Cierpienia niemłodej Wertherówny, czyli punkt widzenia zależy od punktu służenia (część 3)

Cierpienia niemłodej Wertherówny, czyli punkt widzenia zależy od punktu służenia (część 3)Zapraszam na epizod trzeci!

***

ROZDZIAŁ 3/9

*

   Wciąż nie mogąc dojść do żadnego sensownego wniosku, usłyszałam metaliczny szczęk klamki. Odgłos drobnych kroczków. Chrobot zamka. Szuranie, świadczące o zdejmowaniu ubrania oraz butów. Znów kroki. Ujrzałam sylwetkę niewysokiej, chudej dziewczyny. Mimo że w zaparowanych okularach nie mogła widzieć mojej twarzy, dodatkowo skrytej w półmroku, uśmiechnęłam się szeroko na powitanie.
   – Dobry wieczór, Pani Roksano! Przepraszam, nie mogłam szybciej… – Była nieco zadyszana i wyraźnie niepewna mojego nastroju.
   – Dobry wieczór, Katio! Nie ukrywam, że bardzo mnie cieszy twe przybycie. Podejdź bliżej, niech cię zobaczę – starałam się zachowywać swobodnie, jakby nic szczególnego się nie działo. – Czyżbyś podcięła włosy? Ładniutko ci! Tak trochę chłopięco, ale uroczo!
   – Proszę mi wybaczyć, moja Pani, ale czy – spuściła zawstydzony wzrok – mogę pójść jeszcze do łazienki? Przed wyjazdem trochę za dużo wypiłam i…
   – Przygotowałaś się, tak jak ci kazałam?
   – Oczywiście! – Rozpromieniła się dumnie.
   Podeszła do sofy, oparła bosą stopę na oparciu i podciągnęła sukienkę do góry, odsłaniając wygolone łono. Raz i drugi przesunęłam paznokciem po gładkiej skórze, po czym jednym ruchem wsunęłam dłoń pomiędzy uda.
   – Przyznaję, postarałaś się! Ejże, a ty dokąd? – fuknęłam. – Czy ci pozwoliłam? Rozbieraj się!
   – Pani, ale ja muszę…
   – Powiedziałam: do naga, Suko! – wyrzuciłam z siebie złość. – A teraz się obróć! Wolniej, dawno się nie widziałyśmy i mam ochotę najpierw cię pooglądać! Weź szarfy ze stolika. Krótsze zawiąż sobie na nadgarstkach, a dłuższe mi podaj. Aha, klamerki też możesz przypiąć. Tylko solidnie! Wiesz, że sprawdzę!

   Powstałam. Zaczęłam metodycznie oplatać Katię: od szyi, przez płaski dekolt, po niewielkie piersi o nieproporcjonalnie dużych sutkach. Nabrzmiałych, rozpulchnionych… czy mamy jakiś własny, sensownie brzmiący odpowiednik „puffy nipples”? Chyba nie bardzo. Przeplotłam pasy dookoła chudego brzucha i zawinęłam na wystających kościach miednicy, by podążyć dalej w dół, aż do nasady ud. Skończyłam… prawie, bo zostały mi jeszcze mniej więcej półmetrowe końcówki, zwieszające się swobodnie z bioder. Nim z powrotem usiadłam, złapałam za łańcuszek łączący brodawki i pociągnęłam. Nieco zbyt mocno, na co obwiązywana aż syknęła.
   – Ciszej! Będziesz jeszcze miała okazję pokrzyczeć, nie martw się! – skwitowałam z nieukrywaną satysfakcją.
   Sięgnęłam ponownie ku biodrom, na co Katia odsunęła się o pół kroku. Niezbyt mi się to spodobało.
   – Ja… nie mogę, Pani moja. Jeśli będę związana za mocno, boję się, że…
   – Rozumiem. Odwróć się więc i pochyl. Szerzej nogi! – rozkazałam.
   Spojrzałam na wypięte, szczupłe pośladki i rozchyloną lekko kobiecość, w którą bez ceregieli wsunęłam palec. Drugim zaczęłam lekko pocierać ewidentnie rozbudzoną łechtaczkę, a kciukiem krążyć dookoła tyłeczka, na którego wypieszczenie naszła mnie nagła ochota.
   – Pani, proszę! Błagam! Ja naprawdę muszę… – powtórzyła rozpaczliwie.
   Poderwałam się z sofy, w złości chwytając Katię za krótkie włosy. Bez pytania ściągnęłam okulary o (jak na mój gust) zbyt grubych oprawkach i odrzuciłam je niedbale na łóżko. Powinnam zatkać jej usta, lecz wiedziałam, jak może się to skończyć. Owszem, Katia była bardzo posłuszna oraz jeszcze wytrzymalsza, niemniej zupełnie nie tolerowała niczego, co przeszkadzało jej choć trochę w oddychaniu. Z miejsca dostawała konwulsji lub wręcz wpadała w panikę tak gwałtowną, że mogłam zapomnieć o każdej próbie jej siłowego uciszenia. Co nie znaczyło, że nie mogłam zablefować.
   – Jeśli odezwiesz się jeszcze raz bez pozwolenia, słowo daję, że cię zaknebluję! – syknęłam. – I zapamiętaj, że im częściej będziesz mi przerywać w jakikolwiek sposób, tym dłużej wszystko potrwa! A teraz idź do kuchni i zrób mi drinka. Dużego i mocnego. No, pospiesz się!

