Nie dałeś mi wyboru ~16~

Reszta tygodnia minęła spokojnie i bez żadnych rewelacji. Uczyłam się, pracowałam, rozmawiałam z ludźmi. We wtorek wieczorem cała w rumieńcach opowiedziałam Kate, co zdarzyło się z Lucasem w jego samochodzie, a ona wyraziła swój zachwyt, piszcząc na cały głos. Tak naprawdę to i ja miałam ochotę piszczeć. Nie wiedziałam, co się ze mną działo. Miałam wrażenie, że wszystkie moje hormony skumulowały się w jedno i wybuchły z podwójną siłą. Byłam podniecona, rozemocjowana, szczęśliwa i… chciałam do Lucasa. Tak po prostu.
Ale musiałam zejść na ziemię. Obok był też Eric, a Lucas był człowiekiem, o którym nadal wiedziałam tyle, ile kot napłakał. Co prawda w czwartek zobaczyłam go ponownie na uczelni - niósł torbę, która wyglądała na ciężką, a przecież nic nie waży tyle, co podręczniki. Tak czy inaczej, stchórzyłam i uciekłam, zanim mnie zobaczył. Sama nie wiedziałam, dlaczego. Po naszym szaleńczym całowaniu rodem z filmu romantycznego oddał mi bransoletkę, a potem jeszcze długo nie mogłam wyjść z jego samochodu. Tamtego wieczoru jednocześnie czułam, że zachowuję się inaczej, niż dotąd i równocześnie… czułam, że wreszcie jestem sobą. Nie potrafiłam tego wyjaśnić samej sobie.
Ale nie odzywałam się do niego i niezmiennie dziwił mnie fakt, że i on się do mnie nie odzywał. Wbrew mojej woli, pojawiało się w mojej głowie wiele spekulacji na ten temat. Wykorzystał mnie? Zrobił to, co chciał i sobie odpuścił? Nie podobało mu się?
Kate próbowała wybijać mi z głowy moje niby „argumenty” i niektóre z jej tłumaczeń rzeczywiście były sensowne: był facetem, więc to niemożliwe, żeby mu się nie podobało, a gdyby chciał mnie wykorzystać, to zapewne nie skończyłby na samym całowaniu. Przyznawałam jej rację i martwiłam się dalej.
Starbucksa unikałam jak ognia, choć poprosiłam Kate, żeby poszła tam beze mnie i zdała mi relację. Wróciła z kawą na wynos i powiedziała, że Lucas jej nie obsługiwał, ale widziała go z daleka i wyglądał na szczęśliwego.
Ta. Dobre sobie. Szczęśliwego, bo mnie unikał?
Mimo wszystko próbowałam zachować pogodę ducha. Nawet poszłam raz z Erikiem na spacer, który chyba coraz bardziej się otwierał w stosunku do mnie i cieszyło mnie to. Z czwartku na piątek Dorian znowu zrobił imprezę, tym razem na tyle głośną, że obudziła też Kate. Odradziłam jej robienie afery, choć zapewne jej przebojowy charakter poradziłby sobie z tym o wiele lepiej, niż ja.
A potem nadszedł weekend i Kate pojechała do domu, chociaż proponowała mi, że może zostać.
- Wiem, że masz wibrator, ale powiedz jedno słowo, a zostanę – zadeklarowała się. Spojrzałam na nią z politowaniem znad monitora laptopa.
- Nie potrzebuję wibratora. Ale dziękuję. I spokojnie, jedź. Poradzę sobie.
Kate miała jakąś superważną randkę i nie chciałam, żeby odwoływała ją z mojego powodu. Zresztą, miałam przecież dwadzieścia jeden lat. Chyba mogłam zostać sama na dzień czy dwa. Mimo wszystko czułam się odrobinę samotna i w przypływie desperacji ustawiłam sobie zdjęcie z Joe na tapetę telefonu.
Pospałam tego dnia trochę dłużej. Wstałam przed dwunastą, po czym wciągnęłam na siebie przylegający czarny dres i rozciągniętą czerwoną lejącą się koszulkę. Włosy związałam w kucyk i zasiadłam przy biurku z nauką.
Już po pół godzinie patrzenie w ścianę okazało się znacznie ciekawsze. Nie miałam głowy do nauki. Nagle wpadłam na pewien pomysł. Usadowiłam się na łóżku po turecku, wzięłam notatnik, długopis i na samym szczycie kartki napisałam „TO DO LIST”.
