Ridge Chaser - Akt 4

Ridge Chaser - Akt 4Jeden dzień, jedna myśl



Nikodem siedział na korytarzu Oddziału Intensywnej Terapii razem z Radosławem. Pierwszy był już zmęczony, ale pełen wściekłości i głęboko skrywanego żalu za to, że nie zatrzymał swojego przyjaciela przed niebezpieczeństwem. Sam jednak nie wiedział, co ma czuć. Jego dwie osobowości zetknęły się ze sobą zdecydowanie za szybko, odkrywając jego problemy których tak bardzo chciał się pozbyć.  
-Nick. – Szepnął Radosław.  
-Co?  
-Wracajmy do domu.  
-Nie. Chce go zobaczyć.  
-Niiick... – Ciągnął. – To nic nie zmieni. On nie wie co się z nim dzieje.  
-Ponoć osoby w śpiączce wszystko słyszą. Chcę z nim porozmawiać.  
-I co? Zaczniecie sobie opowiadać kawały? Czarny humor może?  
-To sprawa osobista. – Wywarczał w stronę Radka. – To moja wina. Mogłem jechać na imprezę i go zabrać. Zabrałbym Kacpra i tą jego... Jak jej tam?  
-Coś na A chyba...  
-Ale... Nie, inaczej się nazywała. Nieważne.  
-Popadasz w paranoje. – Złożył ręce.- Jeszcze trochę i sam się zaczniesz podawać za kierowcę Porsche... Który może być niewinny.  
-N i e w i n n y? On na p e w n o go zepchnął.  
-Daj spokój, dla mnie to wyglądało jak ślady po wypadku. Lakier zdrapany w dosyć zabawny sposób.  
-Nie. On go chciał zabić. Od samego początku czułem... coś.  
-Co?  
-Dziwna aura biła od tego samochodu... Napięcie, którego nie powinienem czuć tam było. Napięcie którego dawno nie czułem... – Przed oczyma pojawił się obraz z przeszłości, ukazujący zamazane twarze stojące nad kimś, lub czymś, z czego całe życie ulotniło się szybciej niż dym z papierosa. A on nie mógł nic zrobić.  
-Dziwnie wyglądasz, jesteś blady jak skała.  
Nikodem się otrząsnął, klepiąc po twarzy.  
-Wróciłeś?  
-Tak.  
-Jadłeś coś dzisiaj w ogóle?  
-Trochę nie spałem w nocy.  
-Spotkałeś się z Dianą?  
Wtedy do sali z Tomkiem wbiegło kilku lekarzy, którzy śpieszyli do pacjenta w śpiączce. Szybko złapali za łóżko i wywieźli na zewnątrz, pędząc w stronę sali operacyjnej. Nikodem tylko śledził ich wzrokiem, czując się tak jakby za chwilę miał zemdleć.  
-Dobra. – Rzucił Radosław, wyjmując kluczyki do Subaru z kieszeni Nikodema. – Wracamy.  
  
Fiat 126p był owocem współpracy Włochów i Polaków w okresie komunizmu. Kiedyś obiekt żartów i marzenie każdego, dziś obiekt kultu i wymierający gatunek samochodu, który był Mini Cooperem bloku wschodniego. Fioletowy malczan z niezwykle małymi alufelgami zajechał pod dom Diany, która właśnie wychodziła z bramki, odziana tak jak zwykle. Ciepło jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Uwielbiała gorąc. Za kierownicą siedziała dziewczyna, będąca jej jedyną przyjaciółką.  
-Dawno się nie widzieliśmy. – Powiedziała Diana, kucając przy drzwiach kierowcy.  
-Długo Cię w Polsce nie bylo, co? – Odparła bardzo dziewczyńskim, średnim tonem.  
-Daj spokój. – Uśmiechnęła się, obchodząc samochód i siadając na miejscu pasażera. – Co to za dziwne fotele? – Skomentowała, wpasowując się w wygodne siedzenia.  
-Pół kubełkowe. Szczyt mody lat dziewięćdziesiątych.  
-Te... – Wyjęła spod siebe dżinsową kurtkę. – Nie mów mi że jeszcze takie nosisz.  
-Spaadaj. – Wyrwała jej dżinsówke z rąk i rzuciła na tylne siedzenie. – Zobacz jak Ty się ubierasz, sieroto po komunie.  
-Pf. To gdzie jedziemy?  
-Zobaczysz jak wygląda świat, a nie deszczowe podwórko. – Wrzuciła jedynkę i dodała gazu, wyjeżdżając z koperty. Zawrotne dwadzieścia koni.  
Jednak Maluch był zaskakująco szybki. Czas w jakim dojechał do skrzyżowania był nie tyle co szybki, po prostu dziwny. Skręcił w prawo i skierował się w stronę Bielska.  
  
