Niewidzialna 22

Chciałam iść krótszą drogą do domu Maćka, ale on wybrał tą dłuższą. Kiedy wyszliśmy ode mnie poszliśmy w kierunku parku.  
- Czemu idziemy dłuższą drogą? - zapytałam.  
- No, a czemu nie? Chcę dłużej pobyć sam z tobą - odpowiedział.  
- Przecież będziesz miał jeszcze tyle czasu.  
- Oj tam. - Przez całą drogę się nie odzywaliśmy, aż w końcu zrozumiałam czemu idziemy tędy. Przecież jak wyjdziemy z parku i pójdziemy kilka kroków dalej to mieszka Kacper. Bez powodu na pewno by jej nie wybrał.  
Wyszliśmy z parku i zaczęliśmy iść w kierunku domu Kacpra.  
- Maciek, powiedz szczerze. Czemu wybrałeś tą drogę?  
- No przecież mówiłem. Nie wierzysz? - No jakoś nie. Zatrzymaliśmy się przed samym domem Kacpra.  
- Jeżeli myślisz, że ci pozwolę teraz iść do niego i z nim pogadać to jesteś w błędzie - rzekłam łapiąc za jego dłonie.  
- Ja nie myślę kotuś, ja to wiem, że i tak tam pójdę. - No chyba go pogięło!  
- Jeżeli tam teraz pójdziesz to możesz odwołać cała imprezę. - Maciek nie odpowiedział tylko poszedł w kierunku drzwi. - Dobra, jak już sobie chcesz! - krzyknęłam i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Nie wybaczę sobie tego jeżeli Maciek zrobi coś Kacprowi, albo na odwrót. To wszystko moja wina. Nie powinnam Maćkowi tego mówić. Nie powinnam dopuścić do tej całej akcji z Kacprem.  
Wyszłam z parku. Chciałam iść do domu, ale zaraz by mama pewnie się pytała czemu wróciłam, gdzie jest Maciek. Ominęłam swój dom i szłam dalej, aż doszłam do mieszkania Edyty.  
- Do niej nie idę, bo pewnie będzie się pytała tak jak moja mama. O to samo. Więc zostaje mi Zuza albo powrót do Maćka. Może powinnam zawrócić. Nie wiem już sama. - Nagle w torebce rozległ się dzwonek dzwonienia telefonu. Wyjęłam komórkę. - To Zuza. Kurcze. Co ja jej teraz niby powiem?  
- Idziecie? - zapytała Zuza, gdy odebrałam.  
- Tak.. To znaczy nie... - Przerwałam.  
- Anka, gdzie jesteście?  
- Ja jestem koło domu Edyty, a Maciek u Kacpra.
- Czemu u Kacpra? Przecież mieliście przyjść razem.
- No wiem. Przepraszam...
- Za co ty mnie przepraszasz? - przerwała mi - Co już zrobiłaś?  
- Musiałam, musiałam mu powiedzieć. Nie chciałam go okłamywać. On i tak domyślił się, że coś jest nie tak.  
- Powiedziałaś mu o tym co się wydarzyło w parku?  
- Tak, sorry. - Zuza przez chwilę się nie odzywała. - Jesteś tam?  
- Tak. Czekaj na mnie. Nigdzie się nie ruszaj. Zaraz będę. - Rozłączyła się. Próbowałam kilka razy dodzwonić się do Maćka i Kacpra, ale żaden nie odbierał. Minęło pięć minut i Zuza się pojawiła.  
- Idziemy - Ruszyłyśmy w stronę parku.
- Gdzie ty chcesz iść? - zapytałam.  
- Do Kacpra po Maćka - rzekła.
- Co? Ja tam nie idę.  
- Wiem, że chcesz tam po niego iść, więc nie udawaj głupiej. Okej? - Kilka kroków dzieli nas od domu Kacpra.  
- Mówiłam ci, żebyś mu dziś o tym nie mówiła - powiedziała Zuzia wchodząc na podwórko.
- No wiem. No, ale nie mogłam tak dłużej. Sorry.  
- Spoko. - Zuza zapukała do drzwi. Otworzyły się po kilku minutach. W progu stanął Kacper. Spojrzał się najpierw na mnie, a później na Zuzie.  
- Jest Maciek u ciebie? - zapytała.
- Nie, nie ma. Kilka minut temu wyszedł - odpowiedział.  
- A nie wiesz może gdzie poszedł?  
- Nie wiem - Spojrzał na mnie - A ty obiecałaś mi coś.  
- A ty lepiej się od niej odczep - powiedziała Zuza odchodząc od drzwi. Spojrzałam się na niego po czym skierowałam się w stronę wyjścia. Jestem zła na siebie. Ciekawe co on nagadał Maćkowi. Mam nadzieję, że nie jest aż tak zły, żeby odwołać imprezę. Nie chcę się jeszcze gorzej z nim po kłócić na początku tego co jest między nami.  
- Martwię się o niego - powiedziałam do Zuzy.
- Wiem, Aniu. Ja też. Wiem gdzie on może być.  
- Gdzie? - zapytałam.
- Zobaczysz. Chodź. - Ruszyłyśmy w stronę jej domu. Myślałam, że do niej idziemy, ale ku mojemu zdziwieniu ominęłyśmy go i szłyśmy dalej. Gdzie on do cholery może niby być?  
- Zuza, powiedz mi gdzie on jest.
- U Szymona. - Jakiego niby Szymona?
