Nie dałeś mi wyboru ~4~

Oddał mi moją komórkę, po czym odszedł, wciąż szyderczo się uśmiechając. Stałam tam, jak wrośnięta w ziemię i zastanawiałam się, co tu się właśnie wydarzyło. Żeby powrócić do świata żywych pierwsze co zrobiłam, to sprawdziłam telefon. Nic. Żadnych wysłanych głupich wiadomości, żadnych wykonanych połączeń. Może i ten chłopak był dupkiem, ale widocznie nie aż takim.
Przetrwałam jakoś jeszcze jedną godzinę i na szczęście tak się złożyło, że Kate też wtedy skończyła zajęcia, więc wpakowałyśmy się do jej samochodu i właśnie jechałyśmy z powrotem do akademika. Był oddalony od uczelni o kilometr z kawałkiem, ale i tak nie chciałoby mi się iść na pieszo. Takim byłam leniem.
To był stanowczo zły dzień, więc przeleżałam w łóżku prawie godzinę, po czym zerwałam się gwałtownie i oświadczyłam:
- Muszę to sobie odbić. Idziemy na zakupy!
Kate klasnęła w dłonie i złapała za kluczyki, a ja wyciągnęłam moją trzymaną na chwile grozy kartę kredytową. Już chciałam pisać kartkę, że wychodzę i zostawić ją na szafce, ale przypomniałam sobie, że przecież mieszkam teraz już tylko z Kate, a rodziców tu nie ma i nie muszę się przed nikim tłumaczyć.
Z wyjątkiem siebie i własnego sumienia. O rany.
Po pół godzinie błądzenia, bo oczywiście Carly Hemsworth nie umie posługiwać się GPS-em, Kate zaparkowała przed ogromnym centrum handlowym. Aż poczułam się jak karzełek, ale również czułam się niesamowicie usatysfakcjonowana, choć jeszcze przecież nic nie kupiłam. Wiedziałam jednak, że mogę sobie na co nieco pozwolić, bo podczas roku zastanawiam-się-co-chcę-studiować-i-robić-w-życiu obie z Kate stwierdziłyśmy, że załapiemy się na jakieś dorywcze prace. Wyszła z tego całkiem spora kwota, a w dodatku sumiennie odkładałam wszystkie pieniądze, które zostały mi ofiarowane przez rodziców bądź innych krewnych na urodziny, święta i inne okazje. Może już wtedy przeczuwałam, że mój pierwszy dzień studiów będzie kompletną katastrofą.
No dobra, może trochę przesadzałam. W końcu nie pękły mi spodnie na tyłku,  nie przewróciłam się w stołówce na oczach wszystkich, wywalając przy tym całe jedzenie na siebie bądź jakiegoś innego Bogu ducha winnego obywatela - ale mimo wszystko…
Już nawet „randka” z gejem tak mnie nie dobiła, jak to.
Przypomniał mi się chłopak, który znalazł mój telefon. W tamtym totalnie burzliwym momencie nawet nie zwróciłam uwagi na jego wygląd i teraz odrobinę tego pożałowałam. Skupiłam się tylko na jego wrednym uśmiechu, który najchętniej wytarłabym mu z japy ściereczką z kwasem.
Ale czy to miało właściwie jakieś znaczenie? Nie powiedziałam o nim Kate, a to raczej klasyfikowało tę sytuację do nieważnych.
Głos Kate przebił się gwałtowną falą przez moje myśli:
- Stara, o czym tak dumasz?
- O niczym – odpowiedziałam automatycznie i potrząsnęłam głową, starając się wyrzucić Dupka z głowy. Wyskoczyłam energicznie z samochodu i chyba trochę zbyt mocno zatrzasnęłam drzwi.
- Ej! – Kate rzuciła mi spojrzenie godne diabła. – Uważaj! One też mają uczucia.
Parsknęłam śmiechem, a Kate wzięła mnie pod rękę i razem przekroczyłyśmy próg centrum. Pomyślałam gorzko, że właśnie tak powinnam wejść dziś na uniwersytet, a nie wkraść się cichaczem za przyjaciółką, no ale trudno. Może trafi się druga okazja na dobre pierwsze wrażenie. W środku pięknie pachniało, jakimiś świeżymi kwiatami i grała nastrojowa muzyka. Wokół kłębiły się tłumy ludzi, a sklepów było tyle, że ich nazwy zlały mi się po chwili w jedno baaaardzo długie słowo. Aż zapiszczałam z radości. Nie wiedziałam, gdzie mam iść najpierw, ale zanim się zorientowałam, Kate już ciągnęła mnie do Victoria’s Secret. W mgnieniu oka zgarnęła z pięć kompletów i pomknęła do przymierzalni. Podreptałam za nią, nawet nie patrząc na wiszącą wszędzie wokół mnie bieliznę. Czekałam pod przymierzalnią, aż w końcu ujrzałam rozpromienioną Kate.