Subaru Justy było obiektem kpin i wskazań palcem od roku osiemdziesiątego dziewiątego. Nikodem powoli toczył się w letnim korku, gotując się w samochodzie bez klimatyzacji. W końcu nie wytrzymał i skręcił w uliczki, nawigując się z dala od gęstego ruchu. Radosław siedział cicho. Nikt nie miał ochoty na rozmowę, czując napiętą atmosferę. Okolice galerii Sfery były już bardziej przejezdne, więc powoli włączył się do ruchu.  
-Dziewczyny... – Szepczał Radosław. – Wszystkie są takie piękne.  
-To dlaczego żadnej nie poderwiesz?  
-To nie takie proste... Większość ma chłopaka.  
-To szukaj takiej która go nie ma.  
-A jak już nie ma, to okazuje się niezwykle nudna...  
-Czyli myślisz głową... Fajnie.  
-Diana jest ładna, nie?  
-Jest... – Przeciągał w nieskończoność.  
-To o niej tak cały czas myślisz?  
-Nie... Po prostu, nie wiem co z nami będzie. Z nami wszystkimi. – Oparł się o zagłówek.  
-Kiedyś wszyscy byliśmy samotni, teraz szukamy samotności.  
-Hm?  
-Nie zastanawiałeś się nad tym?  
-Nad czym?  
-Nie widzisz, jak mocno jesteśmy połączeni ze światem? – Samochód zbliżał się do skrzyżowania z sygnalizacją jako pierwszy, czterysta metrów.  
-Dla mnie to dosyć normalne...  
-Mamy wszystko czego możemy zapragnąć. Internet, telefony, satelity, hybrydy, komunikację z osobą z drugiej strony świata... Coś co było abstrakcją dwadzieścia lat temu dzisiaj jest faktem. Może podświadomie chcemy się odciąć od znajomych, patrząc na to jak było kiedyś?  
Nie odpowiedział, będąc tylko dwieście metrów od skrzyżowania.  
-Spoglądamy z nostalgią na czasy, kiedy wszyscy bawliśmy się w szkole, a potem spotykaliśmy w piaskownicy. Na przestrzeni lat ten kontakt gdzieś zamierał, mimo że dogadywaliśmy się i byliśmy przyjaciółmi... A mimo to ten kontakt uciekł. Coś takiego jak zużucyie materiału nie istnieje, przemijanie jest faktem... Podświadomie chcesz się odciąć, ale sam nie wiesz dlaczego.  
-Jak Ty pieprzy... – Coś mu przerwało.  
Mały, fioletowy Maluch wpadł na skrzyżowane na żółtym świetle, które było o krok od zmiany na czerwone. Nikodem wdepnął pedał hamulca do końca, zatrzymując się na środku skrzyżowania.  
-Co za... – Cała wściekłość się skumulowała. Zredukował bieg i z piskiem opon zawrócił, jadąc za Maluchem.  
-Co Ty robisz do ciężkiej cholery?  
Cztery cylindry wściekle pracowały, rozkręcając silnik na maskymalne obroty.  
-Pamiętasz jak Ci mówiłem że zostanę najszybszym dostawcą pizzy w Bielsku? – Powiedział Nikodem, wyprzedzając samochody z lewej i prawej. – Ten Maluch jest strasznie szybki. – Wyminął samochód na trzeciego, trąbiąc zaciekle. Inni kierowcy musieli postrzegać Subaru jak małego, wściekłego pieska któremu zabrano kość.  
-Zwolnij!  
Nikodem zredukował bieg do trójki i wjechał na rondo, gubiąc trop.  
-No i po co Ci to było...  
Wtedy zauważył jak fioletowy Fiat wjeżdża na parking pod Sferą. Zrezygnował jednak z dalszej pogoni. Wziął trzy głębokie wdechy i wyjechał z ronda.  
-Pojebany jesteś jakiś dzisiaj.  
-Zbytnia komunikacja szkodzi... Więc się zamknij.  
  