- Co to za Szymon? Znam go?
- Kolega Maćka z takiego jednego obozu. Nie, nie znasz go.  
- No ok. Oby on tam był. - Szłyśmy dalej. W myślach modliłam się o to, żeby on właśnie tam był.  
Kiedy byłyśmy przed zielonym domem zatrzymałyśmy się przed furtką. Czyżby to było tutaj?
- To tutaj? - zapytałam spoglądając na Zuzie.
- Tak. Wejdę sama, a ty tu poczekaj. Ok?  
- No dobra. - Zuzia weszła na podwórko i poszła w kierunku drzwi. Kiedy była przed samymi drzwiami zadzwoniła dzwonkiem. Po kilku minutach ktoś otworzył jej drzwi. To był chyba Szymon. Wysoki blondyn, ubrany w koszulę i ciemne spodnie. Zuzia przez dłuższą chwilę stała i z nim rozmawiała. Po kilkunastu minutach chyba skończyli, bo Szymon wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Zuza mimo tego nadal stała przed mieszkaniem.
Po chwili drzwi znowu się otworzyły. Tym razem Szymon nie wyszedł do Zuzy sam.  
- Maciek, do cholery jasnej! Ja tu chodzę z twoją siostrą i się martwimy, a ty co?! Dzwoniłam do ciebie, a ty nie odbierałeś! - krzyknęłam wchodząc na podwórko jego kolegi.
- Ania, poczekaj. Zaraz porozmawiacie - odezwała się Zuza.
- Nie wiem czy będę miała ochotę z nim rozmawiać. - Spojrzałam się na niego, a później na Szymona. Jego wzrok był skierowany na mnie, ale gdy zorientował się, że na niego patrzę spojrzał się szybko na Zuzie. Zuza przedstawiła nas sobie. Po chwili wyszłam z podwórka i zaczęłam iść w stronę domu.
- Anka, poczekaj! - odwróciłam się. Maciek biegł w moją stronę. - Porozmawiajmy - powiedział podchodząc do mnie. Złapał moją dłoń.  
- Powiedz mi najpierw po co poszedłeś do Kacpra.  
- Chciałem z nim pogadać, ale nie zastałem go w domu, jego mama mi otworzyła. Zostawiłem mu karteczkę, żeby się od ciebie odczepił. Jak go nie było to poszedłem do Szymona, żeby z nim porozmawiać. - Zaczęłam iść w stronę parku. Po raz kolejny.  
- Chodźmy usiąść. Porozmawiamy na spokojnie.  
- No dobra. - Poszliśmy usiąść na ławce, na której kilka godzin temu siedzieliśmy.  
- No to teraz ty mi powiedz, co to była za akcja w parku z tym debilem - powiedział Maciek kiedy siedzieliśmy.
- No przecież już ci o tym mówiłam. Rozmawialiśmy i w którymś momencie mnie pocałował...
- A ty odwzajemniłaś ten pocałunek - Przerwał mi.
- Za jaką ty mnie masz teraz?! Powiedziałam, że nie odwzajemniłam tego pocałunku. Tylko od razu się odsunąłam od niego i dostał w twarz. Zapytałam się go na koniec jak może on to robić, jak wie, że jestem z tobą.  
- A już wcześniej to się zdarzyło? - Jeeezu!  
- Nie. To znaczy tak, ale wtedy nie byliśmy razem.  
- No dobra. Sorry, że cię tak wypytywałem.
- Nie przepraszaj. Wiesz co ci misiek powiem? - zapytałam.  
- Nie, ale zaraz się pewnie dowiem.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. - Na jego słodkich ustach złożyłam długi namiętny pocałunek.  
Po kilku minutach zapytał:
- Podoba ci się ten dupek? - No ja chyba mu coś zaraz zrobię.  
- Maciek, oczywiście, że nie. Możemy już na ten temat nie rozmawiać?  
- Możemy. - Pocałował mnie w czubek głowy i przytulił do siebie. Teraz to tylko on się liczy. O nim chcę myśleć bez przerwy. Rano, w południe, wieczorem, a nawet w nocy.

Jolcia223

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1481 słów i 7390 znaków, zaktualizowała 30 paź 2016.

4 komentarze

 
  • _Nikt_

    To opowiadanie jest takie krejzi ze ja nie moge

    1 lis 2016

  • Jolcia223

    @_Nikt_ :) Dziękuję

    2 lis 2016

  • czarnyrafal

    Zwyczajny a jednak nie zwyczajny dzień a właściwie póżne popołudnie  Anki. Bo prawda czasami w oczy kole - cudze i zaczynają się schody. Dziwię się trochę Maćkowi , ale w tym wieku czyny idą w parze z rozumem . Tak się to plecie, choć koniec verry happy :kiss:  <3

    30 paź 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością. :* :)

    30 paź 2016

  • Jolcia223

    @cukiereczek1 :):*

    30 paź 2016

  • Olifffka&lt;3

    Super

    30 paź 2016

  • Jolcia223

    @Olifffka&lt;3 Dziękuję :* :)

    30 paź 2016