Cierpienia niemłodej Wertherówny, czyli punkt widzenia zależy od punktu służenia (część 9 i ostatnia)

Cierpienia niemłodej Wertherówny, czyli punkt widzenia zależy od punktu służenia (część 9 i ostatnia)Zapraszam na ostatni, dziewiąty epizod historii Roksany i Katii!

***

ROZDZIAŁ 9/9

*

   Fakt, że zawsze to ja byłam krępowana, nie oznaczał, że nie potrafiłabym zrobić tego innym. Przeciwnie – wystarczyło kilka ruchów, jedno szczęknięcie kajdanek i Roksana klęczała na łóżku z dłońmi skutymi za zgiętymi kolanami. Pochyliłam się, złapałam za wypięty wysoko tyłek i… zamyśliłam. Nawet wychłostana, pozostawiona na samym skraju orgazmu i podjudzona do granic wytrzymałości, nie byłam w stanie ot tak podnieść na kogoś ręki. Zwłaszcza na nią.
   Wsunęłam palce w jej cipkę, rozcierając kleistą żądzę po całym łonie, udach i nie tylko. Odetchnęłam głęboko. Nie było sensu pytać, czy myła się wczoraj, czy jeszcze wcześniej, ale pachniała tak mocno, tak ostro, tak fantastycznie! Gdybym zaczęła ją lizać, w ledwie kilka chwil przeżyłabym szaleńczą rozkosz. A tego nie chciałam. Nie tak i nie teraz. Przeciągnęłam tylko językiem od nasady wzgórka po dół pleców. Powolutku, wręcz z namaszczeniem, badałam zmieniającą się jak w kalejdoskopie fakturę ciała. Przez jędrną, wyraźnie rozbudzoną łechtaczkę, ociekające sokami pulchne płatki, do wyraźnie spiętego tyłeczka. I z powrotem. I jeszcze raz, tym razem znów ręką. Delikatnie i czule. Tylko po to, by…
   Klepnęłam ją. Leciutko, jakby tylko dla sprawdzenia, czy jestem do tego zdolna. Okazało się, że byłam. I, co ciekawe, nawet mi się to spodobało. Roksana zadrżała, odwróciła głowę i uśmiechnęła się.
   – Bądź taka. Taką cię chcę. Taką cię pragnę.

   I wtedy mnie poniosło. Nie miałam pojęcia jak ani dlaczego, ale wszystko rozegrało się na tyle szybko, że nie miałam nawet czasu się zastanowić. Chociaż może i dobrze?
   Uderzyłam ponownie. Uderzyłam Roksanę! Uderzyłam moja Damę! Panią! Tak mocno, aż pisnęła. Bez namysłu poprawiłam, tym razem jeszcze silniej. Próbowała się odsunąć, ale skrępowana nie była w stanie. A ja tylko patrzyłam. I słuchałam. Trzasków dłoni na wypiętym tyłku. Jęków nieoczekiwanej przyjemności. Okrzyków tym razem bólu. Plasknięć mokrej intymności. Ordynarnego odgłosu spluwania, gdy nawilżałam palce. Stęknięć, świadczących o wciskaniu ich w piczę. W dupę. Głęboko.
   Musiałam odetchnąć, oszołomiona emocjami. Miotałam się, nie mając pojęcia, co dalej robić. Całą sobą pragnęłam ją zdominować i równocześnie ogromnie się tego bałam. Chciałam dać się ponieść wściekłej, wrzącej we mnie żądzy i w tym samym momencie uwolnić ukochaną, przytulić czule i zasnąć w jej ramionach.

