Niespełnione marzenia cz. 16

Niespełnione marzenia cz. 16[JULIA]

-Błagam, otwórz- mówię w myślach, waląc do drzwi mieszkania Kamili.
Po chwili wyłania się zaspana Kamila.
-Dziecino! Co Ci się stało?!- patrzy na mnie zdumiona.
-Mogę wejść?
-Jasne.
Z kubkiem gorącej kawy usiadłyśmy na kanapie i opowiedziałam jej wszystko, co się wydarzyło.
-Jak on mógł tak postąpić wobec Ciebie. Idiota, cham i prostak.
-Kami, nie wkurzaj się.
-Jak ja mam się nie wkurzać? Facet puszcza bajeczkę, że kocha, miłość do końca życia... Jaki on jest nieszczęśliwy, o mój Boże!! Jakbym go dorwała, to bym się z nim policzyła. Jeszcze wyprosił Cię z domu. Trzymajcie mnie!
Nie uspokajałam jej, bo wiedziałam, że ma rację. Płakałam, biorąc łyk napoju.
-Wiesz co jest najgorsze? Ja się w nim naprawdę zakochałam. Wiesz... tak serio, serio. Pierwszy raz! Nikt mnie tak nie pociągał, nikt nie otaczał mnie taką troską i bezpieczeństwem. Uwierzyłam mu we wszystkie wypowiedziane słowa, obietnice. Rozumiem, że była to dla niego ciężka sytuacja i nie wiedział, co ma powiedzieć, ale on kazał mi wyjść, jakbym była pierwszą, lepszą panienką. To mnie boli najbardziej.
Łzy napływały mi coraz mocniej do oczu. Moje serce rozpadło się na kawałeczki. Przysięgałam sobie, że już nigdy mu nie zaufam i będę go unikać jak ognia.
Po tym wszystkim byłam tak zmęczona, więc położyłam się spać. Jak to zwykle bywa, gdy położyłam głowę na poduszkę, wszystko wróciło i dopiero nad ranem zasnęłam.


[ADRIAN]


-Kochanie! Czas wstać. Trzeba odebrać suknię z salonu. Misiaczku- głaszcze mnie po ramieniu.
-Daj mi spokój.
-Jak chłodno się zrobiło... Wstań, proszę- usiadła obok i wpatrywała się we mnie jak w obrazek.
-Do cholery! Nigdzie z tobą nie pojadę- wstałem z kanapy. -Czy Ty naprawdę nic nie rozumiesz? Nie pamiętasz, co się wczoraj wydarzyło?- dodałem.
-Misiaczku- wstała i położyła rękę na moim ramieniu. -Pamiętam wczorajszą sytuację, ale już ci wybaczyłam. Poza tym ślub i tak się odbędzie.
Spojrzałem na nią tępym wzrokiem. Nie mogłem przetrawić tej wiadomości.
-Jesteś stuknięta, czy mi się wydaje?- cofnąłem się o krok
-Jestem bardziej inteligenta od tej twojej zdziry.
-Licz się ze słowami. Byłem kompletnym idiotą, że pozwoliłem jej odejść. To Ty powinnaś stąd wylecieć.
-Uwielbiam, kiedy się tak złościsz.
-Jesteś chora...
-Pamiętaj kochanie, że ode mnie i od mojego tatusia wiele zależy.
-W dupie mam ciebie i twojego tatusia. Poradzę sobie sam.
-Poza tym wiem o Tobie więcej, niż Ci się może wydawać, więc dla twojego dobra już więcej bym się nie sprzeciwiała- pocałowała mnie w policzek i wyszła.
Siedziałem na kanapie i złość rosła we mnie z minuty na minutę. Zastanawiałem się, czy osoba, która kocha drugiego człowieka, tak naprawdę, może zachowywać się w ten sposób. Może myśleć o sobie i nie liczyć się z uczuciami ukochanej osoby. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że jestem taki sam jak Patrycja. Chciało mi się wyć!


