Winda do nieba

Winda do niebaPo Świętach i Sylwestrze nadszedł Nowy Rok, co do którego miałam równie wielkie nadzieje, jak i obawy. Do tej pory wszystko układało się wręcz idealnie. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego obrotu spraw. Miałam dziewczynę, byłam kochana, nasi rodzice akceptowali łączące nas uczucie, a przyszłość malowała się w wyjątkowo kolorowych i jasnych barwach. Nie wyobrażałam sobie, że można chcieć i mieć jeszcze więcej.  
     Zima coraz mocniej dawała się w mieście we znaki. Śnieg utrudniał poruszanie się po chodnikach i ulicach, a mróz zniechęcał do jakichkolwiek wyjść, czy spacerów. Większość czasu spędzałyśmy wspólnie w mieszkaniu, które coraz częściej obie nazywałyśmy „naszym”. Oczywiście o ile ja nie byłam w pracy, a Ani na uczelni. Wtedy mogłyśmy się za sobą stęsknić, żeby tym czulej witać się, gdy obie wracałyśmy w zacisze naszych czterech ścian. Wiadomościom i przesyłanym fotkom nie było końca, a mimo tego ciągle było nam siebie mało. Uwielbiałyśmy z Anią po całym dniu kłaść się na kanapie i tulić do siebie pod kocem, oglądając wieczorami nasze ulubione seriale na jednej z platform streamingowych.
     Gotowanie, które było naszą wspólną pasją, pozwalało odkrywać nam nowe, nieznane dotąd smaki i ich połączenia. Kochałam wręcz wspólne przygotowywanie posiłków i sprawdzanie znalezionych w internecie lub poleconych przez znajomych przepisów. Na szczęście okazało się, że obie miałyśmy do tego smykałkę i nigdy nie przydarzyła nam się jakaś większa wpadka. No może poza kilkoma zakalcami, ale to podobno może spotkać nawet najlepszych kucharzy i cukierników.
     Bardzo chętnie odwiedzałyśmy też naszych rodziców. Moi już dawno pokochali Anię i traktowali jak własną córkę. Witali ją zawsze z radością i serdecznością. To nie znaczy, że ze strony rodziców mojej dziewczyny spotkało nas kiedykolwiek coś złego. Co to, to nie, ale na całkowicie luźną atmosferę trzeba było jeszcze poczekać. Zdawałyśmy sobie sprawę, że nagle obydwoje znaleźli się w zupełnie innym świecie i musieli się do pewnych spraw przyzwyczaić.
     Nasi znajomi już dawno zaakceptowali nasz związek i szczerze trzymali za nas kciuki. Nie to, żeby było to dla mnie wyznacznikiem czegokolwiek, ale zawsze milej, gdy masz wsparcie najbliższych. Dla mnie taką osobą była Weronika – moja przyjaciółka z dzieciństwa. Szczupła brunetka mojego wzrostu. Miała lekko kręcone włosy i bajecznie błękitne oczy, które wydawały się wręcz nienaturalne. Wiedziała o mnie absolutnie wszystko i to z nią przeżyłam pierwszy prawdziwy, namiętny pocałunek. Nigdy jednak nie zdecydowałyśmy się być razem, bo obie wolałyśmy młodsze. Była wręcz wniebowzięta, gdy przedstawiłam jej Anię jako moją dziewczynę. Często do nas dzwoniła i pisała, a nawet wpadała z niezapowiedzianą wizytą. Raz o mało nie przyłapała nas na figlach w przedpokoju, ale szybko doprowadziłyśmy się do porządku i wyglądało na to, że niczego nie zauważyła, a przynajmniej tak nam się wydawało.
     Koleżanki Ani ze studiów przyjęły mnie oficjalnie do swojej „paczki” i niejednokrotnie umawiałyśmy się gdzieś na mieście na spotkanie i pogaduchy. Nie krępowały się pytać o nawet najbardziej intymne aspekty naszego wspólnego życia. Na początku lekko mnie to drażniło, bo uważałam, że to nasza sprawa, ale gdy zobaczyłam minę Magdy i Kasi po małym pokazie na basenie, to zrozumiałam, że one są nami po prostu zafascynowane. Od tej pory zawsze odpowiadałam szczerze na pojawiające się pytania, a czasem nawet moje opowieści były zbyt dokładne, bo dostawałam kuksańca od siedzącej obok Ani. Z całą pewnością mając to wszystko i tylu wspaniałych ludzi wokół nas, mogłam w końcu odetchnąć pełną piersią i krzyczeć na całe gardło, że byłam szczęśliwa.  