   Wróciła błyskawicznie, chwiejąc się na wyraźnie ściśniętych udach. Widziałam doskonale, jak bardzo była pełna i teoretycznie mogłam wykorzystać ową nieoczekiwanie nadarzającą się okoliczność, lecz nie lubiłam tego typu praktyk. Bo nie. Zdarzało mi się zrywać kontakty z całkiem obiecującymi – a na pewno dochodowymi – uległymi, jeśli tylko „zapomnieli” uprzedzić mnie o swoich fetyszach. Niby w przypadku Katii także nie byłam zachwycona niektórymi jej preferencjami, niemniej zdarzyło mi się kilka razy doprowadzić ją do szczytowania, połączonego z… może bez dosłowności! Za to z powalającym wręcz efektem.
   Kazałam jej ponownie obrócić się oraz schylić. Bez ostrzeżenia wsunęłam głęboko w kobiecość niepozorne, lecz potrafiące naprawdę zaskoczyć, jaskraworóżowe jajeczko z długim uchwytem. Ściągnęłam ostatnie paski znacznie ciaśniej, niż powinnam, po czym skorzystałam z dobrodziejstw nowoczesnych technologii i odpaliłam odpowiednią aplikację na smartfonie. Powolutku sączyłam mieszaninę niewiele młodszego ode mnie single malta z kruszonym lodem – doprowadzając koneserów samą jego obecnością do palpitacji serca – i co kilka łyków rzucając doprowadzonej już do porządku poddanej kolejne polecenia:
   – Uklęknij i zdejmij mi buty! Ostrożnie z rajstopami, bo porwiesz! Nie rzucaj, a zwiń, będą mi jeszcze potrzebne! Wymasuj mi palce… dokładnie, pojedynczo… tak dobrze! Teraz wyżej, mam dziś ciężkie łydki. Ściągnij spódnicę, tylko złóż równo! Majteczki zostaw! Czujesz, jak mocno pachnę? Jaka jestem mokra? To wszystko specjalnie dla ciebie! Teraz bluzkę… gdzie ci tak spieszno? Najpierw zegarek! I pierścionki! Po kolei! Ustami! Uważaj, masz naprawdę ostre ząbki, moja ty Suczko! Bardzo dobrze!
   Po każdym kolejnym elemencie stroju podkręcałam delikatnie siłę wibracji. Tak, że w momencie dojścia do bielizny praktycznie skończyła mi się skala, co było aż nadto widocznie zarówno po ruchach, jak i odgłosach wydawanych przez Katię.
   – Pięknie się spisałaś! Czy teraz mam ci pozwolić się wysikać?
   – Ta… – przerwała w pół słowa, najwyraźniej pamiętając o zakazie, i zaczęła kiwać głową jak oszalała.
   – A czy jesteś wystarczająco pobudzona?
   Spojrzała może półprzytomnym z podniecenia, lecz także wyraźnie zaskoczonym wzrokiem. I również potwierdziła.
   Podkręciłam wibrator do oporu. Wstałam i unieruchomiłam jej ręce za plecami, dodatkowo przywiązując je luźnymi końcówkami do pasa oplatającego biodra. Przywarłam do pleców, jedną dłonią szarpnęłam za łańcuszek zwieszający się z sutków, drugą zaś jakimś cudem wcisnęłam pomiędzy splątane szarfy a kobiecość. I wyszeptałam wprost do ucha:
   – Teraz już możesz. Nie w toalecie, tylko tutaj. Rozumiesz? Pozwalam ci przeżyć orgazm. I zsikać się na podłogę. W tym samym…
   Nie zdążyłam dokończyć. Ciepłe strugi trysnęły spomiędzy palców. Ściekały po nogach nas obu, zalewając parkiet w akompaniamencie pojękiwań. Ulgi, nie ekstazy.
   – Zawiodłaś mnie, moja droga… – rzekłam głośniej i z przesadną pretensją. – Miałaś to zrobić równocześnie, a tymczasem widzę, że do rozkoszy trochę ci jeszcze brakuje. Czy mam ci dać drugą szansę?
   Znów pokiwała głową, tym razem z wyraźnym zawstydzeniem. Miałam ochotę jeszcze się z nią podroczyć, lecz ostatecznie znów pociągnęłam mocno za klamerki i wbiłam mokre palce w łechtaczkę, orząc ją paznokciami. Szybko poczułam znajome dygotanie, podkreślone rwanymi stęknięciami. Katia szczytowała. Na dodatek, najwyraźniej chcąc zadośćuczynić wcześniejszemu niepowodzeniu, ponownie naparła na pęcherz.