- Biorę wszystkie! – oznajmiła z radością. Spojrzała na mnie i uniosła brwi. – A ty nic nie wzięłaś?
- Nie. – Wzruszyłam ramionami. – Niby po co?
- Nie wkurzaj mnie! Marsz do przymierzalni. Zaraz ci coś podrzucę.
- Nie chcę… - zaczęłam, ale już wepchnęła mnie za zasłonę.
Po chwili gwałtownie ją odsunęła i rzuciła na krzesełko kilka kompletów.
- Przymierzaj i nie chcę słyszeć sprzeciwu.
Dobra. Wzięłam do ręki pierwszy komplet. Był w kolorze chabrowym, a majtki składały się praktycznie z samych grubych nici. Następny miał wzór ostrej panterki i według mnie więcej odsłaniał, niż zasłaniał. Ona chyba oszalała.
- Nie słyszę, żebyś się przebierała! – zawołała Kate zza kotary.
Co za okrutna kobieta. Przymierzyłam po kolei wszystkie komplety, które mi podrzuciła, ale ostatecznie wzięłam tylko jeden, ten chabrowy. Tak jakbym jeszcze miała po co. Raczej nikt go nie będzie oglądał.
- Jeszcze się zdziwisz. – Kate poklepała mnie po ramieniu.
Taaaa.
Potem ja zaciągnęłam Kate do Gapa. Tam już obie rozeszłyśmy się w różnych kierunkach i spotkałyśmy się dopiero przy przymierzalniach. Po godzinie byłam bardzo zadowolona. Kupiłam sobie dwie pary dżinsów, miękki sweter w granatowym kolorze ze srebrnymi gwiazdkami i kilka bluzek w pastelowych kolorach. Zaczynałam być już zmęczona, ale Kate stwierdziła, że potrzebuje nowych butów, więc powlokłam się za nią do obuwniczego. Okazało się, że z korzyścią i dla mnie - kupiłam czarne szpilki, które były tak wygodne, że wreszcie nie wyglądałam i nie chodziłam jak nowo narodzona łania. Ale Kate na nic nie mogła się zdecydować. Wahała się między skórzanymi a zamszowymi botkami na obcasie i po piętnastu minutach miałam już serdecznie dość.
- Kate, zdecyduj się na coś wreszcie.
- Ale nie mogę! – zamachała rękami jak histeryczka. Dyskretnie zbliżył się do niej jakiś chłopak.
- Czy mogę w czymś pomóc? – spytał grzecznie, uśmiechając się. Kate odwróciła się z ulgą wymalowaną na twarzy.
- Tak. Które by pan bardziej polecił? – podniosła do góry obie pary, a ja wywróciłam oczami.
- Jeśli tylko będzie pani uważała z chodzeniem, to polecam skórzane. Zamsz szybko się niszczy – odpowiedział równie uprzejmie, jak wcześniej zapytał.
- Dziękuję panu – odparła Kate z równie szerokim uśmiechem. Pomyślałam, że raczej dziwne było z jej strony zwracanie się do niego per „pan”. Po dokładnym oglądzie stwierdziłam, że ten chłopak musiał być w naszym wieku. A do tego… o nie, do tego był słodki. Naprawdę słodki. Czarne poskręcane włosy, zielone oczy, pełne usta, dobra budowa. Może odrobinę krępy i niski - mniej więcej mojego wzrostu - ale to nie przeszkadzało w ogólnym wrażeniu. Speszyłam się więc odrobinę, gdy przeniósł wzrok na mnie.
- A pani coś już wybrała? – zapytał, lustrując mnie wzrokiem. Uniosłam do góry torbę, w której spoczywały moje szpilki. Chłopak nieco się zawstydził.
- A, rzeczywiście – wydukał, po czym odwrócił się i odszedł.
- Zawstydziłaś biedaka! – zasyczała do mnie Kate uśmiechając się. – Trzeba było powiedzieć, że też się wahasz między jakimiś butami. Słodki, prawda?
- Jak ciastko z kremem – przytaknęłam. Kate zapłaciła i wreszcie wyszłyśmy ze sklepu. Jadąc z powrotem do mieszkania, moje myśli wahały się… ale nie między butami. Niestety między Słodkim a Dupkiem.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1413 słów i 7663 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • klaudiajj

    Dobre

    28 lip 2016

  • ❤czarnadama❤

    Fajne  :kiss:

    28 lip 2016