanudzam cię?
- Nie, nie! Proszę, mów dalej- byłam szczerze zaintrygowana jej historią
- W tym szpitalu odwiedziła mnie Daria. Opowiedziałam jej o wszystkim. Przebrała mnie i szybko zabrała stamtąd. Kiedy zauważyli moje zniknięcie byłam już tutaj. Nikt nie wie co się ze mną stało. Daria nadal widuje się z moją siostrą, ale dzielnie dochowuje tajemnicy.  
- Niesamowite! Ale co z twoją rodziną? Przecież oni wszyscy się zadręczają.
- Ojciec z pewnością bardzo cierpi. Już nie ma jak zaspokajać swojej chcicy...  
- Co?!
- Przepraszam za bardzo się otworzyłam.
- Przestań! Mnie nie musisz się wstydzić! Możesz mi powiedzieć o wszystkim. Wiem, że znamy się bardzo krótko, ale zaufaj mi.
Nadia nic już jednak nie powiedziała. Pobladła i zaczęła płakać. Z trudem wstałam z łóżka, podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Długo zanosiła się płaczem wtulona we mnie. Była tak drobna. Przy niej również czułam się jak monstrum.
Kiedy się uspokoiła wróciłam na swoje łóżko. Nadia chciała kontynuować naszą rozmowę, ja również nie miałam jej dość.
- A co sprawiło, że ty zapragnęłaś Śmierci?- zapytała lekko zarumieniona od łez  
- Wstyd się przyznać. Moje problemy w porównaniu do twoich są wręcz śmieszne...
- Co ty wygadujesz? Dla każdego człowieka jego największy problem, to największy jaki może sobie wyobrazić. Gdy pojawi się następny, poprzedni wydaje się błahy. Jednak każdy przyzwyczaja się do swojego życia, więc życie drugiego człowieka, mimo wszystko wydaje mu się przerażające, gdy wyobrazi sobie, że mógłby zająć jego miejsce. Będąc mną przywykłabyś do mojego życia i nie wydawałoby ci się bardziej koszmarne od twojego. Ja otworzyłam się przed tobą, teraz czas na ciebie!
- Cóż mój problem widać na pierwszy rzut oka...
- Co masz na myśli?
- Nie udawaj, że nie wiesz! Mówię o tych obrzydliwych fałdach, kilogramach tłuszczu, który trzęsie się jak galareta i obrzydza mnie samą, a co dopiero osoby takie jak ty...
- Rozumiem cię. Ja też czuję wstręt do swojego ciała.
- Niby czemu?  
- W oczach ojca nie było warte więcej niż gumowa lalka z sex shopu.
- No tak...  
- Nie martw się. Już niedługo pokochasz swoje ciało. Zmienisz je, by przed Śmiercią stanąć lekką i smukłą.
- To nie możliwe.
- Nie znasz jeszcze Darii. Ta kobieta dla Śmierci czyni cuda.
- No dobrze. Zaufam wam. Przepraszam, ale powoli już zasypiam.
- Nie martw się. Jeszce niejedna noc przed nami. Wstanę i zgaszę światło jeśli się boisz, możesz zapalić lampkę. Nie będzie mi przeszkadzało.
- Zazwyczaj nie dręczą mnie koszmary.
- To dobrze. Więc- dobranoc. Kolorowych snów.- wyszeptała Nadia
- Dobranoc. Wzajemnie.- odparłam ziewając
Słowa Nadii nieco zbiły mnie z tropu, wyglądało na to, że nie odejdę z tego świata tak szybko, jak bym chciała...

Maintanos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1313 słów i 7071 znaków.

Dodaj komentarz