   Przeciągnęłam ociekającą nie tylko namiętnością dłonią po całym jej ciele, aż do ust. Wsunęłam palce głęboko, niemal dotykając migdałków, i pozwoliłam się długo wylizywać.
   – Możesz mi podziękować… – dodałam słodko.
   – Jesteś cudowna, moja Pani! – Zalała mnie kolejnym potokiem, tym razem słów. – Było mi tak wspaniale! Niesamowicie po prostu! Jestem tylko twoja i zawsze będę! Ja… – wtem spojrzała ku podłodze, zamilkła na moment i nieoczekiwanie wybuchnęła płaczem. – Przepraszam, Pani! Wybacz mi! Zaraz wszystko posprzątam!
   – Katio, uspokój się! – Odwiązałam jej ręce i obróciłam, uśmiechając szeroko. – Zrobiłaś dokładnie to, co ci kazałam. I jestem bardzo, ale to baaardzo dumna z mojej wiernej Suni! – Położyłam dłoń na rozedrganym policzku. – Powiem ci więcej, mam dla ciebie nagrodę! Chociaż faktycznie trzeba tu najpierw ogarnąć. Weź…
   Zawahałam się. Przez moment naszła mnie wybitnie złośliwa zachcianka, by kazać jej wyczyścić wszystko własną sukienką i tym samym postawić przed dylematem: albo wróci do domu zasikana, albo w samym tylko płaszczu. O wcześniejszym wylizaniu parkietu nie wspominając.
   Ostatecznie doszłam do wniosku, że najlepiej zmywa się podłogę ściereczką, na kolanach oraz kręcąc wysoko wypiętym tyłeczkiem, z którego wciąż sterczała giętka antenka wibratora. Tym razem pracującego powolutku, jedynie dla podtrzymania pobudzenia.
   – Pięknie, moja ulubiona, mała służko! Pokojóweczko ty! Muszę cię chyba częściej angażować do takiej pracy! – Zaśmiałam się. – Jestem dzisiaj z ciebie bardzo zadowolona! A teraz idź, zrób sobie drinka i wróć do mnie!
   – Dziękuję ci, Pani moja, ale… czy naprawdę? – dopytała szczerze zdziwiona. – Cokolwiek będę chciała?
   – Tak! Byle prędko!

***

Tekst: (c) Agnessa Novvak
Ilustracja na podstawie zdjęcia od LeatherSeduction, modelka: LadySith

Opowiadanie zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 13.06.2020. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobał Ci się powyższy tekst? Kliknij łapkę w górę, skomentuj, odwiedź moją stronę autorską na Facebooku (niestety nie mogę wkleić linka niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

Dodaj komentarz