Zawsze myślałam, że umieranie już po oswojeniu się ze wszystkim jest łatwe, że to kiedyś po prostu nadchodzi i prędzej czy później wszyscy umrzemy. Niestety życie bywa okrutne i brutalne.Załóżmy, że jest główna bohaterka filmu w którym występuje wątek o śmierci i są 2 opcje;
a) nastaje cud a Ona zostaje uzdrowiona i żyje długo i szczęśliwie
b) niestety bohaterka umiera w objęciach ukochanej osoby zostawiając przy tym całe swoje życie.
Film kończy się gdy Ona kończy swój żywot, ale w żadnym filmie nie jest ukazane całe cierpienie jakiego doświadcza Ona jaki i Jej bliscy.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że każdy dzień spędzony w szpitalu wysysa z Ciebie wszystkie siły jakie Ci pozostały. Rozglądając się po mojej sali, zauważyłam, że jest ona jakby wyblakła. Białe ściany, podłogi, łóżka z tego wszystkiego życie zostało wyssane. A ja pośród tego wszystkiego.Codziennie słyszę pokrzepiające słowa "wszystko będzie dobrze", ale jak ma być skoro ja i tak wiem, jakie są statystyki.
"Musisz wierzyć, że będziesz żyć!"
Tak mi kiedyś powiedział pewien lekarz, a ja zadałam mu pytanie na które On nie zna odpowiedzi:
"Jak ja mam żyć skoro TU nie ma życia?!?"
Z moich rozmyślań wyciągnął mnie pewien głos:
-Dzień dobry Emilko!!
-Cześć, czyżbym miała właśnie wziąć te kolorowe pigułki, których nie brałam hmmm...- zaczęłam udawać, że się zastanawiam a Eliza posłała mi uśmiech- Od wczoraj??
-Tak skarbie to te same-podała mi kubeczek- to co do dna??
-Jak zawsze- i tabletek już nie było
Elizka to była jedyna pielęgniarka która nie pocieszała na siłę, zawsze była kiedy ktoś chciał się wypłakać i nie mówiła, że będzie dobrze skoro nie miało być. To była taka dobra wróżka, w tym "chorym" miejscu, ale paradoks chore miejsce w którym są chorzy ludzie. Ehh chyba wariuje. Ale objawy powinny się już wcześniej pokazać.
Około południa stwierdziłam, że pójdę do głównego pokoju. Było to duże pomieszczenie w którym była mała biblioteczka, zabawki dla dzieci, pare stołów gdzie można było rysować, grać, czytać, a przede wszystkim było tam wielkie okno na park. Lubiłam tam przesiadywać, szczególnie w zimę gdy padał śnieg, lub w wiosnę, kiedy wszystko budziło się do życia.
Pod samo okno podsunęłam sobie krzesło, zaczęłam przyglądać się rodzinom spacerującym wspólnie, a także wiewiórce, która zawsze była na tym samym drzewie jakby nie mogła go opuścić. Wtedy uznałam, że z tą wiewiórką mam wiele wspólnego.
~
Proszę czytających o jakikolwiek komentarz z waszą opinią.
1 komentarz
jam
Wow swietne zaluje ze dopiero teraz zaczelam ti czytac