     Pewnego wieczora umówiłyśmy się z Magdą, Kasią i nową w paczce – Moniką na wyjście do pubu. O dziwo tym razem to Ania szybciej znalazła dla siebie ubrania. Obcisła, szara sukienka do połowy ud zasłaniała jej piękne ciało. Na nogach grube, szare zakolanówki i białe adidasy, które łagodziły poważnie wyglądający ubiór i nadawały mu nieco bardziej sportowego i wygodnego sznytu.
- Wyglądasz zjawiskowo – powiedziałam zachwycona jej wyglądem.
Ciężko było mi oderwać od niej wzrok, tym bardziej że nie byłam pewna, czy pod spodem miała bieliznę.
- Bo się zakochasz – pokazała mi język i uśmiechnęła się szczerze.
- Już Cię kocham – odpowiedziałam bez namysłu – Zwłaszcza jeśli nie masz nic pod sukienką – puściłam jej oczko.
- No to muszę Cię zmartwić – zaczęła i podciągnęła do góry skraj materiału.
- No trudno – udawałam obojętną – Warto było spróbować – gapiłam się jak napaleniec na koronkowe, czarne stringi.
- Ty to byś tylko chciała mnie widzieć nago – opuściła i poprawiła sukienkę.
- Nie tylko – udawałam oburzenie.
Ania podeszła do mnie i patrząc mi w oczy, przygryzła seksownie dolną wargę.
- Faktycznie, bo jeszcze chciałabyś mnie ruchać – wyszeptała.
- O każdej porze dnia i nocy – wyznałam.
     Chciałam ją pocałować, ale zwinnie obróciła się i uniknęła moich ust, odchodząc kilka kroków. Wiedziała jednak, jak na mnie działa i z premedytacją kusiła mnie, lekko kołysząc biodrami.
- Osz Ty mała...
- Mała kto?
- Kochana istoto! – odpowiedziałam z uśmiechem.
- A Ty, w czym chcesz iść? – zmieniła zgrabnie temat, przestępując z nogi na nogę.
- Zupełnie nie mam pomysłu. Nie mogę się na nic zdecydować.
- Oj uważaj, bo ja Ci coś wybiorę...
- To groźba?
- Nie, obietnica – uśmiechnęła się zawadiacko.
- Zdaję się na Ciebie – przyznałam po chwili – Nie mam już sił...
- Okej, sama tego chciałaś...
     Zrezygnowana usiadłam na łóżku. Ania podeszła do szafy i chwilę przeglądała w niej nasze ubrania. Nie wiem, jakim cudem tak szybko udało jej się coś dokonać wyboru, który dla mnie wydawał się tego dnia niemożliwy, ale już po dosłownie kilku minutach rzuciła w moją stronę kilka dobrze mi znanych ciuchów. Zaskoczona zaczęłam je przeglądać i z każdą kolejną chwilą moje oczy stawały się większe.
- Ostrzegałam... – przypomniała rozbawiona.
Spojrzałam jeszcze raz na trzymane w dłoniach ubrania. Czarny sweter był jedyną rzeczą, jaka kojarzyła się z pogodą panującą za oknem. Razem z nim dostałam moją ulubioną czerwona mini w szkocką kratę i czarne, grube pończochy samonośne.
- Mam być chora?
- Niby dlaczego? Przecież sweter i pończochy są ciepłe.
- Ale będzie mi widać tyłek w tej spódniczce i dobrze o tym wiesz.
- Myślałam, że on jest mój...
- Bo jest tylko Twój – przytaknęłam.
- To nie widzę, w czym problem.
- Jak się rozchoruję, to będziesz się mną opiekować – rzuciłam udawaną groźbę.
- A nie jesteś już chora?
- Jestem, ale tylko z miłości do Ciebie – posłałam jej ciepły uśmiech.
- Kochana wariatka...
- Cała Twoja – wyznałam.
- Skoro tak, to nie marudź, tylko się ubieraj, bo się spóźnimy.
     Słowo się rzekło, więc chcąc nie chcąc założyłam wybrane przez moją dziewczynę ubrania. Na stopy wsunęłam czarne, zimowe oficerki z suwakiem po boku i byłam gotowa. Zanim jednak wyszłyśmy, to udało mi się niepostrzeżenie przemycić i ukryć w torebce małą niespodziankę dla Ani. Liczyłam, że może nadarzy się okazja, żeby jej użyć. Zadowolona z siebie włożyłam płaszcz i dołączyłam do stojącej przy drzwiach i czekającej na mnie dziewczyny. Zamknęłyśmy drzwi mieszkania i ruszyłyśmy w drogę.