-Prawo jazdy będzie miał pan do odebrania za dwa tygodnie, miłego dnia.  
-Dziękuję. – Powiedział brunet średniego wzrostu, ubrany cały na czarno. Wyszedł z budynku starostwa Bielska-Białej i podszedł do samochodu swojego brata, który czekał w środku.  
-I jak? – Rzucił.  
-Już po wszystkim. W końcu.  
Brat przekręcił kluczyk w stacyjce. Turbina delikatnie świsnęła, silnik zagrał niepewnie, ale po chwili się uspokoił.  
Ponure światła Porsche 944 podniosły się z lekkim oporem.  
-Braciszku mój młodszy, jeszcze raz weźmiesz samochód bez mojej wiedzy, to złamie Ci ten plastik na ryju.  
-Będzie mi potrzebny znowu.  
-Triki z ubezpieczycielem nie zadziałają jeżeli dowiedzą się że samochód rozbiła osoba bez prawa jazdy...  
-To nie ja się prawie rozbiłem.  
Osoba za kierownicą zamilkła, mając w oczach chęć mordu.  
  
    
Nikodem leżał w swoim łóżku. Pokój miał zasłonięty roletami. Cienka wiązka światła przebijała się przez szparę uchylonego okna, opadając na jego twarzy.  
-... Skurwiel.  
Na parterze domu było słychać kroki jego ojca, który powoli i skrzętnie porządkował wszystko, co pozostawiła jego żona.  
-A co jeżeli on tego nie zrobił? Co jeżeli Tomek faktycznie się rozwalił... N i e... To nie tak. On by się nie rozwalił. Czułem to. Czułem że coś jest bardzo nie tak. Znowu mam małą depresję... Co mam robić... On walczy o życie, a ja leżę bezczynnie jak głupi dupek, samolub. Od samego początku mnie namawiał... Dlaczego nie pojechałem? Bo nie chciałeś... Wiesz o tym że się boisz. Chcesz, ale nie możesz, bo coś cię blokuje. Strach który pozostawiła twoja matka... Dlatego nie chciałeś widzieć rozbijających się samochodów, ale podświadomie pragnąłeś tam być. Gdybyś pojechał, zatrzymałbyś go. Teraz byście pili piwo nad zalewem i jedli hamburgery. A tak? On leży w szpitalu, a Ty w domu. Dalej chcesz tak leżeć... Czy już działać... Boże, Nikodem, skup się. –Spojrzał na półkę, na której stał stary, żółto-zielono-czarny kask. – Co by zrobił Senna?  
Nikodem zamknął oczy, chcąc chociaż na chwilę nie myśleć o rozgrywającym się dramacie.  
"-Nikodem! Zostaw ten motocykl! Nie dorosłeś do dwusetki!  
-Daj spokój... To tylko stara Yamaha dwusetka! – Przekręcił manetkę zrywając się z miejsca.  
-Nikodem! Nikodem!! – Krzyczał... ktoś, widząc jak Yamaha połyka zakręt."  
–Dalej mnie boli że pojechałem. Oszczędziłbym sobie widoku... Ten strach. Weź się w garść...  
Weź...  
"Podświadomie odcinamy się od ludzi, bo mamy nadmierny kontakt".  
I otworzył oczy.  
Wszyscy palimy jakieś mosty...  
-Już wiem co mam robić... Dokładne przeciwieństwo.  
Wiem.  
Wyjął z kieszeni telefon, chcąc odpisać na SMS Diany.  
  