Sama nie wiedziałam, skąd do głowy wpadł mi ten pomysł, ale jednak nauka wyzwalała w studentach pasję kreacji. Zamierzałam spisać wszystkie rzeczy do zrobienia przed śmiercią.
Pomyślałam chwilę i przy numerze jeden napisałam „skoczyć na bungee”.
Nie cierpiałam wysokości, ale zawsze przekonywałam się, żeby choć w jednym momencie życia być odważną i zignorować wszystkie obawy. Może kiedy napiszę to czarno na białym, stanie się bardziej przekonujące.
Przy dwójce napisałam „spędzić cały rok za granicą”.
Trójka: „popływać z delfinami”. To akurat musiałam zrobić.
Nagle zaczęło mi się ciężko myśleć. Znowu zapatrzyłam się w ścianę, po czym, jak w transie, złapałam komórkę i wysłałam smsa do Lucasa. Któremu zmieniłam nazwę z „Dupka” na jego normalne imię.
JA: Chcesz do mnie wpaść?
Nie wiem, co mnie podkusiło. Zaraz po wysłaniu wiadomości miałam ochotę walnąć się w twarz. Nie rozmawialiśmy od środy. A jeśli odmówi? A jeśli w ogóle nie odpisze? Chyba umrę wtedy z upokorzenia.
Gdy telefon zapiszczał, chwyciłam go jak tonący koło ratunkowe.
LUCAS: Będę za piętnaście minut.
Krzyknęłam z radości i w pierwszym odruchu chciałam już dopaść szafę i się przebrać, ale nagle zrezygnowałam. Jeśli mnie chciał, nie powinien mu przeszkadzać mój wygląd. Ograniczyłam się jedynie do lekkiego podmalowania rzęs i czekałam. Zapukał do pokoju po dziesięciu minutach. Otworzyłam powoli drzwi, czując narastające motylki w brzuchu.
Opierał się o framugę z tym swoim uśmiechem, z którym mógłby reklamować pastę do zębów albo gumę do żucia. W odróżnieniu ode mnie, był ubrany w szare spodnie i czarny T-shirt. Nagle zastanowiłam się, jak mam się z nim przywitać.
- Cześć. – Odepchnął się od framugi i przeszedł przez próg, nawet mnie przy tym nie dotykając. Poczułam palące rozczarowanie, ale nie dałam po sobie tego poznać. Zamknęłam drzwi, a on od razu umościł się na moim łóżku. Dołączyłam do niego.
- Kate nie ma? – spojrzał na mnie pytająco.
- Nie – odpowiedziałam. – Wróciła do domu na weekend.
Wychwyciłam jakąś zmianę w jego rysach twarzy, ale ciężko było mi powiedzieć, co konkretnie oznaczała.
- Co robisz? – spytał, patrząc na mój notes.
- A, to. – Podniosłam go i podałam mu. – Wpadłam na pomysł spisania rzeczy, które chcę zrobić przed śmiercią. Wiesz, wydawało mi się to ciekawsze, niż doradztwo.
Lucas uważnie przeczytał to, co zdążyłam nakreślić i na jego twarz wpłynął łobuzerski umysł.
- Pozwól, że coś ci tu dopiszę – zaczął i chwycił długopis. Zajrzałam mu przez ramię i zobaczyłam, jak przy numerze cztery napisał: „popływać w basenie nago”.
- No chyba nie! – wykrzyknęłam, wybuchając śmiechem. – W życiu!
- Dlaczego nie? – spytał z rozbawieniem. – Wstydzisz się sama siebie?
- No… jakbym miała być sama, to czemu nie.
Powiedziałam to i już wiedziałam, że popełniłam błąd. Lucas natychmiast dopisał „z chłopakiem”.
- O, nie ma mowy – oświadczyłam.
- Racja. Powinienem napisać, że będziesz tam pływać ze mną.
O rany. Motylki wróciły. Postanowiłam jednak, że nie dam się tak łatwo.
- Może napiszmy punkt piąty? – zasugerowałam.
- Albo… - Lucas intensywnie myślał. – Zacznijmy pisać drugą listę. – Przerzucił na czystą kartkę i napisał „LISTA RZECZY DO ZROBIENIA PRZED ŚLUBEM”. Jako numer pierwszy zapisał „przelecieć najprzystojniejszego chłopaka w mieście”. Znowu wybuchłam śmiechem.