     Pub, w którym umówiłyśmy się z dziewczynami, był niedaleko, więc piesza przechadzka nie zajęła nam wiele czasu. Nie było nawet kiedy rozpocząć pogawędki, jakie często urządzałyśmy sobie przy takich okazjach. Zbyt wiele uwagi musiałyśmy poświęcić na utrzymywanie równowagi, bo ktoś nie do końca poważnie wziął sobie odśnieżanie chodników do serca. Szłyśmy w milczeniu, licząc, że dziewczyny wybaczą nam niewielkie spóźnienie. Mijałyśmy idących w pośpiechu ludzi, przemykających się z jednego baru do drugiego, grupki rozmawiających przy papierosie i tych ubranych jak Eskimosi, którzy najwidoczniej bardzo źle znosili zimę. Owinięci szalikami, schowani pod czapkami i grubymi, puchowymi kurtkami starali się z nikim nie nawiązywać kontaktu wzrokowego. Zupełnie, jakby ta chwila miała spowodować ich zamarznięcie.
     Pod bar doszłyśmy po kilku minutach. Otworzyłyśmy drzwi i weszłyśmy do środka. Gorąca atmosfera i wesołe śmiechy wypełniały całe pomieszczenie. Było gwarno i tłoczno, ale przytulnie. To jedno z naszych ulubionych miejsc w mieście i co jakiś czas je odwiedzamy. Barman już dobrze nas zna i nawet nie musimy zamawiać drinków, bo sam wie, co nam przynieść do stolika. Zaczęłyśmy rozglądać się za dziewczynami i w końcu udało nam się je dostrzec. Magda, Kasia i nowa w ekipie Monika – szatynka o wysportowanej sylwetce i starannie wyrzeźbionym na siłowni ciele, brązowych oczach i sporym biuście, którym zachwycali się nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. Zobaczyły nas, gdy tylko otworzyłyśmy drzwi i machały, śmiejąc się i zapraszając do siebie. Zajęły stolik w rogu z dwiema dużymi, czerwonymi kanapami. We trzy siedziały na jednej z nich. Podeszłyśmy, przywitałyśmy się buziakami i usiadłyśmy na drugiej kanapie naprzeciwko naszych znajomych, zdejmując wcześniej płaszcze.  
     Zaczęłyśmy rozmawiać. Czas leciał, a kolejne drinki pojawiały się na naszym stoliku. W miarę wypitego alkoholu atmosfera robiła się coraz luźniejsza. Magda nie omieszkała zadać nam nawet kilku kolejnych intymnych pytań, na które bardzo chętnie z Anią odpowiadałyśmy. Widziałam wtedy skupienie na twarzach dziewczyn i zaciekawienie, z jakim słuchały. Miałam wrażenie, że dotychczasowa niewielka ciekawość, zaczyna w nich rosnąć w miarę zdobywania nowych informacji, a nawet przeobrażać w pragnienie czegoś więcej.  
     Coraz częściej zastanawiałam się, czy w słowach, że każda kobieta jest biseksualna, nie ma przypadkiem więcej prawdy, niż mi się do tej pory wydawało. Podzieliłam się nawet kiedyś tą myślą z Anią. Najpierw roześmiała się tylko serdecznie i stanowczo zaprzeczyła, że u którejś z jej koleżanek jest to możliwe, ale czas, ilość pytań i zwiększające się zainteresowanie sprawiły, że zaczęła powoli przyznawać mi rację.  
     Dla mnie najważniejsze było to, że pomimo sporej różnicy wieku, czułam się akceptowana w towarzystwie koleżanek Ani. Nie to, żebym chciała się dzięki nim poczuć młodsza. Doskonale zdawałam sobie sprawę ile mam lat, ale przebywanie z nimi pozwoliło mi spojrzeć nieco inaczej na niektóre problemy otaczającego mnie świata.
- A może wpadniecie kiedyś do nas? – rzuciła nagle moja dziewczyna.
- Do Was? – spytała niepewnie Magda.
- Jasne, to świetny pomysł – zgodziłam się, upijając łyk drinka i bacznie obserwując pozostałe dziewczyny.
- A nie będziemy Wam przeszkadzać? – dopytywała dwuznacznie Kasia.
- Daj spokój! – skarciła ją Ania – Posiedzimy, pogadamy, napijemy się winka i może w coś pogramy. Z dala od wścibskich oczu i uszu.
- W sumie brzmi spoko – zgodziła się ochoczo Monika.
- To postanowione – oznajmiłam – Co powiecie na przyszły piątek?
