Szukałem cię cz.8

Szukałem cię cz.8Wstali bardzo wcześnie, kiedy księżyc jeszcze królował na niebie. Wszyscy poczuli się lepiej po kilkugodzinnym śnie, pomimo iż dla wielu z nich, był to najkrótszy odpoczynek w życiu. Powoli zaczęli przygotowywać się do dalszej drogi, planując szczegółowo najbezpieczniejszy sposób, by dostać się do króla Kacpra. Jego królestwo nie było zamieszkiwane przez wielu ludzi. Każdy mężczyzna miał za zadanie wstąpić do wojska w młodym wieku i służyć państwu, gdyż żyło tam zaledwie kilka milionów osób. Każdy ciężko pracował za marne pieniądze. Większość ludności przenosiła się na inne tereny, w tym do państwa króla Santiago. Z racji tego, iż ludziom żyło się tam dobrze i wiedli spokojne życie, mieli dobre stosunki z całym państwem, dlatego król Kacper nie odmówił przyjacielowi pomocy, zwłaszcza teraz, gdy chodziło o bezpieczeństwo jego syna.
-Zrozumiano?- spytała Tatiana, gdy objaśniła wszystkim swój plan. Zebrani kompani pokiwali głowami. Szesnastolatka kazała przygotować konie do dalszej ucieczki przed zagładą, która wcale nie czekała aż oni nabiorą sił. Czyhała z każdej strony, najmniej oczekiwanym momencie i miejscu.- Czy czegoś jeszcze potrzebujesz, książę?- spytała, podchodząc do następcy tronu, który kończył spożywać małe, niezbyt syte śniadanie.  
-Nie, dziękuję- powiedział niewyraźnie, zajadając się owocami.- Gdzie teraz jedziemy?
-Pozwól, że opowiem ci po dro…- ucięła, widząc kogoś na horyzoncie. Niedbałym gestem ręki przywołała kilku rycerzy, którzy czym prędzej wyjęli dobrze zaostrzone miecze. Tatiana chwyciła za nóż, który podarował jej Alejandro. W broni nadal tkwiła ta sama śmiertelna trucizna…
-Kto to?- spytał Miguel, próbując dojrzeć jeźdźca na wielkim koniu o maści kasztanowatej. Wstał szybko, chowając się za jednym ze strażników. Przybysz zbliżał się do nich bardzo szybko, jakby chciał ich koniecznie dogonić i przekazać coś ważnego.
-Kim jesteś?- Tatiana uniosła dłoń, nie pozwalając się zbliżyć przybyłemu mężczyźnie. Zdjął duży, czarny kaptur. Oczom wszystkich ludzi ukazała się znajoma, przyjazna twarz. Szesnastolatka jednak nie poznawała owego człowieka.
-Pedro?…- książę rozpoznał wiernego sługę swego ojca.
-Wasza miłość…- ukłonił się w pas.- Król Santiago kazał mi przekazać wam istotne informacje. Oktawiusz chce zaatakować ze wszystkich możliwych stron. Zaczął już ostrzał na morzu.  
-Tym samym, którym ja przypłynęłam?- spytała zaskoczona Tatiana.
-To jedyne morze- potwierdził sługa, kiwając głową.
-Droga ucieczki zamknięta…- westchnęła, łapiąc się za głowę.- Schować miecze!- ocknęła się po chwili.- Chodź ze mną.- zaprosiła Pedra do rozmowy. Usiedli przy zgaszonym ognisku.
-To nie jest jedyne wyjście z sytuacji…- młody mężczyzna rozłożył mapę. Odgarnął gęste blond włosy opadające na spoconą twarz.  
-Spieszyłeś się?... Zjedz coś- podała mu pozostawiony nadmiar jedzenia.
-Niech ci Bóg wynagrodzi.- Pedro był jej bardzo wdzięczny za ten z pozoru nic nieznaczący gest. Jednak chłopak również nie miał czasu na odpoczynek i jechał szybko bez pewności, czy aby na pewno zastanie wędrowców w tym miejscu. Na szczęście dogonił wyprawę i przekazał ważną informację. Inaczej ucieczka skończyłaby się tragicznie…
-Cóż to za inna droga?- zagadnęła Tatiana, widząc, że niedługo będą mogli wyruszać w dalszą podróż, gdyż konie były już gotowe.  
-Niestety, nie jest ona komfortowa.- westchnął ciężko, popijając zimną, orzeźwiającą wodę.- Należy przedostać się przez… bagno. Tak, bagno- powtórzył, widząc zniesmaczenie i niedowierzanie dziewczyny.  
-Żartujesz?
-Nie. Most został zburzony przez ludzi króla Kacpra. Dla bezpieczeństwa.  
-Czy to możliwe, by Oktawiusz najpierw zaatakował jego wysokość, a dopiero potem króla Santiago?- spytała zaskoczona.
-Wszystko jest prawdopodobne. Jednak to beznadziejna droga. Chyba, że znają nasz plan ucieczki. Jednak wątpię w to, gdyż większość zamieszek kieruje się w stronę naszego zamku.  
-Skoro nie ma mostu… jak przeprawimy się przez to obleśne miejsce?
-Statki nie dadzą rady. Niestety, będziecie musieli pójść tam sami.
-Zginiemy tam! To droga pod topór!
-Spokojnie, ludzie sojusznika wam pomogą. Będą na was czekać na lądzie i pomogą wam przeprawić się na drugą stronę.
-Nie ma innej drogi?
-Nie.- Pedro nie lubił niedopowiedzeń. Zawsze mówił prawdę, nie owijając w bawełnę.- A więc… nadal kierujecie się na zachód. To prosta droga, spokojnie. Książę powinien znać ten teren doskonale.  
-Bardzo się boi.
-Dziwisz mu się? Jeśli was dorwą, nie będą mieli dla niego litości. Dlatego bądź ostrożna i miej oczy szeroko otwarte.  