Diana i jej przyjaciółka szły przez podziemny parking, który był bardzo chłodnym miejscem. Jej telefon zawibrował głośno.  
-Oho, mama już się boi o drosołą córkę.  
-Cicho bądź... Twoja jest aż nadopiekuńcza.  
-Tak, dlatego usuwam rozmowy ze wszystkimi znajomymi... Albo ją wkręcam, że piszemy przez snapchat. Tam wszystko ginie. – Spojrzała nikczemnie.  
-Weź, bo mnie przerażasz.  
-To kogo w końcu obczajasz?  
-Obczajasz... Co to w ogóle za słowo?  
-Nie pamiętasz co było z twoim byłym?  
Weszły na skrzyżowanie dróg, wchodząc prosto pod koła niebieskiego, starego Subaru Imprezy. Kierowca wysiadł, spoglądając z przerażeniem na obie dziewczyny.  
-No i co? – Krzyknął.  
-No i nic! – Odparła przyjaciółka.  
-Tylko tyle masz do powiedzenia? Boże, prawie Cię przejechałem.  
-Trzeba było tak szybko nie jechać.  
-To wy wyszłyście zza rogu!  
-Nie prawda!  
W tle błysnął światłami radiowóz.  
Obie osoby spojrzały na siebie.  
Spoglądały trochę dłużej.  
Porozumieli się bez słów. Impreza powoli przejechała, dziewczyny szybko przeszły przez drogę.  
–KOS... ale jaki numer?  
-Ty ej, patrz na mnie. – Pstryknęła palcami Diana.  
-No co no?  
-Jutro jadę z Nikodemem.  
-O nie stara, nie będziesz się bujać z kolejnymi facetami.  
-Jak to kolejnymi?  
  
-Tato? – Zapytał Nikodem.  
-Mhm?  
-Pojadę się dzisiaj przejechać starym samochodem.  
-Tej... Nick. Wiesz dobrze, że to niebezpieczne. – Odparł beznamiętnie.  
-Taak... Jezus, nie przypominaj mi.  
Ojciec spojrzał na Nikodema nieufnie. - Twoje ostatnie gokarty się źle skończyły, pamiętasz?  
-TAK, NIE PRZYPOMINAJ MI.  
-Wiem dobrze, że wykradasz go co dwie noce.  
-Nie prawda, bo co trzy.  
-Po co?  
-Oj... Sam dobrze wiesz.  
-Może, skąd możesz mieć pewność?  
-Bo sam to robiłeś z wujkiem w moim wieku.  
-Aha... - Pomyślał ojciec. - Więc to w ten sposób... Heh. -Jutro rano chcę je widzieć w garażu umyte i suche, bez zadrapań i wgnieceń.  
-Przecież i tak nikt po to auto nie przyje...  
-N i k o d e m.  
-Dobrze... On już wie że całą noc mnie nie będzie? - Myślał.  
-Idź się lepiej przespać, bo zaśniesz za kierownicą.  
-Jakoś nie mogę spać ostatnio... Napije się kawy.  
-Dobra, rób co chcesz.  
-Taa... - Rzucił, kierując się po schodach do swojego pokoju.  
–Co się znowu dzieje... Najpierw gokarty, potem motocykle... A teraz ten przeklęty samochód?

1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Sprawca wypadku na wolności, a jego kolega leży w szpitalu, jakiś bogaty, no na porsche to trzeba mieć sporo pieniędzy. Dobra ta akcja z maluchem ;)

    24 maj 2018

  • MozartInAGoKart

    @AuRoRa Akurat to Porsche jakieś specjalnie drogie nie jest, tym bardziej, że stan techniczny jest, lekko mówiąc, agonalny.  ;) No ale tak, praktyka z Gran Turismo robi swoje  :rotfl:

    28 maj 2018

  • AuRoRa

    @MozartInAGoKart no tak, ciężko by było wypróbować w normalnym życiu tyle samochodów ;) ale nigdy nie wiadomo, gdzie kogo los zaprowadzi. I tak jak się czyta, to wydaje się jakby jechało się razem z kierowcą.

    28 maj 2018