- O której? – spytała Magda.
- Może o 19:00? – zaproponowała Ania.
- Super – uśmiechnęła się brunetka.
- Mnie też pasuje – powiedziała Kasia.
- To ja się mogę lekko spóźnić, ale na pewno będę – rzuciła z uśmiechem Monika.
- A co? Dobranockę musisz obejrzeć? – drażniła się z nią Magda.
- Już nie ma dobranocek – fuknęła na nią szatynka – Do 19 mam siłownię.
- No dobra dziewczyny, to postanowione – podsumowała Ania – Za tydzień w piątek o 19:00 u nas w mieszkaniu.
Posiedziałyśmy jeszcze trochę, poruszając kilka jakże ważnych dla świata tematów jak torebki, buty czy perfumy, po czym pożegnałyśmy się z dziewczynami i wyszłyśmy z Anią z pubu.  
     Noc była piękna, gwieździsta i strasznie mroźna. Miałam wrażenie, że księżyc daje dużo więcej światła niż ośnieżone uliczne latarnie. Trzymając się za coraz bardziej marznące ręce, wolnym krokiem kierowałyśmy się w stronę domu.
- Nie chcę już wracać – odezwała się nagle Ania.
- A na co masz ochotę?
- Wiem, że jest zimno, ale tak spokojnie i cicho...
- To, co powiesz na małą przygodę?
- Mmm... A jaką? – spytała wyraźnie zaciekawiona.
- Niezwykłą... – odpowiedziałam tajemniczo.
- Z Tobą każda przygoda jest niezwykła – uśmiechnęła się i wtuliła w moje ramię.
- Czyli chcesz?
- Jeszcze jak! – powiedziała podekscytowana.
- No to chodź ze mną.
- A gdzie?
- Zobaczysz...
     Szłyśmy w milczeniu wtulone w siebie. Pod podeszwami butów lekko skrzypiał zmrożony, niedokładnie odgarnięty z chodników śnieg. Każdy, najlżejszy nawet powiew zimnego wiatru czułam na ledwo osłoniętych materiałem krótkiej spódniczki pośladkach. Mijałyśmy oświetlone blaskiem latarni kamienice starego miasta. W żadnym z okien nie paliło się już światło. Nic dziwnego. Było dobrze po północy, co było idealną porą do wprowadzenia w życie skrywanego od dawna planu wyjątkowo podniecającej zabawy.  
     Prowadziłam moją dziewczynę do starannie wybranego miejsca, w którym już jakiś czas temu chciałam przeżyć z nią coś szalonego, ale zawsze coś niweczyło moje zamiary. Miałam nadzieję, że tym razem się uda. Mając na uwadze cały wcześniejszy, fantastyczny rok stwierdziłam, że warto postawić wszystko na jedną kartę i spróbować szczęścia. Podczas jednej z wielu długich rozmów pomysł podsunęła mi znajoma z internetu i od tej chwili stało się to moją fantazją i małą obsesją.  
     Po kilkunastu minutach wolnego spaceru doszłyśmy na miejsce. Przed nami stał wysoki, szary blok, z tak zwanej wielkiej płyty, który co dzień mogłyśmy oglądać z okna naszego mieszkania.
- Jesteśmy – oznajmiłam.
- Ale gdzie? – spytała zaskoczona Ania.
- No tutaj.
- A dlaczego tutaj?
- Chodź do środka, to zobaczysz.
- Kto tu mieszka?
- Za dużo pytasz – uśmiechnęłam się i pociągnęłam za rękę w stronę budynku.
- Ale przecież jest domofon, jak niby mamy tam wejść i po co? Wszyscy już dawno śpią.
- Cicho Kochanie – uciszyłam ją, kładąc palec na jej ustach.
     Popatrzyłam w jej piękne oczy i nie wytrzymałam. Pocałowałam ją. Poczułam przyjemne motyle w brzuchu i już wiedziałam, że właśnie tego brakowało mi przez cały wieczór – smaku jej warg i języka, który szybko zaczął baraszkować w moim. Złączyłyśmy się w namiętnym pocałunku na dłuższą chwilę. Nasze oddechy parowały na mrozie, otaczając nas białą, delikatną mgiełką. Zmarznięte dłonie mocno ściskały się i dotykały, ale serca były gorące jak zawsze. W końcu jednak nasze usta niechętnie się rozdzieliły.
- Chodź ze mną – szepnęłam.
Ania nic nie odpowiedziała i pozwoliła mi się podprowadzić pod same drzwi bloku.
- I co teraz? – spytała.
- Mają zepsuty domofon – uśmiechnęłam się i pociągnęłam za klamkę.