    Tatiana pokiwała głową. Podziękowała blondynowi za jego pomoc i rady, bez których wyprowadziłaby całą wyprawę prosto w paszczę lwa. Nie mogła sobie wyobrazić tego, co wrogowie mogliby im zrobić, gdyby nagle ich spotkali. Nie mieliby z nimi szans. Zaczynała się istna wojna. Jedna z gorszych od początków istnienia tego kraju. Przekleństwo. Dziewczyna na szybko objaśniła plan reszcie wędrowników. Nie mieli czasu do stracenia. Książę tradycyjnie zadawał wiele pytań. Był ciekawski, a gdy usłyszał, gdzie muszą jechać, nie mając alternatywy, tylko wzdychał ze zdenerwowania i zmęczenia. Marzył mu się dom. Nigdy nie sądził, że będzie za nim tęsknił. Ukończywszy szesnasty rok życia, zaczął na poważnie zastanawiać się nad ucieczką z zamku. To był jego nastoletni bunt. Chciał odłączyć się na zawsze od pępowiny mamusi i decyzji tatusia. Nigdy nie miał nic do powiedzenia. Sama chęć propozycji planu, który tkwił w jego głowie, była tylko pięknym snem. Jedyny syn pary królewskiej- oto powód, dla którego każdy chuchał na zimne i drżał o jego życie. Dziś, mając trzydzieści lat, pierwszy raz poczuł wolność. Wśród walki o przeżycie, czując ciągły strach, mimowolnie miał ochotę krzyczeć z radości. Z drugiej strony, wolał ciepło, jakie miał w domu. Docenił to miejsce. Szczególnie, gdy zaczęła się niespodziewana burza.
-Co teraz?- spanikował Miguel, patrząc w płaczące, grzmiące niebo. Konie były niespokojne i zmęczone drogą po górzystym terenie. Jechali trzy godziny. Było duszno i zimno. Słońce powoli detronizowało księżyc, oślepiając wszystkich mocnym, jasnym blaskiem.  
-Na pewno nie możemy tu zostać- Tatiana była równie zdezorientowana i zdenerwowana co książę.  
-Cały dzień przed nami.
-Tak się tylko wydaje, wasza wysokość. Jesteśmy w drodze zaledwie kilka godzin. Myślisz, że Oktawiusz zrobił sobie przerwę przez głupie zjawisko atmosferyczne?- prychnęła ironicznie.
-Ja nie jestem nim.  
-Owszem, jesteś o wiele delikatniejszy, żeby nie powiedzieć gorzej- nastolatka zdenerwowała się na następcę tronu.
-Nie mam zamiaru jechać w tak okropną burzę.
-Powtórzę po raz setny: odpowiedzialność spadnie na mnie- spojrzała mu ze wściekłością w oczy.
-Mówisz, jakbym tego nie wiedział.
-Moje niewinne życie jest ci obojętne? Dobrze. Dziękuję- ruszyła zgodnie z życzeniem królewicza, nie odzywając się do niego ani słowem przez następne kilka godzin ciężkiej przeprawy przez góry, chaszcze, głębokie, rwące rzeki. Ani przez chwilę nie pożałowała swojej decyzji, pomimo całkowicie zmokniętej sukni. Wszyscy rycerze, sługi i strażnicy byli przemoknięci do suchej nitki. Książę Miguel wydawał się mieć ogromne pretensje do Tatiany. Ona jednak nie milczała, widząc jego dziecinne zachowanie. „Co za rozpuszczony bachor!”- rzuciła w myślach. Emocje nie ostygały pomimo niskiej temperatury.  
-Daleko jeszcze?- Miguel ponownie złamał zasady, wyjeżdżając na przód.
-Tylko spokojnie…- Tatiana szepnęła sama do siebie, by uspokoić negatywne emocje. Naprawdę chciała nad nimi zapanować. Niepotrzebna była kolejna kłótnia.  
-Dobrze, już, przepraszam…- rzucił od niechcenia, patrząc w bok.  
-Nie potrzebuję takich przeprosin.
-Tatiano…
-Zapamiętałeś moje imię?
-Tak. Mam złą pamięć?
-Owszem. Nieustannie pytasz, kiedy dojedziemy na miejsce. Jesteśmy coraz bliżej. Z każdą kolejną sekundą jesteśmy bliżej zamku króla Kacpra, bliżej nieuniknionej śmierci, jesteśmy starsi, bardziej brzydcy… Czas leci, wasza wysokość.- zadrwiła z nutką satysfakcji w głosie.  
-I coraz wredniejsi- dolał oliwy do ognia, uśmiechając się cwaniacko.
-Przykro mi, że tak wykorzystujesz swoją przewagę nad moją osobą- wyznała, gwałtownie zatrzymując konia. Wszyscy zaczęli wdychać okropny zapach ogromnego bagna.- Dojechaliśmy. Jesteś zadowolony?- zeskoczyła na ziemię. Położyła dłonie na biodrach, szukając wzrokiem ludzi króla Kacpra.
-To tutaj?- spytał zaskoczony Miguel. Wytrzeszczył oczy, widząc jeden z gorszych obrazów w swoim życiu. Wojna nie była tak obrzydliwa, jak to zarośnięte niebezpiecznymi, dziwnymi roślinami, źródło duszącego zapachu.  
-Idźcie poszukać ludzi władcy- Tatiana zignorowała kolejne beznadziejne pytanie trzydziestolatka, wydając rozkaz kilku rycerzom. Poprawiła mokrą suknię i wyprostowała ciało. Westchnęła, czując ulgę. Długa droga bez odpoczynku potrafiła wykończyć człowieka.  
-Jak się przedostaniemy do zamku?- Miguel stanął naprzeciw zmęczonej, wciąż wściekłej dziewczyny.
-Pomogą nam ludzie króla, mości książę- odparła możliwie najmilej. Oddaliła się, czując lekki dyskomfort. Nie wyglądała dobrze. Była cała mokra, niewypoczęta i zestresowana.  
    Po chwili przybyło kilkudziesięciu ludzi króla Kacpra. Padli na kolana przed następcą tronu. Podniósł dłoń na znak, by wstali z klęczek.  
-Cieszymy się, że jesteś cały i zdrowy, wasza książęca mość. Zaiste, iż radujemy się również z przybycia twych ludzi. To zaszczyt gościć was w naszych skromnych progach- przemówił przywódca wojsk sojusznika. Rycerze położyli ręce na piersiach, kłaniając się nisko.  
-Dziękujemy za waszą pomoc i ciepłe przywitanie- książę wyraził swą wdzięczność w imieniu swoim i sług.  
-Pomóżcie nam, dobrzy ludzie- poprosiła Tatiana, patrząc na wszystkich uważnie.  
-Konie schowamy w naszych oddalonych o kilka kilometrów stajniach, w bezpiecznym miejscu. A wy chodźcie z nami- powiedział urzędnik króla Kacpra. Wszyscy zaczęli przeprawę przez gęste, ogromne bagno, by w końcu przez chwilę czuć się bezpiecznie…

