Koniec a może i początek?? cz.7

Wraz z kolejnym dniem zaczynało mi brakować powietrza, coraz ciężej mi się oddychało i niestety, ale to nie jest żadna metafora. Od tygodnia leżę na oddziale intensywnej opieki, rzadko kogo do mnie wpuszczają i też rzadko kto do mnie przychodzi. Najczęściej są to i tak pielęgniarki i lekarze, odkąd zostawiłam Mateusza na ławce bez żadnego słowa nie pojawił się w ogóle w szpitalu z tego co mówiła Eliza. Mimo tego, że nie mogłam oddychać lekarze podjęli decyzję, że jutro po badaniach wrócę do swojej sali.

Gdy wracałam z badań byłam ledwo przytomna. Pielęgniarki zawiozły mnie do sali i podłączyły mnie do całej aparatury. A przy moim łóżku pojawił się Mateusz, byłam w takim szoku, że przez cały czas się na niego gapiłam.  
-Hej jak się czujesz?? –powiedział lekko, usiadł na brzegu łóżka i wziął moją dłoń w swoje.
-Okej –wychrypiałam, w tym momencie sama nie rozpoznałam swojego głosu i dotarło do mnie, że przez cały tydzień nic nie mówiłam.
-Błagam nigdy więcej mnie nie zostawiaj, tak jak na tej ławce.
Odchrząknęłam, wzięłam głęboki wdech i powiedziałam z powagą.
-Nie moja wina, że zasnąłeś.
-Przepraszam –powiedział i zaczął bawić się moimi palcami.
-Nie masz za co, skoro nie możesz spać w nocy to kiedyś trzeba odpocząć. –nałożyłam z powrotem maskę z tlenem.
-Nie chcę przeprosić za to, ale za to, że byłem takim dupkiem. Nie będę miał do ciebie pretensji, jeśli mi nie wybaczysz.
-Mateusz, chcę żebyś wiedział, że swoim zachowaniem robisz nadzieję tym maluchom i nie tylko –powiedziałam ciszej i zaczęłam znowu ciężko oddychać, więc chłopak założył mi maskę z tlenem i po tym odpłynęłam. A on z tego co czułam trzymał mnie za rękę i lekko ją gładził.


Gdy rano się obudziłam Mateusza nie było przy moim łóżku, za to na szafce była karteczka.

„ Eliza mnie wygoniła, wrócę wieczorem
                                                      
                                                     Mateusz :)

Uśmiechnęłam się. Ten chłopak jest tak pokręcony, że już nie wyrabiam. Z jednej strony jest tak bardzo opiekuńczy, a z drugiej ukrywa tajemnicę, chciałabym. Nawet nie wiem co.  
Chciałabym żeby nie patrzał na mnie jak na umierającą, ale także chciałabym żeby mi zaufał przecież i tak wszystkie tajemnice zabiorę do grobu.  

Do sali weszła jedna z pielęgniarek, odłączyła tlen i wytłumaczyła, że moje poprzednie leki przestały działać i lekarz zlecił podać nowe, silniejsze. Salowy podał mi śniadanie, a wtedy do mojej sali weszło idealne małżeństwo.  
Kobieta ubrana w beżową, elegancką sukienkę, do tego wysokie obcasy, włosy spięte z tyłu głowy, a do tego długi i zapewne drogi naszyjnik. Mężczyzna za to w świetnie dopasowanym garniturze, a na jego włosach była widoczna już siwizna. Ściągnęłam brwi, spojrzałam na nich i tak owszem......... to są moi rodzice.

~
Bardzo wszystkich przepraszam za tak długą nieobecność. Zaczęły się wakacje i niestety ale nie miałam totalnie czasu, autentycznie wychodziłam wcześnie rano a wracałam późno wieczorem strasznie zmęczona. Mam nadzieję, że przez to po prostu  mnie nie zostawiliście i wciąż będzie ktoś kto chętnie przeczyta moje opowiadanie. A i bardzo dziękuję, za rade żebym trochę zwolniła było mi to mega potrzebne. Dajcie znać czy jeszcze tu ze mną jesteście. Pozdrawiam i życzę świetnych wakacji. Nabierajcie dużo siły i łapcie każdy promyk słońca :)
  
-P :)

pinki

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 635 słów i 3473 znaków.

5 komentarzy

 
  • Słodka :*

    kiedy kolejna ?

    9 sie 2016

  • Misiaa14

    Cudeńko :)

    3 sie 2016

  • pinki

    Postaram się szybko, ale nic nie obiecuję. Wyjeżdżam znowu i nie wiem kiedy wrócę, ale bardzo bardzo się postaram żebyście nie czekali aż tak długo. Dziękuję za te miłe słowa :)

    27 lip 2016

  • Słodka :*

    Supcio :) czekam na kolejną kiedy będzie ? :)

    27 lip 2016

  • klaudiajj

    Rewelacyjna cześć,  czekam na kolejną ????????????

    27 lip 2016