Nie dałeś mi wyboru ~13~

Planowałam wrócić do akademika autobusem, ale tata stwierdził, że mnie zawiezie, a przy okazji zobaczy „jak tam sobie mieszkam”. Jak już sobie wbił do głowy ten pomysł, to ciężko było mu go wyperswadować. W dodatku Tony stwierdził, że też pojedzie. Miałam tylko nadzieję, że Kate w miarę posprzątała nasz pokój, bo nie miałam ochoty otworzyć drzwi i pozwolić, by na moją rodzinę spadła lawina ubrań.
Jechaliśmy w ciszy - no, o ile ciszą można nazwać po prostu brak rozmów, bo tata pogłośnił radio i śpiewał na cały głos. Tony patrzył na niego z politowaniem, a ja wyglądałam przez okno, czując już małą ekscytację i odrobinę przerażenia, kiedy myślałam o jutrzejszym pierwszym dniu pracy. Miałam tylko nadzieję, że będę się ze wszystkim wyrabiać. Co prawda, Eric się wyrabiał, a przecież jeszcze udzielał lekcji dzieciom, jak mi oznajmił w piątek.
O, właśnie, Eric. Ciekawe, co sobie pomyśli, gdy mnie zobaczy w swojej pracy jako pracownicę. Miałam nadzieję, że moja częstsza obecność sprawi, że nie będzie już przy mnie taki spięty.
Tata jechał szybko, więc wkrótce byliśmy pod akademikiem. Wzięłam torbę i poprowadziłam tatę oraz brata przed mój pokój. Wzięłam głęboki oddech i już miałam naciskać na klamkę, kiedy… drzwi same się otworzyły i stanął w nich Lucas.
Co, do cholery?!
Normalnie mnie zamurowało. Wpatrywałam się w niego jak w przybysza z kosmosu, a on spojrzał na mnie z góry z uśmiechem, za który byłam gotowa go zabić. Nie no, poważnie, co ten koleś sobie wyobrażał? I co on robił w moim pokoju?!
- Witaj Carly – powiedział ze stoickim spokojem, uśmiechając się z wyższością. – Wróciłaś. A pan musi być jej tatą? – bardziej stwierdził, niż zapytał i zanim się zorientowałam, już ściskał sobie ręce z moim ojcem.
No nie. Przemknęłam pomiędzy nimi i wparowałam do pokoju, w którym stała zadowolona Kate.
- Co. To. Ma. Być? – wysyczałam do niej, a ona tylko uśmiechnęła się - bardzo podobnie jak Lucas przed chwilą - i rozłożyła ramiona.
- Cześć współlokatorko, dawno cię tu nie było. Tony! – dostrzegła mojego brata ponad moim ramieniem i oczywiście się rzuciła, by go wyściskać. Po chwili wciągnęła do pokoju Lucasa i mojego tatę i zanim się obejrzałam, wszyscy tłoczyliśmy się w pokoju, a ja czułam, że lada chwila zacznę krzyczeć.
Pytanie pierwsze: dlaczego jest tu taki syf? Kate chyba nawet nie wynosiła śmieci, które dosłownie wylewały się z kosza.
Pytanie drugie: o czym tak zawzięcie gadał właśnie Lucas z moim ojcem?
Pytanie trzecie i najważniejsze: co, do jasnej ciasnej, robił tu Lucas?!
Miałam ochotę przyprzeć Kate do ściany i natychmiast jej zadać dwa z tych trzech pytań, ale wszyscy tam po prostu stali, rozmawiali i śmiali się jak jedna wielka rodzina, a ja próbowałam jakoś to ogarnąć rozumem.
Nie szło mi.
Wreszcie tata wykazał się odrobiną rozsądku i przerwał zajmującą rozmowę z tym okropnym chłopakiem i powiedział:
- No, dziewczyny, całkiem fajny macie ten pokój. Sąsiedzi są w porządku?
- Ta, aż za bardzo – mruknęłam pod nosem. Dostrzegłam, że Lucas spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale to zignorowałam.
- Wszystko jest tu fantastyczne – zaćwierkała Kate. – Tony, chcesz może u nas nocować?
- Nie – zaprzeczył mój brat z taką miną, jakby mu zaproponowała skakanie z okna.
- No to nie. Wiele tracisz.
- Kate, tylko bez żadnych szaleństw dziś wieczorem – upomniał ją żartobliwie mój tata. – Carly ma jutro pierwszy dzień w pracy.
Kate zachłysnęła się powietrzem i spojrzała na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
- Nic mi nie mówiłaś, że cię przyjęli!
- Ani mi – wtrącił Lucas.  
- Dowiedziałam się dopiero wczoraj – wzruszyłam ramionami, ale nie mogłam się powstrzymać i zerknęłam na Lucasa. Uśmiechał się delikatnie i… jakby z dumą?
- Będziemy się już zbierać. – Tata klepnął Tony’ego po ramieniu. – Nie będziemy wam przeszkadzać. Ale chyba jeszcze kiedyś pogadamy, co, Lucas? – klepnął go podobnie, jak przed chwilą Tony’ego. – Koniecznie muszę ci opowiedzieć parę historii o Carly, zanim się poznacie bliżej, musisz wiedzieć, w co się pakujesz! – ojciec wybuchł śmiechem, jakby to był najlepszy żart świata. – Była tak pechowym dzieckiem, pewnego razu…
Boże, cofnij czas.
- Ok, może już to skończmy! – zawołałam, przerywając mu. – Nie będzie opowiadania żadnych upokarzających historii o Carly.
- Spokojnie, proszę pana – Lucas wyszczerzył się idiotycznie. – Jestem pewny, że Carly jutro sama mi je opowie, kiedy pójdziemy na kawę.
Hm, co?
- A idziemy na kawę? – spytałam, unosząc brwi. Zerknął na mnie.
- Oczywiście. Zapomniałaś, że się umówiliśmy, że odbiorę cię po pracy?
NO NIE. Tego już było za wiele. Bezczelnie wykorzystywał każdą informację o mnie. Raport ze spotkania, postawienie mnie przed faktem „odbierania mnie po pracy”, choć ledwie chwilę temu się dowiedział, że w ogóle ją mam… nie! Dupek! Miałam ochotę wykrzyczeć mu to w twarz, ale nie mogłam. Kate, tata i Tony pomyśleliby, że jestem psychiczna.
Więc dałam mu tą chorą satysfakcję i warknęłam przez zaciśnięte zęby:
- A, tak, faktycznie.
Pragnęłam, żeby już wszyscy stąd wyszli. Choć raz moje życzenie zostało wysłuchane i parę minut później w pokoju zostałam tylko ja i Kate. Odwróciłam się do niej bez słowa.
- Kate – wycedziłam. – Co on tu robił?
- Nic takiego. – Wzruszyła ramionami. – Czekał na ciebie.
- Tak, jasne.
Nawet nie miałam ochoty z nią gadać. Do wieczora czytałam książkę, a potem szybko się umyłam i poszłam do łóżka. Na szczęście dziś nie słyszałam żadnych odgłosów imprezy u Doriana. Miałam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Chociaż odrobinę.
Dopiero zasypiając uświadomiłam sobie, że widząc Lucasa w naszym pokoju, kiedy mnie tam nie było, a była Kate… poczułam ukłucie zazdrości.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1090 słów i 6101 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Oliwia

    Love

    31 lip 2016

  • Użytkownik Lovcia

    <3  <3  <3

    31 lip 2016