     Drzwi otworzyły się, wpuszczając nas, po czym cicho zamknęły za nami. Tu w środku było zdecydowanie cieplej niż na zewnątrz. Słabe żarówki dawały niewiele światła, ukrywając większość kształtów w przyjemnym półmroku.
- Gosia, co my tu robimy?
- Cicho...
Pociągnęłam ją mocniej ku sobie i znowu pocałowałam. Poddała się bardzo ochoczo temu pocałunkowi. Czułam jej zwinny język w swoich ustach, na wargach, zębach i na swoim języku. Uwielbiałam się z nią całować. Seks był nieziemski, ale zawsze zaczynał się właśnie od całowania. Oderwałam się od niej na moment i patrzyłam na pogrążoną w ekstazie twarz. Maślane oczy i błogi wyraz twarzy zdradzały, że jej było równie przyjemnie.
     Wzięłam ją za dłoń. Weszłyśmy kilka stopni i stanęłyśmy przed drzwiami windy. Otworzyłam je, a ze środka zalało nas dużo silniejsze światło. Nikogo nie było w środku, więc szybko weszłam pierwsza, a Ania za mną. Odetchnęłam z małą ulgą, że na razie, wszystko idzie gładko.
- I co teraz? – spytała, gdy drzwi się zamknęły.
Nachyliłam się, przytulając do Ani i wcisnęłam guzik wysyłający windę na najwyższe piętro. Odwróciłam moją kochankę tyłem do siebie i rozpięłam jej płaszcz. Objęłam ją i zaczęłam obmacywać jej biust przez szary materiał sukienki i stanik.
- Gosia przestań – prosiła – Ktoś może nas przyłapać...
- Tak, to by nie było zbyt fajne...
- Mówię poważnie – starała się ukryć rosnące podniecenie, ale znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, jak reaguje jej ciało i umysł.
     Udawałam, że jej nie słyszę i zaczęłam całować odsłoniętą szyję. Dłonie powoli przesuwały się po całym ciele stojącej tyłem do mnie dziewczyny. W końcu moja wytrwałość wygrała. Jej obrona runęła i poddała się pieszczotom. Zadowolona z siebie, zsunęłam jej z ramion płaszcz i rzuciłam na podłogę windy. Podciągnęłam tył jej sukienki, odsłaniając okrągłe i jędrne pośladki. Sięgnęłam pomiędzy nogi i ku mojemu zaskoczeniu Ania od razu stanęła w rozkroku, rozsuwając szerzej uda. Tym samym dała mi dostęp do swojego krocza. Z każdą chwilą pieściłam ją coraz intensywniej, zataczając kółka na jej najczulszym punkcie. Miałam nadzieję, że miejsce, atmosfera i wypity wcześniej alkohol pozwolą jej się wyluzować i będą na nią działać przynajmniej w połowie tak, jak na mnie.  
     Już po kilku chwilach ciche jęki zaczęły wydostawać się z ust pieszczonej dziewczyny. Koronkowa bielizna nasiąknęła jej miłosnymi soczkami.  
- Zdejmij majtki – szepnęłam, czując przyjemnie śliską wilgoć.
- A Ty nie możesz? – spytała oszołomiona podnieceniem.
- Zrób to! - poleciłam.
     Stanęłam krok za nią i patrzyłam, jak powoli zsuwa z siebie mokry kawałek czarnego materiału. Wykorzystałam ten czas i z torebki wyjęłam ukrytą w niej niespodziankę – naszego ulubionego straplessa. Podciągnęłam spódniczkę i zsunęłam swoje majtki. Zwinnym ruchem umieściłam jeden koniec w swojej mokrej już cipce. Drugi prężył się dumnie pomiędzy moimi nogami w kierunku stojącej tyłem i czekającej na dalszy ciąg zabawy Ani.
     Winda w końcu dojechała na ostatnie piętro i stanęła z charakterystycznym dźwiękiem, odblokowując drzwi. Moja kochanka ciężko oddychając, pchnęła je lekko i chciała wyjść.
- Gdzie idziemy? – spytała niepewnie, drżącym z podniecenia głosem.
- Nigdzie... – szepnęłam, wciągając ją z powrotem do windy.
Całowałam zachłannie jej szyję i przygryzłam lekko ucho. Cicho jęknęła i aż nogi się pod nią ugięły. Wiedziałam, że to uwielbia i że to jej słaby punkt. Wykorzystywałam to bezlitośnie, gdy tylko miałam okazję. Jej szczęście i zadowolenie zawsze były dla mnie najważniejsze.