- Jesteś nienormalny!
- Mam nadzieję, że zauważyłaś, iż w tym podpunkcie również chodzi o mnie. – Zamrugał szybko oczami, zapewne próbując być uwodzicielskim, ale ja dusiłam się już ze śmiechu.
- Chciałbyś!
- Łamiesz mi serce. – Bardzo teatralnym gestem wypuścił z rąk notatnik i przycisnął obie dłonie do serca. – To zabolało.
- A poczujesz się lepiej, jeśli powiem, że to zrobię? – spytałam, szczerząc się.
- Przelecisz mnie czy ze mną popływasz? – roześmiał się.
- To drugie. Ale w kostiumie – zastrzegłam.
- I właśnie wszystko zepsułaś – jęknął, przewracając się na moje nogi. – Zraniłaś mnie. Doszczętnie.
- Oj, przepraszam, maleńki – zaćwierkałam, wykorzystując okazję, że jego głowa leżała na moich nogach i zaczęłam bawić się jego włosami. – Bardzo zabolało?
- Bardzo. Teraz musisz coś zrobić, żeby to naprawić.
Gra. Robiła się z nas gra. Ale nie przeszkadzało mi to, o ile mogłam w nią grać.
Delikatnie zepchnęłam go z moich nóg i położyłam się na boku tuż przy nim. Powoli wyciągnęłam rękę i wsunęłam mu ją pod koszulkę. Cicho zaczerpnął powietrza, a ja sunęłam ręką w górę, z przyjemnością badając pod palcami twarde mięśnie klatki piersiowej.
Lucas przymknął oczy, a ja przestraszyłam się, że zaraz mnie ochrzani. Kiedy już miałam zabrać rękę, jęknął cicho:
- Nie, nie wytrzymam.
Po czym pocałował mnie tak mocno, że aż zakręciło mi się w głowie. W przypływie dzikiego szału zarzuciłam mu nogę na biodro i przyciągnęłam go bliżej siebie. Znowu ogarnął mnie ten dziwny stan, że w tym momencie już nic mnie nie obchodziło. Istniał tylko on. Teraz ten pokój mógłby stanąć nawet w płomieniach, a ja pewnie i tak bym tego nie zauważyła. Już same jego wargi były jak ogień.
Obrócił nas tak, że leżał na mnie przygniatając mnie swoim ciałem, a ja nagle zapragnęłam więcej. Ponownie wsunęłam mu ręce pod koszulkę, podsuwając ją do góry. Po chwili Lucas oderwał się ode mnie na chwilę i pozwolił, bym zdjęła z niego górną część ubrania. Natychmiast zlustrowałam go wzrokiem. Mój wzrok po raz kolejny przykuł tatuaż na jego lewym przedramieniu, ale nie przyglądałam mu się zbyt dokładnie. Przesunęłam palcami po idealnie wyrzeźbionym brzuchu i po rządku czarnych włosów nad guzikiem od spodni. Lucas zadrżał delikatnie, po czym ponownie mnie pocałował. Nie pozostając mi dłużny, również wsunął swoją rękę pod moją koszulkę, a ja aż jęknęłam, czując jego delikatny dotyk. Jak widać nie musiałam się odstrajać w mega obcisłą sukienkę, żeby doprowadzić do takich sytuacji. O mój Boże…
Dokładnie w chwili, kiedy ssał skórę na mojej szyi, powodując mrowienie w całym moim ciele i kiedy jego ręka zaczęła podciągać mi koszulkę… leżący na biurku mój telefon irytująco głośno zawibrował.
Szlag!
Lucas oderwał się ode mnie, westchnął ciężko, po czym uśmiechnął się swoim łobuzerskim uśmiechem.
- Możesz sprawdzić.
- Nie chcę  – powiedziałam, próbując przyciągnąć go z powrotem, podczas gdy on sięgnął po mój telefon, by mi go podać.
- Spokojnie, zaraz to dokończymy. Nie chcę, żebyś przeze mnie przegapiła jakąś ważną wiadomo… - nagle urwał, wpatrując się w ekran mojego telefonu jak oparzony. Nie miałam pojęcia, co go tak nagle przeraziło… do chwili kiedy gwałtownie się ze mnie zerwał, a mój telefon rzucił na pościel. Wtedy załapałam. Z ekranu uśmiechałam się do nas ja razem z Joe’ m.