   I wtedy mnie poniosło. Znowu! Jeszcze bardziej niż wcześniej. Jednym pociągnięciem wyszarpnęłam palce i zamieniłam je na język. Jak w amoku wylizywałam rozwartą na oścież dziurę, śliniąc się wściekle. Podążyłam ręką między własne uda. Czułam, że zaraz dojdę. Jeszcze tylko parę sekund i zacznę wyć. Jeszcze tylko jedna.
   W ostatniej chwili się powstrzymałam. Odetchnęłam głęboko. A jeśli przesadziłam? Jeżeli Roksana już nigdy nie pozwoli, bym taka wobec niej była? Nie da się związać? Zapanować nad sobą? Może to właśnie był ten jedyny i najwłaściwszy moment, w którym powinnam zburzyć wszystkie granice? Nie tylko swoje?
   Pchnęłam ją na plecy. Zakołysała się na nienaturalnie zgiętym kręgosłupie, próbując utrzymać równowagę. Dotknęłam dłonią policzka, pozostawiając lśniące ślady. Przeciągnęłam palcami po rozchylonych ustach. Pochyliłam się.
   Moja własna cielesność dawno temu przestała mnie w jakikolwiek sposób brzydzić. Nie, żebym czuła się jakoś specjalnie atrakcyjna, ale po prostu akceptowałam siebie. Znałam smak i zapach własnej skóry. Wszystkich, najbardziej nawet intymnych miejsc oraz płynów fizjologicznych. Po odświeżającej kąpieli, po upalnej nocy na ostatnim piętrze wieżowca i po wielogodzinnej sesji najbardziej wyuzdanego poniżania. Nie wiedziałam, czy Roksana była aż tak samoświadoma, więc postanowiłam się przekonać. Od razu.
   Pocałowałam ją. Ustami ociekającymi sokami z jej wykorzystanej pizdy. Mokrymi od wylizywania spoconej dupy. Odruchowo chciała się odsunąć, ale paznokcie wbite w kark błyskawicznie ją powstrzymały.
   Podniosłam głowę. Na widok zaślinionej, poczerwieniałej twarzy puściły mi resztki hamulców. Usiadłam nad nią okrakiem. Tyłem. Przycisnęłam Roksanę tak mocno, że zaczęła pode mną wierzgać. Odsunęłam się tylko tyle, by zostawić jej trochę miejsca na oddech i wbiłam pazury w łechtaczkę.
   Nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że bycie dominującą może być takie niesamowite. Boskie wręcz! Byłam panią świata! Całkowicie kontrolowałam sytuację, mogąc zrobić ze swoją poddaną absolutnie wszystko, co tylko sobie wymarzyłam. Doprowadzać ją na sam skraj rozkoszy, po czym odpychać, by błagała o więcej. Lub przeciwnie – dawać orgazm za orgazmem, nie bacząc na protesty wycieńczonego ciała. Sprawiać najcudowniejszą z cudownych przyjemność, ale też i najstraszniejszy ból. Najchętniej równocześnie.
   Wtem, właściwie nie mając pojęcia, dlaczego naszło mnie to akurat w tym momencie, zapragnęłam dowiedzieć się wszystkiego o Roksanie. Absolutnie wszystkiego! Kim była naprawdę? Czemu postąpiła ze mną tak, a nie inaczej? Czy w końcu była lesbijką i naprawdę zależało jej na moich uczuciach, czy traktowała mnie jedynie jako zabawkę do zaspokajania swoich wyuzdanych, biseksualnych zachcianek? A przede wszystkim – bo wciąż tego nie ujawniła – skąd wiedziała, jak się nazywam i gdzie mieszkam? Może ukrywała coś jeszcze? Czy poznała szczegóły mojej mało chwalebnej przeszłości, wprost idealnie nadające się do malutkiego, niewinnego szantażyku? Będę musiała koniecznie ją o to zapytać, a gdyby nie chciała się przyznać, wymusić to na niej siłą. Męczyć, torturować i…
   Zamyśliłam się. Czyżbym tak naprawdę nigdy nie była całkowicie uległą? Tylko switchem, którego po prostu nikt nie potrafił przełączyć? Nie zrobił jednego, z pozoru tak prostego i banalnego „klik”? Chociaż wtedy chyba musiałabym o tym wiedzieć. Czuć jakieś wewnętrzne przekonanie, że czegoś mi brak.
   Szczerze? W tej konkretnej chwili miałam na to całkowicie wyjebane! Wiedziałam tylko, że zaraz puszczą mi nie tylko nerwy, ale i pęcherz. Wbiję Roksanę w materac i będę ją dusić do momentu, aż dopadnie mnie wariacka rozkosz. Aż będę wyła ze szczęścia. Aż zeszczam się na jej twarz, cycki, cipę…