     Wcisnęłam wszystkie guziki windy i wróciłam do pieszczenia coraz bardziej podnieconej Ani. Ruszyłyśmy w powolną drogę w dół, ale to nie jedyna podróż, jaka była przed nami. Złapałam ją za biodra i przyciągnęłam do siebie. Wypięła się nieznacznie w moją stronę. Wykorzystałam to i podciągnęłam sukienkę, znowu odsłaniając jej pośladki. Nie mogłam już dłużej czekać. Pragnęłam dać jej szczęście i przeżyć z nią niezapomnianą przygodę. Drżącą z podniecenia dłonią nakierowałam główkę straplessa na wejście do jej cipki i pchnęłam mocno.  
     Wszedł prawie cały od razu, bezlitośnie torując sobie drogę w głąb przemoczonej dziurki. Ania krzyknęła z rozkoszy, czując rozpychanie i cudownie znajomy kształt wsuwający się do wnętrza jej kobiecości. Zaparła się mocno o ściany windy i wypięła ochoczo. Nie spodziewała się tak nagłej penetracji, ale wiedziałam, że wcale jej to nie przeszkadzało.
- O tak... Mocniej... – prosiła, upewniając mnie, że było jej cudownie.
Nie mogłam pozostać obojętna na jej prośby i jęki. Pchnęłam znowu, a moje biodra uderzyły o jej pośladki. Zaczęłam się w niej poruszać, z każdym piętrem zwiększając tempo i intensywność pchnięć. Wyraźnie widziałam, jak wychodziła mi biodrami naprzeciw i sama nabijała się na penetrującego ją sztucznego członka. Kabina windy nieznacznie kołysała się pod wpływem naszych miłosnych uniesień, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Właśnie spełniałam z moją dziewczyną jedną z najbardziej szalonych fantazji, jakie miałam w głowie.
     Na mnie ta zabawa też z każdą chwilą działała coraz bardziej. Miejsce, a co za tym idzie ryzyko przyłapania, rozgrzewało mój umysł do czerwoności. Dodatkowo Ania wijąca się przede mną z podciągniętą do góry sukienką i odsłoniętą pupą, o którą coraz głośniej i mocniej obijały się moje uda i podbrzusze. Jakby tego było mało, ta cudowna istota doskonale wiedziała, jak zaciskać mięśnie, żeby strapless dawał nieziemską rozkosz nam obu. To wszystko sprawiło, że już po minięciu kilku pięter i z moich ust dało się słyszeć coraz głośniejsze jęki. Mieszały się z odgłosami, jakie wydobywała z siebie Ania i łączyły w najpiękniejszą muzykę – muzykę miłości.
     Mniej więcej w połowie naszej podróży moja kochanka doszła po raz pierwszy. Podniecona do granic możliwości, nawet na moment nie przestałam się w niej poruszać. Byłam jak w transie. Łączący nas strapless nieprzerwanie penetrował jej zaspokojoną i ociekającą wilgocią cipkę. Pchnięcie po pchnięciu, piętro po piętrze, nasze miłosne harce nabierały intensywności. Nie byłyśmy w stanie się kontrolować. W tamtej chwili było nam już wszystko jedno, czy ktoś nas przyłapie, czy ktoś coś zobaczy lub usłyszy. Liczyło się dla nas tylko pożądanie i zaspokojenie w tym nieoczekiwanym miejscu.  
     Drugi orgazm dopadł moją kochankę kilka pięter przed końcem naszej przejażdżki. Tym razem nie była w stanie ustać, a ja nie miałam już siły, żeby ją podtrzymać. Ania osunęła się na kolana. Nawet to nie powstrzymało ruchów moich bioder. Nieustannie penetrowałam jej młodą cipkę, mając ją teraz wypiętą i na czworaka.
- Go... Gosia! – jęczała – Jeszcze... Jeszcze!
Byłam zmęczona, ale gdy usłyszałam jej słowa, to wstąpiły we mnie nowe pokłady sił. Chcąc dać jej więcej przyjemności, pośliniłam kciuka i wsunęłam go do drugiej dziurki. Zapiszczała z zachwytu i doszła po raz kolejny. Byłam zachwycona taką reakcją, jej ciałem, jej orgazmami. Chciałam je oglądać i przeżywać z nią jak najczęściej. Czułam, że to najważniejszy cel mojego życia.