Zanim zdołałam wstać z łóżka, Lucas już się w pośpiechu ubierał.
- Daj mi wyjaśnić… - zaczęłam, ale zaraz urwałam. Przecież nie musiałam się mu tłumaczyć. Nie byłam z nim. Spotkaliśmy się zaledwie kilka razy. To nie była zdrada, kłamstwo, żaden związek, w którym mogłabym czymś zawinić. A jednak czułam potrzebę wyjaśnienia mu wszystkiego, że sam się domagał tego zdjęcia, a Joe jest gejem, więc to nic nie znaczy… ale głos mi zamarł w gardle na widok jego zbłąkanego wzroku, którego uparcie nie chciał skierować na mnie i pośpiechu, z jakim się ubierał. Siedziałam tam jak wrośnięta i nie mogłam nic z siebie wydobyć, podczas gdy on już założył na siebie koszulkę i stanął przy drzwiach.
- Nie wychodź… - zdołałam z siebie wyrzucić, a on odwrócił się z żalem wypisanym na twarzy. Przygryzł mocno wargę.
- Myślałem, że jesteś inna… - rzucił. Po czym wyszedł i trzasnął drzwiami.
Siedziałam przez chwilę nieruchomo, próbując rozeznać się w swoich myślach.
Spokojnie. Spokojnie. To nic takiego. To nikt ważny. To po prostu przelotna przygoda. I tak nic nie znaczyła.
Tylko dlaczego czułam się z tym tak cholernie źle?
***
Wysłałam mu co najmniej pięć smsów, w których pierwsze ograniczały się do słów „to nie tak, jak myślisz”, „pozwól mi to wyjaśnić” i podobnych, a w następnych napisałam, że to tylko przyjaciel. Nie odpisywał, więc ostatnie wiadomości zawierały tylko prośby o odzew, po których wysłaniu czułam się jak najbardziej żałosna osoba na świecie.
Przeleżałam w łóżku aż do niedzielnego popołudnia, kiedy do pokoju wpadła Kate, rozradowana jak rzadko kiedy, ale jej mina natychmiast oklapła, kiedy mnie zobaczyła.
- Carly? Co jest? – po sekundzie była już przy mnie. – Co się stało?
Słabym głosem opowiedziałam jej wszystko.
- A to dupek! – walnęła pięścią w łóżko. – Ok., kocham go za jego wygląd i w ogóle, ale naprawdę, zachował się jak osioł. Nawet nie dał szansy ci tego wytłumaczyć! I co, nadal się nie odezwał?
- Nie – mruknęłam.
- To idziemy na imprezę.
Parsknęłam. Według Kate impreza była chyba lekarstwem na wszelkie zło.
- Nie mam ochoty.
- Nie marudź. Musisz wyjść do ludzi. Wyglądasz strasznie.
- Ostatnio, jak poszłyśmy na imprezę, to nie skończyło się to za dobrze – przypomniałam jej.
- Dobra… - Kate wzruszyła ramionami. – Możemy iść na imprezę albo zostać, z tobą wypłakującą sobie oczy. To jak?
No, w takim razie…

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2468 słów i 13510 znaków.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Aga1922

    Dodaj coś jak najszybciej <3 jak zwykle boskie <3

    2 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Aga1922 dodałam :* dziękuję <3

    2 sie 2016

  • Użytkownik Nika....

    Cudo! <3

    2 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Nika.... <3

    2 sie 2016

  • Użytkownik ❤czarnadama❤

    Zajebiaszcze  :faja:

    1 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @❤czarnadama❤ dziekuje :)

    1 sie 2016

  • Użytkownik Ania13477

    swietne swietne swietne!! jutro bedzie kolejna? :D :*

    1 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KontoUsunięte477 wiadomo :D miałam juz ten rozdział dawac jutro, no ale macie :* dziekuje :)

    1 sie 2016

  • Użytkownik Ania13477

    @candy  bardzo się cieszę ze dodałaś dzis! :D mam nadzieje ze Lucas da jej wytłumaczyć albo Carly sie jeszcze bardziej postara! :D

    1 sie 2016