[JULIA]


Obudziłam się w takim stanie, jakbym imprezowała całą noc. Przechodząc obok lustra, zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie pękło. Wyglądałam okropnie. Oczy podpuchnięte i przekrwione, włosy żyjące własnym życiem, makijaż rozmazany. Jednak w tamtym momencie mój wygląd był najmniej dla mnie ważny. Dla kogo miałabym dobrze wyglądać? Dla siebie? Dla takiej ofiary losu?
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Niechętnie zmierzałam w ich kierunku i otworzyłam je, nie spoglądając przez wizjer.
Przede mną stanął on. Dla niego noc również nie była łaskawa. Nie był szczęśliwy. Szybko wróciło do mnie, co się stało i zamaszystym ruchem próbowałam przerwać, to przeszywające mnie na wskroś spojrzenie zamykając drzwi. Jednak nie dał spławić się tak łatwo i wspomagając się silnym ramieniem, wszedł do środka.
-Kochanie, wysłuchaj mnie! Pozwól mi się wytłumaczyć.
-Nie mów tak do mnie! Na to zasługuje Twoja narzeczona, więc nic mi nie musisz tłumaczyć. Wczoraj podjąłeś decyzję, obiecuję się nie wcinać w wasz związek- wymachiwałam groźnie palcem wskazującym.
-Ale...
-Nic mnie już nie interesuje, potraktowałeś mnie jak zwyczajną dziwkę. Nie wybaczę Ci tego. Nie po tych wszystkich użalaniach się nad sobą. Po prostu byłam dla Ciebie przygodą. Dobrze się bawiłeś?
Po tych słowach coś pękło. Płonął jednocześnie z wściekłości i z rozpaczy. Taksował mnie spojrzeniem, a ja myślałam o różowych kwiatkach na łące, aby się nie rozpaść na malutkie kawałeczki i nie ulec. W taki sposób patrzył na mnie od początku naszej znajomości i za każdym razem moje kolana były jak z waty.
-Wyjdź- mówię ciszej.
Przybliżył się. Był blisko. Jego zapach, bliskość i napięta koszulka eksponująca mięśnie, nie pomagała. Wczoraj miałam ochotę bić go tak długo, aż zrozumie, jak bardzo mnie skrzywdził, jak moje serce krwawi, a w tamtym momencie stałam bez ruchu i z minuty na minutę stawałam się coraz słabsza. Nienawidziłam siebie za to.
-Adrian...
Słyszałam tylko nasze przyspieszone i płytkie oddechy. Łza spłynęła mi po policzku. Adrian szybko wytarł ją swoim kciukiem, oparł o mnie swoją głowę, a moją rękę przytulił do serca.
Nic nie zrobiłam!
Jego serce biło jak oszalałe.
-Powiedz tylko słowo, a wyjdę.
Spojrzałam na niego znacząco. Mój mózg został wyprany. Wystarczyło, żeby na mnie spojrzał i cała złość minęła.
Nie odezwałam się słowem. Milczałam. Dałam jasno znać, czego od niego oczekuję. Zdałam sobie sprawę, że jest jak narkotyk- uzależnia.
Pocałował mnie. Nie tak jak zwykle- delikatnie i subtelnie. Przelał na moje usta wszystkie emocje, które nim targały. Całował gwałtownie, brutalnie tak jakby to był nasz ostatni pocałunek. Przegryzał dolną wargę. Łapaliśmy łapczywie powietrze. Przycisnął mnie do ściany. Chwycił mnie za talię, a moje ręce wędrowały po jego plecach, a później zatrzymały się na jego klatce piersiowej. Jego dotyk na chwilę koi mój ból. Chwila zapomnienia.
Po chwili zdrowy rozsądek przejął władzę i go odepchnęłam.
Jestem rozgoryczona. Próbuję ustabilizować oddech.
-Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. Ten pocałunek, te emocje, które nami targają. Tak nie zachowują się ludzie, których nic nie łączy. Julka, kocham Cię.
-Nie chcę tego słuchać, ja tak nie mogę. Zrozum to. Bardzo mnie wczoraj zraniłeś. Nie powinieneś tego robić, nie powinieneś tu przychodzić. Będzie lepiej, jak sobie pójdziesz.
-Julka, proszę...
Nagle do mieszkania weszła Kamila, przecierając oczy ze zdumienia.
-Co Ty tu robisz? Wynoś się stąd!- krzyknęła.
Adrian spojrzał na mnie ostatni raz i widząc, że przegrał walkę, wyszedł bez słowa.
Zsunęłam się na podłogę i się rozpłakałam. Emocje wzięły górę.

Czicza

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1263 słów i 6935 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Demonek82

    Mam nadzieję, że jeszcze tu coś dodasz ;)

    5 sie 2017

  • Użytkownik Lolisss

    Adrian ogarnij sie  
    Niech tamtej da kopa w cztery litery  
    Julka ważniejsza halooo

    2 cze 2017

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością :* :) :*

    1 cze 2017

  • Użytkownik Czicza

    @cukiereczek1  :dancing:

    2 paź 2017

  • Użytkownik Olciiak

    Boskie ???? Adrian zjebał ???? pisz szybciutko następną!

    1 cze 2017

  • Użytkownik Mysza

    Oh, niech da mu szanse

    1 cze 2017