     Do parteru zostało nam już tylko kilka chwil, a ja chciałam jeszcze choć raz dać jej spełnienie. Nagłym ruchem wyszłam z jej pulsującej w rytm ostrego posuwania cipki i wbiłam się w jej ciasną dupcię. Ania zawyła z rozkoszy. Zakryła szczelnie usta dłońmi, jakby jeszcze resztkami przyzwoitości chciała zapanować nad pochłaniającą nas ekstazą. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie ma szans i już po drugim pchnięciu zaczęła krzyczeć z zachwytu.
- O taaak! – słyszałam za każdym razem, gdy moje biodra uderzyły o jej pośladki.  
Nie oszczędzając się, przyspieszyłam jeszcze ruchy bioder i w dzikim tempie posuwałam jej tyłek straplessem.
- Kocham Cię – wysapałam ciężko.
- Ja Cie-bie też!
     Ania piszczała przy każdym moim pchnięciu i dokładnie w chwili, gdy winda zatrzymała się na parterze – doszła po raz kolejny. Czułam, jak mięśnie jej drugiej dziurki zaciskają się, starając się unieruchomić posuwającego ją straplessa. Z ciągle pulsującej cipki trysnęły soczki i zalały podłogę kabiny. Ciało wiło się w niekontrolowanych spazmach, uwalniając nagromadzoną energię. Szalała z rozkoszy i byłam zachwycona, że to dzięki mnie mogła przeżywać coś tak pięknego.
     Wysunęłam z niej zabaweczkę i wyjęłam ją z siebie. Ściągnęłam mokre majtki, owinęłam w nie naszego małego pomocnika i schowałam do torebki. Przytuliłam Anię i głaskając, czekałam, aż dojdzie do siebie. Zajęło jej to dłuższą chwilę, ale w końcu się poruszyła i powiedziała:
- Mówiłam, że z Tobą każda przygoda jest niezwykła.
- Podobało się?
- Głupie pytanie.
- Podobno nie ma takich.
- Wiesz, że było cudownie...
- Mnie na pewno – pogładziłam ją po policzku.
- Mnie też.
- Cieszę się.
- Ale Ty nie doszłaś – spojrzała na mnie jakby zatroskana.
- Było blisko, ale ważniejsza byłaś dla mnie Ty.
- I mój tyłek?
- On też – odpowiedziałam szczerze.
     Zaczęłyśmy się serdecznie śmiać. Wtulone w siebie jeszcze jakiś czas siedziałyśmy na podłodze windy obok małej mokrej plamy, którą zostawiła po sobie moja kochanka. Zdawałyśmy sobie sprawę, że miałyśmy sporo szczęścia, że nikt nas nie nakrył, bo okazji było aż nadto. Poza tym żadna z nas nawet nie starała się być szczególnie cicho. Po kilkunastu minutach udało mi się wstać pierwszej i pomogłam Ani się podnieść. Podałam jej płaszcz, który włożyła i zapięła, szykując się do wyjścia.
- Nie kładziesz majtek? - spytałam zaciekawiona.
- Są całe mokre, więc jaki to ma sens?
- W sumie masz rację.
- A Ty? Nie przeziębisz Jej?
- Liczę, że ogrzejesz Ją w domu – puściłam Ani oczko.
- Z przyjemnością... – odpowiedziała wyraźnie ożywiona.
     Podobał mi się jej entuzjazm. Nasze zabawy mogły ją wyczerpać, ale gdy przychodził czas rewanżu, to wstępowały w nią nowe siły i była niezwykle aktywna. Ja robiłam dokładnie tak samo. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła od niej tylko brać. Chciałam i było dla mnie największym szczęściem, kiedy mogłam jej coś dać.
     Wyszłyśmy po cichu z bloku, który stał się dla nas miejscem wspaniałej przygody i niezapomnianych wspomnień. Wtulone w siebie, ruszyłyśmy w drogę powrotną. Nie przeszkadzał nam ani mróz, ani sypiący delikatnie śnieg. Liczyło się dla nas tylko to, że byłyśmy razem. Pomimo tego miło było w końcu zamknąć od środka drzwi własnego mieszkania. Gdy tylko zdjęłyśmy płaszcze i buty, to Ania zgodnie z obietnicą zajęła się mną. Wylądowałyśmy w łóżku i bardzo długo zajmowała się moim ciałem, rozgrzewając do czerwoności wszystkie jego zakamarki. Nawet te, które przy niej zawsze są gorące.  
     Usnęłyśmy jak zawsze – wtulone w siebie, nagie i cholernie szczęśliwe. Przed nami kolejne dni, kolejne wyzwania i kolejne przygody, które spajają nas ze sobą i pogłębiają nasze uczucie do siebie. Nie mam pojęcia, co przyniesie przyszłość, ale wiem, że jeśli Ania będzie obok, to musi być pięknie. Bo najważniejsze w życiu to być kochanym.

