Koniec a może i początek?? cz.8

Moi rodzice nie zawsze byli tacy.... bezuczuciowi, zapracowani. Nie zawsze mieli mnie gdzieś. To oni zawieźli mnie do szpitala, przez pierwsze dwa lata często mnie odwiedzali, któreś z nich zostawało ze mną na noc. Gdy się dowiedzieli, że mój stan uległ poprawie wzięli mnie do domu, zabierali wtedy na różne wycieczki. Ale w końcu nawet oni nie dawali rady, łatwiej im było abym została w szpitalu a oni żyli by tak jakbym nigdy się nie urodziła.

-Jak się czujesz Emilio?? –spytała matka wycierając krzesło, próbując przy tym pozbyć się wszelkich zarazków.
Więc teraz ja mam pytanie po co ona tu przyszła?? W miejsce gdzie roi się od bakterii wszelkich wirusów i nie wiadomo czego jeszcze.

-A jak wyglądam??
-Nie pyskuj matce –odezwał się groźnie tata.
-Dzień dobry –odezwał się lekarz, który zawsze ratuje mnie w rozmowach z rodzicami.
-Och panie doktorze!! Ja nie wiem co mam robić, czy ona po tej chemioterapii jest taka rozgoryczona?? -mama zaczęła panikować, jej głos brzmiał jakby zaraz miała zacząć płakać. Od zawsze była dobrą aktorką
Przewróciłam oczami, a lekarz uśmiechnął się pod nosem.  

-Nie to nie przez chemioterapię.
-Nie pomagasz –powiedziałam a on przeglądając dokumenty uśmiechnął się i puścił mi oczko.  
Nie tu nie ma żadnego flirtu, mój lekarz jest świetnym człowiekiem, zabawnym, inteligentnym i ma ponad 40 lat oraz żonę i trójkę dzieci. Nasze relacje są czysto koleżeńskie no chyba, że rozmawiamy o moich wynikach.
-Może przejdźmy do konkretów. –zaczął z powrotem lekarz. –Mamy już wszystkie wyniki Emilii i proszę państwa niestety, ale nie jest zbyt dobrze. Zaczęliśmy stosować nowe leki, silniejsze. Będziemy obserwować jak Emilia na nie reaguje, jeżeli nic się nie zmieni a stan córki będzie się pogarszał zaczniemy stosować także silniejszą chemioterapię i naświetlania. Ale mam też lepszą wiadomość, istnieje szansa, że znaleźliśmy dawcę, od którego moglibyśmy pobrać szpik dla Emilii. Proszę być dobrej myśli. –zakończył a mi zaparło dech w piersi.
Tak dużo słów, informacji, które decydują o tym jak potoczy się moje życie. Nie wiedziałam czy mam płakać czy schować się pod kołdrę i czekać aż wszystko minie. A mina moich rodziców, nie wyrażała nic jakby się w ogóle tym się nie przejęli. Nic. Żadnej emocji.
-Panie doktorze możemy porozmawiać na osobności?? –zapytała moja matka
-Oczywiście, zapraszam na korytarz. –powiedział i ruszył do wyjścia, rzucając mi jeszcze uśmiech na pożegnanie.
Zawinęłam się w kulkę i patrzyłam jak rozmawiają. Próbowałam to sobie wszystko poukładać w głowie i doszłam do jednego wniosku.  

Ja ciągle umieram.

~
Okej, udało mi się!! Napisałam kolejną część, mam nadzieję, że nie jest aż taka zła.  
Jak wasze odczucia co do tego?? :D Jakieś komentarze, opinie?? ;)

-P :)

pinki

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 520 słów i 2930 znaków.

3 komentarze

 
  • Słodka :*

    super :) tylko trochę dłuzszę gdyby były czekam na kolejną ;)

    13 sie 2016

  • Misiaa14

    Piękne :*

    10 sie 2016

  • kaay~

    Super kiedy kolejna część?:D:D

    10 sie 2016