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i dramaty, użyła 1818 słów i 10632 znaków.

2 komentarze

 
  • Somebody

    "przez chwilę" w ostatnim zdaniu brzmi złowrogo  :bravo:

    4 sie 2019

  • Duygu

    @Somebody Owszem...  <3

    4 sie 2019

  • kaszmir

    Witam
    Ciężka ta przeprawa. I ciężki charakter rozkapryszonego Miguela. Trzydziestoletni mężczyzna, a zachowuje się jak dziecko. Prawdą jest, że nie doceniamy tego co mamy. Jednak przez cały czas czuje jakiś strach. Czy aby to nie zasadzka? Jego szwagier pewnie czuwa nad tym, aby objąć królestwo.  
    Tatiana i jej czujność ale ma... Pomóżcie nam, dobrzy ludzie- poprosiła Tatiana, patrząc na wszystkich uważnie.  
    Super część i akcja.:bravo:  
    Pozdrawiam <3

    2 sie 2019

  • Duygu

    @kaszmir Witam :)
    Powiem szczerze, że Miguela scharakteryzowałam w sekundę. Zazwyczaj wszystko wymyślam już wcześniej, by wszystko pasowało do siebie, a tu był taki "spontan", jak to mówią. :lol2:  Niestety, ludzie doceniają coś, czego już nie ma- za późno. Myślę, że Alejandro polubiłby koronę... ;) Tatiana ma ogromne wahania i jest czujna.  
    Dziękuję, kochana i pozdrawiam cieplutko  <3

    2 sie 2019