9 komentarzy

 
  • Użytkownik Antex

    na ogół les to nie moje klimaty ... ale tym razem GENIALNE !!!
    Nawet heterycy mogą sporo nauczyć...

    4 września

  • Użytkownik gosiak89

    @Antex Dzięki ;)

    4 września

  • Użytkownik oniona4

    @Antex, bo "miłość" i "rozkosz" nie mają płci :) Każdy zawsze może nauczyć się czegoś nowego ;)

    4 września

  • Użytkownik unstableimagination

    Brawo! Ja też lubię windy :)

    2 września

  • Użytkownik gosiak89

    @unstableimagination Dzięki ;)

    2 września

  • Użytkownik oniona4

    Cudowne opowiadanie i jakie pouczające. Od razu człowiek wie, na co miałby ochotę ;) Brawo! :D

    30 sierpnia

  • Użytkownik gosiak89

    @oniona4 Dzięki i polecam :p

    30 sierpnia

  • Użytkownik iskra957

    W końcu znalazłam chwilę, aby przeczytać. Super napisane, piękne momenty i wspaniale opisane Wasze uczucia i namiętność. Chwile uniesienia w windzie to wspaniały pomysł na danie ujścia swoim pragnieniom. Wasz temperament jest cudowny. Kocham Cię, kochanie moje :*

    28 sierpnia

  • Użytkownik gosiak89

    @iskra957 Dziękuję za wszystko ;)  :* Kocham

    28 sierpnia

  • Użytkownik Lidka

    @iskra957 Wiesz Iskierko, że jeśli chodzi o mnie,to prawo pierwszej nocy należy do ciebie  <3

    30 sierpnia

  • Użytkownik iskra957

    @Lidka Cieszy mnie to moja droga. Myślę o Tobie ciepło :*

    31 sierpnia

  • Użytkownik andkor

    Super przygoda, oczywiście łapka w górę i czekam na dalsze opowiadania. Pozdrawiam i ciekaw jestem jak tam było na piątkowej prywatce u was w domu. Pozdrawiam

    26 sierpnia

  • Użytkownik gosiak89

    @andkor Dzięki :) Może uda się choćby podejrzeć wydarzenia z prywatki :p

    27 sierpnia

  • Użytkownik Erotusia

    Już się bałam, że nie będzie kolejnej części. Bardzo się cieszę, że moje obawy pozostały bezpodstawne. Dziękuję za kolejną piękna przygodę ;)

    26 sierpnia

  • Użytkownik gosiak89

    @Erotusia to ja dziękuję za cierpliwość ;)

    27 sierpnia

  • Użytkownik Lidka

    Nie wiem czy miałam na to jakikolwiek wpływ ale ważny jest efekt końcowy. Gosiaku - resztę już wiesz. Pomnóż to razy tysiąc a będziesz bliska prawdy 💋

    25 sierpnia

  • Użytkownik gosiak89

    @Lidka Dziękuję :)

    26 sierpnia

  • Użytkownik Marta1991

    Przy każdym jednym Twoim opowiadaniu odlatuje...dziękuję :rolleyes:  ;)

    25 sierpnia

  • Użytkownik gosiak89

    @Marta1991 Miłych lotów z liniami GosiaAir :D

    26 sierpnia

  • Użytkownik Marta1991

    @gosiak89 najlepsza linia lotnicza  :rotfl: opowiadanko sztos i już!!  :kiss:

    26 sierpnia

  • Użytkownik Czytelnik123

    No, trochę kazałaś czekać na kolejną część. Mam nadzieję, że to nie wypalenie. Jakby nie było, to po raz kolejny jest bardzo dobrze. Tak trzymaj!

    25 sierpnia

  • Użytkownik gosiak89

    @Czytelnik123 Faktycznie trochę się zeszło, ale to wyłącznie przez brak czasu. Pozdrawiam :)

    26 sierpnia