   I wtedy mnie ponios… Wystraszyłam się. Tak na serio. Bardziej, niż kiedy wisiałam pod sufitem, a ona okładała mnie pejczem. Gdy nie odzywała się po mojej ucieczce. Jak spotkałyśmy się pierwszy raz i nie wiedziałam, kim jest i co mam o niej myśleć.
   – Roksi? – W tym momencie przestałam robić sobie dobrze i uniosłam tak, by mogła swobodnie odpowiedzieć.
   – Słucham, kochanie? – spytała zaskoczona.
   – Chciałabym… czy mnie pocałujesz? – Nieśmiałość zalała moje policzki palącym rumieńcem.
   – Przecież wiesz, że tak.
   Ponownie opuściłam biodra.
   Było mi… dziwnie. Osobliwie. Jakbym to nie była ja. Do tej chwili wydawało mi się, że wiedziałam o własnym tyłku absolutnie wszystko. Zresztą nie tylko o nim. Zdążyłam w życiu spróbować chyba każdego możliwego i niemożliwego rodzaju seksu, ale najmocniej kręcił mnie właśnie anal. Zdecydowany, dominujący, wręcz brutalny. Przy użyciu palców i całych dłoni. Plugów i dild. Penisów wszelkich możliwych kształtów i rozmiarów, miękkich i twardych, z bateriami albo bez… Oraz oczywiście ust i języka. Nadstawiałam dupala tak wiele razy i na tyle sposobów, że od dawna niczym nie był w stanie mnie zaskoczyć. No, może czasami tym, ile potrafił wytrzymać, gdy kolejny sadysta dosłownie rozrywał…
   Wzdrygnęłam się. Dość! To już minęło i zrobię wszystko, by nie wróciło! Nigdy! Nieważne kto, kiedy i co mi zrobił. Nieistotne, czy chciałam tego, czy nie. Może i miałam swoje fetysze, fiksacje i inne mniej lub bardziej typowe skłonności, lecz właśnie dziś chciałam rozpocząć nowy rozdział życia. Nie tylko seksualnego.

   Zeszłam z zaskoczonej Roksany i zdjęłam jej kajdanki. Pomogłam rozprostować nogi, czule rozmasowałam odciśnięte nadgarstki i nieoczekiwanie skradłam kolejnego całuska. Nie czekając na reakcję, położyłam się brzuchem na wielkiej poduszce, rzuconej na środek łóżka. Przymknęłam oczy.
   – Zrób mi tak dobrze. Proszę… – wyszeptałam tak słodziutko, jak tylko potrafiłam.
   Może i przeżyłam już dziś wiązanie, biczowanie, wylizywanie wcale nieoczywistych miejsc, próbę zrobienia ze mnie dominy… Jednak teraz pragnęłam bliskości. Czułego dotyku najwspanialszej kobiety, jaką tylko mogłam sobie wymarzyć, a która z największą delikatnością właśnie rozchylała mi pośladki. Ciepłym językiem przeciągała miękko pomiędzy nimi. Wsuwała się we mnie z początku powoli, jakby nieśmiało, lecz z każdą chwilą coraz mocniej i głębiej. Tym bardziej że doskonale wiedziałam, które mięśnie i w jaki sposób należy napiąć, by otworzyć się na całą szerokość.
   Odetchnęłam głęboko. Na to przyjdzie jeszcze czas – a przynajmniej taką miałam nadzieję. Rozluźniłam się całkowicie, poddając cudownemu uczuciu delikatnego łaskotania. Przenikającemu ciało subtelnemu prądowi, podążającemu od dołu pleców aż do karku. Rozchodzącemu się po kroczu. Podsycanemu przez zakończone długimi paznokciami palce, drażniące kobiecość.
   Czułam się cudownie. Czułam się kochana. Teraz także i ja czułam się Kobietą przez największe, jakie tylko mogłam sobie wyobrazić „K”.
   Uniosłam powieki i przekręciłam głowę. Mimo przygaszonego światła i zalewających mnie fal rozkoszy doskonale widziałam parę kochanek, odbijających się w lustrzanej ścianie. Jedną szczupłą, żeby nie powiedzieć chudą, leżącą w półprzytomnym uśmiechu z wypiętymi wysoko biodrami. I drugą, znacznie postawniejszą, która klęcząc, wycałowywała ją od tyłu.
   Usłyszałam wysoki, narastający jęk. Czyżby mój własny?

   Wiedziałam, że choćby miał być to mój ostatni w życiu seks z Roksaną, już nikt nie był w stanie odebrać mi przeżywanego właśnie szczęścia. Satysfakcji. Spełnienia. Wypełniającego calutkie ciało niekontrolowanym spazmami nieziemskiego orgazmu.
   Najprawdziwszej miłości, pulsującej w trzepoczącym szaleńczo sercu.

*

Tekst: (c) Agnessa Novvak
Ilustracja na podstawie zdjęcia od LeatherSeduction, modelka: Alice Insell

Opowiadanie zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 13.06.2020. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobał Ci się powyższy tekst? Kliknij łapkę w górę, skomentuj, odwiedź moją stronę autorską na Facebooku (niestety nie mogę wkleić linka niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

Dodaj komentarz